Może być ciepłym, przyjemnym uczuciem lub smutkiem i melancholią. Możemy odczuwać ją jako głębokie cierpienie lub zaprzeczać jej istnieniu. Od czego zależy tak różne przeżywanie tęsknoty w miłości?
Newsweek-Psychologa-Dorosly
Foto: Materiały prasowe
Czy właściwie tęsknota nie ważniejsza od człowieka? Może ona właśnie nadaje mu treść, może bez niej każdy to puste naczynie, wypełniane dopiero brakiem kogoś” — zastanawia się narrator „Światłoczułości” Jakuba Jarny.
Tęsknotę najczęściej postrzegamy jako skutek uboczny relacji. Tworzenie bliskiej relacji to delikatny proces. Wolniej lub szybciej, z mniejszym lub większym lękiem pozwalamy, by druga osoba zamieszkała w kawałeczku naszej wewnętrznej przestrzeni. Gdy ktoś staje się dla nas ważny, gdy stajemy się ważni dla kogoś, godzimy się, by od siebie wzajemnie zależeć. Nierzadko towarzyszy nam wtedy lęk, choć czasem zupełnie nie zdajemy sobie z niego sprawy.
Gdy wiążemy się z drugim człowiekiem, oddajemy mu w posiadanie skrawek naszego wewnętrznego świata. Będzie miało dla nas znaczenie zdanie tego kogoś — nawet jeśli nie postąpimy w zgodzie z jego opinią. W zaskakujących dla nas sytuacjach przyjdą do nas w myślach jego obraz lub słowa — to sygnały, że człowiek ten jest obecny z nami duchem, nawet jeśli fizycznie go nie ma. Zauważymy jego brak w miejscu, gdzie zwykle siedzi, jeśli akurat jest nieobecny. Wie to każdy, kto prowadzi wewnętrzne dialogi z bliskimi osobami, nawet gdy nie ma z nimi w danej chwili kontaktu. Ba, można głosy ważnych osób słyszeć w sobie nawet wtedy, gdy ci dawno już nie żyją.
Najnowszy Newsweek Psychologia jest już dostępny w kioskach
Foto: Materiały prasowe
Tęsknota za relacją z drugim człowiekiem jest wpisana w bycie żywą istotą. Jest naturalna i dobra. Dowodzi kruchości, miękkości i wrażliwości — tego, co w nas najbardziej cenne i ludzkie. Nic dziwnego — każdy z nas pojawia się na świecie, zaczynając od pełnej symbiozy. Płód w brzuchu matki nie istnieje bez niej. Także niemowlę nie tylko nie jest w stanie przetrwać bez drugiego człowieka, ale też nie potrafi początkowo rozróżnić, gdzie kończy się Ja, a gdzie zaczyna matka. W pewnym sensie te wczesne doświadczenia programują nas na przyszłość — i choć noworodka od dojrzałego człowieka dzielą setki tysięcy doświadczeń, to w jakiejś części na zawsze zostają w nas marzenie, tęsknota i nadzieja na powrót do dawnej bliskości.
Tęsknota zraniona
Tęsknota w największym uproszczeniu mówi: „Jesteś dla mnie ważny(-a). Ma dla mnie znaczenie, czy jesteś, czy cię nie ma. Obchodzi mnie, co myślisz i czujesz. Chcę twojej obecności. Gdy ciebie nie ma, zauważam ten brak i chciał(a)bym go zapełnić”.
Gdyby relacyjne drogi były tylko tak proste, zapewne w tym momencie moglibyśmy postawić kropkę w kwestii tęsknoty. Niestety rzadko sytuacja wygląda tak różowo. Związek z drugim człowiekiem często łączy się ze zranieniem. To zaś sprawia, że odczuwanie tęsknoty staje się problematyczne.
Gdy byliśmy z kimś blisko, ale relacja zakończyła się zbyt szybko, zanim byliśmy na to gotowi, zranienie mogło zamienić się w lęk, a wtedy włączamy obronę: „Nie mogę pozwolić ci się zbliżyć, bo za bardzo się boję, że mnie zostawisz, a ja znów zostanę samotna i opuszczona”. Tęsknota wydaje się wówczas czymś tak przerażającym, że aż nie do zniesienia. Reagujemy więc intensywnie na wszelkie przejawy oddalenia, przerażeni, że straszny scenariusz opuszczenia znów się powtórzy. Tęsknota zamienia się wówczas w panikę, niewiele mającą wspólnego z ciepłym uczuciem pragnienia obecności. Możemy wówczas desperacko unikać jej odczuwania.
Podobnie obronnie możemy reagować wtedy, kiedy doświadczenie bliskości zapisze się w nas jako coś zawłaszczającego, zagarniającego, przekraczającego. Chroniąc się przed ryzykiem ponownego spotkania z taką „bliskością”, zamykamy się na odczuwanie zdrowej zależności i związanej z nią tęsknoty. Odmawiamy kontaktowania się ze swoimi potrzebami do drugiej osoby, by nie stracić cennej autonomii.
Jeszcze inną odsłoną nietypowej tęsknoty będzie ta związana z całkowitym brakiem doświadczenia prawdziwej bliskości. Wielokrotne przeżywanie frustracji z powodu potrzeby bycia zauważonym, ważnym, wspartym wywołuje głęboki emocjonalny ból. Ból wiecznej samotności jest tak wielki, że łatwiejsze wydaje się zaprzeczenie tęsknocie niż narażenie się na ryzyko odczucia go ponownie.
Gdy pomyślimy o tęsknocie przez pryzmat zranień, których jako ludzie doświadczyliśmy w dawnych ważnych relacjach, zrozumiałe staje się, dlaczego tyle niejasności, sprzeczności i napięć powoduje odczuwanie i okazywanie tęsknoty w naszych dorosłych relacjach.
Nasze tęsknoty w parze
Poza zwykłymi, codziennymi tęsknotkami w związku aktywuje się też głębsze i bardziej pierwotne uczucie: tęsknota więziowa. To znak, że w ważnej dla nas relacji ożywają najbardziej delikatne i wrażliwe pragnienia, by czuć się ważnym, być kochanym, doświadczać prawdziwej obecności, otrzymywać uwagę, być docenianym i akceptowanym takim, jakim się jest. Można sobie wyobrazić, że w bliskich związkach zawsze obecny, choć nie zawsze widoczny, jest kanał wrażliwości — tworzony przez nasze tęsknoty dotyczące drugiej osoby. Te pragnienia mogą być uświadomione lub nie, wyrażone lub przemilczane, obecne na powierzchni lub ukryte w gąszczu codziennych nieporozumień, jednak istniejące w głębi serc partnerów.
Gdyby nie pojawiały się zakłócające kanał wrażliwości zachowania i komunikaty, relacje w parze podlegałyby bezpiecznym i pozytywnym schematom. Przekazywalibyśmy sobie wówczas następujące komunikaty:
„Wiem, za czym tęsknię i co mam nadzieję otrzymać od ciebie. Wyrażam to w miękki i wrażliwy sposób — zdając sobie sprawę z tego, że ty też masz w sobie kruchość, którą mogę naruszyć, jeśli nie będę uważny(-a). Ty odpowiadasz na moje potrzeby ze zrozumieniem, dając mi to, czego potrzebuję, na tyle, na ile możesz i chcesz. Doceniam twoją chęć odpowiedzi i staranie, by mnie zrozumieć. Zauważam to, co mi dajesz w odpowiedzi na moją prośbę. Czuję się tym ukojony(-a) i nakarmiony(-a), bo widzę, że twoja odpowiedź płynie z serca. Tym chętniej dostroję się do ciebie, kiedy będziesz we wrażliwy sposób mówił(a) mi o swoich potrzebach. Tym chętniej na nie odpowiem. Dzięki temu jest nam ze sobą coraz bliżej i bezpieczniej”.
Niestety, poza tęsknotami w bliskich relacjach często doświadczamy też lęku. Jest on zrozumiały, bo wynika najczęściej z tego, że w przeszłości nasza wrażliwość została zraniona. To właśnie dlatego, gdy osoba, z którą jesteśmy w relacji, staje się dla nas ważna, niepostrzeżenie aktywują się znane nam z przeszłości schematy relacyjne. Mogą wyrażać się one w formie przekonań: „Nie potrzebuję cię, muszę być niezależny(-a)”. „Nie mogę pozwolić ci się zbliżyć, bo przestanę być bezpieczny(-a)”. „Nie mogę pokazać ci, że mi na tobie zależy, bo to wykorzystasz”. „Im bardziej się zbliżasz, im bardziej stajesz się dla mnie ważny(-a), tym bardziej muszę się dystansować i okazywać ci obojętność, by zachować znany mi dystans”. „Nie będę pokazywać potrzeb, bo jeśli nie dostanę na nie odpowiedzi, będzie bolało jeszcze bardziej”. „Jeśli zobaczysz, jaki(-a) naprawdę jestem, odsuniesz się, bo dostrzeżesz kogoś, kogo nie można pokochać”.
Te i wiele innych przekonań sprawiają, że zamiast pokazywać uczucia, wysyłamy zupełnie inne komunikaty: dystans, złość, pretensje, wściekłość, krytykę, obojętność. Gdy partner wraca z podróży, udajemy, że jego nieobecność była nam obojętna, a to, że wrócił, nie ma znaczenia. Marzymy o spędzaniu wspólnie czasu, a wypowiadamy krytyczne zdania, że partnerka jest zupełnie niezorganizowana, skoro nie może wygospodarować czasu w weekend na wspólne aktywności. Chcielibyśmy wsparcia i poczucia, że jesteśmy razem wobec wyzwań, lecz to, co mówimy, to odpychające drugą osobę zarzuty i pretensje. Przemilczamy nasze uczucia i potrzeby, chcąc unikać kłótni lub obciążenia partnera, a w efekcie stajemy się dla niego niezrozumiali i niedostępni, a więc tym bardziej przerażający. Nieintencjonalnie ranimy tym drugą osobę, a sami nie możemy dostać tego, za czym tak bardzo tęsknimy.
Kiedy tęsknota może „czuć się bezpiecznie”
Tęsknota, jeśli ją uznamy, może być naszym sprzymierzeńcem w budowaniu bezpiecznej bliskości. W swojej istocie jest w końcu pragnieniem relacji — jeśli ją zaakceptujemy i będziemy jej mądrze słuchać, poprowadzi nas w kierunku bliskości.
Pierwszy krok dzieje się wewnątrz nas — choć żeby go wykonać, czasem potrzebujemy wsparcia drugiego człowieka: przyjaciela, zaufanej osoby, a czasem psychoterapeuty. Tym krokiem jest danie sobie prawa do tego, by potrzebować więzi i być zależnym od drugiego człowieka. W części z nas obudzi to początkowo lęk i opór. Warto te swoje reakcje zauważać i się nimi ciekawić: skąd się bierze taka reakcja? Czy wiąże się z doświadczeniem z obecnej relacji, czy z tego, czego nauczyliśmy się o zależności w przeszłości? A może wynika z nasiąknięcia przekazami ze świata, podkreślającymi wagę samodzielności i niezależności? Wracajmy do pytań i towarzyszących im emocji. Pozwalajmy, by z czasem nasze serca miękły, a lęk — przymuszający nas do notorycznego uciszania głosu serca — malał.
Przy budowaniu związku, w którym tęsknota za bliskością może „czuć się bezpiecznie”, ważne jest również szukanie perspektywy „my”. Zamiast: „Ty mi to robisz”, „Ja wtedy jestem skrzywdzony(-a)”, zadawajmy inne pytania: „Jak my to robimy, że w naszym związku jest mało bliskości?”, „Jak to się dzieje, że powiększamy dystans między nami, mimo że chcielibyśmy, żeby było inaczej?”; „Jak ja to robię, że zmniejszam bliskość między nami?”; „Co ja mogę zmienić w swoim zachowaniu, nastawieniu, w tym, jak jestem z tobą, by było między nami luźniej i bezpieczniej?”. Czasem zmiana zaczyna się od mikroruchów: przytulenia rano, wiadomości sygnalizującej, że pamiętamy o partnerze/partnerce; drobnych gestów docenienia i zauważenia, które staramy się dawać. Nierzadko po jakimś czasie zmieniają się one w samonapędzające się pozytywne zmiany zwiększające czułość i satysfakcję z bycia razem.
Zdarza się też, że blokady w bliskości — te wewnętrzne lub te relacyjne — są zbyt duże, by móc je pokonać samodzielnie. Raniące relacje z przeszłości czy też niezaopiekowane zranienia w obecnej relacji będą jak drzwi zatrzaskujące się automatycznie, gdy tylko robi się bliżej. Potraktujmy to jako sygnał motywujący do podjęcia podróży w głąb siebie. Być może będzie to droga, na której spotkamy swoje dawne zranienia, a wraz z nimi dotkniemy bólu. Jednak dzięki dotarciu do swoich ran i opatrzeniu ich mamy szansę zyskać wolność tęsknienia i… ukojenie.
Ewa Borodo-Jaskólska — psycholożka, psychoterapeutka, superwizorka. Pracuje w nurcie humanistyczno—doświadczeniowym. Prowadzi psychoterapię indywidualną, terapię par skoncentrowaną na emocjach, a także warsztaty dla par „Przytul mnie mocno”. Zajmuje się również psychoterapią okołoporodową. Współzałożycielka Ośrodka Psychoterapii „W relacji”

