Sport to nie polityka – tę bzdurę chętnie powtarzają władze sportowych organizacji, zasłaniają się nimi sportowczynie i sportowcy. Powtarzają, bo tak im wygodnie, bo to im się opłaca. I to nawet jeśli są oddanymi wielbicielami Władimira Putina.
Czy zdjęcie z przywódcą, który przejdzie do historii jako zbrodniarz, jest neutralne polityczne? Albo zakładanie fanklubu tego autokraty ? A milczenie, gdy przez tego autokratę giną setki tysięcy ludzi? Aleksandr Owieczkinna wszystkie te pytania odpowiada tak samo: „nie interesuje mnie polityka, jestem sportowcem”.
Władimir Putin i Siergiej Owieczkin
Foto: YURI KADOBNOV – POOL / PAP
Dla porządku: Owieczkin urodził się w Moskwie, jest hokeistą, od ponad dwóch dekad gra w Washington Capitals. Będzie o nim teraz głośno, bo właśnie strzelił 895. gola w lidze NHL i pobił monumentalny rekord legendarnego Wayne’a Gretzky’ego. Ten wyczyn jeszcze do niedawna wydawał się nieosiągalny – dorobek Gretzky’ego leżał niedaleko granic ludzkich możliwości. Owieczkin tę granicę przesunął, wspiął się na poziom największych z największych. Stoi gdzieś obok Sereny Williams, LeBrona Jamesa, Usaina Bolta. Gigant.
A jednocześnie wciąż, w trzecim roku wojny, uśmiecha się z profilowego zdjęcia na Instagramie z Putinem u boku. Nigdy go nie skrytykował, wciąż nazywa go „moim prezydentem” i chwali się, że ma do niego prywatny numer telefonu. Nie przeciwstawił się też inwazji na Ukrainę, za to przed wybuchem pełnoskalowej wojny zorganizował „Drużynę Putina”. #Putinteam miał pomóc w zdobyciu reelekcji w 2018 r., dołączyli do niego sportowcy i sportowczynie, celebryci i celebrytki. A w 2014 r. Owieczkin wziął udział w kampanii Kremla „Brońmy dzieci przed faszyzmem”, która miała legitymizować zajęcie Donbasu.
x.com
Problem jest znany i opisany, wielkość często leży obok małości, to, że ktoś dobrze macha kijem i dobrze jeździ na łyżwach, nie musi oznaczać, że ma poukładane pod kaskiem.
Odwoływanie się do społecznej odpowiedzialności sportowca w sytuacji Owieczkina byłoby naiwnością. Pytanie raczej, dlaczego sport robi sobie taką krzywdę. Kiedy Rosja najechała Ukrainę, władze światowego hokeja zdyskwalifikowały reprezentacje Rosji i Białorusi, ostatnio kara została przedłużona do 2026 r., co oznacza, że obu drużyn zabraknie na igrzyskach olimpijskich w Mediolanie. Władze ligi NHL jednak nie zareagowały, mimo krytyki z obu stron oceanu, wciąż tolerują Rosjan i Białorusinów. Także Owieczkina, który nie jest przecież zbłąkanym nastolatkiem, któremu się coś wypsnęło, tylko ramieniem kremlowskiej propagandy. — Fetując ten rekord, oklaskujecie też najstraszliwsze rosyjskie zbrodnie — uważa legendarny czeski bramkarz Dominik Haszek, od lat krytykujący Owieczkina.
To przykład skrajny, ale pokazuje chorobę, na którą w mniejszym i większym stopniu choruje większość sportowców i sportowczyń. Żeby zarabiać pieniądze, trzeba funkcjonować według bon motu Michaela Jordana. Koszykarz wszech czasów i biznesmen, zarabiający miliardy na współpracy z Nike, pytany, dlaczego nie podejmuje ważnych społecznie spraw, powiedział niegdyś, że „republikanie też kupują buty”. Według tego pojęcia osoba uprawiająca sport ma być przezroczysta, wyjęta wprost z prezentacji napisanej przez dział public relations.
Nigdy dość przypominania, że to ma znaczenie, jak zachowują się ludzie oklaskiwani przez miliony, uśmiechający się z billboardów i wdzięczący w reklamach telewizyjnych. Gesty mają znaczenie, symbole mają znaczenie, słowa mają znaczenie. Milczenie też jest wyborem.