Są ogromne i na tyle szybkie, że potrafią dogonić idącego człowieka. I do tego przenoszą bardzo niebezpieczną krymsko-kongijską gorączkę krwotoczną. Naukowcy właśnie rozpoczęli polowanie na Hyalomma marginatum.

Prof. Anna Bajer z Uniwersytetu Warszawskiego po raz pierwszy zetknęła się z tymi kleszczami dwanaście lat temu podczas wyprawy badawczej na egipski półwysep Synaj. — Prowadziliśmy ze studentami badania w górach Synaju i jakoś tak niefortunnie zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie odpoczywały wielbłądy. Tych wielbłądów musiało tam nie być przez dłuższy okres, ponieważ kleszcze były bardzo zdeterminowane. Nagle znikąd pojawiło się kilkadziesiąt ogromnych, kilkukrotnie większych niż nasze, kleszczy, które bardzo szybko wspinały nam się po nogach. Studenci zaczęli krzyczeć, ja też byłam w szoku, że kleszcz może być tak szybki, duży i po prostu agresywny — mówi prof. Bajer. Później miejscowi przyrodnicy wyjaśnili naukowcom, że te wielkie kleszcze to Hyalomma. Można powiedzieć, że wtedy jeden z tych kleszczy niemal mnie upolował, bo dostał się do mojej gołej skóry — mówi badaczka.

Wtedy wydawało się, że takie przygody mogą spotkać naukowców czy zabłąkanych turystów na dalekich pustyniach. Jednak kleszcze te od czasu do czasu pojawiają się od lat również w Europie. — Przylatują na ptakach migrujących z ciepłych krajów, najczęściej w postaci niewielkich nimf (to jedna z niedojrzałych postaci kleszcza). Po tym jak Hyalomma docierały do Europy wczesną wiosną, szybko ginęły — mówi prof. Bajer. W ostatnich latach okazuje się jednak, że kleszcze te są w stanie przeżyć na naszym kontynencie i przeobrazić się w dorosłą postać. Czy kleszcze te zadomowiły się już w Polsce? To właśnie bada prof. Bajer ze swoim zespołem z Zakładu Eko-Epidemiologii Chorób Pasożytniczych Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Kleszcze — myśliwi

Nie bez powodu kleszcze z rodzaju Hyalomma nazywa się „monster ticks” albo „hunting ticks”, bo one naprawdę polują.— Są w stanie przemieszczać się bardzo szybko, i jeśli zobaczą kogoś spacerującego powoli po łące, będą za nim biegły, aż go dogonią.

— Po mojej przygodzie poszłam następnego dnia w to samo miejsce z pęsetą i zaczęłam łapać te kleszcze do probówek. To był trochę taki wyścig, bo ja je szybko ładowałam do tych probówek, a one szybko do mnie biegły ze wszystkich stron — mówi prof. Bajer. Kleszcze Hyalomma nie tylko są duże i po opiciu się krwią mogą mierzyć nawet dwa centymetry długości, ale mają też bardzo dobrze rozwinięte oczy, są niezwykle ruchliwe.

I może nie robiłyby aż takiego wrażenia, gdyby nie fakt, że są bardzo niebezpieczne. Przenoszą bowiem groźną chorobę wirusową: krymsko-kongijską gorączkę krwotoczną. To choroba o bardzo ciężkim przebiegu u zwierząt i ludzi. Rozpoczyna się wysoką gorączką, potem dochodzi do ciężkiego uszkodzenia wątroby, żółtaczki, mogą pojawić się krwawe wybroczyny podskórne i masywne krwawienie z nosa. Rokowania nie są korzystne. Spośród ogółu chorych umiera 40 proc., a jeśli choroba przybiera postać krwotoczną (nie dzieje się tak na szczęście w każdym przypadku zakażenia), śmiertelność wzrasta do 60 proc. Na wirusa wywołującego tę chorobę nie ma żadnego lekarstwa, można jedynie leczyć chorego objawowo i czekać, aż jego organizm sam upora się z mikrobem.

Z bydła na ludzi

Kleszcz Hyalomma przenosi krymsko-kongijską gorączkę krwotoczną nie tylko na ludzi, ale również na zwierzęta, od których człowiek może wtórnie się zarazić, na przykład przez kontakt z krwią zwierzęcia lub zjedzenie jego surowego mięsa. Dlatego kleszcze Hyalomma są już od około 20 lat pod baczną obserwacją Europejskiego Centrum Kontroli Chorób. — Specjaliści z tej instytucji uważają, że kleszcze te prędzej czy później rozprzestrzenią się w Europie, bo sprzyja temu ocieplenie klimatu i coraz cieplejsze wiosny — mówi prof. Bajer. K

Kleszcze Hyalomma są spotykane już na południu Francji, gdzie właśnie wyszła praca naukowa donosząca, że istnieją tam już duże ogniska wirusa krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej krążącego wśród bydła. We Francji są stada, gdzie blisko połowa zwierząt jest zarażonych — mówi prof. Bajer.

W 2018 roku pojawiły się w Niemczech. Naukowcy po raz pierwszy donieśli o tym, że kleszcze te przetrwały tam do lata i zaczęły wręcz wchodzić ludziom do domów. — Ludzie zaczęli wysyłać do instytutów badawczych zdjęcia tych kleszczy z pytaniem, co to właściwie jest. Okazało się, że one właściwie są wszędzie. Rok później, po ciepłym lecie 2019 roku w Niemczech, złapano kilkaset kleszczy Hyalomma — mówi prof. Bajer.

Złap kleszcza. Pomóż naukowcom

Czy kleszcze te mogą przetrwać również w Polsce? Wszystko wskazuje na to, że tak. — Ta wiosna, która była dość wczesna i dość ciepła, to jest właśnie takie czerwone światełko, że w tym roku latem z nimf Hyalomma przyniesionych przez powracające ptaki, także u nas mogą pojawić się dorosłe osobniki — mówi prof. Bajer. Jak wykazała dr Seyma S. Celina z uniwersytetu Ain Shams w Kairze, aż 60 proc. obszaru Polski nadaje się już do zamieszkania przez Hyalomma marginatum i w naszym kraju kleszcz ten może już przetrwać zimę.

To badanie oraz niepokojące doniesienia z Niemiec sprawiły, że prof. Bajer postanowiła poszukać tych kleszczy w Polsce. — Nie jest to proste, bo jeśli one spadają w przypadkowych miejscach z ptaków, to mamy minimalne szanse na ich znalezienie. Już w zeszłym roku wybraliśmy się na poszukiwania, nie znaleźliśmy ich. Ale jestem niemal pewna, że one już u nas są. Dlatego postanowiliśmy zrobić to tak, jak zrobili to Niemcy, czyli poprosić ludzi o pomoc, stworzyć projekt nauki obywatelskiej — mówi prof. Bajer.

Naukowcy wystosowali apel do Polaków, aby wysyłali do nich każdego podejrzanie dużego i ruchliwego kleszcza. — Bardzo ważne jest, żeby łapać je w rękawiczkach, by nie narazić się na ugryzienie lub zanieczyszczenie skóry płynami ustrojowymi kleszcza, w których może znajdować się wirus krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej — przestrzega prof. Bajer.

Więcej informacji o badaniu oraz dane do wysyłki złapanych kleszczy znajdują się na stronie: http://narodowekleszczobranie.pl. Można wysłać również zdjęcie pasożytów.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version