Rosja może podbić całą Ukrainę, jeśli USA i Europa przestaną udzielać pomocy wojskowej. A wtedy triumfująca armia rosyjska stanie na granicy NATO od Morza Czarnego aż po Ocean Arktyczny.

Nastąpiła radykalna zmiana nastrojów. Na początku zeszłego roku optymizm był powszechny — w Kijowie i na Zachodzie wierzono, że droga do zwycięstwa została już wytyczona.

Teraz, po nieudanej kontrofensywie Ukrainy, coraz częstszy jest strach, że rok 2024 będzie niezwykle trudny i Rosja może zyskać wyraźną przewagę. Według najgorszych scenariuszy Ukraina będzie miała problemy z powstrzymaniem rosyjskich ataków już latem.

„Ukraina utraciła zdolność do prowadzenia kontrofensywy. Na początku wiosny nawet lokalne kontrataki będą trudne. Ukraińskie miasta będą ulegać większym zniszczeniom w miarę osłabiania obrony przeciwlotniczej. Wczesnym latem Ukraina będzie miała wyraźne problemy z powstrzymaniem rosyjskich ataków. W końcu jej front pęknie, a Rosjanie zdobędą duże terytoria. Może nastąpić również całkowite załamanie ukraińskiej armii”— twierdzi Mark F. Cancian z think tanku Center for Strategic and International Studies w Waszyngtonie.

W takiej sytuacji przywódcy Ukrainy zapewne nie będą czekać na katastrofę. Porozumienie z Kremlem będzie jedynym wyjściem. Pytanie brzmi: czy Putina zadowoli 18 proc. terytorium Ukrainy, które dziś znajdują się w jego rękach. Czy też będzie chciał znacznie więcej? Jeśli Kijów znajdzie się w głębokiej defensywie, Putin zapewne nie będzie widział żadnego powodu, aby iść na ustępstwa.

Rosja może podbić całą Ukrainę, jeśli USA i Europa przestaną udzielać pomocy wojskowej, twierdzi waszyngtoński Institute for the Study of War. „Taki rezultat doprowadziłby poobijaną, ale triumfującą armię rosyjską aż do granicy NATO od Morza Czarnego po Ocean Arktyczny”.

„Dziś nasze zwycięstwo na polu bitwy jest niezwykle mało prawdopodobne. Ta wojna może trwać latami. Rosja ma na to środki, a jej obywatele będą to znosić” — powiedział niedawno pułkownik Roman Kostenko, dowódca wojskowy i deputowany, członek komisji bezpieczeństwa narodowego ukraińskiego parlamentu. Jego zdaniem jedynym realistycznym celem, jaki może wyznaczyć sobie Kijów na przyszły rok, jest konsolidacja frontu i uniknięcie dalszych strat terytorialnych. „Nie możemy sobie pozwolić na symetryczną walkę z Rosjanami: przeprowadzanie ataków jak Rosjanie, tracenie ludzi jak Rosjanie lub rekrutowanie ludzi jak oni. Musimy szukać sposobów, w których stracimy dziesięć razy mniej ludzi niż Rosja. To jedyny sposób, jaki daje nam szansę: w przeciwnym razie zabraknie nam ludzi szybciej niż im”— podkreślił Kostenko.

Ukraina obawia się też kolejnego zwycięstwa Trumpa w wyborach prezydenckich — jako momentu, w którym dojdzie do wstrzymania wojskowej pomocy. Ale ten kryzys już nadszedł, na wiele miesięcy przed amerykańskimi wyborami — amerykańska pomoc wojskowa dla Ukrainy o wartości 60 mld dol. została zablokowana po sprzeciwie niektórych członków Partii Republikańskiej. Przyszłość pomocy wojskowej z Unii Europejskiej również stoi pod znakiem zapytania po tym, jak pakiet o wartości 50 mld euro został zawetowany przez Węgry. Na dodatek ogromna część obiecanej wcześniej przez UE pomocy wojskowej do dzisiaj nie dotarła (w przypadku amunicji ponad połowa). Jeden z najwyższych rangą ukraińskich generałów twierdzi, że wojska na całej linii frontu borykają się z takimi niedoborami amunicji, że zostały zmuszone do ograniczenia operacji wojennych: „Ilości, którymi dysponujemy, nie są wystarczające, biorąc pod uwagę nasze potrzeby”.

Straty rosyjskie są gigantyczne. Według amerykańskich wyliczeń są one równe 90 proc. liczebności rosyjskich oddziałów w chwili rozpoczęcia inwazji i wynoszą około 315 tys. Ale mimo to Putinowi nie brakuje żołnierzy — Rosja codziennie rekrutuje 1,5 tys. chętnych. Widać los mięsa armatniego nie jest im straszny. W grudniowym przemówieniu Putin twierdził, że na froncie ukraińskim służy obecnie ponad 615 tysd. rosyjskich żołnierzy (o ponad ćwierć miliona więcej niż w lutym 2022 r.).

Dokładna skala ukraińskich strat nie jest znana — stanowią one tajemnicę wojskową. Ale nikt nie ma już wątpliwości, że stanowią one coraz większy problem. „Nie przekazuję nowym żołnierzom sygnałów wywoławczych. Większość z nich i tak nie przeżyje wystarczająco długo”— przyznał jeden z ukraińskich oficerów służących w rejonie Charkowa. Na początku wojny przed punktami poboru stały długie kolejki chętnych do walki. Duża część z nich została zabita, ranna lub jest wyczerpana służbą. I coraz trudniej ich zastąpić. Na dorocznej konferencji prasowej prezydent Zełenski ogłosił, że armia poprosiła o zmobilizowanie 500 tys. żołnierzy, aby odpowiedzieć na rosyjskie ataki. Będzie to niezwykle trudne. Jednocześnie wśród wysokich rangą amerykańskich wojskowych panuje przekonanie, że 2024 będzie jak 1916 r. w czasie I wojny — wtedy liczba ofiar była najwyższa w czasie całej wojny. „To nonsens wysyłać naszych żołnierzy na śmierć, jeśli nie mamy wystarczającego uzbrojenia i zasobów, by wygrać militarnie. Jaka jest strategia? Byśmy ginęli w imię czego?”— pytał niedawno jeden z byłych ukraińskich oficjeli.

Coraz większe wahania Zachodu ośmieliły Putina. Jego ostatnie publiczne wystąpienia pokazują, że Rosja nie najmniejszego zamiaru ustępować i jest gotowa na bardzo długą wojnę.

„Podczas początkowych etapów rosyjskiej inwazji na Ukrainę, istniało coś w rodzaju międzynarodowego konsensusu, że Władimir Putin popełnił kolosalny błąd: odizolował swój kraj i zjednoczył cały zachodni świat przeciwko niemu. W miarę jak zbliżamy się do drugiej rocznicy rosyjskiej inwazji, obraz wojny staje się znacznie ciemniejszy. Putin jest dziś bardziej pewny niż kiedykolwiek, że przetrzyma Zachód na Ukrainie”— twierdzi Peter Dickinson z Atlantic Council.

Ale to nie wszystko. Choć coraz częściej mówi się o tym, co nie udało się Ukrainie, nie oznacza to, że zwycięstwo Putina jest bliskie. Rosja nauczyła się wiele na własnych błędach, ma teoretycznie nieograniczone zasoby ludzkie, jej budżet wojskowy potroił się od 2021 r. i w przyszłym roku wyniesie 30 proc. wszystkich wydatków państwa. Ale mimo to Rosja jest bardzo daleko od tego, co zadowoliłoby ją w tej wojnie. Jej zyski w ostatnich miesiącach były marginalne. Z reguły są to pozbawione większego znaczenia zwycięstwa — jak ostatnio zdobycie miasteczka Marinka, całkowicie zrujnowanego i opuszczonego po kilkunastu miesiącach walk.

Były ambasador USA przy NATO — Kurt Volker — powiedział kilka dni temu, że wierzy, iż amerykańskie i unijne pakiety pomocowe dla Ukrainy zostaną w końcu zatwierdzone w styczniu. Do początku lata Ukraina będzie mogła po raz pierwszy użyć amerykańskich myśliwców F16, co ma poprawić jej zdolność do zwalczania rosyjskich samolotów i załatać obronę powietrzną. Wzmocnienie ukraińskich linii defensywnych i wprowadzanie broni o coraz większym zasięgu sprawi, że Rosja będzie miała ogromne kłopoty z przeprowadzeniem skutecznej ofensywy.

Nie ma co liczyć na to, że Ukraina wygra tę wojnę w 2024 r. Nie załatwi tego żadna cudowna broń. Jedyną — raczej wątłą nadzieję — stanowi śmierć Putina w przyszłym roku, choć i w tym przypadku znacznie bardziej prawdopodobne jest, że jego następca będzie tę wojnę kontynuował. Jedyna droga do zwycięstwa to założenie, że może ona trwać przez lata, ale nawet Putin nie jest w stanie ciągnąć jej w nieskończoność. Jak to ujęło źródło brytyjskiego rządu: „W 2024 r. nie chodzi o wielki sukces operacyjny — jest mało prawdopodobne, aby w tym roku nastąpił wielki przełom. W 2024 chodzi o przetrzymanie Putina do 2025. A potem: skuteczne przetestowanie jego blefu”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version