Za każdym wyborem stoi strata tego, co nie zostało wybrane, a reakcją na stratę jest żałoba i związany z nią żal i smutek. To pogodzenie się z czymś, co jest nieodwracalne i włączenie tego do życia, a czasami przeformułowanie tożsamości. Tak jak wtedy, gdy podejmuje się decyzję o nieposiadaniu dzieci. Bo kim ja wtedy jestem? O niebyciu matką rozmawiają psycholożki Agata Wytykowska-Kaczorek i Małgorzata Nader.

Agata Wytykowska-Kaczorek: Ostatnio przykuła moją uwagę taka sytuacja: kobieta, po czterdziestce, realizująca się zawodowo, zadowolona ze swojego życia, mocno stąpająca po ziemi, wiele lat temu podjęła decyzję, że nie będzie miała dzieci. Nie kwestionowała tej decyzji w żadnym momencie swojego dorosłego życia, ale kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka, rówieśniczka, zostanie mamą – zamiera i wydobywa z siebie słowa, które ją samą wprawiają w osłupienie: „Jestem jak jałowa ziemia”. Zatrzymuje mnie w tej historii jej zaskoczenie i ta fraza, tak kontrastująca z jej podejściem do życia. Takie doświadczenia są udziałem wielu kobiet w różnym wieku. Podejmują decyzję o nieposiadaniu dzieci, są w nich wolne i świadome, a jednak często ten motyw wraca, choć pod różną postacią. Dzisiaj to decyzja kobiety – ona jej nie wyklucza, nie skazuje na osamotnienie, ma wokół siebie kobiety, z którymi łączy je bycie nie-mamą. A jednak okrzyk o jałowej ziemi się wyrywa. Jak pani to rozumie?

Małgorzata Nader: Niezależnie od powodu bezdzietności kobiety – czy jest ona wynikiem biologicznej niemożności, czy indywidualnej decyzji – informacja o ciąży przyjaciółki, siostry czy nawet koleżanki z pracy z czymś tę kobietę konfrontuje. U ilu kobiet wraz z radością na tę wieść pojawiają się też inne uczucia, które trzeba ukryć czy odsunąć na bok.

Taka sytuacja konfrontuje kobietę z tą częścią rzeczywistości, której ona nie doświadcza, która jest jej obca, a staje się światem i doświadczeniem bliskiej jej osoby, którego jest i będzie świadkiem. „Ona ma coś – dziecko – i jest kimś – matką, czego ja nie mam. Zatem kimś nie jestem i być może nigdy nie będę”. Kim więc jestem – nie-matką, bezdzietną czy wolną od dzieci? Takie myśli mogą towarzyszyć rodzącemu się odczuciu rywalizacji i zazdrości, która może przerodzić się w zawiść. O ile zazdrość o ciążę może prowadzić do rozważań czy fantazji o własnym potomstwie, to nieuświadomiona zawiść – do niechęci wobec ciąży przyjaciółki, do odsunięcia się i ochłodzenia relacji – w trochę niezrozumiały sposób. Gdzieś na głębokim poziomie może pojawiać się potrzeba zniszczenia tego, czego ja nie mam, taka jest przecież istota zawiści.

A.W.K.: Czy zazdrość i jej bardziej destrukcyjna odmiana – zawiść – rodzą się zawsze, czy to zawsze musi pójść w takim kierunku? I skąd ta zawiść się bierze, skoro to była moja decyzja, żeby nie mieć dzieci?

M.N.: Toni Wolff, analityczka jungowska i bliska współpracownica Junga, w eseju „Formy strukturalne żeńskiej psyche” pisze o czterech formach przejawiania się kobiecej psychiki tworzonej przez dwie osie: relacyjną – związaną z relacjami, rozpiętą pomiędzy biegunami Matki i Hetery. I nierelacyjnej, związanej z działaniem w świecie, wyznaczanej przez bieguny: Amazonki i Pośredniczki, nazywanej też prorokinią. To, o czym rozmawiamy, odwołuje się do formy matki.

A.W.K.: Perspektywa „matki” jako elementu strukturalnego, konstytuującego kobiecą psychikę, daje nam możliwość głębszego rozumienia i przenosi nas z jednostkowego poziomu na poziom uniwersalny. Pokazuje, że bez względu na to, jaką decyzję podejmie kobieta lub w jakiej sytuacji się znajdzie, konfrontacja z tą częścią naszej psychiki jest niejako nieunikniona.

M.N.: Niezależnie od tego, czy to moja decyzja, czy nie, dialog z tym, co powiązane z matką, macierzyństwem, musimy odbyć. W przypadku kobiet dojrzałych, około czterdziestki, może pojawić się syndrom zamykających się drzwi – że to dla nich ostatni moment na weryfikację zapatrywań co do urodzenia dziecka i wejścia w rolę mamy. I to kolejna możliwa konfrontacja – dotychczasowych przekonań, wartości, nawet jeżeli miały solidną podstawę. Może to odpalić żałobę za utraconą, choć nawet świadomie wybraną – drogą niewybraną.

A.W.K.: Tak, wybór jednego oznacza utratę tego, co wybrane nie zostało. Za każdym wyborem stoi strata, a reakcją na stratę jest żałoba i związany z nią żal, smutek. To pogodzenie się z czymś, co nieodwracalne, i włączenie tego do życia, a czasami przeformułowania tożsamości. Tak jak wtedy, gdy wybiera się niebycie mamą. Bo kim ja wtedy jestem? Wolff pisze o czterech formach kobiecej psychiki, a forma matki wydaje się fundamentalna.

M.N.: To, co przychodzi z biologią, jest odwieczne. Macierzyństwo od zawsze otoczone jest aureolą świętości i wyjątkowości. Wyliczono, że na świecie pojawiło się 107 mld ludzi. I każdy z nich przyszedł do życia przez ciało kobiety. Jej płodność jest częścią płodności natury. Figurki kobiet o wielkich ciałach, z wydatnymi brzuchami i piersiami, wiązane są z płodnością. Ten motyw powtarza się w różnych kulturach i czasach. Jedna z najstarszych figurek, tzw. Wenus peleolitycznych – Wenus z Willendorfu, wyrzeźbiona około 30 tys. lat temu, została znaleziona w Austrii. Figurka Bogini Matki z Çatalhöyük – sprzed około 6 tys. lat p.n.e., do dzisiaj jest czczona w Anatolii jako pramatka i bogini obfitości. Te symboliczne przedstawienia archetypu Wielkiej Matki opisał szczegółowo jungowski analityk Erich Neumann. Jednym z obrazów matki, rozpowszechnionych w katolickim świecie, jest obraz Matki Boskiej, często z Dzieciątkiem w objęciach. Narzuca on obraz matki całkowicie oddanej i podporządkowanej swojej roli, kiedy staje się narzędziem wypełnienia woli Boga.

Ten wizerunek zawiera również obraz dziecka, który z obrazem matki jest ściśle powiązany. To pokazuje, jakim fundamentem jest przetworzenie elementu związanego z macierzyństwem i z tym, co ono niesie.

A.W.K.: To by znaczyło, że jako kobiety potrzebujemy się dookreślić wobec tej formy naszej psychiki – zobaczyć i doświadczyć wszystkiego, co w niej zawarte. Posiadanie formalnie dzieci, ale też inne aspekty. Jeżeli skupiamy się tylko na posiadaniu dzieci, a szczególnie kiedy brak dzieci wiąże się z życiową niemożnością, istnieje ryzyko, że skoncentrujemy się na tym tak bardzo, że będzie to dla nas i dla naszych relacji destrukcyjne. Możemy stać się zgorzkniałymi, zawistnymi, uwięzionymi w żalu kobietami, które nie są w stanie widzieć przejawów macierzyństwa w postaci dzieci. Spotkanie z tym żalem, złością, zazdrością jest trudnym i bolesnym doświadczeniem, jednak bez niego trudno dotrzeć i korzystać z bogactwa macierzyństwa, które jest czymś więcej niż posiadaniem dzieci. W przechodzeniu przez to doświadczenie może nam towarzyszyć druga osoba.

M.N.: Tak jak w „Boskiej komedii” Dantego, kiedy jest on prowadzony poprzez piekło, czyściec do nieba przez Wergiliusza, Bernarda z Clairvaux i Beatrycze. Drogę wewnętrznej przemiany łatwiej jest przejść z kimś, kto już odbył tę wędrówkę i wrócił do świata. A po przejściu tego procesu możemy mieć swobodny, naturalny dostęp do tych aspektów macierzyństwa, które nie są związane tylko z posiadaniem dzieci.

Toni Wolff wskazuje, że forma Matki jest związana z opieką, karmieniem, wspieraniem, rozumieniem i nauczaniem, stwarzaniem bezpiecznych ram dla rozwoju. Kluczowe jest bycie w żywej i bezpośredniej relacji z drugą osobą, często z własnymi dziećmi. A to może być wykorzystywane w takich zawodach jak praca z dziećmi, bycie lekarzem czy psychologiem, zarządzanie w biznesie. Nie jest jednak jednoznaczne, że każda nauczycielka realizuje tę formę kobiecości w swojej pracy. Chodzi o to, jak relacja jest przeżywana, a matką można być w wielu różnych wcieleniach. Co więcej, przejście tego procesu i odbycie żałoby po stracie związanej z niebyciem matką biologiczną pozwala korzystać i rozwijać pozostałe aspekty psychiki kobiety nie jako kompensacje czy substytuty dla nieposiadania dzieci, ale jako pełnowymiarowe i pełnowartościowe formy kobiecości.

A.W.K.: Myślę, że nie dla każdej kobiety forma Matki będzie tak osiową i centralną figurą w życiu. Ona jest obecna, przez jej pryzmat kobieta jest widziana społecznie, ale jednak nie buduje tożsamości, indywidualna narracja rozwija się wokół innych motywów, na przykład wpływu, sprawstwa, tworzenia czegoś. Kobieta powołująca do życia organizację, odkrywająca nowe metody naukowe, zakładająca firmę – w centrum jej świata nie widać motywu macierzyństwa.

M.N.: Toni Wolff, podobnie jak Jung, opisując typy psychologiczne, mówi o dominującej formie w strukturze psychicznej. Zatem dla każdej kobiety ta forma dominująca, poprzez którą jej kobiecość jest prezentowana światu, może być inna. To jeden biegun danej osi, relacyjnej bądź nierelacyjnej. Kobiecość, o której pani mówi, ujawnia część reprezentowaną przez Amazonkę – nastawioną na samodzielne, niezależne działanie w świecie, jak królowa Elżbieta I. To kobieta zainteresowana i zaangażowana w osiąganie sukcesów, rozwój osobisty, pozycję, tworzenie i stwarzanie wartości w świecie. Ta forma kobiecej psychiki stoi za wyborami kariery naukowej czy w biznesie. Dla współczesnych kobiet nie jest to już dramatyczny wybór, jak to było w czasach na przykład Marii Skłodowskiej-Curie.

A.W.K.: Kobiecość Amazonki jest odmienna od tej skupionej na indywidualnej relacji – z mężczyzną lub kobietą. Jak rozumiem, gdy ta forma kobiecej psychiki, symbolizowana przez Heterę, dominuje, to działanie, myślenie skupia się wokół bycia w tej relacji, jej budowania, przeżywania, realizowania na różnych wymiarach: kreatywnym, relacyjnym, duchowym, intelektualnym oraz seksualnym. Ten element uwiedzenia, seksualnego spełnienia ofiarowanego w relacji jest ważnym elementem cementującym relację. To jest taki poziom skupienia na świecie partnera, w którym znamy go, rozumiemy często lepiej niż on sam, to oddanie graniczące z uwikłaniem.

M.N.: Każda z form kobiecej psychiki ma swoje właściwości i sposoby przejawiania się. Jeśli nie jesteśmy ich świadome, nie rozpoznajemy ich, nie wiemy, co jest nam bliskie, co jest nasze – możemy czuć zagubienie, dezorientację, ale również możemy używać tych elementów dominującej formy w sposób destrukcyjny dla siebie i innych. W kryzysach życiowych, w kryzysie wieku średniego często intensywniej, esencjonalniej doświadczamy tego, jak przeżywamy świat, jak różnimy się od innych kobiet i zadajemy sobie pytanie: dlaczego jestem inna? Taka podróż prowadząca do rozpoznania, jakie formy kobiecej psychiki są mi niemal niedostępne, a jakie dominują – pozwala poznać i rozumieć siebie na głębszym poziomie, rozwijać te części, które są ukryte, ale i bardziej świadomie korzystać z tych, które dominują.

A.W.K.: Czwarta ze strukturalnych form kobiecości – Prorokini, jest najbardziej tajemnicza, bo stoi na pograniczu tego, co znane i co znane nie jest. Łączy świadomość indywidualną z nieświadomością zbiorową. Jej zadaniem jest komunikowanie tej percepcji światu, bo widzi to, czego inni nie widzą i nie są w stanie zobaczyć – to zadanie godne współczesnej wiedźmy (na przykład zielarki) – kobiety, która wie i przynosi do świata duchowe aspekty, tak jak niegdyś czyniły to święte – Hildegarda z Bingen czy Teresa z Ávili. Zatem ten kryzys wywołany nieoczekiwaną konfrontacją z własną rolą nie-matki może przynieść niezwykle twórcze i życiodajne eksploracje oraz dalszy rozwój różnych aspektów kobiecej psychiki.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version