Młodzi Polacy z pokolenia Z nie pytają, co mogą zrobić dla religii, tylko co mogą z niej mieć.

Zwątpienie w Kościół przyszło szybko – mówi 24-letni Igor, student psychologii. Niechęć do instytucji pojawiła się w liceum, gdy ksiądz na religii opowiadał, że choroby psychiczne to albo kara za grzechy, albo opętanie.

Niedługo wcześniej wujek Igora popełnił samobójstwo. Cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową. Z manii wszedł w depresję tak głęboką, że nie dał rady się wygrzebać.

– Z tego powodu temat chorób psychicznych był mi bliski, więc jak słyszałem, co katecheta wygaduje, to aż mnie rozsadzało ze złości. Umacniał najgorsze stereotypy o chorych – wyjaśnia mężczyzna.

Igor wykłócał się o to na lekcjach. W odpowiedzi słyszał, że „w dupie był, gówno widział”. Kilka razy lądował na dywaniku u dyrektora. Ten twierdził, że Igor przesadza, a to, że się spiera, świadczy tylko o jego braku szacunku do starszych. I o złym wychowaniu.

– Odparłem, że jestem ciekaw, o jakim wychowaniu świadczą wulgaryzmy, którymi rzucał ksiądz. Co na to dyrektor? Że widocznie dałem mu dobry powód, by użył takich słów – opowiada Igor.

16-letni wówczas chłopak zrozumiał, że w Kościele nie ma sprawiedliwości i równości. Ksiądz ma mieć po prostu władzę, a w posłudze trudno szukać wartości, na których rzekomo opiera się katolicyzm. Temat pochłonął go na tyle, że przeczytał nawet cały katechizm Kościoła katolickiego.

Im starsza jestem, tym rzadziej kogoś szokuje, że nie mam chrztu. Co najwyżej ciekawi –21-letnia Iga

– Po lekturze miałem tylko więcej pytań – wspomina. Uważa się za osobę wierzącą i czuje się przywiązany do wizji Boga, jaką stworzyło chrześcijaństwo. Wielu jego znajomych to dziwi – sami są niewierzący, o religii myślą niewiele.

Dla niego to po prostu filozofia życia. Wiarę traktuje jako naukę cierpliwości, szacunku do bliskich, tworzenia wspierającej wspólnoty. Jednak woli ją praktykować z dala od murów jakiegokolwiek kościoła.

W trzeciej klasie Igor zrezygnował z lekcji religii. Apostazja na studiach była naturalnym ciągiem dalszym. – Byłbym jakimś ultrahipokrytą, gdybym tego nie zrobił. W końcu w Kościele wkurza mnie właśnie hipokryzja.

W pokoleniu Z, a więc wśród osób urodzonych między 1995 a 2012 rokiem, takie wyznanie jest już na porządku dziennym. Jeszcze na początku lat dwutysięcznych z Kościoła odchodziło się po cichu. Przypadek Kory, która nie kryła się ze swoim antyklerykalizmem, był wyjątkiem potwierdzającym regułę.

W ciągu ostatnich kilku lat liczba apostazji zaczęła szybko rosnąć. W archidiecezji krakowskiej taki akt kiedyś składało średnio 50-60 osób rocznie. W 2019 r. było ich już 123, a w 2020 roku – 445.

Z raportu CBOS „Polski pejzaż religijny – z dalekiego planu” wynika, że przez ostatnie 20 lat odsetek Polaków deklarujących się jako wierzący spadł o 10 punktów proc. Z 94 do 84. Odsetek praktykujących z 70 do 42 proc. To głównie młodzież i młodzi dorośli.

W 1992 roku regularny udział w praktykach religijnych deklarowało prawie 3/4 osób w wieku 18-24 lata. Dziś mniej niż jedna na cztery. Spadł też udział w lekcjach religii w najstarszych klasach. W 2010 roku deklarowało go 93 proc. uczniów w wieku 17-19 lat. Dziś to 54 proc.

– Może to mało kulturalnie tak mówić, ale dla mnie Kościół to zbiór dziadów, którzy chcieliby powrotu średniowiecza – twierdzi 21-letnia Iga, która robi licencjat z marketingu i komunikacji. Poza tym chodzi na kursy jogi, chce zostać instruktorką.

Nie musiała się znikąd wypisywać, bo nie była chrzczona. W okresie pierwszych komunii dzieci z podstawówki dokuczały jej z tego powodu. Była wyzywana od satanistek. Koleżanka spytała, czy jej mama wyszła za diabła.

Iga podejrzewa, że rodzice koleżanki musieli jej coś naopowiadać. – Ale szybko to przestał być temat. Im starsza jestem, tym rzadziej kogoś szokuje, że nie mam chrztu. Co najwyżej ciekawi – wyjaśnia.

Nie lubi określenia „wiara”, woli „duchowość”. Traktuje ją jako inwestycję w samą siebie. Medytuje, interesuje się mindfulness, stara się dobrze jeść. Nastawia się na sukces. „Manifestuje” go, czyli powtarza sobie codziennie, że jest bogata, zdrowa, kochana. – To mi pomaga lepiej nastawić się do życia. Przyciągamy energię, którą sami dajemy światu. A ja chcę pozytywnej energii – mówi.

Według niej religie składają się głównie z obowiązków, nakazów i wstydu. Zamiast ułatwiać życie, czynią je mniej znośnym. – Nie odnajduję się w tym – twierdzi 21-letnia Iga.

Dr Jarema Drozdowicz z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w tekście opublikowanym w „Przeglądzie Religioznawczym” przytacza badania, które pokazują, że mimo braku identyfikacji z określoną religią praktyki duchowe lub religijne są obecne w życiu pokolenia Z.

Zaliczają do nich nawet codzienne czynności, jak dbanie o higienę osobistą, odpowiednia ilość snu czy dieta. Traktują je na równi z postem czy modlitwą.

Pokolenie Z podchodzi do religii „personalistycznie”, a „treści religijne podlegają zasadzie świadomego konsumeryzmu”. To współgra z koncepcją badaczy z Uniwersytetu Standforda i Oksfordu, a jednocześnie autorów książki „Gen Z, explained. The art of living in digital era”. Naukowcy przekonują, że pokolenie Z to początek końca religii zinstytucjonalizowanej.

Obecność w internecie od najmłodszych lat wpływa na sposób postrzegania i podejścia do świata. Z „Gen Z, explained…” dowiadujemy się, że postmilenialsi w trakcie dorastania byli dużo rzadziej „wystawieni na działanie religii”. Nie mieli praktykujących rodziców czy bliskich znajomych. O religiach dowiadywali się na własną rękę – z sieci. A tam mogli od razu zderzyć ze sobą kilka wyznań, zetknąć się z religią bez filtra nałożonego przez wierzących rodziców czy duchownego.

Internet stał się już narzędziem pomagającym w odkrywaniu swojej seksualności czy tożsamości i sprawił, że w pokoleniu Z więcej osób stwierdza, że należy do społeczności LGBT+. Z badań opublikowanych w „Gen Z” wynika, że zaledwie 60 proc. amerykańskich ankietowanych z pokolenia Z określiło swoją orientację jako zdecydowanie heteroseksualną.

Podobny proces obserwujemy teraz, jeśli chodzi o wiarę. Internet pomaga w szukaniu duchowej tożsamości, pozwala przyjrzeć się różnym opcjom. I wybrać tę, która przynosi najwięcej indywidualnych korzyści.

– Dla pokolenia transformacji sensem życia był sukces. Tymczasem Zetki uważają, że sukces to właśnie znalezienie sensu. Parafrazując Johna Kennedy’ego, to pokolenie nie pyta, co może zrobić dla Kościoła, ale co Kościół może zrobić dla niego – zauważa filozof, teolog i publicysta Jarosław Makowski.

I dodaje: – W Polsce mamy skorumpowaną instytucję ukrywającą pedofilię z obsesjami na punkcie cielesności i fobiami. To nie jest atrakcyjna oferta.

Według Makowskiego jesteśmy na etapie, który Hiszpania czy Irlandia mają już za sobą. Przemocowy typ religii, obecny w systemie edukacji i prawnym, wywołał reakcję odwetową. Tam przeszli już do radykalnej sekularyzacji, Polska jest w momencie odwetu.

Najgorszy czas dla polskiego Kościoła dopiero się zbliża. Po buncie, który jednak świadczy o tym, że ta instytucja wywołuje emocje, przyjdzie obojętność. Wśród nastolatków już to się dzieje. To, co mówią biskupi czy księża, przestaje być nawet materiałem na śmiesznego mema, staje się przezroczyste.

Według Makowskiego Kościół miał czas na obronę i stracił swoją szansę: – Wybrano hipokryzję i chowanie się za Janem Pawłem II, który – umówmy się – nie jest już żadnym autorytetem dla młodych. Pokolenie Z w ogóle odchodzi od figury autorytetu czy postawy bezwarunkowego podziwu.

26-letni Franciszek należy do grupek z „cenzopapą” (memami wyśmiewającymi Jana Pawła II). Śmieje się, gdy gdzieś zobaczy liczbę 2137 lub kiedy ktoś mówi o kremówkach. Zdarzyło mu się nawet ze znajomymi śpiewać dla jaj „Barkę”, bo na zegarze wybiła 21.37, godzina śmierci Jana Pawła II.

– Z tym mi się kojarzy papież Polak. I jeszcze z odwracaniem wzroku od pedofilii – mówi. Franciszek chciałby nie mieć nic wspólnego z chrześcijaństwem i żadną inną religią, ale o to trudno. W końcu Kościół katolicki chętnie wchodzi z butami w życie także niewierzącym.

– Jeśli już w coś wierzę, to w naukę. Nie udowodniono jeszcze, że coś nas czeka po śmierci, więc zakładam, że mamy tylko to życie tutaj. Na ile mogę, to z niego korzystam – uśmiecha się.

Projektuje strony internetowe. Nie kończył żadnych studiów. Interesował się tym już jako nastolatek. Zaczęło się od robienia prostych grafik. Wszystkiego nauczył się sam z pomocą instruktaży na YouTubie, kilku internetowych kursów, a przede wszystkim metodą prób i błędów.

Franciszek jest też aktywistą na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu. – Religia odwraca uwagę ludzi od tego, co dzieje się tu i teraz. A sytuacja nie jest za wesoła. Klimat zmienia się na naszych oczach – mówi.

Dla wielu reprezentantów pokolenia Z ekologia to jeden z ważniejszych tematów. – Po prostu wiem, że moja przyszłość zależy od tego, jak szybko ograniczymy poziom dwutlenku węgla w atmosferze, a nie od łaski wyimaginowanej postaci w niebie – mówi 26-letni projektant stron internetowych.

Pytany o akt apostazji, milknie na chwilę, po czym przyznaje: tak, był ochrzczony, oficjalnie jest więc częścią Kościoła katolickiego. Nie przykłada do tego jednak większej wagi. Niech sobie widnieje „w tych ich papierach”.

– Dla mnie to kwestia szacunku do siebie. Nie mam zamiaru marnować czasu na proszenie księdza, żeby wypisał mnie z organizacji, do której wpisano mnie bez mojej zgody.

Tekst opublikowany w grudniu 2022 r.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version