Nienawiść, także ta polityczna, jest jak broń atomowa. Wywołuje reakcję łańcuchową, którą nie sposób kontrolować. Można tylko próbować liczyć, jak wielkie będą zniszczenia. Dlatego wyciągnijmy wnioski z tego, co stało się w Handlovej.
„Demokracje umierają, gdy ludzie przestają wierzyć, że ich głos ma znaczenie. Kwestią nie jest to, czy wybory się odbywają, ale to, czy są one wolne i uczciwe” – pisał Timothy D. Snyder w „Drodze do niewolności”. Po zamachu na premiera Słowacji do tych mądrych słów można by dodać dosłownie jedno zdanie – demokracja umiera również wtedy, kiedy 71-letni poeta próbuje zabić premiera wybranego w demokratycznych wyborach. Kimkolwiek ów premier by nie był…
Strzały w Handlovej zszokowały Europę. Premierzy, prezydenci i ministrowie potępili to, co zdarzyło się w niewielkim słowackim mieście. Najbardziej znamienne jest to, że niemal wszyscy jednogłośnie orzekli, że zamach na szefa rządu, który wygrał wybory parlamentarne, był zamachem na demokrację.
Nie wiemy jakimi motywami kierował się zamachowiec. Nie wiemy, czy przestał wierzyć, że jego głos ma znaczenie. Ze strzępków informacji płynących ze Słowacji wiadomo, że do premiera Fica strzelał 71-letni pisarz, poeta ze słowackiej prowincji. Miał pozwolenie na broń, co oczywiście o niczym nie nie przesądza. Z historii wielu innych zamachów w naszej części świata wiemy, że pozwolenia na broń otrzymują często ludzie, którzy nie powinni nigdy ich dostać.
Najłatwiej tłumaczyć, że zamachowiec był obłąkany albo strzelał z nienawiści bądź frustracji. Że atak na szefa rządu był aktem prywatnej zemsty. Ponieważ kremlowska propaganda bardzo szybko wykorzystała tragedię w Handlovej do swych własnych celów, znajdą się tacy, którzy będą szukali scenariuszy pisanych cyrylicą. W świecie mediów społecznościowych, gdzie niemal wszystko z wojnami włącznie toczy się na żywo na naszych oczach, bardzo trudno o refleksję. Informacje przelatują jak błyskawice, słowa są szybsze od myśli. Zanim wydamy wyrok na sprawcę i obwieścimy, dlaczego strzelał, poczekajmy na wynik śledztwa. Prawo do bycia osądzonym przez niezależny sąd to również demokracja.
O tym, jak umierają demokracje, napisano wiele. Często powtarzamy, że umierają w ciszy, albo w ciemności. Demokracje giną też w zamachach – stanu, ale też w atakach na polityków. Tylko że zamachy, ktokolwiek by za nimi nie stał, są zwykle finałem jakiejś choroby, która toczy społeczeństwo. Dziś taką chorobą jest polaryzacja i społeczne podziały, które nierzadko nakręcane są przez samych polityków. W „Zmierzchu demokracji” Anne Applebaum pisze, że „w spolaryzowanym świecie nie ma miejsca na neutralność, na instytucje bezpartyjne czy apolityczne”. Zamach na Roberta Fico jest przestrogą dla całego Zachodu — polaryzacja jest śmiertelnie groźna. Dzięki polaryzacji i rozkręcaniu nienawiści można wygrać wybory, ale to broń szalenie niebezpieczna. Ci, którzy po nią sięgają, mogą skorzystać, ale później tracą kontrolę nad sytuacją.
Pisząc te słowa nie sugeruję, broń Boże, że Fico jest sam sobie winny, bo poniekąd dzięki podziałom w słowackim społeczeństwie wygrał wybory. Chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że nienawiść, także ta polityczna, jest jak broń atomowa. Tej reakcji łańcuchowej nie sposób kontrolować. Można tylko próbować liczyć, jak wielkie będą zniszczenia.
Mój komentarz dedykuję również polskim politykom i komentatorom – mamy kampanię wyborczą, a kampania to czas, w którym programowo przekracza się nieprzekraczalne bariery. Dla wielu polityków najważniejsze jest zwycięstwo. Za wszelką cenę. Dziennikarze z kolei walczą o uwagę, klikalność, sprzedane prenumeraty. Walenie pałką i sprowadzanie debaty do podsycania wzajemnych oskarżeń to nie tylko bardzo krótkowzroczna strategia, ale i pójście na łatwiznę. Dla części społeczeństwa każde zło będzie zawsze „winą Tuska” , druga będzie powtarzać jak zaklęcie, że „wszystko przez Kaczyńskiego.” Wyciągnijmy wnioski z tego, co stało się w Handlovej. Tym bardziej że mamy w Polsce tradycję politycznych mordów. Przypomniał nam o tym zamach na prezydenta Pawła Adamowicza, którego piątą rocznicę obchodziliśmy nie tak dawno.