– Dlaczego to takie ciężkie? – pyta Claire, niechętnie wygrzebując się rano z pościeli. Wstanie z łóżka, wykonanie niezbędnej toalety, zaspokojenie porannych potrzeb psów i punktualne wyjście z nimi z domu z perspektywą dnia pełnego zadań wydaje się absurdalnie trudne. Claire nie ma wątpliwości, że cały ten proces powinien być łatwiejszy i bardziej naturalny.

Podobnie jak wiele innych osób z ADHD Claire raczej nie przepada za pobudkami, więc odsuwa od siebie nieuniknioną przykrość rozpoczęcia dnia, uderzając w przycisk drzemki na budziku i podciągając kołdrę pod brodę. W moim gabinecie żartuje:

– Każdego ranka przechodzę przez pięć etapów budzenia się: zaprzeczenie, złość, targowanie się, przygnębienie i akceptację. Parsknęłam śmiechem. Odniesienie do cyklu żałoby stanowi niezwykle trafny opis jej pobudek. Wiele osób z ADHD ma problem z przejściem z nocnego wypoczynku w stan aktywności, do czego przyczyniają ich nawyki okołosenne oraz specyfika cykli snu przeżywanych przez nich w ciągu nocy.

Wygramoliwszy się z łóżka, Claire wykonuje nużący w swoim odczuciu obowiązek mycia i nitkowania zębów, zastanawiając się, czy używanie nitki dentystycznej, aby na pewno jest niezbędne. Nemo, jej starszy owczarek niemiecki, przypomina o zbliżającej się porze karmienia, prowadząc ją do skrytki z jedzeniem. Wie, że po śniadaniu idzie do psiej świetlicy, więc zgarnia drugiego psiaka i razem z nim czeka pod drzwiami.

– On raczej nie ma ADHD – wyjaśnia Claire, rozbawiając nas obie.

Jej mąż jest wojskowym i stacjonuje poza domem, więc to na nią, młodą kobietę u progu kariery, spadł obowiązek prowadzenia domu. Podczas nieobecności męża podstawowe życiowe czynności wydają jej się żmudne i przytłaczające. Claire chce sobie radzić z życiem i denerwuje ją, że jej to nie wychodzi. Choć jej aż nazbyt zmyślne owczarki niemieckie potrzebują jej fizycznej i emocjonalnej obecności, Claire nie może traktować ich jako wymówki. Z nimi czy bez nich fakt pozostaje faktem – drobiazgi życia całkowicie ją przygniatają.

Nie chodzi o to, że Claire brakuje inteligencji. Ma tytuł licencjata inżynierii oraz dwa tytuły magistra – z inżynierii i prawa. W życiu zawodowym potrafi objąć umysłem niezwykle skomplikowane i specjalistyczne zagadnienia, ale w życiu osobistym pokonują ją drobne, acz niezbędne czynności.

Nie chodzi też o to, że Claire nie zależy na umiejętnym radzeniu sobie z prozą życia. Zależy. To zmotywowana i ambitna osoba. Przychodzi do biura pierwsza i wychodzi ostatnia. Jako urodzona organizatorka uwielbia robić listy i zawsze odhacza na nich wszystkie punkty. Ma praktyczne podejście do życia i można powierzać jej największe zadania bez obawy, że ich nie wykona.

Nie chodzi też bynajmniej o lenistwo. Co do zasady Claire jest pracowitą, uczciwą, obowiązkową i rzetelną osobą. Stworzyła sobie nawet osobisty system wartości, w którym dała odzwierciedlenie wszystkiemu, co uważa za ważne i sensowne. Ten zestaw zasad i ideałów kieruje jej wyborami oraz zachowaniem, dając jej cel i punkt odniesienia.

Jeżeli przyczyn trudności Claire nie należy upatrywać w jej intelekcie, osobowości ani charakterze, to na czym polega problem? Otóż Claire zupełnie nie radzi sobie z łatwymi rzeczami w życiu, ponieważ z powodu ADHD czuje się nimi zmęczona. Jej mózg sabotuje ją na bardzo wiele sposobów, ale tym, którego Claire nienawidzi najbardziej, jest zaburzenie poczucia czasu. Skutkuje ono niemożnością dokładnego określenia, jak długo trwa określona czynność. Claire łatwiej jest praktykować prawo niż przewidzieć, ile zajmie jej suszenie włosów, dojechanie do kancelarii w centrum miasta, załatwienie codziennych spraw i przemieszczenie się z punktu A do punktu B. Z tego powodu codzienność jest dla niej trudniejsza niż dla jej kolegów i koleżanek bez ADHD.

Claire dołącza do rzeszy osób z ADHD, której proste zadania wydają się wymagające. Nie tylko ona zastanawia się: „Czy ja naprawdę jestem tak durna?”.

Wielu trenerów i terapeutów uważa, że przed zabraniem się do rozwiązywania takich problemów należałoby się uporać z każdym z występujących u Claire objawów ADHD. Ja natomiast odkryłam, że lepsze efekty przynosi inne podejście. Na początku proszę klienta, aby opisał swoje zaburzenie za pomocą metafory – werbalnej ilustracji. Choć ADHD przynosi ze sobą pewne stałe motywy i wzorce behawioralne, to może objawiać się zupełnie inaczej w zależności od osoby – i właśnie metafory pozwalają mi te różnice zrozumieć. Niektórzy ludzie przedstawiają destrukcyjny wpływ ADHD na swoje życie, porównując je do nieokiełznanego tornada, które przetacza się przez wszystko, o co zabiegają, albo do czającego się w cieniu potwora. Gdy już rozumiem, jak moi klienci widzą swoje ADHD, możemy zacząć rozmawiać o sposobach na unieszkodliwienie jego metaforycznego ucieleśnienia. Dzięki temu holistycznemu podejściu klient może przyjąć szerszą perspektywę, określić elementy do zmiany oraz nauczyć się rozwiązywać problemy w czasie rzeczywistym.

Nim Claire mogła zmierzyć się z frustracjami codziennego życia, miała za zadanie uświadomić sobie, jak postrzega swoje ADHD. Za pierwszym razem, gdy poprosiłam ją o stworzenie metafory opisującej jej doświadczenie, nie była w stanie tego zrobić. Po kilku sesjach znalazła jednak sposób.

Moje ADHD jest jak złośliwy elf, który wkrada się po cichu i przestawia rzeczy – powiedziała. Igra z czasem, używając pilota, którym kontroluje jego upływ. Przyspiesza go lub spowalnia. – Gdy Claire stworzyła werbalną ilustrację swoich objawów, była w stanie określić, w jaki sposób zamierza się nimi zająć. Chciała operować elfią metaforyką, więc opracowała strategie na przechytrzenie elfa ADHD.

– Chcesz wiedzieć, jak postrzegam swoje ADHD? – spytała Melanie. – Widzę je jako brudnego bobasa.

Melanie miała czterdzieści kilka lat i świeżo zdiagnozowane ADHD. Jej mąż i czterej synowie również byli dotknięci tym zaburzeniem. Przed otrzymaniem diagnozy Melanie uważała się za jedyną neurotypową osobę w rodzinie, za spoiwo, które trzymało ich wszystkich razem. Sprawnie zarządzała grafikiem, dbała o czystość w domu i organizowała codzienne życie całej rodziny. Zdecydowanie jawiła się jako ktoś, kto ma wszystko pod kontrolą. Kochająca żona i matka w dobrze prowadzonym domu.

Melanie uważała, że swoje umiejętności organizacyjne zawdzięcza czteroletniemu pobytowi w wojsku.

– W wojsku istnieje tylko jeden sposób załatwiania spraw i należy się go trzymać – wyjaśniła. – To po prostu ułatwiało mi życie. – Praca na posadzie instrumentariuszki w miejscowym szpitalu tylko ugruntowała jej zdolności organizacyjne oraz umiejętność poruszania się w strukturach. Melanie przestrzegała regulaminów, robiąc to, co należy robić. A jednak jako pielęgniarka czuła się nieudolna. – Zawsze wydawało mi się, że odstaję od innych pielęgniarek, bo wykonywanie mniejszych, prostszych zadań przychodziło im z wielką łatwością, a mnie bardziej niż wielkie sprawy przytłaczały właśnie drobiazgi. W rezultacie nigdy nie czułam się dobra w tej pracy. – Tymczasem wśród kolegów i koleżanek ze szpitala Melanie uchodziła za znakomitą pielęgniarkę. Kilkakrotnie wyróżniano ją za jej zdolność do szybkiego myślenia.

Teraz – jako mama na pełen etat – Melanie spędza letnie dni, broniąc lodówki i spiżarni przed chmarą dorastających chłopców – swoimi synami i ich przyjaciółmi.

– Teraz rozumiem już, co się dzieje w moim życiu – powiedziała po otrzymaniu diagnozy. Tą częścią jej samej, której nie mogła do końca ufać, wspomnianym brudnym bobasem, było ADHD. – Choćbym nie wiem, ile razy go myła, on zawsze jest brudny. – Zaśmiałam się z tej metafory, ale widząc poważną minę Melanie, zaraz się uspokoiłam. – To okropne, że przez to brudne dziecko czuję się taka przytłoczona i rozdrażniona. W niektóre dni zwyczajnie nienawidzę samej siebie. – Melanie zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, jak zatrważającym uczuciem jest doświadczenie dysregulacji emocjonalnej towarzyszącej ADHD.

Inne osoby również opowiadają, jak ADHD wzbudza w nich przekonanie, że brakuje im kompetencji do wykonywania podstawowych czynności. Kelly wyjaśniła, że czuje się jak Lucille Ball.

– Gdy jako dziecko siedziałam w domu z przeziębieniem, uwielbiałam przytulać się do mamy na kanapie i oglądać powtórki Kocham Lucy. – Powrót do dziecięcych chwil, kiedy to Kelly oglądała błazeństwa Lucy na ekranie, zainspirował jej metaforę ADHD. – Pamiętasz ten odcinek, w którym Lucy i Ethel pracują w fabryce czekolady?

Zaśmiałam się – też lubię go najbardziej ze wszystkich. Lucy i Ethel zaglądają do agencji pracy Acme i pan Snodgrass stawia je przy taśmie do produkcji słodyczy w Kramer’s Kandy Kitchen. Wszystko zaczyna zmierzać do katastrofy, kiedy Lucy trafia na stanowisko, gdzie obtacza się praliny w czekoladowej masie, i wdaje się w bitwę na czekoladę z koleżanką z pracy. Ethel z kolei nie najlepiej radzi sobie w sektorze pakowniczym. Dwie przyjaciółki kończą razem na stanowisku do pakowania słodyczy, gdzie ich zadaniem jest owijanie przyjeżdżających na taśmie pralinek. W pewnym momencie taśma przyspiesza, przez co Lucy oraz Ethel muszą wrzucać sobie czekoladki do ust, czapek i za bluzki.

– To cała ja! – powiedziała Kelly. – Albo ciskam w kogoś czekoladą, albo wpycham sobie praliny za bluzkę, bo nie nadążam za tempem taśmy transportowej w moim życiu – wytłumaczyła.

Po rozmowie na temat fiask w jej życiu łatwiej nam było wypracować strategie działania, ponieważ wiedziałam, czego trzeba jej najbardziej. Kelly potrzebowała sposobów na radzenie sobie z – jak się wydawało – niekończącym się ciągiem codziennych obowiązków, które pojawiały się w lawinowym tempie, przez co wydawały się przytłaczające. Kelly chciała również, by pomóc jej radzić sobie z emocjami, żeby nie musiała już wdawać się w „bitwy na czekoladę”.

Inny klient, Rick, mówił o rozczarowaniu samym sobą. Wyznał mi, że postrzega swoje ADHD jako klasówkę, do której się nie uczył.

– Jestem wściekły, że nigdy nie czuję się przygotowany, nawet wtedy, gdy usiłuję planować. W rezultacie rozczarowuję innych. – W jego przypadku ciągłe poczucie nienadążania dało początek wrażeniu życia w masce. – Wstydzę się samego siebie, więc staram się pokazywać światu inną wersję siebie, ukrywając te aspekty, które wydają mi się żenujące. Noszę maskę zorganizowanego, spokojnego i pewnego siebie człowieka.

Moją własną metaforę ADHD zainspirowała moja ulubiona konkurencja w zawodach podwórkowych – wyścig na trzy nogi. Wiosną moja najlepsza przyjaciółka Mindy i ja przygotowywałyśmy się do konkursu podczas przerw między zajęciami. Brałyśmy pasek od spodni i związywałyśmy się nim w taki sposób, aby każda miała w pętli jedną stopę, a potem otaczałyśmy się nawzajem ramieniem i ruszałyśmy. Raz i dwa, raz powtarzałyśmy, współpracując. Nasz wysiłek się opłacił. W trzeciej klasie zdobyłyśmy pierwsze miejsce i otrzymałyśmy niebieski kotylion.

Dziś natomiast mam wrażenie, że moja noga nie jest przywiązana do Mindy, lecz do mojego wewnętrznego ADHD-owca. Każdego ranka po przebudzeniu funduję mu mówkę motywacyjną, opowiadając o czekającym nas tego dnia wyścigu i o konieczności współpracy. „Damy radę. Raz i dwa, raz i dwa…”.

Mój wewnętrzny ADHD-owiec nigdy mnie nie zawodzi. W połowie wyścigu widzi mlecz, więc siada i zaczyna mu się przyglądać, a ja staram się przeć do przodu, nieudolnie wlokąc swojego towarzysza przez krótki kawałek drogi. „Och, jest żółty. Jak masło!” – krzyczy ADHD-owiec i wybucha śmiechem, a ja marszczę brwi. Daleko mi do rozbawienia. Nie dość, że jestem poirytowana tymi rozpraszającymi zaczepkami, to jeszcze nie mogę biec dalej w wyścigu. Sfrustrowana siadam na ziemi. Dodatkowe zadanie ciągnięcia za sobą ADHD-owca wysysa ze mnie wszystkie siły. Wiem, że gdybym mogła biec bez niego, świetnie dałabym sobie radę.

Fragment książki „ADHD. Twój mózg jest OK. Zaufaj metodom trenerki ADHD i odzyskaj pewność siebie” wydanej przed Znak Literanova. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji „Newsweek Polska”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version