Długotrwałe fochy czy ciche dni to jedna z najbardziej ukrytych form przemocy w związkach. Boli i wyniszcza emocjonalnie. Jest powszechna.
Pamiętam, jak tata mnie prosił: „Powiedz mamie, że wrócę później” albo z kolei mama oznajmiała: „Niech ojciec weźmie auto do mechanika, bo coś trzeszczy”. Od najmłodszych lat byłam pośrednikiem, kiedy rodzice się kłócili, a robili to często. Kolejnym etapem były ciche dni. Obliczyłam: trwały od trzech do ośmiu dni, zależało od tego, czy ojciec upił się tak, że leżał na wycieraczce pod domem, czy jakoś wracał i kładł się w butach na łóżko – relacjonuje 39-letnia Ewa.
– Mama nazajutrz rano, jak już był w miarę trzeźwy, robiła mu awanturę. Wrzeszczeli, a potem w domu następowała cisza. Miałam pretensje do mamy, że nie odzywa się do ojca, a potem, jako nastolatka, już zawsze brałam jej stronę. Przecież on był alkoholikiem, nie mogła tego tolerować… Tyle że w czasie cichych dni odpowiadałam całkowicie za komunikację naszej rodziny. Nie miałam pojęcia, jak bardzo mnie to obciążyło, dopóki sama nie wzięłam ślubu. Od czterech lat po każdej kłótni z moim mężem milknę. To się dzieje jak z automatu: przestaję słuchać męża, nie odpowiadam na jego pytania. On nie pije alkoholu, najczęściej sprzeczamy się o bzdury. Nie przewidziałam jednego: mój mąż, kiedy ja już chcę z nim rozmawiać, milknie w odwecie na kolejne kilka dni. Czuję się jak śmieć, kiedy omija mnie wzrokiem i nie reaguje na moje słowa. Rozumiem, jak on się czuje, kiedy ja się nie odzywam, ale nie potrafię tego zmienić ani z nim o tym pogadać – przyznaje.
Popularny foch
Sporo mówi się o przemocy emocjonalnej. O szantażowaniu, zastraszaniu, manipulacji. Ale wciąż często przemilczana jest inna niszcząca broń: karanie milczeniem. „Ciche dni” albo powszechnie lekceważone fochy, które mogą działać destrukcyjnie nawet na dobry związek.
Potwierdza to psycholożka Maja Pisarek. – I w parach, i w rodzinach to częsty mechanizm. Rodzice względem dzieci też, niestety, stosują obrażanie się lub fochy. Karanie milczeniem to popularna forma przemocy emocjonalnej – podkreśla.
Krzyki, wrzaski, wulgaryzmy – doskonale wiemy, że to rani bliską osobę. Ale co negatywnego może być w ciszy? Przecież w wielu poradnikach przeczytamy, że warto wyciszyć się, wyjść do drugiego pokoju, przestać krzyczeć. Zdaniem wielu ekspertów, lepiej oddalić się i milczeć, niż kłócić zajadle.
Jak zatem odróżnić wyciszenie od przemocy emocjonalnej, jaką jest karanie milczeniem?
– Kiedy chcemy się wyciszyć po trudnych emocjach, np. po kłótni, to zazwyczaj jednak o tym komunikujemy: „Poczekaj, muszę ochłonąć”, „Daj mi chwilę” – tłumaczy Maja Pisarek. – I faktycznie, kiedy nie odzywamy się do kogoś, zwykle robimy wszystko, żeby emocje wyregulować. Wyciszyć złość czy rozczarowanie. Natomiast jeśli karzemy kogoś milczeniem, kompletnie unikamy rozmowy. I już nie po to, aby wyregulować emocje, tylko żeby pokazać, jak bardzo jesteśmy dotknięci sytuacją. To niczego dobrego nie wnosi.
Istotne są interpretacje intencjonalnego milczenia. Maja Pisarek podaje przykłady: – Rezygnuję z rozmowy z tobą, czyli rezygnuję z relacji z tobą. Nie reaguję nawet na prośby w stylu: „Porozmawiaj ze mną” czy: „Proszę, już przestań”.
Kiedy ktoś konsekwentnie milczy, pokazuje drugiej osobie, że jest nieistotna. W ten sposób ją lekceważy – Maja Pisarek, psycholożka
Na tym właśnie polega element przemocy. Choć niektórym może się wydawać, że brak kontaktu jest jej zaprzeczeniem. Przecież nikt nie przeklina, nie podnosi głosu…
– Jeśli przydarza się kłótnia czy nieporozumienie, logiczne jest dążenie do rozwiązania lub zgody. Albo przynajmniej do uznania, że każdy z nas myśli inaczej i mamy do tego prawo – opowiada Maja Pisarek. – Natomiast milczenie to oznaka, że „nie zależy mi na tobie”, „nie jesteś dla mnie istotną osobą, podobnie jak twoje emocje, potrzeby, argumenty”.
Tęsknota za awanturą
Bywa, że ktoś milczy godzinę albo dwie: po awanturze lub kiedy druga strona coś przeskrobała. Albo milczy cały dzień, albo dobę. Słynne w wielu związkach są także „ciche dni”, czyli całe okresy braku jakiejkolwiek rozmowy. Maja Pisarek w swoim gabinecie poznaje historie pacjentów lub ich bliskich, którzy nieraz milczą w ten sposób przez kilka miesięcy. Jak to możliwe, kiedy się żyje pod jednym dachem?
– Pojawiają się wtedy wyłącznie suche, niezbędne komunikaty, dotyczące wspólnego funkcjonowania. Np.: „zabieram samochód”, „obiadu nie będzie”, „wychodzę”. Bliscy ludzie funkcjonują niczym sublokatorzy, którzy umówili się na wspólne opłacanie czynszu i zapełnianie lodówki – tłumaczy psycholożka. Zauważyła, że czasami ktoś (częściej mężczyźni niż kobiety) nawet cieszy się etapem milczenia w związku: – Bo jeśli ma partnerkę atakującą, intensywną, to jest jedyny czas, kiedy czuje święty spokój. Niektórzy tak funkcjonują przez całe życie.
– Tęsknię za awanturami. Kiedy tłumaczę partnerowi, że facetom nie wypada się obrażać, bo to niemęskie, jeszcze bardziej się wkurza. I milknie na dłużej – kręci głową 28-letnia Daria. – Jestem wściekła, gdy on ma te swoje fochy. I chce mi się płakać, jak nie odpowiada na moje prośby, gdy naprawdę go potrzebuję. A on mnie w ten sposób karze. Ostatnio byłam na wieczorze panieńskim przyjaciółki, wróciłam nad ranem. To chyba normalne, że czasem idziemy się zabawić bez drugiej połówki? – pyta retorycznie.
Wróciła o siódmej rano, w nie najlepszym stanie (jak sama mówi i szybko dodaje: „Ale nic złego nie zrobiłam, po prostu tańczyłam”). Od tamtego poranka partner milczy. Daria doskonale wie, dlaczego. Poczuł się urażony, pewnie jej nie ufa, pewnie się martwił, kiedy nie odbierała telefonów. Tyle że ona chciałaby to wszystko przegadać, przeprosić, ale on teraz zamknął się w sobie. Nie wiadomo, ile to potrwa. Kiedyś milczał dziesięć dni.
Bierna agresja
Kilka dni temu sąsiad zalał ich mieszkanie. Daria akurat była w domu. Partner pojechał na bilard. Kiedy woda zaczęła kapać przez sufit, do kuchni i łazienki, przeraziła się. – Wydzwaniałam do niego, ale nie odbierał. Napisałam 15 wiadomości, dopiero wtedy przyjechał i zaczął działać, dzwonić na policję, do ubezpieczyciela itd. Do mnie wciąż nie odezwał się ani słowem. Myślę, że to obrzydliwe – podsumowuje Daria. Pamięta, jak bardzo czuła się wtedy samotna.
– Bo kiedy ktoś konsekwentnie milczy, pokazuje drugiej osobie, że jest nieistotna. W ten sposób ją lekceważy. Samoocena drugiej strony zaczyna się kruszyć. Zaczyna wątpić w swoje umiejętności, możliwości – zwraca uwagę Maja Pisarek.
Część osób milczy, bo inaczej po prostu nie umie. Albo nie wie, że warto rozmawiać o tym, co się stało. Tak samo milczały przecież ich matki, babcie, czasem ojcowie czy dziadkowie. Karali bliskich ciszą.
Tego typu wspomnienia ma psycholożka, psychoterapeutka, autorka książek, Katarzyna Miller. Opowiedziała o tym w jednym z odcinków autorskiego podcastu „Na chwilę”. „Ja znam to od mojej mamy, która robiła to mnie i mojemu ojcu” – opowiadała o karaniu milczeniem. I tłumaczyła, że zostawianie kogoś (także emocjonalne) oznacza porzucanie go. Niewypowiedziany komunikat w stylu: „mam was gdzieś”. „Nie róbcie tego bliskim osobom i nie dajcie sobie tego robić” – poprosiła na koniec Katarzyna Miller. Pod tym odcinkiem można znaleźć setki komentarzy: „Tak, tak, ja też to znam”, „To bierna agresja”.
Niestety, wciąż wiele osób przenosi ten schemat na swoje związki, zwykle bezrefleksyjnie.
Etykiety
– To transgeneracyjny model wiedzy na temat funkcjonowania świata i relacji międzyludzkich – mówi Maja Pisarek. – Działamy w taki sposób, w jaki zostaliśmy zaprogramowani. Oczywiście, jeżeli zdaję sobie sprawę z tego, że matka zawsze karała mnie milczeniem, nigdy w życiu nie zrobię tego w swoim domu. Ale mogę też nie mieć pojęcia, że można inaczej. O ile o biciu już wiemy, że jest przemocą, o tyle przemoc emocjonalna pozostaje często nienazwana.
Nie pomaga nam kultura masowa, często podtrzymując słuszność milczenia za karę (głównie u kobiet; co ciekawe, męskiego bohatera w tym przypadku zazwyczaj brak). W sieci można znaleźć dziesiątki dowcipów czy memów o tym, że „ona ma focha”. Discopolowy kawałek niejakiego Skotiego „Ona ma focha” na YouTubie był odtwarzany setki tysięcy razy.
A jakie wzorce wskazuje nam popkultura? Maja Pisarek przypomina, że w wielu komediach romantycznych kobiety są zniesmaczone zachowaniem zakochanego, wciąż popełniającego błędy amanta. Wtedy często wydymają usta, urażone, milcząc. Albo znikają bez słowa. Druga strona musi zabiegać, przepraszać, udowadniać miłość. – I to jest pokazywane jako wzorzec, żeby w ten sposób rozwiązywać problemy – kwituje terapeutka.
Czuję lęk
Jak reagować, kiedy druga strona karze nas milczeniem? Jak się bronić?
– Po pierwsze, zachęcam, aby poczytać o tego typu przemocy emocjonalnej – radzi Maja Pisarek. – Kolejna rzecz to rozmowa. Często partner czy partnerka potrzebują konkretnych argumentów na to, że mamy do czynienia z przemocą. Stąd sugeruję, żeby najpierw poczuć się silniej w temacie, wyposażyć w wiedzę. Powiedzieć jasno o swoich odczuciach. Czyli: co się ze mną dzieje, kiedy ty milczysz? Jakie mam w sobie emocje? Od momentu, gdy się pokłócimy i jestem na ciebie wściekła, i cieszę się, że się nie odzywasz, aż do momentu, kiedy czuję lęk, że za chwilę odejdziesz ode mnie.
Psycholożka podkreśla: – Poczucie odrzucenia jest jednym z najgorszych i najtrudniejszych lęków do przepracowania.
Dlatego niektórzy ulegają i zrobią wszystko, aby druga strona przemówiła. Przestała się boczyć, obrażać, milczeć. Także z lęku o to, że ktoś może przestać kochać, odejść. Przepraszają wbrew sobie, choć nie zawsze zawinili. – Czują się potem jak wycieraczka, o którą wytarto buty z błotem. Ważne, aby o tych emocjach opowiedzieli. Po to, aby oboje partnerzy zrozumieli, że doświadczyli czegoś, co nie powinno mieć miejsca. I aby na przyszłość sobie tego nie robić – opowiada psycholożka.
Radzi, aby zapytać bliską osobę, jak możemy jej pomóc, kiedy zamyka się w sobie? W jaki sposób zareagować, gdy wchodzi w tryb „cichych dni”? Ktoś potrzebuje przytulenia, a ktoś dobrego słowa.
– Czasem można uprzedzić milczenie. Jak? Mam prostą radę. Kłóćcie się, trzymając za ręce. Wtedy wciąż mamy poczucie, że musimy w jakiś sposób zaopiekować się drugą osobą. Nie lekceważyć jej milczeniem – podsumowuje Maja Pisarek.