Trzy razy dziennie w roku wyborczym Zbigniew Ziobro przydzielał dotację z Funduszu Sprawiedliwości bez konkursu. We własnym okręgu wydał tak ponad 15 mln zł.

Paragraf 11 rozporządzenia ministra sprawiedliwości z września 2017 r. to sedno tego, co chciała uzyskać Solidarna Polska. Zapisano w nim, że jeśli minister chce, to może przyznać dotację bez konkursu.

„W uzasadnionych przypadkach możliwe jest zawarcie, na podstawie wniosku, umowy o powierzenie zadania, które nie jest objęte programem lub naborem wniosków” — czytamy w rozporządzeniu. Uzasadnione przypadki to pojęcie tak szerokie, że można zmieścić w nim wszystko. I dokładnie to zrobił Zbigniew Ziobro i jego ludzie. Przez pięć lat, czyli od 2019 do 2023 r., rozdysponowano w ten sposób ponad 220 mln zł. W sumie na ponad 2040 dotacji.

— To, co zastaliśmy w Departamencie Funduszu Sprawiedliwości, przeszło moje najśmielsze oczekiwania — opowiada nam wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, odpowiedzialna za fundusz.

— Nawet nie dostaliśmy listy przyznanych dotacji. Trzeba było ją skompletować, szukać z jednej strony w komputerach, z drugiej strony po szafach. Dzień przed naszym przyjściem Urszula D., dyrektorka departamentu, która jest zatrzymana, złożyła wypowiedzenie i nie przekazała nam departamentu. Kiedy przyszliśmy, jej już nie było. Pracownicy nie wiedzieli, co i gdzie jest, nie mieli też dostępów. Przekazywane nam były szczątkowe informacje. Nasi poprzednicy bardzo intensywnie wydawali pieniądze. Przed naszym przyjściem było ponad 800 dotacji przyznanych w trybie pozakonkursowym tylko w 2023 r. To były dotacje na kwotę ponad 61 mln zł — mówi „Newsweekowi” Rudzińska-Bluszcz.

Przyznawane przez ministra dotacje mają kilka prawidłowości. Na przykład w okręgu nr 30, gdzie kandydował Michał Woś (do Sejmu właśnie trafił wniosek o zabranie byłemu wiceministrowi immunitetu) dotacje były przyznawane wyłącznie w latach 2019, 2020 i 2023. Co łączy te daty? Wybory: w 2019 i 2023 r. parlamentarne, a w 2020 prezydenckie. Okręg numer 16, gdzie startuje Jacek Ozdoba, dostawał dotacje przez trzy lata. Jednego roku było to pięć wniosków, drugiego cztery, a w 2023 r. — wyborczym — 31 dotacji. To samo w okręgu u Jana Kanthaka. W sumie 77 dotacji, z czego 39 w roku wyborczym. Opole, czyli okręg Janusza Kowalskiego 28 dotacji przed wyborami.

W sumie w roku wyborczym rozdysponowano ponad 60 mln zł. Żadna partia nie mogła nawet marzyć o takim funduszu. Limity w ostatniej kampanii PKW wyznaczyło dla PiS na ponad 38 mln zł, a dla Koalicji Obywatelskiej na ponad 35 mln. Trzecia Droga i Nowa Lewica też dostały możliwość wydania ponad 30 mln zł, ale żadna z nich nie wyczerpała swojego limitu, bo wystarczyło pieniędzy.

Suwerenna Polska też ich nie ma, ale jak widać, miała możliwości. Chociaż nie tylko w ostatniej kampanii. Np. poseł Mariusz Gosek nie dostał się do Sejmu w 2015 r., ale już po tym, jak do jego okręgu w 2019 r. popłynęło prawie 9,5 mln zł, wypracował sobie drogę na Wiejską. W sumie do okręgu posła Goska trafiło ponad 17 mln.

Z kolei w okręgu u posła Norberta Kaczmarczyka — tego od hucznego wesela, na którym przyjął w prezencie bardzo drogi ciągnik i zaraz po tym przestał być wiceministrem — w zeszłym roku wypłacono 83 dotacje na ponad 4,3 mln zł. W sumie przez pięć lat do tego okręgu trafiło ponad 14 mln zł. Jednak mistrzem w przydzielaniu kasy na dotacje we własnym okręgu jest Marcin Romanowski, który ostatnio nazywał ojca byłego premiera ruskim agentem. Były wiceminister sprawiedliwości dbał o swój okręg bez przerwy. Pieniądze płynęły nawet w latach, w których nie było wyborów. Łącznie przekazał ponad 19 mln zł, z czego ponad 11 na Ochotnicze Straże Pożarne.

Politycy Suwerennej Polski z chęcią przekazywali pieniądze na wozy strażackie dla Ochotniczych Straży Pożarnych. W sumie 794 wniosków dotyczyło właśnie OSP, wypłacono na ich dofinansowanie 58 mln zł. Czy OSP potrzebują więcej pieniędzy? Oczywiście. W Polsce działa ponad 16 tys. jednostek OSP, które są finansowane z budżetu państwa i gmin, czyli samorządu i z funduszu: ochrony środowiska i funduszy europejskich. To w sumie ponad 1,2 mld zł każdego roku. Bez środków z Funduszu Sprawiedliwości. Ale w ostatecznym rozrachunku politykom SP nie chodziło o pomoc strażakom. Chodziło o brak politycznych struktur.

Jeszcze rok temu partia — potężna, bo trzymająca w ręku cały wymiar sprawiedliwości — składa się z tych kilkunastu osób, które znamy z Sejmu i Parlamentu Europejskiego. Poza tym nie ma właściwie innych działaczy. Można to zobaczyć w sprawozdaniach finansowych partii. W tym za 2022 r. zapisano, że partia dysponowała niecałymi 300 tys. zł. 244 tys. to darowizny. Ze składek członkowskich wpłynęło niewiele ponad 3 tys. zł., bo nie ma kto na SP wpłacać. Jaki to ma związek z OSP? Otóż partia, która nie ma ludzi, musi mieć możliwość „pokazywania się” w regionach. Najmniejszymi jednostkami samorządu terytorialnego są gminy, w każdej z nich są przynajmniej 3-4 drużyny OSP i tak politycy Suwerennej Polski przekazując naprawdę niewielkie, jak na potrzeby strażaków, kwoty mogli regularnie pokazywać się w regionach na tle błyszczących wozów. Do zorganizowania takiego spotkania nie są potrzebne lokalne struktury partyjne.

Już w 2018 r. dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński ustalił, że o tym, które OSP mają dostać kasę, decydowali politycy z partii Ziobry. Komisja składała się z pięciu osób: Patryka Jakiego, Michała Wójcika, Beaty Kempy, Edwarda Siarki i Bartłomieja Wróblewskiego. Tylko ten ostatni był z PiS.

W raporcie opublikowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości ujęto tylko dotacje przyznane poza konkursami. Resort musiał także przejrzeć dotacje wypłacone w konkursach. Jak wynika z opowieści Tomasza Mraza i taśm, które nagrał w czasie swojej pracy w resorcie — spora ich część była ustawiona i od samego początku miały wygrać konkretne organizacje. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że ponad 20 dotacji zostało przyznanych z naruszeniem prawa.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version