Przemysław Czarnek polityki uczył się nawet na dyskotekach, ale tam wolał stawiać wódkę, niż się bić. Dziś chciałby kandydować na prezydenta, właśnie ruszył w objazd po kraju.

Poklepanie naszego kandydata po plecach przez Donalda Trumpa byłoby świetne dla naszej kampanii. Trzeba grać na poparcie przez prezydenta USA – emocjonuje się człowiek z PiS.

Ważny polityk PiS dodaje: – Była ogromna obawa, czy Trump wygra, więc nie rozmawialiśmy konkretnie, jak to wykorzystać. Teraz takie rozmowy się zaczynają. To oczywiście wiatr w nasze żagle. Wiatr w żagle Przemysława Czarnka. Dziś Jarosław Kaczyński, szukając kandydata na prezydenta, wybiera między Czarnkiem a Karolem Nawrockim, prezesem IPN.

Człowiek z PiS: – Zwycięstwo Trumpa jest miażdżące i trzeba z tego wyciągnąć wnioski. W polskich warunkach Trump byłby przecież między Tarczyńskim a prawą ścianą.

Kolejny znany polityk prawicy: – Kaczyński chce swojego alter ego, a nie kogoś miękkiego.

Skreślony jest więc europoseł Tobiasz Bocheński – polityk jak na PiS bardzo umiarkowany. W partii można usłyszeć, że jest jeszcze rozważany Patryk Jaki, ale jego osoba budzi duży opór.

Czarnek nie jest pierwszym trumpistą w obozie Kaczyńskiego. – Pierwszym jest Dominik Tarczyński – śmieje się nasz rozmówca. Ten europoseł PiS nawet bywał na wiecach Trumpa. Został przez partię delegowany, by być obecny przy jego kampanii.

Sam Tarczyński bardzo chciał być kandydatem PiS na prezydenta, ale prezes szybko uciął jego ambicje. Kolejny rozmówca: – Czarnek to taki Tarczyński, tylko bardziej dojrzały.

Czarnek już nawet witał się z gąską, był faworytem Kaczyńskiego, który chciał uruchamiać projekt „Czarnek 2025”. I tylko niespodziewanie ostry sprzeciw Joachima Brudzińskiego (weterana kampanii PiS) i Mateusza Morawieckiego (partyjnego oponenta Czarnka) sprawił, że prezes się wstrzymał. Wróciła do gry kandydatura Nawrockiego, który lepiej godzi frakcje w PiS. Ale powszechnie znany Czarnek bardziej przyciąga wyborców tej partii.

– Zwłaszcza frakcja Mateusza Morawieckiego gra na Nawrockiego i nawet chce mu robić kampanię – mówi człowiek z PiS.

– Czarnek to pistolet. Dla Jarosława Kaczyńskiego jest cenny. Nie ma takich wielu, a Czarnek jest najlepszy – podkreśla jeden ze znanych polityków PiS. Skorzysta z każdej okazji, by się lansować, nawet gdy jest ostrzeliwany i wykpiwany.

Żartują z niego nawet wilki z PiS: – Wygląda, jakby był wiecznie na kacu. Czarnek i wina się napije z kumplami przy Wiejskiej, i pogada z prezesem o filozofii. Nawet wrogowie mówią o nim, że jest błyskotliwy. Ale myśli przede wszystkim o sobie. – Narcyzm i egoizm na poziomie noblowskim – mówi człowiek z PiS. Inny dodaje: – Ale czy w polityce to są złe cechy, że chce władzy i się rozpycha?

Człowiek z PiS: – Przemek jest singlem. Napije się i pożartuje, ale nie zbudował swojej drużyny.

Pogrobowcy Jerzego Urbana też z niego drwią. Tygodnik „Nie” przyznał mu nagrodę Dzbana Roku 2023. Przyjął ją. Trofeum był gliniany dzban z jednym uchem. Na dzbanie wyryto twarz laureata. Podziękował – jak mówił – „lewakom”. Zwłaszcza że był podobny do Jana Pawła II. Miał jednak pretensje do „Nie”, że sam musiał dzban zaimpregnować. – Jak nagroda to nagroda, a nie żebym ja za was zachrzaniał – mówił.

Opowiadał, że przyszła w odwiedziny koleżanka jego żony. – Patrzy na ten dzban: „Papież?!” – wspominał rozbawiony jej reakcją. – Generalnie Czarnka na dzbanach się nie rzeźbi, bo to jednak kosztowna sprawa. Gdyby ktoś chciał zamówić amforę z własną podobizną, musiałby sporo wybulić – żartował. To fragmenty jego wypowiedzi z programu „Wywiad z chuliganem” w Telewizji Republika.

W medium nieprzypadkowym, bo Czarnek chce się osadzić w twardym elektoracie prawicowym. A więc w środowisku „Gazety Polskiej”, Telewizji Republika i Radia Maryja. Pracował zresztą u ojca Tadeusza Rydzyka w Fundacji Servire Veritati – Instytucie Edukacji Narodowej.

Wyrósł już na gwiazdora PiS.

Jest zgrywusem. Pistoletem w starciach. Ale też politycznym drapieżnikiem. Wilki z PiS przekonują, że zdolnym do kanibalizmu: – Jacek Sasin, Elżbieta Witek i Mariusz Błaszczak wspierali go, by kandydował na prezydenta. Ale nie mają świadomości, że nawet jeśli Czarnek nie wygra wyborów, to tak bardzo umocni się w partii i elektoracie, że oni już nic nie będą mieli do gadania. Czarnek odetnie ich od Kaczyńskiego – mówi jeden z nich.

Ciągle młody – ma 47 lat. Człowiek z PiS: – Przemek chciałby być ministrem, prezesem, premierem i prezydentem. Tym prezydentem to na końcu.

Dlaczego? – Dla polityka w takim wieku i z taką rozpoznawalnością bycie prezydentem to średnia atrakcja. On by chciał realnej władzy, a to może mu dać bycie szefem partii. Tak jak Morawiecki ma ochotę na schedę po Kaczyńskim. A zresztą jakiemukolwiek kandydatowi PiS bardzo trudno będzie wygrać wybory prezydenckie.

Czarnek i wina się napije z kumplami przy Wiejskiej, i pogada z prezesem o filozofii. Nawet jego wrogowie mówią, że jest błyskotliwy

Ministrem już był – edukacji i nauki. Poseł PiS: – Czarnek chciał być ministrem. Czegokolwiek. Najlepiej sprawiedliwości, ale nie wybrzydzał i wziął edukację, skoro była taka możliwość. Chciał startować do Parlamentu Europejskiego, ale Kaczyński mu nie pozwolił – wolał mieć swój pistolet przy sobie.

Prezesem PiS chciałby być, ale się z tym nie wychyla.

Jak to się stało, że chłopak wychowywany – czy może bardziej formowany – przez swojego wuja księdza wyrasta na gwiazdora PiS?

Jest profesorem KUL, żonaty, ma dwójkę dzieci. Niedawno wydał córkę za mąż, o czym trąbiły bulwarówki. Bardzo mocno kojarzony z Lublinem. Jednak przeniósł się tutaj dopiero w 1992 r. Pochodzi z Goszczanowa – dziś w województwie łódzkim. Z dumą mówi w wywiadach o zabytkowym kościele w tej miejscowości, gdzie został ministrantem już jako sześciolatek. Mieszkał tam do 15. roku życia. Matka była pielęgniarką, z czasem prowadziła sklepik, a ojciec – kierowcą ciężarówki. Jako nastolatek stracił rodziców – zmarli z powodu chorób.

W Goszczanowie nazwisko Czarnek jest popularne, a wywodzi się od określenia „czarni”, jak nazywano kiedyś Turków, których – wedle legend – sprowadzić miał w te okolice król Władysław Jagiełło. W legendach zostało, że są „goszczanowskimi Tatarami”.

Ojca wspomina ciepło. – Mój tata opiekował się zespołem sportowym LZS Goszczanów i w domu robił plakaty zapowiadające mecze. W nocy ci, co z baru wychodzili, skreślali „LZS” i pisali: „Tatar”. Bo nas „Tatary” nazywali. Ten Tatar dobrze się kojarzył, bo jest hardy. Myślę, że nie mam krwi tatarskiej – mówił.

Był bywalcem dyskotek. Lubił potańczyć, wypić, ale bić się, choć był postawny, nie chciał – jeśli mu wierzyć. Taki obraz wyłania się z jego rozmowy w TV Republika.

Twierdzi, że na tych dyskotekach uczył się polityki.

Wspominał: – Pamiętam taką sytuację w Poniatówku. Był tęgi mróz, ok. 15 stopni. Tańczę z fajną dziewczyną, a tu mi mówią, że nasze chłopaki się chcą bić. A z kim? A z Turkiem [chodzi o miasto Turek – red.]. Jak z Turkiem? Przyjechali kolesie z Turku z bejsbolami. Stoją przed tą salą, ochroniarze ich zatrzymali. Było ich ze 20-30. A tacy moi dwaj najbliżsi przyjaciele stoją na schodach już porozbierani, już się będą bić z tym Turkiem. Ja spojrzałem na tamtych, spojrzałem na tych moich nie najlepszej postury przyjaciół, wziąłem ich dwóch pod pachę, ocuciłem ich lekko, żeby się grzecznie ubrali, i do sali ich zabrałem. Trzeba mierzyć siły na zamiary.

Podsumował tę historię tak: – Na takich dyskotekach się trochę polityki nauczyłem.

A to niejedyne dyskotekowe rekolekcje dzisiejszego posła PiS.

Druga historia: – Był kolega, którego nazywali „Krowa”, bo był potężny. Wszyscy się go bali. Ja go gdzieś potrąciłem. Mnóstwo kufli tam było. Poleciał w te kufle. Odwrócił się. Patrzę, a to „Krowa”. Chciał mnie bić, ale koledzy mnie obronili. Ale później tańczę z dziewczynami, a on patrzy na mnie. Uciekać? Podchodzę do niego i mówię: „No, wyjdźmy”. Wyszliśmy na schody przed tą remizą w Poniatowie. Zaczyna mnie tam [szarpać]. Mówię mu: „»Krowa«, jak mnie uderzysz, to mnie zabijesz, po co ci to? A jak ci postawię herbatę 0,7? [z kontekstu wynika, że chodzi o wódkę 0,7 litra – red.]”. Wtedy postawienie herbaty 0,7 to nie była popularna rzecz, ale ja byłem dość zamożnym młodzieńcem, bo pracowałem we Włoszech w wakacje. „No to chodź” – mówi „Krowa”. Można było negocjacjami wiele osiągnąć.

I tak jak za młodu Czarnek negocjował flaszką alkoholu, tak w sile wieku – willami. Dla przypomnienia: jako minister rozdał 40 mln zł na zakup nieruchomości przez organizacje bliskie PiS. Jak informuje nas prokuratura, trwa śledztwo w sprawie i nadal gromadzone są dowody.

Gdy zabrakło rodziców, Czarnka pod dach wziął w Lublinie ks. prof. dr hab. Jerzy Pałucki, wuj. Studiował prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, szybko zaczął pracę na uczelni – w Katedrze Prawa Konstytucyjnego.

Rozmówca z Lublina: – On się zmienił. Inny był jako wykładowca KUL. Wtedy nawet na zajęciach ze studentami straszliwie szydził z Ziobry. Nie był do końca po linii z PiS. Bliżej mu było do Marka Jurka.

W 2006 r. broni doktorat pod kierunkiem dr. hab. Dariusza Dudka: „Zasady państwa prawnego i sprawiedliwości społecznej w praktyce ustrojowej III RP”. 2015 r. – habilitacja o wolności gospodarczej. Dudek (dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy) pisał nieco zaczepnie o Czarnku w recenzji jego osiągnięć: „Chyba jednak nie będzie Nagrody Nobla, musimy poprzestać na stopniu naukowym, o który wszak zabiega habilitant”.

Dudek pisał też tak: „Walor publikowanych prac stanowi duża kultura słowa autora, barwny, na ogół precyzyjny język, niekiedy w stylu cokolwiek publicystycznym, a nawet frywolnym (autor lubuje się w radykalnych pointach, paradoksach, metaforach…) i »przegadanym«”.

W 2015 r. został wojewodą lubelskim. Tak wszedł na serio w politykę. Zawdzięcza to głównie prof. Waldemarowi Paruchowi. – Paruch był trampoliną Czarnka – mówi człowiek z jego otoczenia.

Uchodził za człowieka, który nikomu nie zagrozi. Człowiek z PiS: – Został wojewodą, bo wszyscy sądzili, że ma słaby charakter i nie będzie dymił.

Fotel wojewody wykorzystał do tego, żeby się wypromować. Nic jednak nie zapowiadało wielkiej kariery. Miał na koncie już jedno upokorzenie w polityce. W 2002 r. startował do Rady Miasta Lublina z listy KWW Prawo i Rodzina z poparciem Ligi Polskich Rodzin, ale tylko najadł się wstydu, bo zdobył 61 głosów.

Jako wojewoda jednak dymił. W 2018 r. zaczął wojować z Ukraińcami. Do Sahrynia na Lubelszczyźnie – to miejsce zbrodni popełnionej przez polskie oddziały partyzanckie na ukraińskiej ludności 10 marca 1944 r. – przyjechał prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Zjawił się w lipcu w rocznicę rzezi wołyńskiej popełnionej przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach. Czarnek uznał to za „jedną wielką prowokację”. W rządzie PiS podniosły się wtedy głosy, aby odwołać Czarnka, bo nawet jeśli ma rację, to nie powinien jako wojewoda prowadzić polityki zagranicznej. Ale jednak się ostał.

Gdy jeszcze nie był posłem, ale wojewodą, zgłosił się do niego prezydent Andrzej Duda. Przed wyborami w 2019 r. zaproponował Czarnkowi stanowisko szefa Kancelarii Prezydenta. Ten jednak odmówił, bo chciał iść w politykę partyjną, w Sejmie, a nie ogrzewać się w ciepełku żyrandola.

Ale w Sejmie szybko się sparzył. A właściwie zanudził. Został szeregowym posłem, od którego nic nie zależy. Chciał nawet wracać na fotel wojewody, ale w końcu został ministrem i w ten sposób ból ambicji został uśmierzony.

Czarnek był w sztabie Dudy w 2020 r. i o mało co nie wysadził kampanii w powietrze. W TVP Info rzucił: – Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją.

Za to spadły na niego gromy. Także ze strony kolegów. Strofował go szef sztabu Joachim Brudziński: – Niektórym moim kolegom w ferworze ideologicznych sporów emocje odbierają zdrowy rozsądek i padają słowa, które nigdy nie powinny paść.

Po dwóch latach, już jako minister, wycofał się z tych słów i przeprosił osoby urażone, ale podkreślał, że poglądów nie zmienił.

Ma na koncie sporo takich wyskoków. Próbki.

O rodzinie: – Funkcją rodziny jest funkcja prokreacyjna. Zwierzęta to wiedzą. Dziki to wiedzą w tych zaroślach i kukurydzy, a my nie wiemy. My zatraciliśmy instynkt samozachowawczy jako gatunek.

O osobach LGBT: – Nie ma wątpliwości, że cała ta ideologia LGBT, wyrastająca z neomarksizmu, pochodzi z tego samego korzenia co niemiecki narodowy socjalizm hitlerowski, który jest odpowiedzialny za wszelkie zło II wojny światowej, zniszczenie Warszawy i zamordowanie powstańców. Korzeń jest ten sam.

Czarnek non stop coś „masakruje” na swoim kanale na YouTubie „Polska to nie wstyd”. A to Tuska, a to Giertycha, a to „innych lewaków”.

Teraz Andrzej Duda – trochę kurtuazyjnie – zachwala Czarnka jako kandydata na prezydenta. – Można powiedzieć, że jego przygotowanie jest daleko szersze ponad przeciętne, co do tego nie ma żadnej wątpliwości – mówił w niedawnym wywiadzie.

Osobiście Duda lubi Czarnka. Ba, obiecał mu, że podpisze ustawy nazwane „lex Czarnek”, czyli przepisy oddające kuratorom dużo władzy nad szkołami. To był w PiS powód do żartów. Jednego dnia Duda obiecywał ministrowi, że podpisze jego legislacyjne ukochane dziecko, ale następnego dnia ogłaszał weto. Dlaczego? Ustawy w istocie zawetowała Agata Duda, pierwsza dama, z zawodu nauczycielka. Jeśli dziś w miłych słowach prezydent mówi o Czarnku, to dlatego, że żona nie karci go wzrokiem ani słowem.

Czarnek już zaczął się odczarowywać. Łagodnieć. W TV Republika mówił: – Ja w polityce jestem dlatego, że pomogli mi ludzie o orientacji seksualnej nie takiej, jaką ja mam, homoseksualiści. Wśród moich przyjaciół i najbliższych współpracowników byli homoseksualiści.

W PiS nie jest wielką tajemnicą, o kogo chodzi.

Prywatnie Czarnek to sympatyczny wujek, żartobliwy i rubaszny. W PiS jest więc nadzieja, że jeśli będzie startował na prezydenta, to pokaże inną twarz niż ta znana z telewizji. Jego asem w rękawie jest żona Katarzyna – p.o. dyrektor Instytutu Nauk Medycznych na KUL.

Momentami mówi już jak lider partii. – Oby Tusk się mnie bał, bo jak się mnie realnie będzie bał, to przestanie robić głupoty, bo wtedy będzie miał mniejsze wyroki w przyszłości. Jeśli się mnie Tusk boi, to znaczy, że zachował odrobinę oleju w głowie – perorował w TV Republika. Na razie to jednak ekipa rządząca wysłała zawiadomienia do prokuratury na Czarnka – w związku z rozdawaniem milionów na zakup siedzib przez organizacje bliskie PiS.

Znany polityk PiS: – Czarnek chciałby być prezesem PiS. To oczywiste.

Sam Czarnek twierdzi w rozmowach z ludźmi w PiS, że żona zabrania mu kandydować na prezydenta. Ale wszyscy w partii uważają, że ściemnia, że to kokieteria, a także gotowe alibi, gdyby jednak nie został namaszczony.

– Ja się o to nie ubiegam, ale bycie kandydatem na prezydenta z ramienia największej partii prawicowej to jest niebywały zaszczyt – mówił w TV Republika. – Zobaczymy, co z tej kuli tam wyjdzie.

Ważny polityk PiS: – Przemek chce startować na prezydenta, ale tak naprawdę prezydentem chciałby zostać dopiero na emeryturkę.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version