80-letnia Polka nie może na starość zamieszkać z synem w Anglii. Wszystko przez brytyjską biurokrację. „To skandal!” – grzmią ujmujący się za seniorką i jej rodziną Polacy na Wyspach.
80-letnia warszawianka nie może starości przeżyć z synem i synową w Anglii, bo urzędnicy Home Office, czyli brytyjskiego odpowiednika polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji uznali, że wniosek o stały pobyt Elżbiety Olszewskiej powinien być wysłany w formie papierowej, a nie elektronicznej. — Jest to zastanawiające, bo na arkuszu jest napisane, że resort radzi, aby podanie wysłać online. To przypomina biurokrację za komuny w Polsce, a nie funkcjonowanie ważnego ministerstwa we współczesnej Anglii – mówi „Newsweekowi” syn pani Elżbiety Michał Olszewski.
Sprawę jako pierwszy opisał brytyjski dziennik „The Guardian”. Historią polskiej seniorki i jej rodziny żyje teraz brytyjska Polonia. „To skandal! Nie zabierajcie nam rodziców! Bezduszni urzędnicy” – to tylko niektóre przykłady komentarzy, jakie pojawiły się od Polaków pod artykułem brytyjskiego dziennika.
Kulisy pałacu
Foto: Newsweek
— „The Guardian” a za nim inne media pisały o deportacji mojej mamy, ale nie sądzę, aby mundurowi zjawili się w moim domu z zamiarem skucia w kajdany 80-latki i wywiezienia jej z Anglii specjalnym samolotem do Polski. Niemniej sytuacja jest co najmniej niezrozumiała – mówi „Newsweekowi” Michał Olszewski.
Wszystko dlatego, że w liście z odmową znajduje się zapis, w którym można przeczytać, że odmowa pobytu na stałe równa się z natychmiastowym opuszczeniem Zjednoczonego Królestwa, a każde przedłużenie wizyty Polki u syna uznane jest za nielegalne.
Michał Olszewski przekazał „Newsweekowi”, że jego mama Elżbieta Olszewska przyjechała do Anglii we wrześniu 2024 roku, posługując się sześciomiesięczną wizą turystyczną. Tuż po przyjeździe pani Elżbiety rodzina złożyła wniosek o pozwolenie na jej stały pobyt wraz z synem i synową. Podanie było złożone zgodnie z wytycznymi Home Office i co najważniejsze przed upływem terminu wygaśnięcia wizy.
— Problem w tym, że odpowiedź odmowną z Home Offce przysłano dopiero 25 marca. Urzędnicy uzasadnili, że 80-letnia Polka powinna wypełnić odpowiedni formularz papierowy. „Twój wniosek został złożony online. Nie ma prawa do odwołania w odniesieniu do nieważnego wniosku” — można przeczytać w liście z brytyjskiego MSWiA. – Trudno nie pokusić się o wrażenie, że pracownicy resortu złośliwie czekali z odpowiedzią, aż skończy się wiza – zaznacza Olszewski.
Cios w rodzinę
Michał Olszewski od 2006 roku mieszka w Wielkiej Brytanii, ma podwójne obywatelstwo. Jest inżynierem, specjalistą od turbin w przemyśle lotniczym i energetycznym. Polak wraz z żoną kupił dom w Lincoln, nie ma dzieci ani rodzeństwa, jedynie mieszkającą samotnie w Warszawie 80-letnią matkę Elżbietę Olszewską. W tym roku razem z żoną zaproponował mamie, aby zamieszkali razem na stałe. – Jestem rozczarowany, że to nie jest proste, choć powinno być. Myślałem, że żyję w kraju demokracji i prawa – nie kryje rozczarowania polski inżynier.
– Od początku pomaga nam prawniczka Katherine Smith z biura Redwing Immigration. Ona też jest zaskoczona całą sytuacją. Postanowiliśmy walczyć do końca i wejść na drogę sądową, aby umożliwić mamie zamieszkanie z nami w Anglii – mówi „Newsweekowi” Michał Olszewski. – Dużo o tym rozmawiamy. Mógłbym sprzedać dom, mam taki zawód, że pracę znajdę w każdym miejscu na Ziemi, które pozwoli na to, aby mama zamieszkała z nami. Ale nie o to chodzi. Nie robimy i nie zrobiliśmy nic złego, chcemy mieć prawo do tego, aby móc żyć razem – dodaje.
Cała sytuacja odbija się na życiu rodzinnym Olszewskich. — Jestem tym wszystkim naprawdę zmęczony. Czekamy na kolejną decyzję. Nigdzie nie możemy się ruszyć, bo wysłaliśmy wszystkie nasze dokumenty do Home Office: moje dwa paszporty, paszport żony, paszport mamy. Jeśli się zgubią — co dzieje się tu często – mamy kolejny kłopot. Poza tym mama nie mogłaby wyjechać z kraju, bo nie mogłaby wjechać z powrotem. A chciała odwiedzić koleżanki w Warszawie – relacjonuje Polak.
— Mam wrażenie, że Europejczycy znów stali się targetem urzędników imigracyjnych, tak jak przed Brexitem, bo jak pracownicy Home Office odmówią stałego pobytu wiele razy, to będzie ładnie wyglądało w BBC, że spada liczba imigrantów w kraju — twierdzi Olszewski. — Miłe natomiast jest to, że do naszej prawniczki z całego Zjednoczonego Królestwa napływają słowa wsparcia. I to od wszystkich mieszkańców kraju, nie tylko Polaków — dodaje.
„Nie odbierajcie nam rodziców!”
Sprawa pierwotnie opisana przez dziennik „The Guardian” wywołała ogromne poruszenie wśród brytyjskiej Polonii. Dyskusja na temat bezduszności urzędników Home Office toczy się na forach internetowych, w polskich sklepach, nawet w komunikacji miejskiej. – Sama myślę o tym, żeby mama do mnie przyjechała na stałe, bo mieszka sama w Krakowie, a ma już ponad 80 lat. Sprawa Pana Michała i jego mamy bardzo mnie zainteresowała, jestem jednak w szoku, z jakimi trudnościami musi zmagać się ta rodzina, aby być razem – mówi „Newsweekowi” Katarzyna Kieraj, księgowa z Londynu.
– Od kampanii w sprawie Brexitu Europejczycy czują, że są na przegranej pozycji na każdej płaszczyźnie życia w Wielkiej Brytanii. Nie dziwi mnie więc fakt, że urzędnicy robią Polakom „pod górę” i w takiej sprawie, jak przyjazd starszego rodzica do domu dzieci na stałe. Przecież teraz nawet jak pielęgniarka chce pracować w Anglii, to nie może przywieźć ze sobą dzieci czy męża, jeśli nie zarabia góry pieniędzy. Uważam, że to okrutne i bardzo współczuję pani Elżbiecie i panu Michałowi. Dało mi to wiele do myślenia, muszę poważnie zastanowić się, co zrobić, czy na przykład nie warto wrócić do Polski, żeby zająć się mamą – opowiada Katarzyna.
— Trzeba to powiedzieć wprost: Brytyjczycy nie są tak blisko z rodzicami, jak my Polacy — uważa Tomasz Kalińczuk, marketingowiec z Bristolu. — Wyspiarze mają inną mentalność. Dla nich to normalne oddać rodziców do domu starców. My Polacy takiej decyzji nie podejmujemy lekko, przynajmniej ci Polacy, których znam. Opiekujemy się matką i ojcem jak najlepiej i jak najdłużej się da. Dla brytyjskich urzędników to nic nie znaczy, że ktoś chce być blisko rodzica w ostatnich latach jego życia. Po przeczytaniu artykułu w „The Guardian” aż chce się krzyczeć: „nie zabierajcie nam rodziców!” – apeluje Tomasz.
— Czemu mnie to nie dziwi? – pyta retorycznie polski lekarz z Leedes Waldemar Łukomski. – Bardzo współczuję rodzinie Olszewskich, naprawdę, cała ta pobrexitowa biurokracja daje się we znaki wszystkim Europejczykom mieszkającym nad Tamizą. – Niedawno w życie wszedł przecież obowiązek wiz ETA. Nie wszyscy starsi ludzie w Polsce znają język angielski, trzeba im w tym pomóc, opłacić dokument. Ja muszę jechać do Polski po rodziców, żeby spędzili ze mną wakacje. Też myślimy o wspólnym zamieszkaniu. Pan Michał Olszewski stał się niechcący pionierem pokazującym, jakie przeszkody są przed nami w tym procesie. Życzę tej rodzinie wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że urzędnicy okażą przytomność umysłu – mówi doktor Łukomski.
Przykład rodziny Olszewskich jest wyjątkowy, ale z problemem ustalenia statusu imigracyjnego w Zjednoczonym Królestwie zmaga się wielu Europejczyków. Do 31 grudnia 2024 roku w ramach programu EU Settlement Scheme złożono 8 353 894 wniosków, z czego 121 829 odrzucono.