Nowa taśma Obajtka jest niczym katalog patologii państwa PiS, pokazujący wiele nieakceptowalnych praktyk układu, jaki stworzył się na pograniczu rządzącej partii, sprzyjających jej mediów i spółek skarbu państwa.
Dziennikarze Onetu opublikowali nowe taśmy Obajtka, tym razem dokumentujące rozmowę prezesa Orlenu z dziennikarzem śledczym związanym z TVP i mediami Sakiewicza, Piotrem Nisztorem, jaka miała miejsce w czerwcu 2018 r. Jeśli, co bardzo mało prawdopodobne, taśma nie jest zmanipulowana, to mamy do czynienia z jeszcze mocniejszym materiałem niż nagrania rozmów o wysyłaniu na prośbę prezydenta Dudy karawany orlenowskich tirów z darami dla papieża Franciszka.
„My o nią zadbamy”
Czego konkretnie dowiadujemy się z taśm? Choćby tego, że jeden z czołowych dziennikarzy śledczych kojarzonych z szeroko pojętym obozem Zjednoczonej Prawicy przychodzi do prezesa Orlenu nie po to, by wykonywać swoje zawodowe obowiązki, ale po to, by załatwiać pracę w spółce swojej żonie i ojcu.
Obajtka nie oburzają takie próby, prezes jednej z czołowych spółek skarbu państwa reaguje na nie wprost entuzjastycznie. „Słuchaj: my się nią zaopiekujemy […]. Coś jej zaproponujemy, za trzy miesiące będzie miała upload, dostanie trzydzieści procent więcej, czy czterdzieści. My o nią zadbamy…” – mówi o żonie dziennikarza. Obajtek skarży się tylko na ojca Nisztora, który „poszedł gdzie indziej”, ale gdy dziennikarz sugeruje, że jego rodzic „niewykluczone, że będzie chciał wrócić do tematu”, prezes Orlenu odpowiada: „No dobrze, to może kogoś wyp***ę”.
Jeśli rozmowa faktycznie przebiegała w ten sposób, to jest to kompromitujące dla Nisztora. Mamy tu do czynienia z oczywistym konfliktem interesów. Jako dziennikarz powinien patrzeć na ręce prezesowi jednej z kluczowych spółek skarbu państwa, a nie załatwiać w ramach nieformalnych spotkań najpewniej lukratywne stanowiska dla członków swojej rodziny.
W jeszcze gorszym świetle nagranie stawia Obajtka. Pokazuje bowiem, że faworyt prezesa Kaczyńskiego traktował Orlen jak swój prywatny folwark, gdzie najwyższe i najlepiej płatne stanowiska są obsadzane wyłącznie na podstawie towarzyszko-politycznych układów, a nie jakkolwiek merytorycznych kryteriów. Jak wynika z rozmowy, by zrobić miejsce dla ojca zaprzyjaźnionego dziennikarza, Obajtek jest gotów zwolnić pracującą w spółce osobę, choć nie ma do tego żadnych innych merytorycznych powodów. Polityka kadrowa Orlenu, jaka wyłania się z nagrania, nie ma bowiem na celu pozyskania dla spółki najlepszych pracowników, a finansowe wsparcie zaprzyjaźnionych politycznie środowisk. Jak wprost mówi na taśmie Obajtek: „staramy się zrobić, żeby nasi ludzie, k****, zarabiali. Bo przyjdą chude lata, że będziemy musieli wszyscy przetrwać”.
Dobry chłopak, niestety uczciwy
Jak można wnioskować z taśm, już w okolicach 2018 r. była to zupełnie normalna praktyka, jaka wytworzyła się w obozie Zjednoczonej Prawicy, na tyle powszechna, że osoby odmawiający brania w niej udziału wywoływały zdumienie. Taką osobą, jak wynika z nagrania, był obecny poseł PiS z Gdańska Kacper Płażyński, w 2018 r. startujący z poparciem partii na prezydenta tego miasta.
Obajtek nie może się nadziwić, że Płażyński zrezygnował z, jak wynika z rozmowy, dobrze płatnej pracy w innej spółce skarbu państwa, Enerdze. „Problem polega na tym, że chłop jest za bardzo uczciwy, przeraźliwie uczciwy. Nawet w stosunku co do siebie, k****. Głupi rzucił robotą, odsączył się od Energi k**** z racji tego, że będą mu wypominać, że Skarb Państwa. No to ten k**** nie skonsultował się ze mną debil, ino zrezygnował z roboty”.
Jak się dowiadujemy z nagrania to Obajtek, miał „wychować” Płażyńskiego pod swoimi skrzydłami w Enerdze – spółce skarbu państwa, którą kierował, zanim objął stery Orlenu i to dzięki niemu Płażyński ma szansę powalczyć o Gdańsk. Łatwo nie było, jak mówi prezes Orlenu: „Łącznie z Głódziem [arcybiskupem], miałem k**** wszystkich przeciwko sobie”. Jeśli to nie są czcze przechwałki Obajtka, to mamy kolejny przykład zupełnie niezrozumiałych i niepodlegających żadnej społecznej kontroli wpływów byłego wójta Pcimia w obozie władzy.
Media w służbie układu władzy
Temat Płażyńskiego pojawia się jednak w rozmowie za sprawą Nisztora, który mówi o uderzającym w Jarosława Wałęsę – w 2018 r. kandydata PO na prezydenta Gdańska – okładkowym materiale „Gazety Polskiej”. Faktycznie dwa tygodnie później nowy numer pisma zdobi zdjęcie Jarosława Wałęsy w stroju magika, przy pomocy różdżki wyciągającego z cylindra dolary i nieruchomości.
Patrzenie politykom na ręce i pytanie o źródła ich majątku czy pieniędzy, jakimi dysponują w kampanii to oczywiście obowiązek mediów. Problematyczne jest jednak uzasadnienie publikacji materiału, jakie Nisztor przedstawia Obajtkowi: „Trzeba temu Kacprowi trochę pomóc. Ale powiem ci szczerze, ja uważam, że on tam… trzeba mu pomóc, ale k****, tam wszystko leży”. Publikację uzasadnia więc nie interes publiczny, ale partyjny. „Gazeta Polska” patrzy na ręce trójmiejskiego polityka tylko dlatego, że ten stanowi konkurencję dla kandydata wystawionego przez obóz, który publikacja ta medialnie obsługuje, będąc za to nagradzana np. dostępem do prezesów takich instytucji jak Orlen i strumieniem pieniędzy z funduszy reklamowych spółek skarbu państwa. To nie jest zdrowy układ.
Z rozmowy dowiadujemy się też o nagraniu, na które trafić miał Nisztor, gdzie padają stwierdzenia o tym, że Kornel Morawiecki, ojciec premiera, angażował się w pomoc spółce Get Beck. Spółka ta stała się „bohaterką” największej chyba afery finansowej okresu 2015–23. Obajtek prosi o przekazanie mu nagrania: „Takie nagranie nie ma służyć temu […] by tych sk***ów w końcu na smycze pozawiązywać”. Z tego, jak przedstawia to Onet, wynika, że Nisztor, zamiast zweryfikować i ujawnić nagranie, zwrócił na niego uwagę ambitnemu prezesowi Orlenu, który być może wykorzystywał je później w jakiś swoich politycznych grach w ramach Zjednoczonej Prawicy. Znów, nie tak powinny wyglądać relacje w trójkącie media–spółki skarbu państwa–polityka.
To trzeba rozliczyć
Podsumowując: nowe taśmy Obajtka pokazały nam jak traktowano spółki skarbu państwa – źródła synekur dla członków zaprzyjaźnionych układów polityczno-biznesowo-medialnych, pisowskie media dzielnie pracujące na dobre wyniki pisowskich kandydatów, zupełnie niezwykłe wpływy Obajtka w obozie władzy, wreszcie zastanawiające informacje na temat afery Getback.
W październiku społeczeństwo wypowiedziało się przy urnie wyborczej przeciwko podobnym praktykom i układom. Obajtka nie ma już w Orlenie, można mieć nadzieję na powrót do elementarnej normalności. To, co działo się w okresie 2015–23 trzeba jednak rozliczyć. Nie tylko przed trybunałem opinii publicznej, ale tam, gdzie to konieczne także przed tym prawnym. Bo choćby na zatrudnianie ludzi na kluczowych stanowiskach po to, by zadbać finansowo o ich dobrze umocowaną politycznie rodzinę, mogę znaleźć się paragrafy.
