W kontekście skoków narciarskich w Polsce, na przestrzeni ostatni kilku lat, wytworzyła się atmosfera lamentu nad tym, co było, a co zaczęło przemijać, bądź czego już po prostu nie ma. Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła – to trio gwarantowało, że przejście od „Małyszomanii” do czasów bardziej współczesnych, było wyjątkowo płynne.

Piotr Żyła bez mistrzowskiej magii. Sąd nad pracą Thomasa Thurnbichlera

Skoro już wywołany został Adam Małysz, obecny prezes Polskiego Związku Narciarskiego wymyślił, że pomysłem na teraźniejszość i przyszłość reprezentacji, będzie młody trener Thomas Thurnbichler. Austriak po okresie ochronnym, wtopił się już jednak w codzienność kibicowsko-ekspercką, przy każdej okazji punktującą dokonania Polaków. A te, doceniając pracę austriackiego szkoleniowca czy nie, są bardzo przeciętne.

Tak właściwie głośniej niż o wynikach polskich skoczków, w ostatnich miesiącach jest o kolejnych wydarzeniach poza tymi na skoczniach. Kamil Stoch poza kadrą na MŚ? Raz. Alexander Stoeckl rozstający się z PZN po wywiadzie prezesa Małysza? Dwa. Nawet pan Adam (obecnie jednak bardziej pan prezes), żywa legenda światowych skoków, regularnie dostaje po głowie. Tradycyjne polowanie na czarownice trwa, a koniec MŚ 2025 to czas nie na liczenie medali – bo tutaj pozostało jedynie okrągłe zero – a powtarzające się pytanie: co dalej z trenerem Thurnbichlerem? Bo przecież trzeba znaleźć głównego winnego.

Niezależnie od tego, czy Austriak udźwignął odpowiedzialność reformy polskich skoków narciarskich – czyli misji o piekielnie wysokim progu wejścia – to fakty po MŚ w Trondheim są po prostu przykre. Piotr Żyła zamiast skutecznej walki o obronę tytułu na normalnym obiekcie, całościowo dużo lepiej wypadł w Norwegii w roli eksperta telewizyjnego przed kamerami Eurosportu.

Dawid Kubacki skoczył swoje, na mniej więcej to 17. miejsce z sobotniego konkursu, na co nie można się obrażać. Aleksander Zniszczoł z roli lidera reprezentacji w sezonie 2023/24, stał się facetem, który znów za bardzo chce i najczęściej kończy się poniżej oczekiwań. Plus Jakub Wolny, czyli ten, którego można wpisać ołówkiem na listę „za Stocha” na MŚ. Raczej z występem na swoim poziomie, choć trzykrotny mistrz olimpijski – z całym szacunkiem do jego dokonań – wcale nie musiał w Trondheim spisać się lepiej. Nawet gdyby Thurnbichler zrobił kurtuazyjny ukłon i zabrał szóstkę, czyli Wolnego i Stocha.

Paweł Wąsek niekwestionowanym liderem reprezentacji Polski

W całym tym piekiełku brakuje trochę więcej miejsca dla Pawła Wąska. Celowo przeze mnie pominiętego, ale mającego aurę zupełnie inną aniżeli to wszystko, o czym można przeczytać powyżej. Mający 25 lat skoczek, to obecnie jedyny punkt zaczepienia polskich skoków narciarskich ze światową czołówką. Jak sam wielokrotnie przyznawał, wsłuchujący się w podpowiedzi Thurnbichlera, które przynoszą skutek.

MŚ w Trondheim w wykonaniu Wąska? Uratowanie resztek honoru kadry i 10. miejsce indywidualnie na skoczni normalnej. Na dużej na półmetku „Wąski” był 9., ale seria finałowa nie była już tak udana i skończyło się na 13. pozycji. Jak można się domyślić, nadal najlepszej w wykonaniu reprezentanta Polski w mistrzowskich zawodach.

Wąsek to też najlepiej punktujący skoczek w klasyfikacji Pucharu Świata, aktualnie (tj. stan na 8 marca) 14. miejsce. Sprawia wrażenie faceta, który po prostu robi swoje. Obciążenie oczekiwań sukcesów skoczków – choć coraz bardziej wytarte rozczarowaniami – nadal jest w Polsce spore. Wąsek ma świadomość tego ciężaru na barkach, ale nie sprawia to, że z konkursu na konkurs skacze gorzej. Co więcej, czy to indywidualnie, czy drużynowo – nie schodzi poniżej poziomu solidności.

Być może nazwiska takie, jak Stoch, Żyła czy Kubacki – nadal przyciągają i będą przyciągać. Ale to Wąsek jest tym, który powinien wskazać kierunek na przyszłość. W 2026 roku szykują się zimowe igrzyska, a już podczas imprezy w Pekinie (2022), było bardzo krucho. Jedyny krążek, brązowy i honorowy, zdobył wówczas Kubacki. Dzisiaj, gdyby wyobrażać sobie kogokolwiek z Polaków w grze o podium ZIO 2026 – nie jako pewniaka, ale realnego pretendenta – to Wąsek jest jedynym takim pomysłem.

Niech MŚ 2025 będą w polskich realiach ostatnim, już mocno pomarańczowym światłem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version