PiS przekonuje, że Barbara Skrzypek zmarła w wyniku stresu po przesłuchaniu. Ta narracja, choć wydaje się bardzo naciągana, może zdominować najbliższe tygodnie kampanii prezydenckiej. Jakie mogą być tego konsekwencje?

W sobotę zmarła Barbara Skrzypek, wieloletnia sekretarka Jarosława Kaczyńskiego. W środę, dwa dni przed śmiercią, Skrzypek zeznawała w prokuraturze jako świadek w sprawie „dwóch wież”, która może skończyć się postawieniem zarzutów samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Choć nie ma żadnych przesłanek pozwalających łączyć śmierć starszej kobiety z przesłuchaniem w budzącej wielkie polityczne emocje sprawie, widać już, że jej śmierć stanie się głównym politycznym tematem polskiej polityki w najbliższych dniach a być może tygodniach.

PiS od razu uruchomił bowiem narrację przekonującą, że Skrzypek zmarła w wyniku stresu po przesłuchaniu, że kobieta, której jedyną „zbrodnią” była współpraca z Kaczyńskim „została zaszczuta”. Winę za to zdaniem PiS ponoszą prowadząca sprawę prokuratorka Ewa Wrzosek, Adam Bodnar, który podjął decyzję o powierzeniu jej śledztwa, a wreszcie Donald Tusk. Bo, jak od początku 2024 r. przekonuje partia Kaczyńskiego, premier nie mając pomysłu na rządzenie Polską zajmuje się głównie „prześladowaniem przeciwników politycznych”.

x.com

„Wezwanie i wielogodzinne przesłuchanie przez neoprokurator Wrzosek było dla Barbary Skrzypek ogromnym wstrząsem i ogromnym stresem. Mówiła to sama Pani Barbara, gdy odmawiano Jej bezpodstawnie asysty prawnika, ale i tuż po przesłuchaniu. Śmierć Pani Barbary Skrzypek ma więc bezpośredni związek i z tym przesłuchaniem i szczuciem na p. Skrzypek przez prokuraturę, Romana Giertycha i ludzi z nim związanych” – mogliśmy przeczytać w niedzielę na kontach na portalu X wielu czołowych polityków PiS, na czele z tym prowadzonym w imieniu Jarosława Kaczyńskiego.

Sam prezes PiS w trakcie niedzielnego spotkania z mieszkańcami Siedlec powiedział, że Barbara Skrzypek „padła ofiarą łotrów, którzy doprowadzili do jej śmierci”. Jeszcze ostrzej wypowiadał się Zbigniew Ziobro na antenie Telewizji Republika. Nie tylko zarzucił Wrzosek, że jest najbardziej „zawziętą, nienawistną i upolitycznioną” wobec środowiska Jarosława Kaczyńskiego osobą w prokuraturze, ale nazywał też Adama Bodnara „przestępcą, gangsterem i bandytą”.

Wszystko to wygląda, jakby PiS ze śmierci Barbary Skrzypek próbował zrobić nową „sprawę Blidy”, tym razem odwracając jej polityczny wektor. Przypomnijmy, Barbara Blida — ministra budownictwa z SLD w rządach Pawlaka i Oleksego – zastrzeliła się w kwietniu 2007 r. w trakcie próby aresztowania na polecenie ziobrowskiej prokuratury. Jej śmierć wstrząsnęła opinią publiczną, stała się symbolem autorytarnych ekscesów rządów PiS i znacząco przyczyniła się do klęski partii w wyborach jesienią 2007 r. Czy śmierć Barbary Skrzypek może wywołać podobny efekt w wyborach prezydenckich, prowadząc do klęski Trzaskowskiego?

PiS pewnie na to liczy, ale jak na razie jego narracja w sprawie śmierci Skrzypek wydaje się naciągana i przegrzana. Naciągana, bo nie mamy absolutnie żadnych przesłanek pozwalających połączyć śmierć kobiety z przesłuchaniem. Nie wiemy, co stało się po przesłuchaniu, nie ma żadnych poszlak pozwalających stwierdzić, by prokuratura zachowywała się w sposób szczególnie brutalny czy niezgodny z regułami.

Faktem jest, że przesłuchanie odbyło się bez udziału pełnomocnika Skrzypek, co teraz z pewnością nie pomaga politycznie stronie rządowej. Tym bardziej, że w przesłuchaniu uczestniczyli pełnomocnicy oskarżającego w tej sprawie Jarosława Kaczyńskiego austriackiego biznesmena: Jacek Dubois i adwokat z kancelarii Romana Giertycha. Rządowi nie pomaga też to, że śledztwo w sprawie „dwóch wież” prowadzi prokurator znana z tak zdecydowanej krytyki PiS i „jastrzębiego” stosunku do rozliczeń jak Ewa Wrzosek.

Nawet jeśli obie decyzje – o powierzeniu śledztwa tej właśnie prokuratorce i niedopuszczeniu pełnomocnika – uznamy za błędne, to ciągle wiele brakuje, by móc uznać, że jakieś szczególne „szczucie” prokuratury doprowadziło do śmierci przesłuchiwanej, do czego próbuje przekonywać PiS. Tej narracji nie pomaga to, że ani Skrzypek ani partia, dla której przez lata pracowała, po przesłuchaniu – a minęły od niego pełne dwa dni robocze – nie zgłaszali publicznie żadnych skarg na postępowanie prokuratury i ewentualne nieprawidłowości.

Narracja PiS w sprawie śmierci Skrzypek może się z kolei wydawać przegrzana, bo partia Kaczyńskiego od utraty władzy pod koniec 2023 r. przedstawia wszystkie osoby pociągane w końcu w nowych warunkach do odpowiedzialności jako „więźniów politycznych”, ofiary „bodnarowców” czy niemalże poddawanych „torturom” męczenników. Propaganda partyjna próbowała budować ten sam przekaz wokół Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, księdza O. i urzędniczek z ministerstwa sprawiedliwości, podejrzanych w związku z nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości czy ostatnio nawet wobec Dariusza Mateckiego.

Oczywiście, sprawa Skrzypek jest o tyle odmienna, że kobieta nie była budzącą kontrowersje polityczką, nie była też o nic podejrzana, zeznawała wyłącznie jako świadek. Niezależnie od tych różnic ze sprawą np. urzędniczek z Ministerstwa Sprawiedliwości czy Dariusza Mateckiego, opinia publiczna – poza bańką twardego elektoratu PiS – mogła się już uodpornić na przekaz PiS w sprawie „bodnarowskiej prokuratury”.

Słuchając polityków PiS rzucających gromy na Wrzosek, Bodnara i Tuska za „zaszczucie Barbary Skrzypek” większość opinii publicznej wyciągnie najpewniej wniosek: PiS po Smoleńsku znów bezwstydnie próbuje budować politykę na trumnach. Jednocześnie strona rządowa musi podchodzić do sprawy z maksymalną ostrożnością. Śmierć o nic nie oskarżanej, niebiorącej udział w wielkiej politycznej grze kobiety łatwo może się wymknąć spod narracyjnej kontroli. Potrzebna jest maksymalna transparencja i gotowość do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości, rząd musi pokazać, że wszystko odbywało się zgodnie z procedurami, a śledztwo prowadzone jest wzorowo, bez politycznych uprzedzeń.

Jeśli obie strony – rządowa skupiona głównie w PO i PiS – w najbliższych tygodniach będą prowadzić politykę wokół trumny pani Skrzypek, to efektem może być zniechęcenie wyborców do obu stron. Zarówno do PiS, jak i do strony rządowej, które zakleszczyła się w zapasach PiS – wszystko to w czasach, gdy geopolityczna sytuacja wokół Polski staje się najbardziej niepewna od początku lat 90.

Jeżeli ktoś na tym skorzysta w wyborach prezydenckich, to głównie Sławomir Mentzen. Niekoniecznie nawet zdobywając nowe głosy, co korzystając z demobilizacji wyborców i niższej frekwencji – bo im niższa ona będzie, tym większe szanse Konfederaty na dobicie do nawet 20 proc. poparcia. Rząd musi wyjaśnić wszystkie wątpliwości i narzucić narracyjnie inne, kluczowe dziś tematy – wtedy PiS będzie mówił o sprawie głównie do siebie i już przekonanych.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version