Godząc się bezpośrednie rozmowy z Władimirem Putinem, Wołodymyr Zełenski stawia wszystko na jedną kartę. To ryzykowny ruch, ale piłka jest teraz po stronie Kremla. W ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin przekonamy się, czy prezydent Rosji nie blefuje.
„Oczekujemy pełnego i trwałego zawieszenia broni, które rozpocznie się jutro, aby stworzyć niezbędne warunki dla dyplomacji. Nie ma sensu przedłużać zabijania. W czwartek będę czekał na Putina w Turcji. Osobiście. Mam nadzieję, że tym razem Rosjanie nie będą szukać wymówek” — napisał na platformie X prezydent Wołodymyr Zełenski. W ten sposób odpowiedział na ofertę Putina, który zaproponował, by 15 maja w Stambule wznowić negocjacje pokojowe.
Putin nie lubi, gdy stawia się mu ultimatum
Propozycja prezydenta Rosji padła niedługo po historycznej wizycie przywódców Polski, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec w Kijowie. Donald Tusk, Emmanul Macron, Keri Starmer i Friedrich Merz stanęli w sobotę u boku Zełenskiego, demonstrując nie tylko solidarność z Ukraińcami, ale i determinację wobec Rosjan. Przywódcy czterech europejskich mocarstw przedstawili Rosji coś w rodzaju ultimatum – albo Putin zgodzi się na bezwarunkowe 30-dniowe zawieszenie broni, albo kraje UE nałożą na Rosję dodatkowe sankcje i znacząco zwiększą pomoc dla Ukrainy.
x.com
Putin nie lubi, jak stawia mu się ultimatum, szczególnie jeśli robią to przywódcy krajów, których nie uważa za równych sobie. Co więcej, długo był w lepszej pozycji negocjacyjnej niż Zelenski, bo udawało mu się wodzić za nos Trumpa. Prezydent USA zaczął jednak tracić cierpliwość, zaś członkowie jego administracji przebąkiwali raz po raz, że USA mogą wycofać się z rozmów pokojowych. Agresor zdecydował się na pokerową zagrywkę. Być może liczył, że Zełenski nie przyjmie oferty rozmów i to jego Biały Dom obarczy całą odpowiedzialnością za fiasko. Być może zakładał, iż uda mu się podzielić Europę i USA. Najpewniej, tak jak sugerował prezydent Macron, wykonał „manewr opóźniający”, wiedząc, że jego oferta wywoła konsternację.
Zełenski ją przyjął i powiedział „sprawdzam”. Ruch należy teraz do Putina. Agresor ma wciąż mocne karty – arsenał nuklearny, którym straszy Europę, rozkręconą machinę wojenną i prezydenta USA, który jak dotąd mu sprzyjał. Co więcej, ze względu na potencjał gospodarczy i demograficzny Rosja jest w stanie jeszcze długo prowadzić wojnę na wyniszczenie, zaś Ukraina na dłuższą metę nie byłaby w stanie powstrzymywać ponad milionowej armii rosyjskiej.
Czy dojdzie do rozmów?
To, że Putin zaproponował rozmowy z Zełenskim, nie znaczy wcale, że do nich dojdzie. Tyle tylko, że drobną przewagę ma teraz prezydent Ukrainy, gdyż jeśli Putin zacznie lawirować, ten będzie mógł oskarżyć go o brak woli do rozmów. Prezydent Turcji Erdoğan gotów jest gościć przywódców walczących stron w Stambule i rozmawiał już na ten temat z prezydentem Rosji. Zachowująca neutralne stanowisko wobec wojny, ale nie prorosyjska Turcja jest najlepszych z możliwych gospodarzy tego typu rokowań.
Leżący na granicy Europy i Azji Stambuł to wręcz symboliczne miejsce do zawarcia porozumienia. Problem w tym, że pokój z Ukrainą nie jest celem Putina – on chce przejąć kontrolę nad tym krajem. W jego interesie nie jest też zawieszenie broni, bo to rosyjskie wojska przejęły inicjatywę na froncie.
Historyczny weekend
Erdoğan jest optymistycznie nastawiony do rozmów pokojowych. — Należy wykorzystać tę okazję, a Turcja jest gotowa zapewnić wszelkie możliwe wsparcie, w tym organizację negocjacji, w celu wypracowania zawieszenia broni i trwałego pokoju — powiedział.
Co więcej jego zdaniem obie strony osiągnęły „historyczny punkt zwrotny”. Jeśli ma rację i dojdzie do rozmów, których efektem będzie trwałe zawieszenia broni, pozwalające na rozmowy w sprawie warunków pokojowych, mijający weekend przejdzie do historii. Koniec wojny jest wciąż daleko choćby dlatego, że Zełenski nie zgodzi się na pokój na warunkach Rosji, zaś Putin nie ustąpi w sprawie uznania Krymu za część Rosji.
Chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że Rosja nie zgodzi się na pełne i trwałe zawieszenie broni, a nawet jeśli zadeklaruje wstrzymanie ognia, armia rosyjska wcześniej czy później je złamie. Putina, podobnie jak Trumpa oceniać trzeba bowiem po czynach, a nie słowach.