• W niedzielę 23 czerwca doszło do ataków na dwie cerkwie i dwie synagogi w Machaczkale i Derbencie – miastach leżących w Dagestanie, autonomicznej republice Rosji;
  • Uzbrojeni napastnicy podpalili świątynie. Uderzyli w dzień Trójcy Świętej, obchodzony w kościele prawosławnym 50 dni po Wielkanocy;
  • W obu miastach doszło do regularnych starć z napastnikami. Użyto broni maszynowej, Rosjanie wezwali jednostki Rosgwardii wyposażone w pojazdy opancerzone;
  • Zginęło 21 osób, w tym duchowny i funkcjonariusze służb bezpieczeństwa. Zlikwidowano pięciu napastników.

Władze sklasyfikowały incydent jako atak terrorystyczny. Kto stoi za zamachem? Rosyjska redakcja RBK, powołując się na własne źródła, przekazała informację, że niektórzy napastnicy mieli „powiązania z kręgami wahabickimi”.

– W Rosji wahabitami nazywa się salafitów – mówi Interii Wojciech Górecki, główny specjalista Zespołu Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich, z którym rozmawiamy o coraz bardziej napiętej sytuacji na Kaukazie Północnym.

Zamach w Rosji. Trudna specyfika Dagestanu

Wzrost napięć w Dagestanie, ale też innych częściach regionu ma kilka przyczyn. – Kaukaz Północny w zasadzie jest wewnętrzną zagranicą Rosji. W sensie kulturowym, cywilizacyjnym to region, który od centralnej Rosji coraz bardziej się oddala. Jest coraz mniej Rosjan. W Dagestanie funkcjonuje kilkanaście większych narodów, kilkadziesiąt grup etnicznych i żeby jakoś się między sobą porozumieć, jest używany rosyjski. Ale w Czeczenii, gdzie Rosjan jest kilka procent, derusyfikacja już w zasadzie nastąpiła – wskazuje Górecki.

– Oprócz tego region bardzo silnie się islamizuje. Jeśli chodzi o Dagestan, jest duży udział młodych muzułmanów – salafitów, czyli przedstawicieli fundamentalistycznego nurtu w islamie. Oczywiście nie każdy salafita jest terrorystą. Terroryści rekrutują się z salafitów, ale zdecydowana większość to pokojowo nastawieni ludzie, którzy po prostu bardzo rygorystycznie przestrzegają religijnych norm, zakazów. Nie lubią naleciałości jeszcze pogańskich, charakterystycznych dla islamu kaukaskiego – wyjaśnia nasz rozmówca.

W sąsiedniej Czeczenii Ramzan Kadyrow salafitów prześladuje, ale w Dagestanie społeczność funkcjonuje dosyć swobodnie, posiadając własne meczety i prowadząc swoje biznesy. Górecki podkreśla, że wzrost radykalizmu wśród młodych, którzy identyfikują się przede wszystkim jako muzułmanie, a nie obywatele danego państwa czy rosyjskiej republiki.

Radykalizm religijny. Powracający problem Kaukazu

Zamachy terrorystyczne nie są zjawiskiem nowym na Kaukazie, ale ostatnie lata były stosunkowo spokojne. Teraz sytuacja się zmienia.

– Główna przyczyna jest taka, że na Kaukazie dorosło nowe pokolenie młodych, radykalnie nastawionych ludzi, którzy wchodzą w dorosłość i dokonują aktów terrorystycznych. Na Kaukazie Północnym działało dobrze zorganizowane podziemie zbrojne mniej więcej do lat 2014-15. Wtedy była olimpiada w Soczi. Potem zaczęło się Państwo Islamskie. Wcześniej, na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku mieliśmy około 700 ofiar śmiertelnych rocznie. To dwie ofiary śmiertelne dziennie – zaznacza Wojciech Górecki.

Rosja skutecznie walczyła z podziemiem terrorystycznym przed olimpiadą. – Resztę bojowników wessało Państwo Islamskie. Na Kaukazie Północnym ostatnia dekada była względnie spokojna. Natomiast przez ten czas dorosło nowe pokolenie. I dorosło w bardzo specyficznych warunkach – podkreśla ekspert OSW.

Młodzi salafici. Inspiracja z internetu

Co jest źródłem wiedzy dla młodych muzułmanów na Kaukazie? – Oczywiście jest miejscowe duchowieństwo, natomiast świat się globalizuje. Coraz więcej młodych ludzi czerpie wiedzę z kazań internetowych kaznodziejów, blogerów, którzy nadają z zagranicy. Kilku bardzo popularnych kaznodziejów internetowych jest w Turcji. Część z nich jest radykalna – wyjaśnia Górecki.

To nie wszystko, bo na radykalny islam nakładają się też problemy społeczne. – To konflikt pomiędzy przysyłanymi z Rosji urzędnikami i miejscowymi. Nawet jeśli odsetek radykalnej młodzieży jest niewielki, to czasem dokonują zamachów i takich przypadków jest coraz więcej. Może nie tak głośnych jak teraz, ale kilka miesięcy temu były zamachy w Inguszetii i Kabardo-Bałkarii. Widać, że sytuacja się pogarsza – zaznacza rozmówca Interii.

Wyjaśnia też, że sytuacja jest skomplikowana również ze względu na wojnę w Ukrainie, która w największym stopniu angażuje rosyjskie służby zajmujące się wykrywanie zagrożeń terrorystycznych. Mniejsza kontrola wywiadu przekłada się na między innymi na łatwiejszy przemyt broni na Kaukazie.

System klanowy Dagestanu. Urzędnik wiedział o zamachu?

We wtorek 25 czerwca szef republiki Dagestanu Siergiej Mielikow zapowiedział kontrolę urzędników państwowych. Stwierdził, że należy wskazać tych, którzy „nie odróżniają tradycji rodzinnych od klanów”.

To pokłosie sprawy Mahometa Omarowa i kolejny element skomplikowanej sytuacji w Dagestanie. Omarów był szefem rejonu siergokalińskiego, leżącego mniej więcej w połowie drogi między Machaczkałą i Derbentem. Był też sekretarzem lokalnych struktur Jednej Rosji – partii będącej politycznym zapleczem Władimira Putina.

Omarowa zatrzymano zaraz po zamachu. Służby ustaliły, że to ojciec dwóch napastników. – Który najprawdopodobniej wiedział z kim sympatyzują jego synowie i nikomu to nie przeszkadzało, dopóki nie doszło do zamachu. Często mówi się, że terroryzm rodzi się z nędzy. Nie. W tym przypadku to byli młodzi ludzie, prawdopodobnie dobrze ustawieni jak na lokalne warunki – wskazuje Górecki.

Nasz rozmówca wyjaśnia, że w systemie klanowym syn wysokiego urzędnika jest na swoim terenie praktycznie nietykalny. – Na przykład nie czepia się go miejscowa policja. Lokalne uwarunkowania odgrywają kluczową rolę, jeśli chodzi o funkcjonowanie społeczne. Nawet jeśli były niepokojące sygnały, że ktoś jest mocno radykalny, to sprawę zamiatano pod dywan i nie przekazywano dalej informacji – mówi analityk OSW.

Co chce osiągnąć szef republiki Dagestanu? – Pewnie chodzi o to, żeby zobaczyć ilu jeszcze urzędników ma takich synów, którzy być może zeszli na złą drogę. Ale wypowiedź Mielikowa trzeba też rozumieć jako obronę własnej osoby. Musi znaleźć kozła ofiarnego i pokazać Moskwie, że jest aktywny, podejmuje działania, żeby Kreml nie uznał, że on się nie nadaje do swojej roli – wyjaśnia Wojciech Górecki.

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version