Orban ma ambicje światowe i nie będzie się przejmował jakimś posłem z Polski. Jak będzie trzeba, to go poświęci bez zmrużenia oka – mówi Vincent V. Severski, pisarz i były oficer wywiadu.

Vincent V. Severski: Zależy, o kogo chodzi. Myślę, że pan Romanowski miałby z tym spory kłopot. Można wyjąć kartę z telefonu i próbować zniknąć na krótko, ale amator, ktoś w pojedynkę, nie będzie w stanie funkcjonować dłużej w całkowitym ukryciu. Nie da się tego zrobić bez wsparcia instytucji państwa czy innego podmiotu o rozbudowanych możliwościach. Mamy przecież całą masę systemów identyfikacji.

– W zasadzie w obecnej sytuacji politycznej mógłby nawet zwiedzić nawet jedną piątą świata, od Kaliningradu po Władywostok i od koła polarnego aż do Hindukuszu.

– Myślę że gdyby doszło do takiej ekskursji, to żaden paszport nie byłby mu już potrzebny.

– Moim zdaniem szkoda zachodu. Musiałby się tym pewnie zająć wywiad, a z punktu widzenia państwa to byłaby strata środków i możliwości. To zdarzenie za bardzo eskalowało politycznie.

– Tak, to zdarzenie ma już wymiar medialny, polityczny i nawet dyplomatyczny. Wywiad oczywiście interesuje się także takimi sprawami, ale pan Romanowski nie jest już osobą, która stwarza zagrożenie dla zewnętrznego bezpieczeństwa państwa. Chociaż, trzeba przyznać, że jego przypadek doprowadza do poważnego napięcia międzynarodowego.

– Naturalnie. Tylko czy obserwowanie go teraz przyniosłoby cokolwiek pozytywnego? Nie sądzę. On już jest „na widelcu” mediów i polityków. Służby powinny się raczej przyglądać, jak będą teraz reagować inni gracze: Mińsk, Kreml, Bratysława i tak dalej.

– Jeszcze trochę i opozycja powoła nad Balatonem jakiś rząd emigracyjny. Ale mówiąc poważnie, myślę, że to zaszkodzi Węgrom i zaszkodzi ich polityce. Putin na pewno będzie próbował wyciągnąć z tego jakieś korzyści, poza samą awanturą w łonie Unii Europejskiej. To jest już jego pierwszy zysk.

– Ależ oczywiście, doskonale wiemy, że on to potrafi robić. W końcu kim dla niego jest taki Romanowski? On go tylko wykorzystuje do swoich celów politycznych. Nie ma tu za grosz przyjaźni czy sympatii.

– Nawet marionetką. I będzie wykorzystywany tak długo, jak będzie potrzebny Orbanowi. Orban ma ambicje światowe i nie będzie się przejmował jakimś posłem z Polski i byłym wiceministrem sprawiedliwości. Jak będzie trzeba, to go poświęci.

– Może się okazać, że wróci do Polski, zanim zdąży się nauczyć tamtejszego języka.

– Zdecydowanie tak. Jego rola w zasadzie się skończyła. Wiemy, gdzie jest, czyim jest narzędziem. Poza tym dalsze ruchy ma mocno ograniczone. Jak spróbuje wyjechać do kraju cywilizowanego, to wpadnie w ręce polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zostaje mu ewentualnie droga na wschód.

– Naturalnie. Oczywiście jest jakaś część społeczeństwa, która tę historię o męczeństwie kupuje, ale dla zdrowej reszty i to przedstawienie, i kilka innych poprzednio, to najlepszy dowód, że rozliczenia trzeba doprowadzić do końca. W mediach społecznościowych obserwuję duże wzmożenie wśród osób opowiadających się po stronie demokratycznej. Duże wzmożenie i rosnącą niechęć do tego etosu tradycyjnej przyjaźni polsko-węgierskiej, bratanków itd. Dużym cieniem rzuciło się na to w sumie mizerne i paskudne zdarzenie, kiedy to premier państwa osobiście angażuje się w obronę człowieka z zarzutami o defraudację pieniędzy. Sam zaczynam się mimowolnie przyglądać Węgrom i zastanawiam się, z kim mamy do czynienia.

– Tyle że ta argumentacja nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. U nas Komisja Europejska oficjalnie już się nie doszukuje naruszenia artykułu 7 Traktatu UE. A Węgry wciąż są w tej procedurze naruszenia praworządności i zasad państwa demokratycznego. Sytuacja wciąż jest dynamiczna w sensie politycznym, ale bardzo mi się podoba reakcja naszych władz. Dyplomatycznie zrobiono chyba wszystko: wezwano na dywanik ambasadora Węgier, wezwano na „bezterminowe konsultacje” naszego ambasadora w Budapeszcie. Mówiąc żartem, kolejnym krokiem musiałoby być zamknięcie stacji MOL.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version