Na Boże Narodzenie najpierw wieszano tylko gałązki lub wieńce. Drzewko pojawiło się w XIV wieku, ale różniło się od tego, jakie znamy dziś. O dziejach choinki opowiada historyk ks. prof. Józef Naumowicz.

KS. PROF. JÓZEF NAUMOWICZ: Na początku nie tylko nie było choinek, ale nawet nie obchodzono uroczyście świąt Bożego Narodzenia. Świętować zaczęto je dopiero w IV wieku. I była to zupełna nowość, bowiem w Starym Testamencie nie było żadnego święta narodzenia. Są tam Pascha, Święto Namiotów, pięćdziesiątnica czy szabat. Żydowski rok świąteczny stał się wzorem dla powstania obchodów chrześcijańskich, jak Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego czy niedziela. Ale nie było w nim ani słowa o świętowaniu czyjegoś narodzenia. Zapewne dlatego, że Żydzi w ogóle nie obchodzili rocznicy urodzin.

– Były ważne, ale w starożytności generalnie nie znano daty urodzenia. Nie było rejestrów, nikt tego nie dokumentował, nie wystawiał świadectwa urodzin. Zresztą do dziś w naszej tradycji obchodzi się najczęściej imieniny, a w wielu kulturach starsi ludzie nie znają swojej daty urodzenia.

– W 313 roku Konstantyn Wielki, pierwszy cesarz rzymski, który przeszedł na chrześcijaństwo i który proklamował swobodę wyznawania tej religii, zleca budowę w Betlejem bazyliki. Ma powstać nad grotą, która przynajmniej od dwóch wieków była już czczona jako grota narodzenia – tam miał przyjść na świat Jezus. Budowę bazyliki ukończono w 328 roku. Wtedy też ustanowiono doroczne święto narodzenia, które szybko przyjęło się w całym Cesarstwie Rzymskim.

– Najwyraźniej, chociaż różniło się ono od dotychczas obchodzonych świąt. Bo nie tyle chodziło o wspominanie wydarzeń sprzed lat, ale świętowano przejście do czegoś lepszego.

Wtedy także pojawiają się pierwsze dekoracje. Jak na święta przystało.

– Nie. Domy ozdabiano gałązkami różnych roślin. Na drzwiach, bramach czy murach wieszano wieńce. O takich dekoracjach na święto narodzenia Jezusa pisze św. Efrem, poeta syryjski II połowy IV wieku. Te zawsze zielone roślinne dekoracje nie mają jeszcze co prawda religijnego przesłania, jakie później zyska choinka, ale można się w nich dopatrzyć bardzo dalekiego prapoczątku dzisiejszej choinki. Drugim elementem dekoracyjnym, jaki się wtedy pojawił, było światło. W kościołach i domach stawiano dodatkowe lichtarze i świece. Nie tylko po to, by było jasno, ale by podkreślić, że przyjście Jezusa na świat rozświetla mrok. Święto narodzenia zwano niekiedy świętem świateł, w nawiązaniu do żydowskiego święta Chanuka.

– Na zewnątrz były to takie same dekoracje, bo przecież rośliny, z jakich je wykonywano, były takie same. Różnić się miało jednak podejście do obchodzonych świąt Bożego Narodzenia. Byli co prawda chrześcijańscy puryści, którzy nawoływali, by nie upodabniać się do pogan i żadnych dekoracji nie wieszać, ale większość uważała, że zewnętrzna oprawa świąt jest ważna. Podkreślano tylko, by nie dopatrywać się w ozdobach jakiegoś magicznego znaczenia. By biesiadowanie, uczty i dekoracje nie przesłoniły znaczenia świąt. Tak jak miłość potrzebuje dotyku, tak wiara potrzebuje procesji, znaków zewnętrznych. Znaki te nie tylko podkreślają uroczystość, ale też mają pewną wymowę, symbolikę: zielone gałązki oznaczają życie, a światło – jasność, która rozprasza mrok.

– Dopiero w średniowieczu. Wtedy rozbudowany zostaje obrzęd. Najpierw pojawia się żłóbek. Pierwszą szopkę urządził w 1226 r. we włoskiej miejscowości Greccio św. Franciszek z Asyżu, który odwiedził Palestynę i był zafascynowany Ziemią Świętą, niedostępną w tamtych czasach dla chrześcijan. Św. Franciszek chciał, by każde miejsce, w którym celebruje się Boże Narodzenie, stawało się nowym Betlejem. Niedługo później pojawiają się też pierwsze przedstawienia o Adamie i Ewie. Wystawiane są 24 grudnia i zapowiadają przyjście na świat Jezusa. Przedstawienia odbywały się przed wejściem do kościoła i zaczynały od sceny w raju, a nieodłącznym ich rekwizytem było zielone drzewko obwieszone owocami. Na północy Europy było ono pełne jabłek, a w krajach śródziemnomorskich na drzewku wisiały pomarańcze lub figi. Księga Rodzaju nie określa bowiem gatunku rajskiego drzewa ani jego owocu. Z czasem przedstawienia te przestały być odgrywane, ale drzewko zostało. Uznano je za ważny symbol Bożego Narodzenia. I wniesiono do kościoła.

– Prawdopodobnie tak. Najstarszy dokument dotyczący choinki pochodzi z 1492 r. W księgach parafialnych katedry w Strasburgu znajduje się zapis, że na Boże Narodzenie kupiono jodły do dziewięciu kościołów w tym mieście.

– Niestety, nic więcej o nich nie wiemy. Jest tam tylko jedno zdanie, że choinki kupiono. Na tej podstawie uznaje się, że choinka narodziła się w Alzacji, ale nie wiadomo, gdzie dokładnie. O palmę pierwszeństwa spiera się kilka alzackich miast. Dziesięć lat temu w księgach miejskich w miejscowości Sélestat w Alzacji znaleziono zapis z 1521 r., w którym czytamy, że przed Bożym Narodzeniem miasto powoływało specjalnych strażników – mieli pilnować lasu przed wycinaniem drzewek.

– Bez wątpienia, bo tych świadectw z Alzacji jest bardzo dużo. Można z nich wyczytać, że miasta zatrudniają strażników lasu. Są też dokładne instrukcje, jak duże drzewka można wycinać. Od XVI wieku wzdłuż Renu górnego po obu jego stronach, do Moguncji i dalej do Szwarcwaldu, mamy mnóstwo zapisów o stawianiu choinek. Były to drzewa iglaste – świerki lub jodły, bo rosły w tamtejszych lasach. Z zapisów tych dowiadujemy się też, że w XVI wieku we Fryburgu postawiono choinkę w gmachu władz miasta i bogato ją ubrano – nie tylko światłami, ale także ciastkami. Pod choinkę przychodziły dzieci i zabierały z niej słodycze. Choinki stawiano też przed siedzibami stowarzyszeń kupieckich czy rzemieślniczych.

– Tak, choć były pewne różnice. W kościele choinka była ozdabiana tylko jabłkami, opłatkami i świecami, natomiast na tych, które stawiały gildie, wieszano też słodycze i różne produkty, które rozdawano biednym i dzieciom. Zachowały się rysunki z XVI wieku, na których przedstawiciel gildii zrzeszającej producentów serów idzie z drzewkiem obwieszonym serami.

– Jabłka, które nawiązywały do rajskich owoców, oraz opłatki. Mógł to być opłatek kwadratowy czy prostokątny lub zrobione z niego ozdoby. Kilka opłatków składano tak, że tworzyły kulę przypominającą świat. Jeszcze zanim pojawiła się choinka, takie kule zawieszano u sufitu – miały symbolizować Jezusa, który przynosi zbawienie całemu światu. Potem już mniejsze kule wieszano na choince. Pojawiły się też inne owoce, orzechy i najróżniejsze ciastka domowej roboty. Jednym słowem, wszystko, co jest w miarę trwałe i nadaje się do zjedzenia.

– W różnych kulturach była tradycja wręczania sobie podarków z okazji ważnych świąt, np. Nowego Roku. Boże Narodzenie, czyli przyjście na świat Jezusa, uznano również za wielki dar, wielki podarek. Jezus opuścił bowiem piękne niebieskie pałace i obrał ziemskie barłogi, jak głosi jedna z polskich kolęd. Zrzekł się bogactw i stał się ubogi. My mamy brać z niego przykład i też coś od siebie dawać. Dlatego choinka pełna była podarków. Kładziono pod nią lub zawieszano na niej różne prezenty – nie tylko słodycze, ale także lalki, książki. Chodziło też o to, by nie dawać prezentów z ręki do ręki. By był to anonimowy dar.

– Prezenty stały się tak popularne i tak silnie związane z choinką, że przykryły symbolikę świąt. Zapominamy, że choinka jest symbolem drzewa rajskiego, drzewa życia, a także symbolem nowo narodzonego Chrystusa. Stawia się ją w Wigilię, stoi przez całe święta i ma przypominać raj utracony na początku dziejów świata i odzyskany przez przyjście Zbawiciela. Zielone niewiędnące drzewko jest archetypem życia. Na czubku choinki może się też znaleźć aniołek lub gwiazda betlejemska jako ładne zakończenie dekoracji. Bo choinka ma być też piękna.

– Na pewno jeszcze przed zaborami, w czasach I Rzeczypospolitej. Są historycy, którzy uważają, że pierwsze choinki pojawiły się w Brzegu na Śląsku w 1611 r. Ale tam chodzi jedynie o drzewka z mnóstwem świeczek, które są dekoracją zamku na cześć przyjazdu księżnej Doroty Sybilli. Po zawarciu małżeństwa z Janem Chrystianem, księciem Brzegu, księżna miała uroczyście przybyć na sylwestra do włości swego męża, czyli do brzeskiego zamku. Podróż się opóźniła i uroczyste powitanie przypadło dopiero na 6 stycznia. Tym niemniej w sali stało mnóstwo wysokich, zielonych jodeł. Na gałęziach płonęły setki świec. Pośrodku komnaty stały dwa stoły z prezentami. Były tam jabłka, orzechy, pierniki, marcepanowe gwiazdki oraz inne smakołyki, rzeźbione koniki, malowane owce i koguty oraz wiele innych drobiazgów. Ozdoby podobne, ale ich cel i znaczenie są inne.

Dlatego uważa się, że pierwsze choinki na ziemiach polskich pojawiły się w Gdańsku. W 1698 r. Filliborn, tamtejszy nauczyciel niemieckiego, napisał wiersz poświęcony drzewku na Boże Narodzenie: rozświetla ono mrok, zakwita w grudniu i przynosi radość dzieciom. Potem Filliborn dodaje, że drzewko takie można kupić na targu – ozdobione światłami, owocami i słodyczami. A skoro tak, to choinka musiała już być dość powszechnym elementem świąt. Zresztą choinka w Gdańsku nie powinna specjalnie dziwić, bo choć wtedy było to miasto polskie, silne w nim były wpływy niemieckie. A jak wiadomo, zwyczaj stawiania choinek na święta rozwinął się najpierw w Niemczech i stamtąd rozprzestrzenił się na inne kraje. Stamtąd też trafił do Polski. Może choinkę przywieźli kupcy. Pewne jest jedno – spodobała się.

– Nie wiemy, jak zwyczaj ten się rozprzestrzeniał. Drugie świadectwo na temat choinki z ziem polskich pochodzi już z czasów zaborów z Warszawy. W 1830 r. Łukasz Gołębiowski, uważany za pierwszego polskiego etnografa, pisze, że wtedy w Warszawie istniał zwyczaj, „przyjęty od Prusaków”, stawiania w domu w Wigilię Bożego Narodzenia „sosenki”, na której zawieszano orzechy, cukierki, jabłka, a także mnóstwo woskowych świeczek oraz kolorowych wstęg.

Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej” pisze, że choinka w Warszawie pojawiła się między rokiem 1795 a 1806, a może jeszcze wcześniej? Bo już za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego do Warszawy napływają kupcy i rzemieślnicy niemieccy. Są na tyle liczni i wpływowi, że Sejm wydaje im zgodę na budowę kościoła ewangelicko-augsburskiego. Świątynia staje w samym centrum miasta i w 1781 r. zostaje uroczyście poświęcona. Prusacy w Warszawie zachowali swoje wyznanie i zapewne po swojemu obchodzili też święta.

– W 1846 r. „Kurier Warszawski” donosił, że na święta są już szpalery drzewek i że nigdy nie było tyle choinek do kupienia co w owym roku. Kilka lat później ta sama gazeta pisze, że ulice Warszawy zamieniają się w las. Są tam też porady, jakie prezenty dzieciom kupować, i informacje o różnych akcjach charytatywnych.

– Niewielką. Początkowo kupowano małe drzewka i stawiano je do wazonów jak kwiaty. Oświetlenie stanowiły świece woskowe, potem z parafiny, które początkowo przywiązywano sznureczkami, a dopiero w drugiej połowie XIX wieku mocowano za pomocą metalowych klipsów. W latach 40. XIX wieku na choince zawisły pierwsze bombki zwane też bańkami. Wykonywano je ze szkła i przypominały trochę kule z opłatków.

– Choinka to piękny symbol, który towarzyszy świętom i pomaga nam lepiej świętować. Bo do nas przemawia to, co jest wiecznie zielone, jest światłem, darem od drugiego człowieka. Pięknie ozdobione i oświetlone drzewko wnosi dużo ciepła i radości. Ważne tylko, by mówiło też o Bożym Narodzeniu.

KS. PROF. JÓZEF NAUMOWICZ jest historykiem wczesnego chrześcijaństwa, kierownikiem Katedry Historii Starożytnej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Autorem „Historii świątecznej choinki” wydanej przez Wydawnictwo Literackie.

„Fot. Bartosz Krupa/East News, Fototeca Gilardi/akg-images/East News”

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version