PiS nie będzie mieć wielkiej gwiazdy w wyborach prezydenckich. Tym bardziej potrzebuje pieniędzy na wykreowanie kandydata bądź — jak mówią w partii — „oderwanie mu gęby”.
Bez milionów, ani rusz, a PKW odebrała PiS wszystkie pieniądze. To najczarniejszy sen Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS pokornie więc prosi o zlecenia stałe przelewów na partię.
Polska polityka nie widziała nigdy takiego szoku, jakiego teraz doświadcza Prawo i Sprawiedliwość.
Najpierw osiem bardzo tłustych lat — dotacje, subwencje i korzystanie z całego potencjału państwa. Potem zejście do piekieł: odebranie pieniędzy z budżetu państwa, odspawanie od stanowisk w państwie. W przeszłości inne partie — jak Nowoczesna, PSL i Partia Razem — też traciły subwencje, ale one spadały z dużo niższego pułapu.
Kaczyński pod ścianą
Efekt jest taki, że dziś PiS i osobiście Jarosław Kaczyński musi prosić, wręcz błagać, o darowizny. Musi prosić swoich wyborców — a to mniej zasobna część społeczeństwa, nie „warszawka”, ale „Polska powiatowa”. W samym PiS można usłyszeć, że niewdzięcznie jest tak prosić o datki, ale Nowogrodzka po prostu nie ma wyjścia.
Serdeczność języka, którym posługuje się Jarosław Kaczyński, chwyta za serce — jest wręcz duszpasterska. Prezes PiS mówi bowiem o tym, że „dziękuje bardzo serdecznie” i „dziękuje z całego serca”. Podobnym językiem posługuje się o. Tadeusz Rydzyk — on mówi bardzo często właśnie o „darach serca” na „dzieła”.
„Nigdy o to nie prosiliśmy”
Teraz Kaczyński w podobny sposób o takie dary prosi. Prosi — tak można by to ująć — o przelew miliona serc. A najlepiej, co sugeruje skarbnik PiS Henryk Kowalczyk, niech to będzie zlecenie stałe. — Prosimy o finansowe wsparcie. (…) W dziejach naszej partii nigdy o to nie prosiliśmy — podkreślał prezes PiS.
— Bez tych środków nie jesteśmy w stanie wykonywać tego głównego dziś zadania, czyli przeprowadzić z odpowiednią energią i środkami wyborów prezydenckich — podkreślał Kaczyński. Kampania prezydencka to jest to „dzieło”.
PiS potrzebuje nawet 40 mln zł
Dziś PiS wychodzi na zero. I — takie jest przekonanie w partii — może nie powąchać już ani grosza z subwencji z budżetu państwa. Z apelu prezesa Jarosława Kaczyńskiego, skarbnika PiS Henryka Kowalczyka i szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka jednoznacznie wybrzmiało: bez datków nie przetrwamy.
A bez przetrwania PiS i kampanii prezydenckiej za 30-40 milionów złotych polska demokracja — to zdanie liderów PiS — będzie pogrzebana, wybory prezydenckie będą fikcją, system się domknie. Słowem: przelewy albo śmierć — nie tyle śmierć PiS, co śmierć Polski. Taka przerysowana retoryka może bawić, ale w ustach polityków PiS nie dziwi — bo PiS na serio walczy już o życie.
Ofensywa ruszyła
Aby uniknąć swojego końca, PiS rusza z ofensywą. Jest specjalny spot namawiający do wpłacania darowizn na konto PiS. Jest też specjalna infolinia dla tych, którzy chcą wpłacić na PiS, ale nie wiedzą do końca jak to zrobić. A problemy są trywialne: ktoś przeleje 10 zł, ale nie wpisze w tytuł przelewu słowa „darowizna”, więc partia musi się z takie przelewy zwracać, a to marnowanie czasu i utrata środków.
W tej ofensywie mają uczestniczyć wszyscy politycy PiS. Podczas swoich występów w mediach mają wspominać, że władza odebrała PiS pieniądze, więc proszą ludzi o datki. Sami posłowie, senatorowie, europosłowie mają płacić od 1 do 5 tys. zł, choć się część temu opiera.
Ostra konkurencja o pieniądze
To wszystko ciułanie pieniędzy. Ale to też ostra konkurencja.
Po polityczno-medialnej prawej stronie trwa bowiem rywalizacja o datki od szeregowych wyborców, ludzi o konserwatywnych poglądach. O datki walczą bowiem: PiS, telewizja wPolsce24 braci Michała i Jacka Karnowskich, Telewizja Republika Tomasza Sakiewicza i — mający na tym polu najlepszy know-how i doświadczenie — o. Tadeusz Rydzyk.
Tego konkurowanie nie kryje już sam Jarosław Kaczyński. Prezes PiS, choć nie wymienia tych wspomnianych „dzieł” Sakiewicza, Karnowskich i o. Rydzyka, to jednak zaznaczył, że są też inni proszący i PiS oczywiście „popiera i szanuje” inne zbiórki, ale jednak priorytetem powinna być zrzutka na kampanię prezydencką PiS.
Dla Nowogrodzkiej ważniejsza jest kampania prezydencka, a dla Republiki i wPolsce24 ściana LED w studio. A PiS walczy o życie. Bo partia to nie tylko posłowie, senatorowie, prezes i jego zastępcy, ale także wielu pracowników biurowych — struktura, która musi mieć pieniądze na marketing — w tym czas antenowy, tylko że w Polsacie, TVN i TVP.