O tym, jak historia w Łodzi zatoczyła koło, po co miasto tak naprawdę sadzi drzewa, jak wydobędzie na powierzchnię swoją rzekę po ponad stu latach oraz skąd łódzkie przedszkolaki mają popcorn do kina – mówi Hanna Zdanowska, prezydent miasta Łodzi.

Hanna Zdanowska: To jest bardzo szeroki temat, ale najważniejsze jest dostosowanie się do zmian klimatycznych. Pamiętajmy, że planetę pożyczamy od naszych prawnuków, dlatego nie możemy na te zagadnienia patrzeć z perspektywy jednej kadencji, tylko dziesięcioleci, za które jesteśmy odpowiedzialni. Ponadto dużą wagę przykładamy do edukacji, zaczynamy już od przedszkolaków. Dzieciaki pójdą za kilka dni do kina z popcornem, który pochodzi z wyhodowanej przez nich kukurydzy. Uczą się przy tym, że nie pochodzi ona z supermarketu. Dorośli też powinni się nauczyć, jak współpracować i współdziałać ze światem natury. Drobne zmiany nawyków mogą przynieść ogromne zmiany.

– Choćby tak, że sadzimy setki tysięcy drzew. Z lasu kominów chcemy stać się prawdziwym lasem. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, bo kiedyś na miejscu Łodzi rosła puszcza, którą wycięto po to, by postawić fabryki. Teraz odbetonowujemy miasto, wszędzie, gdzie się da, wprowadzamy zieleń. We współpracy z leśnikami pomagamy naturze odtworzyć lasy. Duże nasadzenia prowadzimy w pasach drogowych, na skwerach i placach.

– Z punktu widzenia władz miasta najbardziej dotkliwe w skutkach są ulewne opady deszczu i podtopienia. W tym przypadku odpowiedzialność zawsze spada na burmistrzów i prezydentów miast. Jako inżynier środowiska powiem, że nie ma takiej kanalizacji czy to deszczowej, czy ogólnospławnej, która byłaby w stanie odebrać tak gwałtowne opady, z jakimi ostatnio mamy do czynienia. To jest kwestia kosztów. Kanalizację projektuje się w oparciu o średnie opady, a ta średnia bardzo nam podskoczyła. Dla mieszkańców z kolei najniebezpieczniejsze są jednak upały i gwałtowne zjawiska pogodowe związane z wichurami, huraganami, trąbami powietrznymi. Deszcz, nawet bardzo ulewny, nie stanowi zwykle zagrożenia dla życia i zdrowia. Co innego w przypadku huraganu. Z kolei upały bardzo obciążają organizm, zwłaszcza układ krążenia, i to nie tylko ludzi starszych.

– To jest system naczyń połączonych. Drzewa sadzimy nie tylko po to, by ładnie wyglądały i produkowały tlen. One również likwidują miejskie wyspy ciepła. W cieniu jest przecież dużo chłodniej. Drzewa zwiększają komfort życia i bezpieczeństwo w czasie upałów. Zacienione chodniki i ulice pozwalają nam poruszać się po mieście w trakcie gorących dni. Kolejne lata z rosnącymi drzewami dadzą nam jeszcze więcej cienia.

Następną kwestią jest ograniczanie źródeł emisji. Mamy tu szeroki program walki z kopciuchami. Realizujemy kilka programów wsparcia, miejski, ale pośredniczymy również w programie rządowym. Z bólem serca muszę jednak powiedzieć, że miałam nadzieję, że pójdzie to szybciej. Urząd Marszałkowski w poprzedniej kadencji zrobił nam psikusa i wydłużył czas na wymianę pieców, co spowodowało spadek liczby chętnych.

– W budynkach należących do miasta wymieniamy źródła ciepła. Tam, gdzie jest możliwość podłączenia do ciepła miejskiego, to jest to najlepsze rozwiązanie. Oprócz tego, gdy tylko mamy możliwość, instalujemy fotowoltaikę i stosujemy pompy ciepła. Nowe budynki miejskie budujemy jako pasywne, a stare termomodernizujemy. Pracujemy też nad odzyskiwaniem ciepła ze ścieków. Podczas ich oczyszczania w Grupowej Oczyszczalni Ścieków powstaje energia cieplna, którą można wykorzystać. Nie chcemy marnować żadnego dobrego źródła ogrzewania.

– Łódź nie ma dużej rzeki, ale płynie u nas około 20 małych rzek, które w wielu przypadkach są skanalizowane i wręcz zabudowane. Udało nam się pozyskać środki na projekt pilotażowy odsłonięcia koryta rzeki Lamus i przywrócenie jej normalnego, naziemnego biegu. Sporo miast jest w podobnej sytuacji i może bazować potem na naszych doświadczeniach. Prowadzimy również ekspertyzy, które rzeki mogą być następne. Chcemy tworzyć w mieście błękitno-zieloną sieć. Połączyć doliny rzek z ciągami pieszo-jezdnymi, by można było w cieniu, pod drzewami, poruszać się po mieście.

– To prawda, ale trzeba pamiętać, z jakiej pozycji Łódź startowała po przemianie ustrojowej. Miała najstarszą infrastrukturę torowo-sieciową w Polsce i zero funduszy na remonty, one pojawiły się relatywnie niedawno. Przez dekady nie było dużych inwestycji i niestety ta żywotność kiedyś się skończyła. W tej chwili jesteśmy w okresie olbrzymich przemian, jeśli chodzi o infrastrukturę torowo-sieciową. Tramwaje jadą tak powoli, bo wiele torowisk mieliśmy wyłączonych z ruchu. Poza tym remontujemy ulice, które też tego bardzo potrzebowały. Przy tej skali remontów nie ma szans, żeby tramwaje pojechały szybciej.

– Myślę, że te jeszcze półtora roku do dwóch lat. Do czasu, aż zintegrujemy system komunikacji miejskiej z systemem kolejowym, co według zapowiedzi wykonawcy nastąpi na początku 2026 r. Pojedziemy wtedy pociągami pod Łodzią. Kolej stanie się takim quasi-metrem dla miasta i naszego makroregionu. Komunikacja miejska będzie oparta na tramwajach, kolei aglomeracyjnej i autobusach dowożących do centrów przesiadkowych. To doprowadzi do zmniejszenia ruchu samochodowego, zwiększy przepustowość. Łódź będzie wtedy zupełnie innym miastem i będzie mogła stawać w szranki w konkursach o najlepszą komunikację miejską.

– Ludzie chcą poprawy jakości życia, którą rozumieją jako dostęp do zieleni, wody, czystego powietrza. I w ten sposób będą myśleć, wybierając miejsce do życia. Patrząc choćby na budżet obywatelski, to na początku dominowały projekty dotyczące infrastruktury, takiej jak drogi. Obecnie ponad 70 proc. stanowią projekty związane z ekologią. Już nie asfalt, chodnik i betonoza, tylko projekty, dzięki którym dążymy do neutralności klimatycznej.

Na najbliższej sesji przyjmujemy pakiet klimatyczny, wydzielamy zielony budżet obywatelski, bo tych projektów jest coraz więcej w BO. Takie jest zapotrzebowanie i oczekiwanie społeczne. Jako prezydent często rozmawiam z mieszańcami miasta, również, gdy zaczepiają mnie na ulicy, i nigdy nikt się nie skarżył na ekologiczne inwestycje.

– Woonerfy zostały bardzo dobrze przyjęte. Najlepszym dowodem jest to, że w każdym budżecie obywatelskim pojawiają się nowe projekty woonerfów. Takie rozwiązanie nie ogranicza ruchu, daje szansę dojazdu, ale jednocześnie zapewnia mieszkańcom wyższą jakość życia. Ulice stają się zielone, dają przestrzeń do rekreacji i wypoczynku. Mieszkanie przy ulicy w centrum miasta często wiąże się z negatywnymi konsekwencjami, a woonerfy te konsekwencje ograniczają. Tak powinno wyglądać nowoczesne miasto.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version