Gdy młodzi ludzie uznają, że nie potrafią znaleźć skutecznego sposobu na poradzenie sobie z bólem i trudnościami, decydują się na zrobienie sobie krzywdy. Może zdarzyć się to raz, a może wielokrotnie. Większość nastolatków przestaje się samookaleczać po okresie dojrzewania, ale nie czekajmy. Stanie się to szybciej, jeśli pomożemy im znaleźć odpowiednią terapię.

Samookaleczanie (autoagresja, samouszkodzenie) polega na celowym zadawaniu sobie bólu i ran. Specjaliści mówią też o niesamobójczym samouszkodzeniu (NSSI), bo to, że nastolatek zaczyna się samookaleczać, nie oznacza automatycznie, że chce umrzeć. Jednak długotrwałe krzywdzenie się zwiększa ryzyko pojawienia się takich myśli i prób. Dlatego, gdy rodzice i opiekunowie podejrzewają, że dotyczy to ich dzieci, powinni jak najszybciej podjąć działania pomocowe i znaleźć właściwą terapię. Zjawisko autoagresji wśród młodzieży jest bardzo rozpowszechnione, choć objęte tabu, więc ukrywane, a przez to niesłyszalne i niezauważalne. Prawdopodobnie co czwarty lub piąty polski nastolatek dokonuje powierzchownych samookaleczeń ciała. Badania w wielu krajach wykazały, że najwyższe wskaźniki zachowań autoagresywnych występują właśnie w grupie nastolatków – od 20 do 45 proc. z nich przyznaje się do co najmniej jednorazowego aktu ­samookaleczenia.

Średni wiek, w którym młodzież zaczyna się samookaleczać, to 12-13 lat. Jest to taki czas w życiu nastolatka, w którym pojawiają się nowe wyzwania i oczekiwania, dochodzi do istotnych zmian fizycznych, społecznych i emocjonalnych, a czasami rozwijają się zaburzenia psychiczne – lęk i depresja. Gdy młodzi uznają, że nie potrafią znaleźć skutecznego sposobu na poradzenie sobie z bólem i trudnościami, decydują się na zrobienie sobie krzywdy. Może zdarzyć się to raz, a może dziecko będzie raniło się wielokrotnie. Nadzieję daje fakt, że większość nastolatków przestaje się samookaleczać po okresie dojrzewania, a stanie się to jeszcze szybciej, jeśli jako dorośli pomożemy im znaleźć odpowiednią terapię.

Samookaleczenia nie zawsze są widoczne, gdyż młodzi ludzie starają się je ukrywać: zakładają biżuterię na przedramiona (mogą to być nawet urocze bransoletki Taylor Swift), noszą długie rękawy i nogawki (nawet w upał) albo ranią się w miejscach trudno dostępnych dla rodzicielskiego oka. Blizny i rany mogą kryć się wszędzie: na rękach, nadgarstkach, brzuchu, we włosach, uszach, a nawet w pępku i między palcami u stóp. Mogą przybierać różne formy: od głębokich pojedynczych nacięć, przez dziesiątki mniejszych cięć lub nakłuć w jednym miejscu, aż po otarcia, zadrapania i oparzenia. Niektórzy młodzi biją się pięściami, uderzają głową w ścianę lub nawet celowo łamią sobie kości. Tak jak Karolina, która czuła, że niewyobrażalną ulgę przynosi jej uderzanie osłoniętą pięścią w pień drzewa. Otarcia nie były widoczne dla otoczenia, ale ból roztrzaskanych paliczków i kości śródręcza był w jej odczuciu odpowiednią i długo odczuwalną karą. Samokaranie za to, co uważała za własne błędy, przynosiło jej ukojenie.

Krzyś znalazł się w grupie tych młodych, którzy piją szkodliwe substancje, najczęściej sięgając po wybielacz albo detergenty. Pewien (pato)influencer zainspirował go do połykania tabletek do zmywarki i kapsułek do prania. Nagrywał nawet relacje z vizir burger party, które umieszczał potem w sieci.

Szczepan początkowo przypalał się papierosem, ale w końcu przyzwyczaił się do tego i ból małych ran nie wystarczał. Coraz trudniej było mu uwolnić się od negatywnych myśli i obrazów z przeszłości, ale na treningu odkrył, że zamrażacz sportowy w aerozolu, trzymany wystarczająco blisko skóry, powoduje bardzo bolesne oparzenia. Od tej pory miał go zawsze przy sobie i przestał się bać, że nie będzie w stanie odgonić nieprzyjemnych wspomnień.

14-letnia Edyta zauważyła, że ból wywoływany pocieraniem gumką o delikatną skórę dłoni wiąże się z przyjemnym odczuciem ulgi. W szkolnej toalecie razem z koleżankami rzucały sobie wyzwanie po pełnych napięcia lekcjach języka polskiego – kto dłużej wytrzyma ból przerywanej tkanki.

Istnieje sporo zrozumiałych powodów, dla których młodzież w kryzysie ucieka się do zachowań autodestrukcyjnych i okalecza się na różne sposoby. Nie ma jednej konkretnej przyczyny: może to być sposób na regulację emocji, samokaranie, próba odnalezienia siebie w grupie rówieśniczej. Młodzi ludzie, którzy się ranią, często doświadczają przytłaczającego bólu emocjonalnego, nie mogą się uwolnić od negatywnych emocji, myśli i wspomnień. Czują się samotni, bezwartościowi lub mają poczucie pustki wewnętrznej i szukają sposobu, by choć na chwilę poczuć ulgę. Samookaleczanie okazuje się efektywnym sposobem radzenia sobie z emocjami – nastolatek może przestać czuć emocje, które są nieprzyjemne i trudne do zniesienia, ale może też dostarczyć sobie silnych bodźców i poczuć właściwie cokolwiek. Samookaleczanie bywa także próbą odzyskania kontroli nad własnym ciałem, kiedy inne obszary życia wydają się niemożliwe do opanowania.

Ból umiejscowiony w konkretnym, wybranym przez siebie miejscu łatwiej kontrolować i w ten sposób odnaleźć złudne przekonanie o wpływie na własne życie. Dzieje się to często w obliczu poczucia przeciążenia obowiązkami i obawami przed bliskimi relacjami. Relacje w ogóle są trudne i czasem niełatwo inaczej niż autoagresją sygnalizować otoczeniu cierpienie i prosić o uwagę tych, którzy tej uwagi poświęcają za mało.

Istnieje mechanizm powodujący, że samookaleczanie stanowi dla nastolatka swoisty plaster, który uśmierza ból. W momencie zranienia naszego ciała mózg wydziela pewne substancje chemiczne, które pomagają radzić sobie z urazami psychicznymi, bolesnymi emocjami i traumatycznymi doświadczeniami. Ten szybki wyrzut endorfin i innych naturalnych środków przeciwbólowych może wywołać przyjemny stan i zapewnić chwilową ucieczkę od trudności, z którymi młody człowiek nie potrafi sobie poradzić w inny sposób.

Najczęściej na samookaleczenia narażone są osoby, które doświadczyły traumy dziecięcej, albo takie, które od urodzenia były bardziej wrażliwe od innych. Może być to spowodowane predyspozycjami genetycznymi do silnej reaktywności emocjonalnej i poznawczej (bardzo silnego i impulsywnego reagowania na pojawiające się trudności), zaburzeniami neurorozwojowymi albo mieć związek z czynnikami środowiskowymi, jak np. środowisko unieważniające, czyli takie, które uczyło, że przykre myśli, nieprzyjemne emocje i niektóre zachowania dziecka są nieadekwatne, przesadzone, niezrozumiałe i nielogiczne.

Kiedy nasze dziecko tak cierpi, że zaczyna się samookaleczać, my prawdopodobnie również odczuwamy ten ból. Połowa osób samookaleczających się samodzielnie szuka pomocy i w pierwszej kolejności zwraca się do przyjaciół i bliskich im osób. Nie do specjalistów. Najczęściej powiernikami bolesnych tajemnic stają się rówieśnicy, to dla nich duży ciężar i odpowiedzialność. Rodzice i opiekunowie mogą czuć się zagubieni, pełni gniewu i bezradni, gdy zauważą oznaki, że ich dziecko się krzywdzi. Wiedzą, że potrzebuje ono natychmiastowej pomocy, ale często nie mają pojęcia, od czego zacząć.

Najważniejsza jest rozmowa, w której nastolatek poczuje, że jest rozumiany i słuchany w ­sposób uważny. Pytanie dziecka o to, czy angażuje się w niesamobójcze samouszkodzenie lub zna innych, którzy to robią, nie wywoła w nim chęci zrobienia sobie krzywdy. Niezwykle istotna jest nieoceniająca postawa, pełna miłości i troski. Jako rodzic możemy przyznać, że temat jest dla nas trudny, bo zależy nam na dziecku. Chcemy, by było zdrowe i bezpieczne.

Nie zawsze w rozmowie z nastolatkiem wszystko idzie po naszej myśli. Należy być przygotowanym i odpornym na silne, emocjonalne reakcje. Osoby, które się samookaleczają, często temu zaprzeczają i ukrywają dowody. Nawet jeśli nastolatek będzie bardzo zdenerwowany i odmówi rozmowy, warto w spokojniejszym momencie powiedzieć, że martwimy się o niego i chcemy poszukać mu pomocy. Zróbmy to, nawet jeśli odmówi. A potem zaufajmy, że profesjonalista specjalizujący się w zdrowiu psychicznym młodzieży ma doświadczenie zarówno w obszarze samookaleczeń, jak i tego, jak trafić do młodego człowieka.

Przede wszystkim nie obwiniajmy się o trudności swojego dziecka. Kiedy nastolatek będzie uczestniczył w terapii, wspierajmy go i pomóżmy, np. usuwając niebezpieczne przedmioty z otoczenia domowego (noże, żyletki, trucizny etc.). Duże znaczenie ma dodatkowa kontrola mediów społecznościowych – nadmierny czas spędzany przed ekranem może pogorszyć jakość snu i nasilać uczucie izolacji, zazdrości i samoodrzucenia. Warto ustalić zdrowe zasady korzystania z mediów w rodzinie (dotyczące wszystkich, nie tylko nastolatka).

Anna Englert­‑Bator — psycholog, certyfikowana psychoterapeutka poznawczo­‑behawioralna CBT i dialektyczno­‑behawioralna DBT, Polskie Towarzystwo Terapii Dialektyczno­‑Behawioralnej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, Ośrodek Psychoterapii Między Słowami

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version