Nie lubię pożegnań, zresztą kto lubi. I pewnie też nikogo nie muszę przekonywać, że szczególnie ciężko żegnać się, gdy dopiero coś się zaczęło, a plany wybiegały daleko w przyszłość.
Nie raz przekonałem się, że życie potrafi zaskoczyć i to zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. Gdy dwa lata temu otrzymałem propozycję zostania redaktorem naczelnym „Newsweeka”, była ona dla mnie olbrzymią niespodzianką. Z jednej strony mile połechtała ego, z drugiej mocno przemeblowywała moje dotychczasowe życie. Miałem wówczas inne plany i nie szukałem pracy, a poza tym moje doświadczenie w wydawaniu gazet było zerowe. Jednak po długich rozważaniach i biciu się z myślami postanowiłem spróbować. Dziś wiem, że była to jedna z moich najlepszych zawodowych decyzji w życiu.
Dzięki niej poznałem wyjątkowych ludzi, niezwykłych pasjonatów i profesjonalistów tworzących redakcję „Newsweeka”. Bez ich fachowej wiedzy, którą dzielili się na każdym kroku, olbrzymiego doświadczenia i zaangażowania, tak potrzebnych w codziennej pracy, wyrozumiałości dla nowego szefa, ale przede wszystkim życzliwości i otwartości – nie dałbym sobie rady.