Rozmowy w Rijadzie trwały cztery i pół godziny. Obie strony wydały oświadczenia po ich zakończeniu. Można je streścić do jednego zdania – konkretów – przynajmniej oficjalnie – brak, a negocjacje będą kontynuowane.
Czy oznacza to, że nikt niczego nie ugrał? Niekoniecznie. Dr Janusz Sibora zaznacza, że Rijad to przykład „dobrze funkcjonującej dyplomacji”.
– Nie lubię tego powiedzenia, bo jest bardzo stare i popularne, ale dyplomacja polega też na tym, żeby każdy myślał, że dostał jak największy kawałek tortu. Tu jest trochę tak, że każda ze stron osiągnęła dużo. Trump pokazał sprawczość i szybkość działania w polityce międzynarodowej. Pokazał, że marzenia o wiecznym pokoju można odłożyć do szuflady, a wojna stała się skutecznym narzędziem polityki – mówi Interii eksport ds. polityki zagranicznej.
Na razie nie wiadomo, co z głównym postulatem USA – zawieszeniem broni. Nie wiadomo też, czy Waszyngton zgodzi się na rosyjskie warunki, czyli faktyczne przejęcie 20 proc. terytorium Ukrainy i rezygnację z jej członkostwa w NATO.
Mogłoby się wydawać, że żadna ze stron nie oddała pola dyplomatycznej walki. Jednak Rosja nie o wszystkich swoich celach mówi otwarcie. Co więcej, zaczęła je skutecznie realizować.
Mamy reset. Rosja wraca na salony
– Sukces dzisiaj osiąga Rosja, która wychodzi z izolacji międzynarodowej. Jest partnerem. Nikt już nie mówi o trybunałach, prawie międzynarodowym. Po raz kolejny wraca słowo reset – podkreśla dr Sibora i dodaje, że Moskwie bardzo zależało na odbudowie kanałów dyplomatycznych.
Rosja nie tylko wróciła na salony. Wróciła dobrze przygotowana. Nasz rozmówca zwraca też uwagę na detale spotkania w Arabii Saudyjskiej.
Po stronie amerykańskiej w Rijadzie zasiadło trzech negocjatorów: sekretarz stanu Marco Rubio, doradca ds. bezpieczeństwa Mike Waltz oraz wysłannik Trumpa ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff. Moskwę reprezentował szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow i doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow.
– Muszę sobie zadać pytanie jakie doświadczenie dyplomatyczne każda ze stron reprezentuje. Niestety trzeba powiedzieć, że po stronie USA nie ma żadnego zawodowego dyplomaty. Rubio nigdy nie prowadził żadnych negocjacji. Jego kariera ogranicza się do rozmów parlamentarnych. Mamy jeszcze biznesmena z branży nieruchomości i nieco doświadczonego doradcę ds. bezpieczeństwa, ale też nie dyplomatę – wylicza Sibora.
– Z drugiej strony jest Ławrow, który całe życie spędził jako dyplomata. Dwa lata jako wiceminister spraw zagranicznych, 10 lat w ONZ, w marcu minie 21 lat, odkąd jest ministrem spraw zagranicznych – wskazuje dalej.
Różnica w delegacjach Rosji i USA ma swoje konsekwencje.
Negocjacje w Arabii Saudyjskiej. Rosyjska „dominacja doświadczenia”
Zdaniem Sibory taki skład delegacji realnie przekłada się na efekt negocjacji.
– Ławrow ich przechytrzył. Rosji bardzo zależy na wyjściu z izolacji i to już się stało. Patrząc na zdjęcia ze spotkania widzimy flagę Stanów Zjednoczonych i Rosji. Oni są przy stole partnerami. Bądźmy szczerzy, Ławrowa można lubić lub nie, ale nie można mu odmówić doświadczenia w negocjacjach. Jest porównywalny z Kissingerem, nie wiem czy można wymienić jeszcze kogoś, kto całe życie był dyplomatą. Można mówić, że system putinowski jest niedemokratyczny, ale jest stabilny – argumentuje nasz rozmówca.
/
– Tutaj mamy dominację doświadczenia dyplomatycznego. Są niuanse, pewne triki, które Ławrow ma opanowane do perfekcji. Przypomnę jeden, tego zawsze uczą w szkołach dyplomacji. Przerywając rozmowy nigdy nie kończ ich w złej atmosferze. Wtedy po obiedzie i lunchu zaczniesz je w dobrej. Ostatnie zdanie przed przerwaniem rozmów powinno być pozytywne – wskazuje Sibora.
Czy się to komuś podoba czy nie, doświadczenie Ławrowa przekłada się na konkrety.
Rosyjska i amerykańska geopolityka
Owszem, negocjacje w Rijadzie trudno nazwać przełomem. Zdaniem rozmówcy Interii to raczej fundament pod spotkanie Donald Trump – Władimir Putin.
– Obecnie jesteśmy na etapie rozmów o rozmowach, czyli o spotkaniu. Agenda obejmuje przygotowanie spotkania głów państw i wykracza poza temat Ukrainy – wskazuje Sibora i dodaje, że lista problemów istotnych dla Rosji i USA obejmuje kwestię Iranu, Chin, sztucznej inteligencji i szerzej Bliskiego Wschodu.
– Tym bardziej, że w kwestii Iranu Pieskow (rzecznik Kremla – red.) już powiedział, że Teheran pozostanie państwem, z którym Rosja współpracuje i będzie współpracować. Rosjanom chodziło o to, żeby uspokoić Iran – zaznacza ekspert ds. polityki zagranicznej.
– Do końca nie wiemy, jak szeroki jest plan Trumpa. Mówi się o odciągnięciu Rosji od Chin za cenę powrotu Moskwy na arenę międzynarodową. Teraz pojawiają się bardzo konkretne oferty, jak powrót firm amerykańskich do Rosji. Moim zdaniem Stany Zjednoczone z tego skorzystają – wspomina Sibora.
Chodzi o poniedziałkową zapowiedź Pieskowa, iż amerykańskie firmy mogą wrócić na rosyjski rynek. Kremlowscy finansiści twierdzą, że przedsiębiorstwa z USA straciły 300 mld dolarów na opuszczeniu Rosji.
Tylko, że takie powiązanie Rosji z amerykańskim biznesem może okazać się niewystarczające.
– Chiny pozostają wielką niewiadomą. Aczkolwiek moim zdaniem sojuszu chińsko-rosyjskiego Trump nie jest w stanie naruszyć. Związki są zbyt silne i mocne. To przede wszystkim gazociągi już zbudowane i budowane – argumentuje Sibora.
Wszystkie powyższe sprawy wydają się być jednak tłem dla opinii publicznej, która oczekuje rozstrzygnięcia w najgłośniejszej zapowiedzi prezydenta USA.
– Cel Trumpa został zdefiniowany jako szybkie zakończenie wojny w Ukrainie. Cel Rosji jest odmienny. To uregulowanie spraw dotyczących architektury międzynarodowej w Europie Środkowo-Wschodniej – mówi Sibora.
Taktyka Ławrowa. Rosja mówi o pokoju i atakuje na froncie
Jeszcze w trakcie negocjacji rosyjski MSZ oświadczył, że członkostwo Ukrainy w NATO jest nieakceptowalne. Dr Sibora zaznacza, że przyszłość Kijowa pozostaje głównym polem walki pomiędzy USA i Rosją. Trumpowi zależy na szybkim przerwaniu walk, Putinowi niekoniecznie.
– Nawet w ostatnich dniach obserwujemy zwiększoną aktywność militarną Rosji, co jest typowe dla osiągnięcia lepszej pozycji negocjacyjnej. Myślę, że cele militarne Putina to obecnie terytoria z metalami ziem rzadkich, porty i węzły komunikacyjne. Skłaniałbym się ku temu, że Putinowi wcale nie zależy na szybkim zakończeniu działań wojennych – komentuje rozmówca Interii.
Raporty Instytutu Studiów nad Wojną w ostatnich tygodniach jednoznacznie wskazują, że Rosjanie podejmują na froncie działania obliczone na tygodnie walk, bez możliwości szybkiego odwrotu. Celem ma być tzw. „pas twierdz”, czyli linia silnie ufortyfikowanych, ukraińskich miast w obwodzie donieckim, która daje kontrolę nad węzłami zaopatrzenia.
Według amerykańskiego instytutu zajęcie „twierdz” da Rosjanom lepszą pozycję wyjściową przed ewentualnym, kolejnym konfliktem, którego celem mogłaby być pełna dominacja Ukrainy. To zaś sprowadza się do podstawowego celu Putina – zmiany architektury bezpieczeństwa na wschodzie Europy.
W tym kontekście starania Trumpa o szybkie przerwanie walk są problemem. – Zawieszenie broni w tej chwili nie jest korzystne dla Putina. On wie, że Ukraina ma zapasy broni na sześć miesięcy po dostawach od administracji Bidena. Tutaj wychodzi spryt dyplomatyczny Ławrowa i prowadzenie negocjacji tak, by trwały odpowiednio długo. On doskonale wie, co Rosja musi jeszcze zająć na froncie. Rozmowy dają Moskwie czas na dalsze zdobycze – podkreśla Sibora.
Ławrow zastosował swoją taktykę zaraz po zakończeniu rozmów. Przed Rijadem Bloomberg nieoficjalnie donosił, że do spotkania Trump-Putin mogłoby dojść jeszcze w lutym. Jednak zaraz po rozmowach Rosjanie ogłosili, że tak się raczej nie stanie i spotkanie liderów odbędzie się później. Po raz kolejny Moskwa zapewniła sobie czas na działanie.
Podsumowując, Moskwa zapewniła sobie przestrzeń do działania i nie jest już izolowana na świcie. – Rosjanie mają już coś w garści, a Trump wciąż czeka – komentuje w rozmowie z Interią dr Janusz Sibora.