Mężczyźni się mną interesowali, łatwo przychodziło mi znalezienie partnera, ale te relacje nigdy nie były trwałe. Stawały się źródłem negatywnych emocji. Byłam bardzo nieszczęśliwa. Nie tego szukałam. Chciałam bliskiego połączenia, miłości, czegoś głębokiego – opowiada Marta.
Ale jak to zmienić? Marta natrafiła na artykuł, którego autor przekonywał, że osoby, które mają problem z partnerami, są świetnymi ascetami. – Nie bardzo mi się to spodobało. Jak to? Życie bez seksu? Ale skoro nie układają mi się związki z mężczyznami, może celibat jest rzeczywiście dobrym rozwiązaniem – opowiada Marta.
Moment był wręcz idealny. Marta nie ma teraz stałego partnera, ma więcej wolnego czasu, bo nie pracuje i opiekuje się małym dzieckiem. Może pozwolić sobie na rewolucję w życiu. – Na początku pomysł życia w celibacie wydawał mi się mało atrakcyjny, ale z czasem zaczął nabierać barw. Zaczęłam czytać na ten temat i tak natrafiłam na ruch NoFap. Spodobało mi się. W sieci jest mnóstwo nofaperów, którzy relacjonują swoje doświadczenia, opowiadają o korzyściach z celibatu i o tym, jak sobie radzą bez seksu, gdy pojawia się potrzeba – opowiada Marta.
Podjęła decyzję, którą nazywa wyzwaniem – przez 90 dni będzie żyć w celibacie. – Dla mnie trzy miesiące bez seksu i orgazmu to bardzo długo. Zrezygnowałam też z masturbacji – mówi Marta, a o swoich wrażeniach opowiada na kanale YouTube’a „NoFap for women”.
Kontrola seksualności
Ruch NoFap, którego nazwa pochodzi od slangowego terminu fap, oznaczającego męską masturbację, zrodził się w USA w 2011 r. Jego zwolennicy, w przeważającej większości mężczyźni, chcą poprawić swoje relacje z innymi osobami, przejąć kontrolę nad własną seksualnością i przekształcić ją w supermoce. Zamierzają to osiągnąć poprzez powstrzymanie się od pornografii, masturbacji i orgazmu. Jak podaje Wikipedia, społeczność internetowa NoFap w połowie września 2022 r. liczyła ponad 333 tys. osób.
– W Polsce ruch NoFap nie jest silny – uważa prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz Collegium Medicum Uniwersytetu Zielonogórskiego. – Osoby, które są w strukturze tego ruchu, tworzą pewną międzynarodową społeczność, reprezentują podobne postawy, wyznają podobną filozofię życia i mają podobny stosunek do sfery związanej z seksualnością. Przedstawiciele tego ruchu, z którymi miałem do czynienia, to byli ludzie dobrze wykształceni, świadomi, w dużej mierze młodzi.
Nofaperzy przekonują, że dzięki rezygnacji z autostymulacji i filmów erotycznych lepiej się czują, mają więcej energii, znajdują rozwiązanie problemów dotyczących relacji z innymi ludźmi, które wcześniej wydawały im się nierozwiązywalne. – W moim odczuciu tym, co działa u ludzi zaangażowanych w ten ruchu, jest to, że przede wszystkim odzyskują oni kontrolę nad sobą. Udowadniają sobie, że są zdyscyplinowani i potrafią nie ulegać impulsom seksualnym, a skoro tak, to mogą osiągnąć sukces w innych sferach życia – mówi dr Robert Kowalczyk, psychoterapeuta i seksuolog z Instytutu Splot w Warszawie, wykładowca Uniwersytetu SWPS, i dodaje: – Wszelka zmiana, która stanowi rewolucję w życiu, dodaje nam energii do dalszych działań, przywraca wiarę we własne możliwości. Reorganizacja ta może polegać nie tylko na rezygnacji z masturbacji, ale też na rezygnacji z glutenu czy decyzji o niejedzeniu mięsa. To z całą pewnością zaowocuje poczuciem przypływu mocy i odzyskaniem sprawczości.
Znowu czuje, że żyje
Marta potwierdza odczucia dr. Kowalczyka. – To działa. Czuję przypływ energii, łatwiej mi się wstaje z łóżka i wiem, po co wstaję. Po to, by żyć, i żyję – opowiada Marta, kiedy spotykam się z nią w 37. dniu jej wyzwania. – Często miałam takie dni, kiedy nie miałam motywacji do życia. Emocje mnie przytłaczały i nie pozwalały cieszyć się jak wcześniej macierzyństwem.
Efekty życia bez seksu Marta zobaczyła już po pierwszym tygodniu. Uważa, że im bardziej ktoś jest zanieczyszczony seksualnie – ogląda dużo porno, ma seks z partnerami przypadkowymi, tym szybciej zobaczy zmiany. Przede wszystkim uświadomiła sobie, z jakimi problemami musi się zmierzyć. – Udawałam, że jestem zadowolona z życia, ale były dwie sprawy, które mi je zatruwały, a z którymi nie potrafiłam sobie poradzić – opowiada Marta.
Obie nierozwiązane sprawy dotyczyły bliskich. Pierwszą była relacja z mamą, z którą Marta nie rozmawiała od wielu miesięcy. – Miałam do niej dużo żalu, bo nie była taka, jaką chciałam, by była – wyjaśnia. – Trudno ci będzie uwierzyć, że to właśnie ta energia pchnęła mnie do tego, że zadzwoniłam do mamy. Zadzwoniłam i szlochając, zaczęłam ją przepraszać.
Druga zmiana w życiu Marty dotyczyła relacji z tatą jej córki. – Miałam problem, aby on zabierał naszą córkę do swojego domu, w którym była już inna kobieta. Udało mi się opanować emocje. Teraz on zabiera Hanię do siebie, a ja nie czuję żadnej, nawet najmniejszej negatywnej emocji. Ani do jego partnerki, ani do niego – opowiada Marta. Uważa, że zmiana w jej życiu jest efektem życia bez seksu, ale też stosowania różnych technik duchowych, medytacji, mantr. – To wszystko razem jest potrzebne do transformacji energii seksualnej w energię życiową, a potem duchową – dodaje.
Marta przekonuje, że od kiedy podjęła wyzwanie NoFap, mniej choruje. – Gdy zachowujesz energię witalną, to odżywia ona organy i powoduje, że lepiej działa układ odpornościowy. U mnie się to sprawdziło. Dwa razy złapałam jakąś infekcję. Każda z nich trwała dokładnie jeden dzień, a nie tydzień, jak to jest zazwyczaj – mówi Marta.
Nie wiadomo, czy energia seksualna może być przekształcana w energię życiową. Badań na temat, jak i dotyczących kondycji fizycznej i psychicznej zwolenników ruchu NoFap jest bardzo niewiele. – Na mojej uczelni była podejmowana próba badania tej grupy, ale okazało się, że trudno dotrzeć do tych ludzi. Administratorzy tych stron nie pozwolili prowadzić badań na temat NoFap, a gdy nawet udało się uzyskać zgodę, to nie było odzewu, nie było osób, które chciałyby wziąć udział w badaniu – mówi prof. Izdebski. Jego zdaniem społeczność ta jest zamknięta, bo wbrew pozorom, trudno im mówić o sprawach dotyczących aktywności seksualnej. – Mają poczucie, że chcą polepszyć świat, chcą przyczyniać się do zmian społecznych, a okazuje się, że trudno im artykułować kwestie związane z seksualnością – uważa prof. Izdebski.
Zdaniem profesora warto się zastanowić, dlaczego człowiek chce rezygnować z seksu. – Czy ta decyzja wynika z jego podejścia do religii, czy z tego, że ma tendencje do ryzykownych zachowań seksualnych, np. związanych z uzależnieniem. Może rezygnuje, bo nie jest w stanie przezwyciężyć trudności w relacjach seksualnych, odczuwa lęk przed seksem lub niepokój, że nie sprawdzi się w seksie, a może ma problemy związane z akceptacją własnego ciała czy własną orientacją seksualną – wymienia prof. Izdebski. Zastrzega jednak, że jeżeli komuś jest dobrze bez seksu, to co komu do tego.
O seksie z samym sobą
Nofaperzy, głosząc filozofię samodoskonalenia poprzez celibat, powołują się na wyniki badań naukowych, ale traktują je wybiórczo. Na przykład postrzegają masturbację jako niezdrową aktywność seksualną, czego mają dowodzić m.in. badania, które w 2003 r. przeprowadzili naukowcy z uniwersytetu Hangzhou w Chinach. Wynika z nich, że po tygodniu wstrzemięźliwości poziom testosteronu wzrasta prawie o 50 proc. – Sportowcy nie bez powodu przed ważnymi dla siebie imprezami sportowymi nie podejmują zachowań seksualnych, ale w dłuższej perspektywie wstrzemięźliwość seksualna może przynieść negatywny skutek, jakim może być spadek poziomu testosteronu – mówi dr Kowalczyk. Przedstawiciele tego ruchu nie biorą bowiem pod uwagę kolejnych badań na ten temat, które co prawda potwierdzają, że poziom testosteronu po tygodniu abstynencji seksualnej rośnie, ale po trzech tygodniach spada do poziomu sprzed miesiąca.
Swoją niechęć do masturbacji nofaperzy podpierają też opiniami, które w XVIII w. głosił szwajcarski lekarz Samuel Auguste Tissot. W książce „Onanizm, roztrząsanie chorób pochodzących z samogwałtu…” wymienia on choroby, które rozwijają się u osób uprawiających seks z samym sobą. Są wśród nich m.in. ślepota, impotencja, częste bóle głowy i kłopoty z kręgosłupem, podagra, reumatyzm i poważne zaburzenia psychiczne. Co więcej, jeszcze na przełomie XIX i XX wieku lekarze alarmowali, że masturbacja jest groźniejsza niż dżuma i ospa. – Było to pokłosie wyznawanych norm religijnych, a nie wynikiem rzetelnych obserwacji naukowych – mówi dr Kowalczyk.
Naukowcy przedstawiają dziś całą listę korzyści, jaką można odnieść z masturbacji. Według WHO masturbacja jest elementem zdrowia seksualnego. Pozwala choćby poznać własne ciało i jego potrzeby. Naukowcy z Harvard Medical School na podstawie obserwacji 32 tys. mężczyzn wykazali, że ponad 21 ejakulacji w miesiącu (za pomocą masturbacji lub innych zachowań seksualnych) zmniejsza ryzyko nowotworów prostaty. – Warto też zwrócić uwagę na pewną prawidłowość – im więcej kontaktów seksualnych mają mężczyźni, tym mniej się masturbują. Podstawowym motywem podjęcia autostymulacji jest w ich przypadku regulacja potrzeb seksualnych. Masturbacja jest więc ekwiwalentem stosunku płciowego – mówi dr Kowalczyk. Inaczej jest z kobietami. – U kobiet pełni ona głównie funkcję dopełniającą – jest źródłem różnorodnego typu rozkoszy i jest mniej zależna od liczby kontaktów niż w przypadku mężczyzn – dodaje dr Kowalczyk.
Nie ma natomiast żadnych badań, które dowodziłyby, że odstąpienie od masturbacji przyniesie korzyść. – Można zrezygnować ze wszystkiego, z seksu też. Są jednak liczne badania, które wskazują cały szereg pozytywnych skutków aktywności seksualnej, nie zaś abstynencji – mówi dr Kowalczyk.
Do psychoterapeutów lub seksuologów przychodzą osoby, które chciałyby zerwać z abstynencją seksualną, a nie w niej tkwić. – Seks solo traktują jako porażkę. Uważają się za przegranych, bo nie potrafią poznać dziewczyny czy chłopaka. W tym przypadku masturbacja postrzegana jest jako konieczność przy braku innych możliwości realizacji popędu. Przy okazji masturbacja wywołuje poczucie winy. Jest to między innymi pokłosie „edukacji seksualnej” prowadzonej w ramach lekcji religii, polegającej na wmontowaniu kategorii grzechu w tego typu zachowanie seksualne. A dodatkowo poczucie winy wzmacniane jest wstydem, który towarzyszy np. procesowi spowiedzi, i mamy gotową negatywną postawę wobec masturbacji – mówi dr Kowalczyk.
Wstęp do igraszek
Członkowie ruchu NoFap rezygnują także z pornografii. – Pornografia uchodzi współcześnie za jedną z ważniejszych przyczyn problemów w sferze sprawności seksualnej. Jest powszechnie dostępna, zawiera całą masę przemocowych treści, a także wypacza obraz seksualności. Można nawet czasem usłyszeć, że zdewastowała ona ludzką seksualność – mówi dr Kowalczyk. Bez wątpienia nie pozostaje bez wpływu na sferę seksualną, co potwierdzają wyniki badań naukowych, m.in. prof. Mateusza Goli z Instytutu Psychologii PAN.
– W gabinecie spotykam ludzi, dla których pornografia jest głównym źródłem stymulacji seksualnej. Nasiąknięcie treściami pornograficznymi może wiązać się z nierealnymi oczekiwaniami wobec siebie i drugiej osoby, nie do zrealizowania w „klasycznej” interakcji seksualnej. W takiej sytuacji okresowe odcięcie się od pornografii może być korzystne – uważa dr Kowalczyk, ale wymienia też korzystne strony pornografii: – Pełni ona w pewnej mierze funkcję edukacyjną, może być wstępem do igraszek seksualnych. Zaspokaja naturalną potrzebę ludzi do podglądania innych i wzorowania się na innych, ale jak zawsze, ważny jest umiar.
Święta seksualność
Marta o swoim życiu bez seksu opowiada pełna entuzjazmu. Czy zamierza zatem wytrwać w wyzwaniu NoFap dłużej niż 90 dni? – Jeśli się w moim życiu nie pojawi osoba, z którą chciałabym się związać, to będę kontynuować wyzwanie. A może uda mi się już w ogóle żyć bez orgazmu – zastanawia się Marta i tłumaczy: – Bo orgazm to jak wbiegnięcie na 300-metrową górkę, po którym mamy zadyszkę, brakuje nam siły, kładziemy się i odpoczywamy. A ja marzę o seksie bez orgazmu, który jest jak wspinanie się na czterotysięcznik. Jednego dnia wchodzimy na pewną wysokość, rozbijamy obóz, następnego dnia znowu pokonujemy pewną odległość. Chodzi o to, aby nie czekać na uderzenie, jak w orgazmie, ale cieszyć się przebytą drogą razem z partnerem. Eksperci doznanie to nazywają karezza lub świętą seksualnością. Nie znam tego z doświadczenia, ale wydaje mi się bardzo atrakcyjne.