– Tu rośnie doskonały przykład – pani Agata Piechurska pokazuje na bluszcz obrastający mury kamienic i domów na osadzie św. Gotarda w samym sercu Poznania. – Ten bluszcz jest niezbędny wróblom. W nim nocują, obserwuję to codziennie. Jeśli go usuniemy, stracą nocleg.

Bluszcz, ligustry, forsycje. Wróble kochają te rośliny

Bluszcz to dla ptaków kryjówka wspaniała, ale dla ludzi – zbędna roślina do szybkiego usunięcia. Tak pozbywamy się miejsc ważnych dla zwierząt. Zresztą bluszcz nie jest jedyny. Pani Agata wskazuje także dwa duże krzewy rosnące na niedużym skwerze osady św. Gotarda między ruchliwymi. – To ligustry i forsycje. Już kiedyś chcieli je wyciąć, ale obroniliśmy.

– Po co miały zostać wycięte? – dopytuję. – By zrobić miejsca na nowe nasadzenia – wyjaśnia. – Tylko, że zanim nowe wyrosną, ptaki, takie jak wróble, stracą jedyne w okolicy siedlisko.

Wróble domowe siedzące na gałązce. Teren osady św. Gotarda w PoznaniuRadosław NawrotINTERIA.PL

Siedlisko to klucz dla zwierząt

Słowo „siedlisko” jest kluczowe, bo uznanie jakiegoś miejsca za siedlisko zwierząt wymusza jego ochronę. A wedle mieszkańców to jest właśnie siedlisko ptaków.

Rzeczywiście, cała chmara wróbli obsiada zarośla leżące niemal dokładnie w sercu Poznania. Dawna osada św. Gotarda znajduje się bardzo blisko Starego Rynku,w zasadzie kilka kroków od poznańskiego ratusza.

To obok dawnej synagogi i dzielnicy żydowskiej, blisko ruchliwych ul. Solnej i Garbary. To jedna z najstarszych, ale i najruchliwszych części Poznania, aczkolwiek akurat skwerek i zarośla dają pewną izolację od zgiełku, hałasu i zanieczyszczeń.

Ten bluszcz jest niezbędny wróblom. W nim nocują, obserwuję to codziennie

mówi pani Agata, mieszkanka Poznania.

Zoolog prof. Tadeusz Mizera z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu nie ukrywa, że jest to miejsce w teorii wykluczające obecność wróbli. Niestety ze Starego Rynku gatunek ten jako ptak lęgowy niemal zniknął.

Zabija je to, z czego my jesteśmy dumni – uważa prof. Tadeusz Mizera. Obok zanieczyszczeń i utraty siedlisk wymienia też… porządek. Starannie zamiecione ulice, przystrzyżone trawniki, śmieci i odpadki w szczelnie zamkniętych workach albo kubłach stanowią o braku szansy dla wróbli, które wycofują się z miast.

Jest to proces bardzo dobrze widoczny dla naukowców, aczkolwiek zwykli ludzie dostrzegają go z pewnym opóźnieniem. Najczęściej wtedy, gdy orientują się, że wokół ich domów nie ma tylu wróbli, co kiedyś.

Wróbel domowy przy kulce tłuszczowej w centrum PoznaniaRadosław NawrotINTERIA.PL

Myląca jest skala. Wróbli nadal jest jeszcze dużo, ale trend jest widoczny i spadkowy. Liczba tych ptaków spada z wysokiego pułapu, gdyż niegdyś były bardzo liczne. Spada jednak wyraźnie i nieuchronnie. Na Jeżycach (dzielnica Poznania) w ciągu 40 lat liczebność zmniejszyła się drastycznie. Z każdym kolejnym rokiem wróbli jest mniej.

Mamy w Polsce dwa gatunki wróbli

Trzeba także pamiętać, że w Polsce występują dwa gatunki z rodzaju Passer. W przypadku enklawy w centrum Poznania mówimy o wróblu domowym, inaczej wróblu zwyczajnym albo jagodniku, czyli Passer domesticus.

Poza nim na terenie Polski żyje także bardzo do niego podobny wróbel polny, czyli mazurek (Passer montanus). Jak nazwa wskazuje, był on w mniejszym stopniu mieszkańcem samych miast, ale też można go w nich spotkać, zwłaszcza na przedmieściach, w parkach.

Ludzie niekiedy nazywają „wróblem” tylko tego domowego, ale w rzeczywistości oba gatunki należą do tego samego rodzaju Passer, czyli wróbel. Oba są wróblami. Mazurki są liczne, a ich liczba nie spada. To myli, bowiem w wypadku wróbla domowego jest odwrotnie. I to z nim jest problem.

Grupy jagodników i mazurków niekiedy się łączą, żerują razem. Wtedy widać różnicę. Wróbel domowy ma najczęściej szarą albo niebieskawą nawet czapeczkę, podczas gdy mazurek – czekoladową albo brunatną. U mazurka znajdziemy tez wyraźną czarną plamę na policzku, której jego najbliższy krewniak nie ma.

Ludzie widzą mazurki i są przekonani, że wróbli wciąż jest mnóstwo. Kupuję od rolników worki z ziarnem, zwłaszcza pszenżytem. To całe kilogramy, które im rozrzucam. Przylatują gołębie, których tak wielu ludzi nie cierpi, a ja nie wiem dlaczego. To wspaniałe i piękne ptaki

mówi pani Agata Piechurska, która mieszka w osadzie św. Gotarda i dokarmia ptaki, także wróble

Wróbel mazurek LaitcheWikimedia Commons

Rozkłada ręce i gołębie lądują jej na przedramieniu. Wydziobują wręcz z dłoni ziarna i przygotowane orzechy. Na mojej ręce usiąść nie chcą. – Bo pana nie znają – wyjaśnia mieszkanka, która świetnie czuje się wśród całych setek gołębi. Niewiele jest tak licznych grup tych ptaków w Poznaniu, jak tu.

Zarzucają mi, że dokarmiam szczury, bo one złażą się do karmy – opowiada. – Otóż nie sądzę. Proszę spojrzeć, ile czasu zajmuje ptakom wyjedzenie dokładnie wszystkich ziaren. Nic dla szczurów nie zostaje – mówi i dodaje, że ptaki są odkarmione i zdrowe. Chorujące izoluje, kieruje na leczenie albo leczy sama.

– Zarzucają mi, że dokarmiam szczury – mówi pani Agata z Poznania, która dba o miejskie ptaki, także gołębieRadosław NawrotINTERIA.PL

Poza gołębiami zlatują się też krukowate – sroki, wrony siwe, kawki. Pojawiają się inne ptaki, np. czyże albo szczygły. No i są wróble. Siedzą chmarą w kępach ligustry i forsycji, zlatują się do karmy. Jest im tu chyba dobrze. Nie opuszczają tego skrawka.

Ornitologowie zaskoczeni obecnością wróbli

To obecnie ewenement – przyznaje prof. Tadeusz Mizery, który dodaje, że w XXI w. nie widział jeszcze tak licznej grupy wróbli w takim miejscu. Zanieczyszczenia, zwłaszcza spaliny, są istotne, bowiem eliminują owady z miast. Dorosły wróbel żywi się nasionami, ale pisklęta musi karmić owadami. Inne owadożerne ptaki, jak jerzyki, też potrzebują bezkręgowców, a jeśli ich brakuje, wówczas są w stanie przemieścić się na odległość kilkudziesięciu, stu kilometrów, by je znaleźć. Wróbel tak nie potrafi.

Chmara wróbli w samym centrum PoznaniaRadosław NawrotINTERIA.PL

Wróbel żyje 3-4 lata. Bez odpowiedniej liczby odchowanych piskląt populacja maleje – mówi prof. Mizera. Bo wróble potrafią się szybko mnożyć, ale jednocześnie ich liczebność potrafi też szybko topnieć.

Ekspert podziela zdanie pani Agaty, że kluczowe są te krzewy, które dają osłonę ptakom i zapewniają dostęp do owadów. – Ulica blisko, a jednak owadów nie brakuje. Ponadto sadzimy też kwiaty wokół domów. To pomaga – dodaje pani Agata. Używa słowa „oaza” na unikalne miejsce w sercu Poznania, gdzie ptaki, takie jak te wróble, znalazły możliwość przetrwania.

Ornitologowie są zgodni, że na niekorzyść wróbli działają całe lata, dziesiątki lat przekonania, że to ptaki pospolite. Najpospolitsze z pospolitych. – Badania nad wróblami uważano za sensowne tylko wtedy, gdy trzeba było znaleźć sposoby na ich tępienie – ocenia prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Przykładem są Chiny, gdzie wróble uznano za szkodniki, a ich zniknięcie doprowadziło do głodu i śmierci milionów ludzi. Nie tylko zresztą Chiny, bo i Prusy czy Rosja walczyły z wróblami. W efekcie badania naukowe nad wróblami, zwłaszcza nad ich wymieraniem. miały słabe szanse na przebicie się po dofinansowania.

Gdy ludzie zorientowali się, że z wróblami dzieje się coś złego, było już za późno. Przestały być pospolite. Bez stworzenia im odpowiednich warunków, mogą kiedyś zniknąć.

Wróble mogą zniknąć. Ich przetrwanie

A te warunki to czasem takie detale, jak nieusuwanie bluszczu ze ścian, w którym wróble mogą nocować albo pozostawienie rosnących tu i ówdzie zarośli, które obsiadają.

– Tak stworzymy im miejsca do żerowania i gniazdowania. Nowoczesne budynki ze szkła i metalu nie pozwalają znaleźć zakamarków na gniazdo i kryjówkę – zauważają ornitologowie.

Wróbel domowy, czyli jagodnikJrPolWikimedia Commons

Centrum Poznania to znów dobry przykład. Nowoczesne biurowce i biura po drugiej stronie ul. Solnej wyglądają efektownie, ale nie ma tam ani jednego wróbla, niewiele innych ptaków. Nie mają czego szukać na gładkich, szklanych powierzchniach.

Vis-a-vis na starej osadzie św. Gotarda znajdują lepsze warunki i zakamarki. – Tu nawet się suplementują – mówi pani Agata i pokazuje popękane powierzchnie ścian, z których wróble zbierają glinki i minerały.

Jak dodaje, zamierza powalczyć o rosnące tu krzewy, by Zarząd Zieleni Miejskiej w Poznaniu, administrujący dwoma kawałkami śródmiejskiego skweru, nie wycinał ich. Na razie tego nie robią, ale mają pozwolenie na taką wycinkę. Jeśli do niej dojdzie, wytną wtedy zarazem poznańskie wróble.

Te ptaki zostały z nami na zimę. Rozpoznasz je? [QUIZ]

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version