Niewiele warzyw, odrobina orzechów i mięso. Im bardziej surowe, tym lepiej. To rzekomo podstawa diety naszych przodków. Tymczasem nauka mówi coś zupełnie innego.

Na śniadanie jajecznica na bekonie, na obiad stek z kawałkami brokuła, na kolację sałata z pieczoną piersią kurczaka – tak może wyglądać przykładowy dzień osoby na diecie paleolitycznej, która, jak twierdzą jej zwolennicy, najlepiej oddaje sposób odżywiania naszych przodków. Przed tysiącami lat ludzie jedli głównie mięso upolowanych zwierząt, dorzucając do tego jakieś korzonki czy ziarna. A to, co było dobre dla pierwszych ludzi – przekonują entuzjaści – musi być dobre również dla nas.

Jednak nowe badania naukowe wykopalisk sprzed tysięcy lat pokazują zupełnie inny obraz diety naszych przodków. Wcale nie byli takimi mięsożercami, jak nam się wydaje. A ten sposób żywienia, jaki lansują zwolennicy diety paleo oraz jej ekstremalnej wersji – tzw. diety lwa, polegającej na jedzeniu wyłącznie mięsa – zdecydowanie nie jest dobry dla zdrowia człowieka.

Najnowszych dowodów na to, jak w rzeczywistości wyglądała dieta ludzi okresu paleolitu, dostarczyło badanie przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców pod kierownictwem dr. Hadara Ahituva z uniwersytetu w Hajfie na stanowisku Gesher Benot Ya’aqov na brzegach rzeki Jordan w Izraelu. Naukowcy badają to miejsce od 1930 r. Już wtedy znaleziono tam wiele kamiennych narzędzi i innych pozostałości po siedliskach ludzkich, które – jak ustalono dziesięciolecia później – pochodzą ze środkowej epoki kamiennej.

Na stanowisku wciąż trwają wykopaliska, badacze znaleźli w nich 20 warstw osadów, a w nich kolejne narzędzia, skamieniałe szczątki zwierząt, nasiona owoców. Narzędzia z osadów, które badał zespół dr. Ahituva, powstały ok. 780 tys. lat temu. Dzisiaj można je zbadać nowoczesnymi metodami pozwalającymi nie tylko ocenić wiek narzędzi, ale też poznać skład chemiczny pozostałych na nich skamieniałych resztek organicznych. Okazało się, że wcale nie ma na nich mięsa, ale granulki skrobi pochodzącej bez wątpienia z roślin. Skomplikowane badania laboratoryjne pozwoliły na ustalenie, że były to rośliny bulwiaste, podobne do ziemniaków, być może maniok lub inne bulwy z ciepłego klimatu. Naukowcy znaleźli też ślady po żołędziach, zbożach, roślinach wodnych, jak jadalna żółta lilia czy wymarły już orzech wodny. – To odkrycie podkreśla znaczenie pokarmów roślinnych w ewolucji naszych przodków – mówi dr Ahituv. – Teraz rozumiemy, że hominidy zbierały szeroką gamę roślin przez cały rok, które przetwarzały za pomocą narzędzi wykonanych z bazaltu – tłumaczy naukowiec.

Te narzędzia w kształcie zaokrąglonych buław i spłaszczonych kowadeł były wykonane specjalnie do przetwarzania roślinnego pokarmu – co zadaje kłam wcześniejszym teoriom mówiącym o tym, że ludzie pierwotni, mając obfitość mięsa, nie zawracali sobie głowy przetwarzaniem mało odżywczego pokarmu roślinnego. Komu by się chciało rozłupywać twarde orzechy czy miażdżyć bulwy, kiedy można było po prostu upiec stek na ognisku? Okazuje się jednak, że to rośliny były głównym elementem diety człowiekowatych sprzed 780 tys. lat.

A należeli oni najprawdopodobniej do gatunku Homo erectus – to już tylko ewolucyjny kroczek przed narodzinami Homo sapiens. Homo erectus był już świetnym myśliwym, wytwarzającym najróżniejsze kamienne narzędzia, jego sylwetka nie różniła się specjalnie od sylwetki ludzkiej, jedynie w twarzoczaszce widoczne były wydatne łuki brwiowe, wysunięta szczęka i mniejsza niż u człowieka puszka mózgowa. Mózg Homo ergaster ważył ok. kilograma, pół kilo więcej niż mózg szympansa i pół kilo mniej niż mózg Homo sapiens. Niewątpliwie jednak u tego gatunku proces powiększania się mózgu nabrał już tempa. Na tyle, że był w stanie jako pierwszy przedstawiciel rodzaju Homo opuścić Afrykę i skolonizować Europę oraz Azję.

Te ustalenia są w kontrze do jednej z wiodących antropologicznych hipotez, próbujących wyjaśnić, co było czynnikiem kluczowym dla rozwoju naszego gatunku i naszych wielkich mózgów. Hipoteza ta mówi o tym, że właśnie rozpoczęcie polowań na duże zwierzęta i pojawienie się dużych ilości mięsa w diecie dało naszym przodkom tyle energii, że pozwoliło na rozwój coraz większego mózgu. Nietrudno się domyślić, skąd się wzięła ta hipoteza. Na pierwszych stanowiskach paleontologicznych znajdowano wiele kości zwierzęcych, niektóre ze śladami obróbki narzędziami. Znajdowano też kamienne narzędzia, a ich powstanie tłumaczono głównie koniecznością rozbioru upolowanego zwierza.

Nie ulega wątpliwości, że nasi przodkowie polowali i wiedzieli, jak cennym pokarmem jest mięso. Świadczą o tym skamieniałe kości ssaków – od jeży po słonie – znajdowane masowo w Afryce w pobliżu ludzkich siedlisk od mniej więcej 2 mln lat temu, w tym czasie wśród tych szczątków zaczynają pojawiać się skorupy żółwi, zęby krokodyli i mniejszych zwierząt wodnych. Szczątków roślinnych zachowało się zaś bardzo mało. I nie wiadomo było, czy dlatego, że ludzie epoki kamiennej roślin nie jedli, czy po prostu szczątki rozłożyły się przez setki tysięcy lat.

Najnowsze badania już dają jasne odpowiedzi na te pytania. Zarówno w odniesieniu do naszych najstarszych przodków, jak i późnych grup łowiecko-zbierackich. Jak dowiedli naukowcy z University of the Witwatersrand w RPA, australopiteki, nasi najdawniejsi przodkowie, do których należała słynna Lucy i którzy już zaczęli życie na sawannie w wyprostowanej pozycji, byli całkowicie roślinożerni. Badacze wykazali to na podstawie analizy izotopów azotu w szkliwie zębów siedmiu australopiteków. Okazało się, że w szkliwie kuzynów Lucy dominował typ izotopu świadczący o niemal wyłącznie roślinnej diecie.

Ale może to dopiero ten w pełni rozwinięty Homo sapiens doprowadził do perfekcji sztukę polowania, odkrył zalety jedzenia mięsa i odrzucił większość pokarmów roślinnych? Może to właśnie jedzenie dużych ilości mięsa ukształtowało nasze wielkie mózgi, jak głosiła popularna antropologiczna hipoteza? Jednak Homo sapiens nie potrzebował jeść codziennie mięsa, żeby rozwinąć duży mózg. Dowiodła tego kilka miesięcy temu antropolożka Zineb Moubtahij z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Niemczech, która badała stanowisko paleontologiczne w jaskini Taforalt w Maroku z pozostałościami po bytności Homo sapiens sprzed 15 tys. lat, czyli ze schyłku epoki łowców i zbieraczy. Zaledwie kilka tysięcy lat później ludzie przejdą na rolniczy i osiadły tryb życia.

Co zatem jedli ci późni łowcy i zbieracze należący do grupy ludności zwanej Iberomaurusami? Naukowcy dowiedzieli się tego, badając izotopy niektórych pierwiastków (inne izotopy pochodzą z żywności roślinnej, a inne z białka zwierzęcego) w zębach i fragmentach kości 17 osób z tego plemienia. Oznaczyli m.in. proporcje cynku i strontu w szkliwie zębów, węgla i azotu w kolagenie kostnym oraz aminokwasy w kościach ludzi i zwierząt z jaskini Taforalt. Wszystkie wyniki wskazywały na znaczne spożycie roślin przez tę ludność, choć jedli oni też mięso, o czym świadczy obecność cynku w ich kościach. Co ciekawe, badacze pobrali też próbki ze szczątków półrocznego niemowlęcia i odkryli, że pierwszym pokarmem przy rozszerzaniu diety niemowlęcia było nie mięso, ale rośliny. Odnaleziono ślady przechodzenia z mleka matki na dietę roślinną. Do tego ludzie ci mieli próchnicę, co wskazuje na duży udział żywności skrobiowej, a w miejscu, gdzie przebywali, znaleziono kamienie do mielenia orzeszków piniowych, roślin strączkowych i żołędzi.

Te badania nie pozwoliły jednak ustalić, jakie były proporcje żywności roślinnej i zwierzęcej u ludzi tuż przed rewolucją rolniczą. To udało się dopiero w badaniu przeprowadzonym w zupełnie innym zakątku świata – w peruwiańskich Andach. Tam, na stanowisku Wilamaya Patjxa, odnaleziono siedliska i szczątki ludzi sprzed 6500-9000 lat, czyli z czasu sprzed nastania rolnictwa na tym terenie. W tym przypadku badacze również przeprowadzili analizy chemiczne znalezionych kości, które wykazały, że ludzie ci żywili się głównie roślinami. – Potoczna wiedza głosi, że wczesne gospodarki ludzkie koncentrowały się na polowaniach, co poskutkowało pomysłami w rodzaju diety paleo – mówi dr Randy Haas z University of Wyoming, szef tego badania, w rozmowie z „Guardianem”. – Sam przed tym badaniem mógłbym przysiąc, że 80 proc. diety ludności paleolitycznej to było mięso. Jednak nasza analiza pokazuje, że dieta składała się w 80 proc. z materii roślinnej i w zaledwie 20 proc. z mięsa – twierdzi dr Haas. Głównym źródłem pożywienia dawnych mieszkańców Andów były dzikie ziemniaki, sporadycznie zaś jedzono mięso dużych ssaków, głównie lam i jeleni.

I okazuje się, że nasi przodkowie wiedzieli, co dla nich dobre, w przeciwieństwie do dzisiejszych propagatorów diety paleo. Na pierwszym miejscu stawia ona mięso, najlepiej zwierząt naturalnie karmionych trawą. Z warzyw i owoców rekomendowane są: szpinak, kalafior, brokuł, brukselka, bataty, jabłka, jagody, cytrusy, do tego jeszcze orzechy i nasiona dyni czy słonecznika. Zdecydowanie nie ziemniaki i nie banany jako źródło skrobi, która rzekomo nie ma nic wspólnego z naszym pradawnym żywieniem i tym, co najlepsze dla naszego organizmu.

– Dieta paleo wyklucza wiele ważnych produktów, m.in. nabiał – ważne źródło wapnia. Na tej diecie grozi nam więc niedobór wapnia, który ciężko będzie uzupełnić w naturalny sposób – mówi dietetyk dr Michał Wrzosek z Centrum Respo, autor wydanej niedawno książki „Nowe, zdrowe życie”.

Dieta paleo w głównej mierze opiera się na ograniczeniu spożycia węglowodanów, w tym tych pochodzących z pełnoziarnistych produktów zbożowych. Jest to podejście sprzeczne z modelem talerza zdrowego żywienia, według którego produkty te powinny stanowić podstawę diety i zajmować ok. ¼ talerza w każdym posiłku.

Niektóre z założeń tej diety mają jednak sens. – Nie chodzi o wysoki udział mięsa w codziennym jedzeniu, bo tego akurat nie polecamy, ale o to, że dieta ta eliminuje wszystkie produkty wysoko przetworzone. Ich rzeczywiście nasi przodkowie nie jedli i wiemy, że im bardziej przetworzony produkt, tym gorszy dla naszego zdrowia – mówi dr Wrzosek.

O ile pewne założenia diety paleo można wdrożyć do codziennego sposobu żywienia, o tyle dietetycy i lekarze nie mają wątpliwości, że najbardziej radykalna wersja tej diety – zakładająca jedzenie wyłącznie mięsa – to zdecydowanie szkodliwy trend. – Nie można eliminować z diety warzyw i owoców, bo oprócz tego, że dostarczają witamin i składników mineralnych, to mają jeszcze tzw. macierz żywności, czyli miks różnego rodzaju polifenoli, antyoksydantów, błonnika, różnych bioaktywnych związków niezbędnych dla naszego zdrowia – tłumaczy dr Wrzosek.

Igraniem z własnym zdrowiem jest także jedzenie czerwonego mięsa, a to ono przede wszystkim jest rekomendowane w diecie mięsożercy. Czerwone mięso jest potencjalnie rakotwórcze. – Dieta złożona wyłącznie z produktów mięsnych to nie jest rekomendowany sposób odżywiania dla nikogo – podkreśla dr Wrzosek. Taka dieta wiąże się także z nadmiernym spożyciem nasyconych kwasów tłuszczowych, co może prowadzić do zwiększonego ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Do tego jest całkowicie pozbawiona błonnika, co oznacza zaparcia i ogólne pogorszenie stanu zdrowia. – Przy stosowaniu tej diety może też dochodzić do rozwoju niekorzystnej mikrobioty jelitowej – ostrzega dr Wrzosek.

W jedzeniu naszych przodków błonnika było pod dostatkiem, a mięsa tylko odrobinę. I to jest przepis na prawdziwą dietę paleo.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version