Mamy problem z obsadą Sądu Najwyższego przez tzw. neo-sędziów — i to ma niestety przełożenie na proces wyborczy. Bo to Sąd Najwyższy sprawuje kontrolę nad działaniami PKW — przyznaje konstytucjonalista prof. Marcin Szwed.

Marcin Szwed: Nie ma takiego zagrożenia, że wybory się nie odbędą. Wybory zarządza marszałek Sejmu, organizują je odpowiednie organy wyborcze – od PKW, przez okręgowe, po obwodowe komisje wyborcze – które dziś wszystkie normalnie w Polsce działają.

Mamy natomiast problem z obsadą Sądu Najwyższego przez tzw. neo-sędziów, a zwłaszcza ze statusem niektórych jego izb – i to ma niestety przełożenie na proces wyborczy. Bo to Sąd Najwyższy – a dziś konkretnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – sprawuje kontrolę nad działaniami PKW, które mogą być do niego zaskarżane. W kontekście wyborczym oznacza to więc np. rozpatrywanie skarg na odmowę rejestracji kandydatów.

Możemy więc wyobrazić sobie taki scenariusz, że kandydat, który ma w sondażach kilka procent składa 100 tysięcy podpisów wymagane do startu w wyborach, ale PKW odmawia mu rejestracji, wskazując na liczne nieprawidłowości. Komitet tego kandydata odwołuje się jednak do SN, sprawa zgodnie z obowiązującymi przepisami trafia do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, ta uznaje, że PKW popełniła błąd i kandydata trzeba zarejestrować. Mamy jednak do czynienia z izbą, której status jako sądu budzi wątpliwości – co komisja potwierdziła decyzją w sprawie sprawozdania finansowego PiS. Co ma teraz zrobić PKW? Gdyby była konsekwentna powinna uznać, że nie odniesie się do decyzji SN, dopóki status kontrowersyjnej izby nie zostanie uregulowany.

— Może tak się stać. Do tej pory Sąd Najwyższy bardzo ostrożnie podchodził do protestów wyborczych i na ogół albo je odrzucał albo twierdził, że nawet jeśli miały miejsce jakieś nieprawidłowości, to nie miały one wpływu na wynik wyborów. Niezarejestrowanie kandydata, który według SN powinien być zarejestrowany, to jednak naprawdę poważna sprawa i sąd może tu podjąć radykalną decyzję.

— Myślę, że możemy się spodziewać podnoszenia takich argumentów, tym bardziej, że jeśli postanowienie SN uznalibyśmy za nieistniejące, to trzeba by przyjąć, że postępowanie odwoławcze wciąż się toczy. A art. 148 Kodeksu wyborczego może być interpretowany w ten sposób, że obniżenie dotacji i subwencji jest skuteczne dopiero po odrzuceniu skargi komitetu na uchwałę PKW. Ostatecznie o wypłacie środków będzie jednak decydował Minister Finansów. Przy tym orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej w sprawie sprawozdania PiS nie jest pozbawione merytorycznych podstaw. Izba nie bez racji wytyka, że uchwała PKW w sprawie subwencji dla PiS jest bardzo lakoniczna.

— Mam spore wątpliwości co do tej decyzji. Gdybym był członkiem PKW, to pewnie argumentowałbym, by uznać decyzję SN i przyjąć sprawozdanie PiS. Bo rozstrzyganie statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie jest kompetencją PKW. Co innego, gdyby decyzję, że orzeczenie tej izby nie istnieje w obiegu prawnym podjął niezawisły sąd – ale PKW nie jest sądem.

Nie chcę jednak obwiniać za obecny kryzys PKW. To nie Komisja jest winna, tylko ci, którzy wprowadzili do SN sędziów w sposób sprzeczny z prawem, tworząc kryzys praworządności.

— Wracamy do sporu o status Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Jeśli uznajemy, że ona nie jest sądem w rozumieniu prawa i nie może wydawać wiążących prawnie rozstrzygnięć to jej orzeczenie stwierdzające nieważność wyborów po prostu nie istnieje w obiegu prawnym. Podobnie zresztą jak orzeczenie tej izby stwierdzające ważność wyborów.

— Logika w Kodeksie wyborczym jest taka, że uznanie ważności wyboru prezydenta przez SN powinno nastąpić przed objęciem urzędu – dlatego SN ma tak krótki termin na rozpatrzenie protestów wyborczych w wyborach prezydenckich. Moim zdaniem nie ma natomiast konstytucyjnego wymogu uchwały SN stwierdzającej ważność wyboru prezydenta, by prezydent mógł objąć urząd. To decyzja o unieważnieniu wyborów jest konieczna, by powstrzymać ten proces.

Wśród konstytucjonalistów jest jednak spór co do interpretacji przepisów. Także bardzo szanowani przeze mnie eksperci wypowiadają się, że uchwała SN jest jednak konieczna, by prezydent mógł złożyć ślubowanie.

Jeśli prezydent zostanie zaprzysiężony przy decyzji SN o unieważnieniu wyborów, to połowa sceny politycznej będzie kontestować ten wybór i twierdzić, że to „nielegalny prezydent”. Dopóki twierdząca tak opozycja pozostanie opozycją, skutkiem tego będzie tylko wzrost politycznego napięcia i zaostrzenie konfliktu w Polsce. Co jednak, gdy nieuznająca prezydenta opozycja wróci do władzy? Jak w takiej sytuacji będzie działać państwo? Czy np. nowy rząd uzna weto prezydenta, który jego zdaniem nigdy nie objął urzędu legalnie?

Można powiedzieć, że to czarny scenariusz, ale jesteśmy dziś w Polsce w takiej sytuacji, że trzeba uwzględniać najczarniejsze scenariusze. Choć PiS w 2014 roku twierdził, że wybory samorządowe były sfałszowane, a gdy rok później objął władzę, to nie wyciągnął z tego żadnych konsekwencji wobec wybranych w nich samorządów, traktował je jako w pełni prawomocne.

— Nie. Wybory za nieważne może uznać tylko Sąd Najwyższy.

— Najlepiej byłoby oczywiście uregulować status neo-sędziów. Ale tego przed wyborami prezydenckimi już nie zrobimy. Nie tylko ze względu na niemal pewne weto prezydenta Dudy, ale po prostu dlatego, że nie ma na to czasu. Tym bardziej, że nie ma jeszcze żadnych konkretnych projektów ustaw ze strony rządu.

Bo przecież też nie możemy uznać, że wszystko to, co do tej pory robiła Izba Kontroli Nadzwyczajnej, jest mocy prawa nieistniejące. Bo to oznaczałoby np. konieczność ponownego rozpoznania protestów wyborczych z 2023 roku.

Dziś najlepiej byłoby więc przyjąć jakąś ustawę przejściową, która przenosiłaby decyzje wyborcze poza tę izbę. Propozycja marszałka Hołowni, by składy sędziowskie orzekające w sprawie protestów wyborczych losowano z całego składu SN, a o ważności wyborów orzekał SN w całym składzie wydaje mi się rozsądna. Nie ma nigdzie w konstytucji przepisów, że to jakaś konkretna izba SN ma orzekać o ważności wyborów.

Oczywiście, można zastanawiać się co, jeśli zostanie wylosowany skład z neo-sędziami i czy neo-sędziowie nie powinni być wyłączeni ze składu orzekającego o ważności wyborów. Nie można wykluczyć, że także po takiej nowelizacji przepisów orzeczenia z neo-sędziami w składzie byłyby kwestionowane, ale jak wiemy prezydent nie godzi się na podważanie powołanych przez siebie sędziów i zapewne nie podpisze ustawy odsuwającej ich od orzekania w sprawach wyborczych. Z tej perspektywy kompromisowa ustawa proponowana przez Marszałka miałaby pewnie większe szanse na podpis, ale trudno mi oczywiście przewidzieć, czy rzeczywiście Prezydent by takie rozwiązanie zaakceptował.

— Tak, sytuacja, w której skarga PiS na decyzję PKW jest uznana przez Izbę Kontroli, ale PKW odracza w nieskończoność decyzję w sprawie uznania tego orzeczenia jest niedopuszczalna. PiS nie może być pozbawiony prawa do sądu, prawa do efektywnego odwołania od decyzji PKW.

— Obawiam się, że tak. Bo nawet jeśli będziemy mieli opinie prawne największych autorytetów prawniczych, że objęcie urzędu prezydenta bez stwierdzającej ważność wyborów decyzji SN jest prawomocne, to legitymacja takiego prezydenta będzie podważana przez największą partię opozycji, być może też przez Konfederację i połowę społeczeństwa. A to jest politycznie nie do zaakceptowania.

— Nie wiem, czy pan pamięta, ale toczyliśmy podobną rozmowę w 2020 roku, gdy nie było wiadomo, czy uda się ze względu na pandemię zorganizować wybory przed zakończeniem pierwszej kadencji prezydenta Dudy. Wtedy problemem było to, że przepisy nie przewidywały sytuacji, gdy nie udaje się wybrać prezydenta przed upływem kadencji.

Teraz teoretycznie można by zastosować art. 131 ustęp 2 pkt 3 konstytucji, który stanowi, że marszałek Sejmu zastępuje prezydenta do czasu wyboru nowego w przypadku „stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze”. PiS, trzymając się konstytucji powinien więc pewnie twierdzić w takiej sytuacji, że głową państwa jest nie dajmy na to Trzaskowski, ale marszałek Sejmu, choć oczywiście politycznie to niewiele by PiS dawało, skoro marszałek też jest posłem koalicji rządzącej.

Nie chcę jednak podpowiadać PiS argumentacji, to są na razie scenariusze z gatunku political fiction. Najlepiej byłoby, gdyby politycy porozumieli się co do zagwarantowania niebudzącej wątpliwości procedury kontroli wyborów.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version