Przed posiedzeniem Sejmu na Nowogrodzkiej zebrał się Komitet Polityczny PiS, żeby wypracować strategię na najbliższe dni i ciut dalszą przyszłość. Nowy pomysł jest jeden – odwołanie rządu.

Wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości nie ma pomysłu na rozegranie wszystkich otwartych w tej chwili frontów. O strategii nasi rozmówcy mówią tak: eskalować, przeszkadzać, tworzyć chaos i wrażenie, że rząd – a szerzej rządząca koalicja, bo na linii strzału jest także marszałek Hołownia – nad niczym nie panuje. Wachlarz taktyk jest szeroki, mogą się one jednak okazać nieskuteczne.

Prawo i Sprawiedliwość nagle stanęło po drugiej stronie barykady i dostaje od partii rządzących dokładnie to samo, co fundowało wszystkim przez osiem lat – nieustępliwość. PiS przez lata przy okazji każdego protestu opozycji zwyczajnie szło dalej, nie zwracając uwagi na marsze, demonstracje i żądania. Skuteczni – jak zawsze – byli wyłącznie górnicy. Nauczyciele, lekarze, zawody prawnicze, kobiety, opiekunowie osób niepełnosprawnych, rolnicy byli regularnie ignorowani a machina władzy parła do przodu.

Obecna koalicja rządząca robi PiS-owi dokładnie to samo. I to budzi pewne zaskoczenie w nowej opozycji. Donald Tusk jako premier w poprzednich kadencjach raczej ulegał protestom społecznym (poza protestami w sprawie wieku emerytalnego). Spotykał się osobiście albo wysyłał swoich ministrów. Prowadził jakiś dialog, a często wycofywał się ze swoich wcześniejszych pomysłów. PiS liczyło, że teraz też tak będzie. Ale nie wzięło pod uwagę jednego – protesty społeczne a protesty organizowane przez partię to są dwie zupełnie różne historie. Tusk bardzo wyraźnie dał znać, że nie ustąpi. Co w PiS wzbudziło pewne zdziwienie. Na razie partia nie ma innego pomysłu na polityczną rozgrywkę niż eskalowanie protestów.

– Będziemy dalej organizować protesty pod więzieniami, jak trzeba będzie to przed Sejmem znowu, widać ile ludzi było – przekonują politycy PiS. Jednak ta strategia PiS już przyniosła partii jedną porażkę, która umknęła w nawale politycznych tematów. Partia musiała odpuścić okupację i „obronę” TVP. Politycy PiS już nie pojawiają się ani na Woronicza, ani na Placu Powstańców, bo po prostu nie mają się już jak się tam dostać. Z Placu wyszedł nawet ostatni obrońca, czyli podający się za prezesa TVP Michał Adamczyk. A sądy wpisują kolejnych likwidatorów publicznego radia i telewizji do KRS. Tę bitwę – mimo chaosu na początku – PiS przegrało.

Ale PiS oczywiście ma jeszcze w zanadrzu działania w Sejmie. Tu będzie “na ostro”. PiS będzie robiło wszystko, żeby opóźnić prace nad budżetem. Chodzi o to, żeby dać prezydentowi pretekst do skrócenia kadencji Sejmu. Tyle że Andrzej Duda jeszcze niedawno zapewniał, że nie zamierza tego robić. Skoro prezydent nie chce, to PiS rozważa złożenie wniosku o skrócenie kadencji. Są to jednak głosy raczej niezbyt głośne i podszyte wieloma znakami zapytania.

Z naszych rozmów wynika, że rozważania o skróceniu kadencji są czysto teoretyczne, bo PiS zdaje sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze z tego, że nie ma głosów w Sejmie i nic nie wskazuje, by miało je mieć w najbliższym czasie. Po drugie, że wyborcy KO/Trzeciej Drogi/Nowej Lewicy wcale nie czują się zaniepokojeni sytuacją w kraju. Wszystkie sondaże wskazują, że poparcie dla władzy nawet trochę rośnie i że wcześniejsze wybory mogłyby się skończyć jeszcze mniejszą liczbą posłów PiS w Sejmie.

Pojawił się – w czasie rozmów na Nowogrodzkiej – jeszcze jeden pomysł. Wniosek o wotum nieufności wobec Adama Bodnara, ministra sprawiedliwości.

– Przynajmniej będzie debata w Sejmie o tym wszystkim, co teraz mamy w prokuraturze – wyjaśniają politycy PiS.

PiS-owi nie uda się odwołać Bodnara, bo ten ma poparcie wszystkich partii tworzących koalicję rządzącą. I nie chodzi tu tylko o to, że Donald Tusk jest zadowolony z twardej ręki ministra sprawiedliwości. Zadowoleni są wszyscy.

– Wyglądał na takiego legalistę łagodnego serca, a tu okazuje się, że twardy zawodnik – śmieją się politycy rządzącej koalicji, kiedy pytamy o Adama Bodnara. – Trochę jak walec, niby wolno, niby ociężale, ale do przodu bez zatrzymania.

Minister nie zamierza na razie odpuszczać także w sprawie Kamińskiego i Wąsika. Prezydent Duda niemal codziennie apeluje o przerwę w odbywaniu kary dla skazanych polityków PiS. Powołuje się przy tym na art. 568 kodeksu postępowania karnego. Ten jednak mówi o możliwości skrócenia kary w przypadkach, kiedy pozostało jej niewiele do odbycia. Politycy PiS nie przebywają w zakładach karnych nawet tydzień.

Na razie PiS nie ma co liczyć na pęknięcie w koalicji rządzącej. Liderzy wszystkich partii koalicyjnych są zgodni po pierwsze co do tego, że zmian trzeba dokonać, po drugie, że trzeba to zrobić jak najszybciej.

– Przeciąganie sprawy niczego dobrego nam nie przyniesie. Trzeba to załatwić w pół roku, a potem zacząć realizować konkretne obietnice. Nasi wyborcy oczekują porządków i my im te porządki damy – słyszymy od polityków formacji tworzących rząd.

***

Spotkanie na Nowogrodzkiej było częściowo poświęcone także wynurzeniom byłego premiera. Mateusz Morawiecki za wcześnie wyskoczył przed szereg i zapowiedział w zeszłym tygodniu, że chce zostać prezesem PiS, kiedy Prezes już odejdzie. Jak słyszymy, Jarosławowi Kaczyńskiemu ta deklaracja wyjątkowo się nie spodobała. Zwłaszcza że moment jest dla PiS niefortunny. Prezes uważa, że teraz trzeba się bić z politycznym przeciwnikiem, a nie rozkręcać wewnętrzne walki frakcyjne, które osłabią strategię siania chaosu w oddziałach wroga.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version