Większość dorosłych ma nieleczone lub źle leczone wady zgryzu. Nie ma się czemu dziwić, bo jeszcze 20 lat temu uważało się, że po zakończeniu procesu budowania kości zgryzu poprawić się nie da. Dlatego pacjentami ortodontów były dzieci i młodzież. Poza tym, gdy obecni 40-, 50-latkowie byli nastolatkami, ortodoncja w Polsce dopiero raczkowała, a do estetyki uśmiechu u dorosłych nie przywiązywano dużej uwagi. Teraz to się diametralnie zmieniło. Pacjentami dr Joanny Mrowiec, ortodontki z kliniki AsterMed w Warszawie, są prawie wyłącznie dorośli. – Wiek nie jest przeciwwskazaniem do leczenia ortodontycznego, a jedynie aktywna choroba nowotworowa oraz osteoporoza leczona bisfosfonianami, zaostrzenie przewlekłej choroby zapalnej czy nieustabilizowana cukrzyca.
Najstarsza pacjentka dr Morawiec zdecydowała się na leczenie ortodontyczne już po 80. roku życia. Jednak największą grupę dorosłych zgłaszających się do jej gabinetu stanowią ludzie tuż przed czterdziestką. Mają świadomość, że ładny uśmiech jest ważnym elementem wyglądu i może rzutować na ich karierę zawodową i życie osobiste.
Ze zmarszczkami i z chrapaniem do ortodonty
Niemałą grupę dorosłych pacjentów ortodontycznych stanowią osoby po 50. roku życia, które zwykle zgłaszają się na leczenie z powodu komplikacji niewyleczonych w dzieciństwie wad zgryzu. O ile wcześniej nie wpływały one na jakość ich życia, to teraz zaczynają im doskwierać. Najczęściej chodzi o starte lub popękane zęby, odsłonięte szyjki zębowe (na skutek zbyt mocnego oddziaływania na siebie stykających się zębów), które są odpowiedzialne za nadwrażliwość na słodki i kwaśny smak.
Dzięki leczeniu ortodontycznemu można częściowo poprawić położenie zębów w kości, a także skorygować wzajemne relacje między szczękami, co wpływa na lepsze utrzymanie zębów i zmniejszenie dolegliwości. Problemem są też duże stłoczenia lub wady zgryzu uniemożliwiające uzupełnienie braków w uzębieniu mostami czy implantami. U ortodonty szuka też pomocy wielu pacjentów borykających się z problemami z żuciem, bólami głowy lub twarzy, które są następstwem zaburzeń pracy stawu skroniowo-żuchwowego, łączącego szczękę z żuchwą.
Przyczyną tych problemów są nie tylko wady anatomiczne, ale też bardzo często stres. – W stresie bezwiednie napinamy mięśnie i zaciskamy zęby. Robimy to nie tylko w nerwowych sytuacjach, ale także nocą – wyjaśnia dr Mrowiec. W najgłębszej fazie snu odreagowujemy bieżące i zaprzeszłe stresy, zaciskając zęby nawet cztery razy silniej niż w ciągu dnia. Trwa to wprawdzie tylko kilkanaście sekund, ale powtarza się kilka razy w ciągu nocy. Jeśli napięcie pojawia się często, to mięśnie, których ono dotyczy (jest to najczęściej mięsień żwacz poruszający żuchwą), są przepracowane. – Dlatego osoby, które tego doświadczają, po przebudzeniu odczuwają zmęczenie mięśni lub odrętwienie twarzy – tłumaczy dr Mrowiec.
Dodatkowo nieprawidłowo kontaktujące się zęby powodują, że do zwarcia szczęk pacjent zaczyna używać mięśni, które nie są do tego przeznaczone. Wtedy zaburzenie napięciowe dotyczy całej twarzy i szyi. U takich pacjentów często konieczne są wcześniejsze leczenie szyną relaksacyjną (wkładka, którą umieszcza się w buzi na noc, a która zapobiega zaciskaniu) i fizjoterapia.
Leczenie ortodontyczne może pomóc również osobom chrapiącym i cierpiącym na bezdechy senne, które prowadzą do niedotlenienia organizmu i zmniejszają efektywność snu, uniemożliwiając regenerację i odpoczynek. – Niektóre wady zgryzu, np. tyłozgryz, w którym żuchwa jest cofnięta w stosunku do szczęki, powodują opadanie żuchwy podczas snu i znaczne zamknięcie dróg oddechowych – wyjaśnia dr Mrowiec. Dużego tyłozgryzu nie można skorygować aparatem, dlatego takim pacjentom poleca się leczenie ortodontyczno-chirurgiczne. Ortodonta najpierw poprawia ustawienie zębów, a następnie chirurg szczękowo-twarzowy koryguje relacje szczęk.
Przybywa także pacjentów, którzy decydują się na leczenie ortodontyczne z przyczyn estetycznych. Atrybutem młodzieńczego wyglądu jest szeroki uśmiech odsłaniający górne zęby. – Z wiekiem zęby te stają się coraz mniej widoczne z powodu zwiotczenia i opadania wargi górnej – mówi dr Mrowiec. Aby odmłodzić uśmiech, wystarczy nieco wysunąć do przodu górne zęby, a gdy są już odpowiednio ustawione, zadbać o ich estetykę.
Chodzi jednak nie tylko o zęby. Wady zgryzu są bowiem odpowiedzialne za szybsze starzenie twarzy. Na przykład zbyt krótka żuchwa sprzyja szybszemu powstawaniu „chomików” i bruzd nosowo-wargowych, które odpowiadają za efekt „marionetki”. A zbyt krótka szczęka powoduje zapadanie się przestrzeni pomiędzy nosem i górną wargą oraz uwydatnienie nosa. Wszystko razem powoduje „starczy” wyraz twarzy. Ortodonta może to zmienić. Potrafi także skorygować takie niedoskonałości urody jak wężykowaty uśmiech (zaciśnięte usta), „gummy smile” (nadmierne odsłanianie linii dziąseł), cofnięta broda czy ostre rysy twarzy. Korekcja wad zgryzu u dorosłych daje efekt porównywalny do liftingu. Skóra staje się bardziej napięta, a zmarszczki płytsze, zmniejsza się napięcie mięśniowe w obrębie twarzy. Wszystko razem sprawia, że zmarszczki wygładzają się, a twarz zyskuje młodszy wygląd.
Dorosły pacjent
– Dorośli to zupełnie odmienna grupa pacjentów ortodontycznych niż młodzież i wymaga innego podejścia do leczenia – przyznaje dr Mrowiec. Mają oni znacznie twardszą kość niż dzieci i nastolatki, co sprawia, że ich zęby przesuwają się wolniej. Mężczyźni są w nieco lepszej sytuacji, bo u nich proces przesuwania zębów jest trochę szybszy niż u kobiet. Wyjątkiem są kobiety w ciąży. U nich zęby przesuwają się bardzo dobrze, choć trzeba się liczyć ze zwiększonym ryzykiem problemów z przyzębiem i brakiem możliwości wykonywania badań RTG.
Problemy z przesuwaniem zębów u dorosłych pojawiają się również u osób, które mają uzupełnienia protetyczne lub implanty. Dodatkowo leczenie ortodontyczne utrudnia powszechne wśród dorosłych napięcie mięśniowe, będące efektem stresu i nieprawidłowych kontaktów między zębami. Dlatego nierzadko ortodonta potrzebuje wsparcia fizjoterapeuty stomatologicznego.
W przypadku startych zębów samo leczenie ortodontyczne nie wystarczy. Po jego zakończeniu zniszczone korony trzeba odbudować. Aby uzyskać prawidłową funkcję, ważne jest nie tylko położenie zębów, ale także ich kształt. Pełną estetykę uśmiechu często można uzyskać dopiero po wykonaniu licówek porcelanowych lub odbudowy kompozytowej na zębach przednich.
– U dzieci i młodzieży, u których do przesuwania zębów wykorzystujemy wzrost kości, leczenie może trwać nawet dwa lata, ale u dorosłych staramy się skrócić ten czas, by nie przeciążać zębów – mówi dr Mrowiec. Dorośli są zazwyczaj bardziej niż dzieci zdeterminowani do leczenia, ale też bardziej niecierpliwi. Gdy noszenie aparatu przeciąga się, spada motywacja do dbania o higienę i regularnych wizyt.
Leczenie ortodontyczne musi być zaplanowane tak, aby przyniosło maksymalne możliwe do uzyskania korzyści. – U dorosłych nie dążymy do uzyskania idealnego zgryzu. Chcemy sprawić, aby uśmiech wyglądał estetycznie, a zęby prawidłowo się ze sobą kontaktowały – mówi dr Mrowiec. Pacjent z mocno zniszczonymi zębami po ich ustawieniu i tak będzie wymagał uzupełnień protetycznych czy licówek (porcelanowe korony na stałe zamontowane na oszlifowanych zębach). W takiej sytuacji kwestie związane z estetyką za ortodontę częściowo rozwiąże protetyk.
Choć z leczenia ortodontycznego w dojrzałym wieku może wynikać wiele korzyści, to jednak decydując się na nie, musimy brać pod uwagę większe niż u dzieci i młodzieży ryzyko powikłań. – Najczęstsze powikłania to zapalenie dziąseł i ich recesja, czyli odsłonięcie części korzenia zęba, która skutkuje nadwrażliwością – wyjaśnia dr Mrowiec.
Aby uniknąć tych problemów, konieczna jest dobra diagnostyka i właściwa profilaktyka. W czasie leczenia zaleca się przyjmowanie witaminy D. Kluczowa jest również właściwa higiena codzienna i zabiegi higienizacyjne przeprowadzane w gabinecie nawet co trzy miesiące. Zdarza się też, że zęby leczone kanałowo przed leczeniem ortodontycznym po jego zakończeniu trzeba jeszcze raz przeleczyć, a stare uzupełnienia protetyczne wymienić. – Wszystkie te problemy rzadko dotyczą młodych dorosłych, u których często prowadzimy pełne leczenie ortodontyczne, takie jak u dzieci czy młodzieży – zapewnia dr Mrowiec.
Stały czy nakładkowy
Dorosłych można leczyć aparatem stałym (metalowe zamki połączone drutem) lub nakładkowym (przezroczyste nakładki do samodzielnej wymiany co 1-2 tygodnie). Nakładki wykonane z przezroczystego tworzywa sztucznego są prawie niewidoczne. Zdejmuje się je przed jedzeniem i na czas mycia. Dzięki temu można umyć zęby naprawdę porządnie, co jest bardzo trudne przy aparacie stałym, bo zamki są przyklejone do zębów. Plusem aparatu nakładkowego są także rzadsze niż w przypadku aparatu stałego wizyty u ortodonty (raz na dwa, trzy miesiące) oraz łatwiejsza adaptacja jamy ustnej do aparatu. Dodatkowym atutem aparatu nakładkowego jest możliwość zobaczenia komputerowej symulacji efektów leczenia przed jego rozpoczęciem.
– To sprawia, że dorośli częściej wybierają aparaty nakładkowe – mówi dr Mrowiec. Nakładki są także bezpieczniejsze dla osób ze słabą kością, ponieważ umożliwiają lepszą kontrolę sił działających na zęby niż w przypadku aparatu stałego. – Warto jednak wiedzieć, że słabą kość można dodatkowo wzmocnić, wykonując zabieg pionowego nacięcia blaszki kostnej. Procesy naprawcze, które uruchamiają się w kości po tym zabiegu, przyspieszają przesuwanie zębów i poprawiają procesy związane z odbudową kości – tłumaczy dr Mrowiec. Tego typu leczenie zawsze odbywa się wspólnie z periodontologiem, czyli specjalistą chorób przyzębia.
Piękny uśmiech w cenie auta
Leczenie ortodontyczne u dorosłych nie jest refundowane. Klasyczny aparat metalowy kosztuje ok. 3 tys. zł za jeden łuk. Do tego trzeba doliczyć cenę wizyt kontrolnych (co 4-6 tygodni, każda kosztuje 200-500 zł). Bardziej dyskretny (nazywany estetycznym) aparat z zamkami ceramicznymi, szafirowymi lub z kryształu górskiego kosztuje ok. 4 tys. zł za jeden łuk. A za aparat nakładkowy w zależności od zakresu leczenia trzeba zapłacić 14-20 tys. zł wraz z wizytami kontrolnymi.
Na tym wydatki nierzadko się nie kończą. Jeśli pacjent ma starte zęby, to po ich uszeregowaniu trzeba je odbudować materiałem kompozytowym, co kosztuje 10-30 tys. zł, lub za pomocą uzupełnień porcelanowych, których koszt jest kilka razy wyższy niż w przypadku odbudowy kompozytowej. Na renowację uśmiechu można więc wydać tyle, ile kosztuje samochód średniej klasy. Ale samochód zwykle wymienia się po kilku latach, a dobrze wyleczone zęby pozostają na całe życie.
