Ze wstydu, z litości, z grzeczności albo z wygodnictwa – ponad połowa Polek udaje czasem orgazm. Kiedy próbują o tym mówić partnerom, ci zwykle się obrażają. Ale jak twierdzą seksuolodzy, mężczyźni też coraz częściej udają.
To proste, żaden facet się nie zorientuje – uważa Magda. – Zmruż oczy, zacznij jęczeć, przyspiesz oddech, wbijaj mu paznokcie w plecy, no i ruszaj się coraz szybciej – wylicza. Patrycja stosuje zwykle konwulsyjne szarpanie prześcieradła. Nieźle sprawdza się też wciskanie głowy w poduszkę: on nie widzi wyrazu jej twarzy i jest przekonany, że to z ekstazy. Z doświadczenia Izy wynika, że faceci lubią, jak kobieta jest głośna. – No więc krzyczę tak, że sąsiedzi słyszą – uśmiecha się.
– O Boże! O tak, właśnie tak! Ach, ach! – demonstruje Ewa. – Jak Meg Ryan w filmie „Kiedy Harry spotkał Sally”. Już, już! Och! – podnosi głos.
Z wygodnictwa
Ewa, 45-letnia pracownica wydawnictwa, mężatka z ponad 20-letnim stażem, udaje rzadko. – Głównie wtedy, gdy chcę, żeby „to” się już skończyło – kładzie nacisk na słowo „to”. – Bo jestem zmęczona po całym dniu, bo chciałabym odpocząć, bo swoją przyjemność już osiągnęłam lub wiem, że dziś nie mam na nią szans – tłumaczy. Owszem, przychodzi jej czasem do głowy, żeby się do tego zniecierpliwienia po prostu przyznać, ale zaraz odpędza tę myśl. – Znam męża i wiem, że strasznie by się przejął. Sam by nie dokończył, tylko zacząłby się dopytywać, dlaczego ja nie doszłam. Jak kiedyś powiedziałam, że nie miałam orgazmu, to następnym razem gorączkowo starał się mi go zapewnić. Bo faceci mają zakodowane, że kobieta orgazm musi mieć i kropka. Najlepiej równo z nimi. To dla nich kwestia ambicji – Ewa jest o tym głęboko przekonana.
Generalnie jednak – podkreśla – ma z mężem fajny seks. Naprawdę nie może narzekać. A udaje dla świętego spokoju, by mieć sprawę szybko z głowy. – A tak mówiąc całkiem praktycznie: lepsze małe oszustwo niż szczerość, której efektem będzie wielogodzinne wałkowanie tematu. Jak mam później mozolnie odbudowywać jego ego, to wolę trochę pojęczeć.
Z braku doświadczenia
– Jestem zaskoczona, że kobiety w ogóle o tym mówią – nie może się nadziwić dr Ewa Baszak-Radomańska, ginekolog i seksuolog. – To przecież ich wstydliwa tajemnica.
Od pacjentek słyszy jednak, że owszem, udają orgazm. Przyznaje się do tego mniej więcej połowa kobiet. Młode kobiety, często w nowych związkach, sądzą, że orgazm jest nieodłącznym elementem seksu, więc nie chcą się przyznać, że go nie przeżywają. Nie chcą wyglądać na niedoświadczone – tłumaczy.
Pytanie o orgazmy zadał też kiedyś użytkowniczkom portal dla kobiet Barbarella.pl. Wyniki były podobne: 59 procent ankietowanych przyznało się do udawania. Polki pisały, że robią to czasem, prawie za każdym razem albo zawsze. Opublikowane zaledwie kilka miesięcy temu amerykańskie badania idą jeszcze dalej: aż dwie trzecie kobiet udaje w łóżku. Amerykańscy badacze uważają, że podobnie jest na całym świecie. I wszędzie kobiety kłamią z tych samych powodów: bo nie przeżyły jeszcze orgazmu i boją się, że partner uzna je za oziębłe lub wybrakowane. Bo z poprzednim coś czuły, a teraz nic. Ale nie potrafią zdobyć się na szczere wyznanie. Młodsze są nieco odważniejsze, zdarza im się powiedzieć prawdę. Za to starszym – za nic!
Ze wstydu
Katarzyna już w liceum dowiedziała się o udawaniu. Na lekcji łaciny pani opowiadała o „Sztuce kochania” Owidiusza, więc poszła do biblioteki i wypożyczyła dzieło rzymskiego poety. Czytała z wypiekami na twarzy, bo mnóstwo tam było praktycznych wskazówek – jak najlepiej zaprezentować kochankowi własne wdzięki i jak go do siebie przywiązać.
Zobacz, jak kobiecy mózg reaguje na orgazm!
Z wierszy wynikało, że poeta doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż niektóre kobiety nie zaznają – zapamiętała ten zwrot do dziś – „lubej sensacji”. Ba, doradzał im nawet, by to przed swoimi kochankami ukryły i nauczyły się ekstazę udawać: ruchami ciała, namiętnymi spojrzeniami, westchnieniami, okrzykami. Apelował jednak, aby wystrzegać się przesady, bo wtedy oszustwo się wyda.
Katarzynie rady przydały się niemal natychmiast. Miała akurat pierwszego poważnego chłopaka, z którym uprawiała seks tyleż entuzjastycznie, co nieporadnie. W każdym razie nigdy nie poczuła opisywanej przez poetę „rozkoszy przenikającej do szpiku kości”. Chłopakowi się do tego nie przyznała, uważała, że to ona ma problem, pewnie jest oziębła. W tamtym czasie do perfekcji doprowadziła wyginanie pleców w łuk. – Działało, mój chłopak był z siebie bardzo dumny – śmieje się.
Potem miała jeszcze wiele przelotnych, zwykle kilkumiesięcznych związków, ale żaden z partnerów nie dał jej orgazmu. Milczała. – Nie umiałam rozmawiać o seksie, wstydziłam się – tłumaczy.
Dziesięć lat temu wyszła za mąż, uwielbia się z mężem kochać i „lubej sensacji” jej nie brakuje. Ale i tak zdarza jej się czasem wyginać plecy w łuk. – Kiedy on się guzdrze. Bo wtedy przyspiesza – wyjaśnia.
Z grzeczności
Magda miała kilka lat, gdy usłyszała w radiu piosenkę zespołu Big Cyc pod tytułem „Orgazm”. Zapytała mamę, co to znaczy i usłyszała, że to taki stan, gdy dwoje ludzi unosi się nad ziemią. Dziś ma 33 lata, prowadzi firmę, ale unosiła się nad ziemią kilka, najwyżej kilkanaście razy.
Być może dlatego – tak to sobie tłumaczy – że rzadko była z kimś w dłuższym związku. – A gdy nie znam dobrze faceta, informowanie go o tym, co mi sprawia przyjemność, jest stratą czasu. Zdarza się, że jest przyjemnie, ale z reguły niespecjalnie. I wtedy życzę mu w duchu, aby już osiągnął swój szczyt. A gdy czuję, że jest blisko, dołączam do niego, głośno krzycząc. To w końcu występ w duecie – śmieje się.
Po co udaje? – To trochę tak, jak z byciem uprzejmym. Rodzice nauczyli mnie, żeby nikomu nie sprawiać przykrości, więc dlaczego w łóżku miałoby być inaczej? Kto spokojnie przyjmie prawdę i da się pocieszyć stwierdzeniem: „Nie przejmuj się, ostatni orgazm miałam w 2010 roku”? Nie sądzę – Magda wzrusza ramionami.
Gdy tak leży i udaje, myśli o różnych rzeczach: przede wszystkim o seksie (że chciałaby mieć lepszy), ale także o pracy i innych codziennych sprawach. Zdarzało jej się liczyć dzienną dawkę kalorii, planować zakupy. A raz w łóżku z Rosjaninem śpiewała sobie w myślach „Międzynarodówkę”. – Było miło – śmieje się.
Z wyrachowania
Udaje się także z czystego wyrachowania. Ale także, by sprawić mężczyźnie przyjemność. Dać mu odczuć, że jest prawdziwym macho, że się sprawdza. Największą przyjemnością w łóżku jest dla niego kobiecy orgazm. To go nie tylko dodatkowo pobudza, lecz także podnosi w jego oczach atrakcyjność kochanki – tłumaczy dr Baszak-Radomańska. – A kobiety to czują.
41-letnia nauczycielka Małgorzata miała kiedyś partnera, który niezwykle się starał, by było jej przyjemnie. – Bez przerwy pytał: „Jak ci jest, czy dobrze? Dobrze?”. Jemu tak naprawdę chodziło o siebie, musiał sobie oraz mnie udowadniać, że jest super w łóżku. I miałam już tak tego dość, że doszłam do wniosku, że bardziej mi się opłaci zainscenizować ekstazę, niż dalej to ciągnąć – śmieje się na samo wspomnienie.
Teraz ma fajnego partnera, zna go długo, dobrze i nie musi niczego udawać. – Oboje wiemy, że seks nie musi się kończyć orgazmem. Gdy jedno z nas go ma, a drugie nie, mówimy: punkt dla ciebie. I następnym razem staramy się to sobie wynagrodzić.
Z litości
Iza, 32-letnia kosmetyczka, udawała 2,5 roku. Za każdym razem, gdy szła z kochankiem do łóżka. – Bo on był wojskowym i mój orgazm był dla niego jak przedłużenie męskości. Poza tym nie chciałam mu robić przykrości, pochodził z rozbitej rodziny, w dzieciństwie ojciec go tłukł. Czułam się odpowiedzialna za to, żeby go dodatkowo nie skrzywdzić – tłumaczy. Krzyczała więc głośno, bo on to bardzo lubił. – Wyćwiczyłam też skurcze pochwy, to wcale nie jest trudne – dodaje z dumą. W końcu jednak z nim zerwała. Oficjalnie dlatego, że on ciągle był w rozjazdach i prawie się nie widzieli, a tak naprawdę z powodu tego kiepskiego seksu.
ORGAZM. Facet w ciągu życia ma ich…
25-letnia Patrycja, dziennikarka radiowa, udawała z delikatności. – Widziałam, jak bardzo partner się stara i nic mu nie wychodzi. Nie chciałam sprawiać mu przykrości! Poza tym on miał dość ciężki charakter, nie lubił krytyki. Gdy próbowałam mu zasugerować, że nasz seks nie jest do końca satysfakcjonujący, usłyszałam, że powinnam bardziej się skupiać. Obraził się, wstał z łóżka i wyszedł na papierosa – wzdycha. Dość szybko się rozstali.
Chłopak Agnieszki, 24-letniej farmaceutki, też wściekał się na najlżejszą nawet sugestię, że można by coś w ich życiu erotycznym poprawić. – Mówił, że inne dziewczyny zazdroszczą mi takiego przystojniaka i wiele by oddały, żeby z nim być. A ja go tak nie doceniam! Wcale mi to nie pomagało w osiąganiu orgazmów – śmieje się. Zaciskała zęby i symulowała podniecenie. Ich związek też się rozleciał.
Ze strachu
– Wiele kobiet udaje, żeby szybciej zakończyć nieprzyjemny dla nich akt seksualny, żeby „mieć już to z głowy”. W tej sytuacji kobieta jest jedynie narzędziem służącym do zaspokojenia mężczyzn – mówi redaktorka naczelna portalu Barbarella.pl Joanna Keszka.
Jest przeciwna bagatelizowaniu sprawy, powtarzaniu, że wszystkie to robią. – Ile razy śmialiśmy się z tej słynnej sceny z filmu „Kiedy Harry poznał Sally”? A przecież ona nie jest zabawna – irytuje się. – Opowiada o niezaspokojonych kobietach, które starają się zaspokoić już i tak wybujałe męskie ego. Żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie, w którym dobre jest to, co służy mężczyźnie. Kobiety boją się mówić, że coś nie sprawia im przyjemności. Boją się, że zostaną odrzucone, a w konsekwencji związek się rozpadnie.
Keszka przyznaje, że w młodości i jej zdarzało się udawać. – Miałam wielu partnerów, którzy w ogóle nie byli zainteresowani tym, by sprawić mi przyjemność. Ja też nie wiedziałam, że mogę tego od nich oczekiwać. Za każdym razem szłam z entuzjazmem do łóżka, jednak facetowi było dobrze, a ja zostawałam z niczym – wspomina. Kiedy któremuś zasugerowała, że mogliby nad związkiem popracować, powiedział, że jest niewyżyta.
Teraz ma stałego partnera, z którym świetnie się dogaduje w łóżku. I jest przekonana, że udawanie orgazmów nie jest dobre dla kobiet. – Dla mężczyzn też zresztą nie – dodaje.
Z nieszczerości
Seksuolog dr Andrzej Depko też udawania nie poleca. – To sytuacja, w której kobieta sama sobie wbija gola do bramki. Wysyła partnerowi fałszywy komunikat: „Wszystko jest w porządku”. Więc on będzie powielał błędy, bo co miałby zmieniać, skoro jest świetnie? A gdy w końcu ona powie, że jednak chciałaby coś w ich seksie poprawić, on, zupełnie zdezorientowany, zapyta: No ale jak to? Przecież zawsze miałaś orgazm! Oszukiwałaś mnie od samego początku? I wtedy będzie jeszcze większa kicha – przekonuje.
Na pytanie, czy mężczyzna jest w stanie odróżnić orgazm prawdziwy od udawanego, nie odpowiada wprost – odsyła do słynnej sceny z symulującą ekstazę Meg Ryan i zdezorientowanym Billym Crystalem. – Jeżeli kobieta ma choć trochę talentu aktorskiego, to mężczyzna, który wie o orgazmach tyle, ile dowiedział się z filmów porno, nie będzie w stanie się zorientować. Choć są i tacy, którzy to potrafią – mówi seksuolog.
Zasadniczo jednak uważa, że coraz mniej kobiet udaje. – Są coraz bardziej świadome i coraz więcej wymagań stawiają swoim partnerom. Oczekują orgazmu i mają pretensje, jeśli mężczyzna im go nie dostarcza.
Dr Baszak-Radomańska doradza natomiast mężczyznom, by nie tracili czasu, szukając w internecie wskazówek umożliwiających rozpoznanie, czy kobieta oszukuje, okazując rozkosz. – Można się tak bawić, tylko po co? Jeśli chcemy, żeby było lepiej, nie sprawdzajmy partnera, tylko zapytajmy, co zrobić, by było mu przyjemnie.
Z desperacji
Krzysztof, 25-letni pracownik korporacji medialnej, pyta często. Szczególnie interesuje go, czy jego dziewczyna naprawdę miała orgazm. – Czasem słyszę, że nie, i wtedy wkurzam się sam na siebie. Ona chyba ma później wyrzuty sumienia i jakoś mnie rozmasowuje. Mówi, że to normalne i że nic się nie stało.
Adam, 26-letni dziennikarz, też był zły, gdy jego partnerka przyznała, że od jakiegoś czasu nie szczytuje. – Czułem niepokój, nie wiedziałem, co się dzieje. Wmówiłem sobie, że myśli o byłym chłopaku albo przestałem być dla niej atrakcyjny. Ciągle mówiła, że coś ją rozprasza, że się czymś denerwuje. Nie dawało mi to spokoju, więc drążyłem temat – wspomina.
To nie orgazm! Kobiety krzyczą w trakcie seksu bo…
Robił jej o ten brak orgazmu gigantyczne awantury. Pytał: „Dlaczego nie masz? Przecież ja wszystko zrobiłem. Co jeszcze mogę zrobić?”. Bez końca o tym rozmawiali, rozkładali problem na czynniki pierwsze. – Sprawy łóżkowe były w tamtym czasie przyczyną 90 proc. naszych kłótni. W końcu jakoś wyszliśmy na prostą – opowiada. Dzisiaj nigdy nie odpuszcza. Za każdy razem czeka, aż dziewczyna dojdzie, a dopiero potem myśli o sobie. Jest przekonany, że kiedy dziewczyna okazuje rozkosz, to nie udaje.
Z kolei Kamil, 25-letni pracownik agencji reklamowej, otwarcie przyznaje, że kilka razy to jemu zdarzyło się udawać. – Jakoś się to przeciągało, nie było widać końca – wyjaśnia enigmatycznie. – Więc wydawałem z siebie głośne westchnięcie i był koniec. Ona się nie zorientowała.
– Mężczyźni też udają – potwierdza dr Baszak-Radomańska. – Coraz częściej mają problem spowodowany opóźnionym wytryskiem. Więc udają, że mają wytrysk, by skończyć przedłużający się stosunek. Niestety zdarza się to coraz częściej.
W Polsce nikt jeszcze tego nie analizował, ale z amerykańskich badań wynika, że co trzeci mężczyzna robił to choć raz w życiu. To łatwe w dobie prezerwatyw, które można dyskretnie ściągnąć i udawać, że seks był boski.
Marcin, znany dziennikarz, kiedy kilkanaście lat temu rozstawał się ze swoją pierwszą żoną, powiedział jej: „Nigdy nie miałem z tobą orgazmu”. Dziś twierdzi, że to był raczej żart niż zamierzone okrucieństwo. – Taki słowny tenis – mówi. Wydaje mu się nawet, że to był cytat z jakiegoś filmu. Nie potrafi jednak powiedzieć z jakiego.
„Współpraca Marta Ciastoch, Rafał Gębura”
„Imiona wszystkich bohaterów zostały na ich prośbę zmienione.”
Brakuje ci pikanterii w związku? Zobacz najciekawsze gadżety erotyczne z dostawą do domu.