Tunku Varadarajan ujawnił na łamach „Wall Street Journal”, że zestrzelony w Ukrainie dron irańskiej produkcji trafił do bazy Saint Andrews we wtorek. Shahed 136 trafił tam na pokładzie transportowca C-130, należącego do polskich Sił Zbrojnych. Dziennikarz zdradził, że jako jedna z niewielu osób w USA miał szansę przyjrzeć się śmiercionośnej broni „w bezpiecznym i tajnym miejscu w nowojorskiej dzielnicy Queens”.
„Dron został przewieziony przez ukraińskie i polskie siły specjalne, działające we współpracy z United Against Nuclear Iran, amerykańską organizacją non-profit. (Shahed 136 -red.) ma skrzydło w kształcie delty z widocznym dziobem, na którym może znajdować się głowica bojowa. Jego grafitowo-czarny kolor sprawia, że trudno go wykryć w nocy. Śmigła silnika bezzałogowca zostały uszkodzone, gdy został zestrzelony przez siły ukraińskie, ale reszta drona jest 'cudownie’ nienaruszona. Ukraińcy unieruchomili go, a Polacy sprawdzili to dwukrotnie, zanim wysłali go do USA” – czytamy w amerykańskim dzienniku.
Z relacji Varadarajana dowiadujemy się, że Shahed 136 ma być jedną z „atrakcji” trwającego do soboty CPAC’u, czyli corocznej konferencji politycznej, skupiającej konserwatywnych aktywistów i polityków z różnych części Stanów Zjednoczonych. Jednym z kluczowych prelegentów będzie wiceprezydent USA. Wystąpienie J.D. Vance’a zaplanowano na czwartek.
Shahed 136 w USA. Jak Sikorski pomógł w przejęciu drona?
Za happeningiem z irańskim dronem stoi m.in. Mark Wallace – były ambasador USA przy ONZ w czasie kadencji Georga Busha. Urzędnik ujawnił, że bezzałogowiec zostanie przewieziony ciężarówką do Waszyngtonu pod osłoną nocy, gdzie pojawi się na specjalnej ekspozycji. Wallace przyznał, że jego celem jest „skłonienie (dysydentów) do uznania irańskiej maszyny za najpowszechniej stosowaną broń terrorystyczną masowego rażenia”.
Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że w całą operację zaangażowany był polski minister spraw zagranicznych. Pod koniec stycznia Mark Wallace wraz z Markiem Kaplanem gościli w warszawskim mieszkaniu Radosława Sikorskiego, gdy podczas kolacji wypłynął nieszablonowy pomysł z irańskim dronem. „WSJ” nadmienia, że drugi z zaproszonych przez szefa MSZ gości jest dawnym znajomym polityka jeszcze z czasów studiów na Oxfordzie.
„Obaj Amerykanie namówili Sikorskiego do zakupu irańskiego drona. Wkrótce potem Polak skontaktował się telefonicznie ze swoimi ukraińskimi odpowiednikami i w ciągu kilku dni znaleziono rzadkiego, nienaruszonego Shaheda” – czytamy w amerykańskim dzienniku. Tunku Varadarajan skontakował się z szefem naszej dyplomacji, aby ustalić fakty, jednak polityk PO nie chciał przypisywać sobie sukcesu w całej operacji.
– Zasługi przede wszystkim należą się Ukraińcom, którzy tego drona zestrzelili. Siły ukraińskie mają naprawdę genialny system wykrywania tych rzeczy przy pomocy dźwięku oraz smartphone’ów, podłącząconych do sieci telefonii komórkowej. One dosłownie wykrywają dźwięk nadlatujących dronów. W ten sposób śledzą ich ruchy na niebie i aktywują swoje jednostki, które następnie zestrzeliwują je z karabinów maszynowych – relacjonował Sikorski.
Zapytany przez nas o tę sprawę rzecznik MSZ mówi, że polska strona ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza tym rewelacjom.
– Wszystkie szczegóły, które można ujawnić, zostały ujawnione. Tego typu operacje ze swej natury są tajne. Wszystkie rządy świata nie chwalą się za bardzo szczegółami tego rodzaju informacji. Natomiast jest to nowy dron, nowa technologia, która stanowi wyraz współpracy irańsko-rosyjskiej, a jego zasięgi i możliwości są o wiele większe – przekazał nam Paweł Wroński.
Shahed 136. Unowocześniona broń sieje spustoszenie na froncie
Osobną kwestią pozostawał transport samego drona z Ukrainy do USA. Mark Wallace nie krył, że operacja musiała być prowadzona dyskretnie, aby nie zwrócić uwagi Rosji. – Musiało być trochę podstępu i machlojek, aby wydostać Shaheda z Ukrainy przez granicę w środku nocy – przyznał były urzędnik amerykańskiej administracji. Dzięki rozległym kontaktom udało mu się także załatwić „w ciągu 10 dni” specjalną licencję na wwiezienie tego typu broni na amerykańskie terytorium, co – według niego – graniczyło z cudem.
O skali niebezpieczeństwa związanego z irańskimi dronami informował niedawno związany z władzami w Kijowie serwis UNITED24 Media. Unowocześnione Shahedy 136 są w stanie atakować cele na Wschodzie z podczepionymi 90-kilogramowymi głowicami bojowymi. Pierwotnie zaprojektowane w Iranie, są masowo produkowane w Rosji i stale modyfikowane, aby przechytrzyć ukraińską obronę powietrzną.