Rosjanie stracili największy skład amunicji w kraju. Eksplozja wywołała trzęsienie ziemi, a płomienie szalały kilka dni. W Donbasie agresorzy powoli intensyfikują skalę ataków. Przerwa operacyjna skończyła się zgodnie z przewidywaniami.

Już latem 2022 r. ukraińskie wojska przeprowadziły serię ataków przy użyciu systemów rakietowych HIMARS na rosyjskie składy amunicji rozmieszczone na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy. Zmusiło to armię rosyjską do rozproszenia arsenałów, co zmniejszyło skuteczność, i tak źle działającej logistyki.

Od prawie dwóch lat wszystkie rosyjskie zapasy przyjeżdżają najpierw wagonami do głównych składów na zapleczu frontu, a następnie są wysyłane na punkty etapowe podległe korpusom, potem dywizjom i brygadom, aż w końcu trafiają wprost do końcowego odbiorcy na froncie. Już na zapleczu frontu są one dość mocno rozrzucone, co utrudnia ich niszczenie.

Dlatego Ukraińcy od kilku miesięcy regularnie starają się atakować źródła, czyli główne magazyny logistyczne, których w zasięgu bezzałogowców jest zaledwie kilka. Każda strata takiego składu to potężny cios dla rosyjskiej armii.

W zniszczonym pod Toropcem składzie mieściło się 30 tys. ton wszelkiego rodzaju amunicji. Od pocisków artyleryjskich i moździerzowych, aż po rakiety do systemów Grad, S-300 i S-400, pociski balistyczne do systemów Iskander-M i pociski północnokoreańskiej produkcji KN-23, które miały niedawno zostać przywiezione do Rosji.

A gdyby były też pociski artyleryjskie kal. 152 mm, Rosjanie straciliby dwumiesięczne zapasy dla całego frontu. Niemniej bolesne są jednak straty pocisków rakietowych, drogich i skomplikowanych w produkcji.

Tymczasem ośrodki sejsmologiczne zanotowały małe trzęsienia ziemi o magnitudzie 2,8 w skali Richtera. Każde z nich wywołane było eksplozjami wtórnymi, które spowodowane były kolejnymi wybuchającymi magazynami pełnymi uzbrojenia. Największe z nich miały moc odpowiadającą niemal 2 kiloton trotylu. Dla porównania skali, bomba zrzucona na Hiroszimę miała ekwiwalent 16 kiloton TNT, a nad Nagasaki ekslodowała bomba atomowa o sile 22 kiloton TNT.

W promieniu 7 km od składu amunicji wyleciały wszystkie szyby. W odległości 2 km podmuch pozrywał dachy z budynków mieszkalnych. Stało się tak, ponieważ 107. Arsenał Wojskowy zlokalizowano na obrzeżach czternastotysięcznego Toropca, w pobliżu kilku wsi i Jeziora Kudyńskiego. Zazwyczaj tego typu instalacje budowane są na odludziu, aby w przypadku eksplozji, nie ucierpieli cywile.

Tymczasem z powodu olbrzymiego pożaru, który trwa już kilka dni, mieszkańcy sąsiedniej wsi, Cikariewo nie są w stanie ewakuować się. Rosyjskie media zaczęły informować, że mieszkańcy szukają łodzi, aby samodzielnie przeprawić się przez Jezioro Kudyńskie, ponieważ pożar rozprzestrzenia się w szybkim tempie, a służby państwowe całkowicie ignorują potrzebę ewakuacji cywili.

Co ciekawsze to nie był pierwszy atak na ten arsenał. Jednostka wojskowa została zaatakowana po raz pierwszy w nocy 5 maja, a po raz drugi 29 lipca, gdy dwa drony szturmowe eksplodowały na terenie bazy, powodując niegroźny wówczas pożar. Jednak jak widać, za trzecim razem udało się zniszczyć cel przy użyciu sześciu bezzałogowców.

Było to możliwe wyłącznie dzięki niemocy rosyjskiego systemu przeciwlotniczego i braku wyciągania wniosków przez dowództwo okręgu i bazy. Od maja nie została wzmocniona obrona przeciwlotnicza arsenału, choć kremlowska propaganda twierdzi, że rosyjskie magazyny broni i instalacje tarczy nuklearnej są „chronione najbardziej zaawansowaną technologią obronną”.

W mediach padły pytania, co z magazynem, który miał wytrzymać eksplozję jądrową, a nie przetrwał uderzenia lekkich bezzałogowców, przenoszących 50-70 kg materiałów wybuchowych. Rosyjscy komentatorzy podkreślają, że strata dwumiesięcznych zapasów amunicji może wpłynąć na działania na froncie i skalę ataków na ukraińską infrastrukturę. Na razie jednak na froncie tego nie widać.

Po dwóch tygodniach względnego spokoju i ograniczenia skali ataków, Rosjanie, jak zapowiadaliśmy, podciągnęli rezerwy ludzkie i wznowili mięsne ataki w Donbasie. Tylko w ciągu 24 godzin pomiędzy 9. rano w środę, a 9. rano w czwartek 19 września, zarejestrowano 187 starć bojowych. Sytuacja na froncie pozostaje trudna i Rosjanie, wykorzystując swoją przewagę liczebną oraz sprzętową bezlitośnie atakują ukraińskie pozycje.

Największe nasilenie nastąpiło pod Pokrowskiem, choć do częstotliwości sprzed dwóch tygodni jeszcze trochę brakuje. Na tym odcinku Rosjanie atakowali niemal 50 razy, głównie starając się przebić w okolicach Nowogrodiwki.

Nieco mniejsza intensywność była pod Kurachowym, gdzie Rosjanie nadal próbują wejść klinem, aby zagrozić pozycjom pod Pokrowskiem na północy i Wuhłedarem na południu. Ma to ułatwić uderzenie pod Pokrowskiem, który nadal jest głównym celem rosyjskich atakó. Miasto jest ważnym centrum logistycznym i jego zdobycie może utrudnić komunikację pomiędzy południowym a północnym odcinkiem frontu.

Zbliża się tzw. rasputica, czyli wschodnio-europejska pora deszczowa, która jesienią zamienia drogi w nieprzejezdne bagniska. Rosyjska armia już teraz ma problemy z użyciem ciężkich pojazdów gąsienicowych, takich jak czołgi, czy bojowe wozy piechoty, które najczęściej używają do flankowania. Będą zmuszeni atakować kolejnymi grupami piechoty, jak to robili poprzedniej jesieni.

Tutaj może objawić się kolejny problem Rosjan, który narasta od kilku miesięcy. Wedle wszelkich danych wywiadowczych i samych Rosjan, armia rosyjska ma teraz ogromny problem kadrowy. Jest w stanie zmobilizować, wedle różnych źródeł maksymalnie do 30-35 tys. żołnierzy miesięcznie, ale na razie nie stać ich na więcej.

Ukraińcy starają się umocnić pozycje pod Pokrowskiem. Jednak jeśli do tego nie podeślą wystarczającej ilości posiłków, wyposażonych i wypoczętych, Rosjanie dalej będą spychać obronę na zachód, dzięki przewadze ilościowej w piechocie. I nie pomoże im zbytnio niszczenie rosyjskich zapasów amunicji. Co najwyżej utrudni Rosjanom posuwanie się. U nich ludzi dużo i braki środków bojowych nigdy władcom Kremla nie przeszkadzały, żeby atakować.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version