Nasze życie jest zaprojektowane i to nie przez fatum, boga, algorytm, ale przez architektów i designerów. Wydaje nam się, że sami decydujemy o kształcie naszych domów, wyglądzie mieszkań, kroju pisma na tabliczkach: uwaga zły pies. Tymczasem nasza wolność jest ściśle zmierzona i obliczona. Każdy projekt jest zapisem przyszłych gestów i ruchów człowieka – czytam w książce „Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu” Marcina Wichy.
Ślicznie wydana przez Karakter książeczka osłonięta przewrotną okładką zaprojektowaną przez Przemka Dembowskiego jest zbiorem felietonów i wykładów autora dla studentów uczelni artystycznych.
Na okładce czerwony wykrzyknik, który po zsunięciu obwoluty okazuje się mieć u podstawy nie tylko kropkę, ale też kwadraty, trójkąty, kółka. Okładka oddaje ducha opowieści. W projektowaniu, jak w życiu, nic nie jest jednoznaczne, pojawiają się wątpliwości, odcienie, szepty zamiast wykrzykników.
Design i architektura nie są niewinne ani obiektywne. Są odbiciem prymarnych wartości, ideologii, polityki. Mężczyźni zaprojektowali świat pod siebie
Wicha przypomina, że naszą współczesność obliczył i sformatował Ernest Neufert, inżynier i wykładowca w szkole Bauhausu (mekce modernistycznej architektury), współpracownik Waltera Gropiusa, potem nazistów, a po wojnie oddany pracownik w nowej Republice Federalnej. Neufert był mistrzem w obliczeniu minimalnej przestrzeni niezbędnej do tego, żeby w pomieszczeniu usiąść, obrócić się, pochylić. Był specjalistą od upychania ludzi w fabrykach, w windach, szkołach, autobusach. Jego „Podręcznik projektowania architektoniczno-budowlanego” był przez dziesiątki lat biblią projektantów. Do dziś żyjemy według wyliczonych przez niego norm dla umywalek, blatów, szafek nocnych i – jak pisze autor – „na ogół świat dobrze na nas leży”. Pod warunkiem że jesteśmy dorosłymi mężczyznami, praworęcznymi i pełnosprawnymi. Wszystko, co nie mieści się w przyjętej normie, musi zabiegać o uwzględnienie w organizacji przestrzeni. Design i architektura nie są niewinne ani obiektywne. Są odbiciem prymarnych wartości, ideologii, polityki. Mężczyźni zaprojektowali świat pod siebie, łącznie z wysokością temperatur w pomieszczeniach. Teraz o swoje miejsce upominają się różne płcie, style pracy i życia. Czy architektura i design za tym nadążają? Autor nie daje odpowiedzi. Wskazuje problemy, styk życia i designu, przez który do naszych domów wlewa się przyszłość.
„Design to jednocześnie zatruta przyszłość planety. Dzisiejsze śmieci to wczorajszy design” – czytamy w rozdziale „Zwykłe projektowanie w niezwykłych czasach”. Wicha pisze, że co minutę do oceanu trafia ciężarówka plastiku, największa wyspa śmieci jest wielkości Francji, samica wieloryba wyrzucona na brzeg Alicante miała w brzuchu 20 kg designu. Puenta. Planety nie wykończył Oppenheimer ani projekt Manhattan, ale Verner Panton, jeden z najbardziej wpływowych projektantów XX w. Jego znakiem firmowym były meble z tworzyw sztucznych.
Jak powinien wyglądać design tworzony z myślą o młodych, którzy znają rozmiary zniszczenia? Autor sugeruje kolegom po fachu, żeby tym razem zaczęli od końca. Oszacowali przyszłe straty, wzięli pod uwagę nie tylko ludzki punkt widzenia i raz na zawsze zerwali z hasłem „must have”.
Styki architektury
Architektura to styk oczekiwań z możliwościami, funkcji z pięknem, planów z realizacją, przestrzeni z budynkiem, inwestora z architektem. Chodzenie po stykach to lot, który zmienia architekturę w sztukę. W Polsce na czubku piramidy jest Robert Konieczny. Zaprojektował Najlepszy Dom Świata, Najlepszą Przestrzeń Publiczną. Zdobył główną nagrodę na Światowym Festiwalu Architektury. Fascynującą książkę o nim „Konieczny. Na styk, prawdziwe historie o ludziach i architekturze” napisali Piotr Kozanecki i Bartosz Paturej (Onet).
W liczącej ponad 400 stron biografii genialnego architekta, ilustrowanej jego najsłynniejszymi realizacjami (np. dom Arka przyczepiony jak płetwa do wzgórza w Brennej), dziennikarze rozmawiają z bohaterem, ale jadą też szlakiem jego realizacji, docierają do współpracowników i użytkowników zaprojektowanych przez niego budynków. Czują architekturę, wiedzą, kogo zapytać. Konieczny polskim dworkom się nie kłaniał. Szedł za swoją wizją, często kosztem zdrowia i pieniędzy, odbijał się od przyjętych norm, by stworzyć własne. Opowieść o ekscentrycznym i egotycznym, jak mówią niektórzy, człowieku i artyście jest jednocześnie reportażem o Polsce. Chciałoby się napisać pozycja „must have”, ale po lekturze Wichy polecam książkę w formie elektronicznej.