Do zdarzenia miało dojść ponad tydzień temu w Warszawie. Nie sprecyzowano miejsca, w którym próbowano wywołać pożar. Dziennikarze śledczy Radia ZET wskazali, że służby weszły w posiadanie urządzeń zapalających.
Nie wiadomo, kto stał za całą akcją. Sprawcy zostali rozpoznani dzięki nagraniom z monitoringu.
Z medialnych przekazów wynika, że celem podpalaczy była hala wielkopowierzchniowa. Podłożono pod nią osiem zapalników, ale zadziałały tylko dwa, dzięki czemu nie doszło do pożaru.
Służby weszły w posiadanie zapalników. Te miały być aktywowane drogą radiową.
Sprawą zajęła się stołeczna policja – ustaliło Radio ZET. W śledztwo zaangażowano funkcjonariuszy służb podległych MSWiA oraz MON. Wspólnie prace doprowadziły do zidentyfikowania pięciu członków grupy.
Według rozgłośni pierwszy z nich został zatrzymany 17 maja w podwarszawskich Ząbkach. Obecnie trwa ustalanie miejsca pobytu pozostałych osób. Służby dotychczas nie wydały żadnego komunikatu w tej sprawie.
Warszawa. Pożar na Marywilskiej
Informacja pojawiła się zaledwie kilkanaście dni po potężnym pożarze centrum handlowego przy ulicy Marywilskiej 44. W rezultacie doszczętnie spłonęły stanowiska z odzieżą, punkty usługowe i gastronomiczne.
Premier Donald Tusk mówił podczas konferencji prasowej, że w sprawie pojawił się wątek rosyjskich służb.
– Sprawdzamy wątki, one są dość prawdopodobne, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z pożarem na Marywilskiej 44. Postępowanie w tej kwestii trwa – powiedział szef rządu.