Bolesław Chrobry nie potrzebował królewskiej korony na użytek wewnętrzny. Ale jako chrześcijański poddany cesarza, który chciał z rozmachem kontynuować politykę swego ojca, musiał umocnić swoją pozycję w cesarstwie. Do tego korona była ważnym narzędziem – mówi prof. Paweł Żmudzki.
NEWSWEEK HISTORIA: Bolesław Chrobry otrzymał koronę królewską już u początku swego panowania, ale na formalne zatwierdzenie koronacji przyszło mu czekać jeszcze ćwierć wieku — dlaczego?
PROF. PAWEŁ ŻMUDZKI: To, że Bolesław Chrobry otrzymał koronę królewską w 1000 r., jest wersją historii znaną ze źródła późniejszego o ponad sto lat. Dopiero bowiem Gall Anonim pisząc o Zjeździe Gnieźnieńskim i nałożeniu przez cesarza Ottona III na głowę Bolesława Chrobrego własnej korony wskazał na królewskie aspiracje polskiego księcia, które można odnieść do pierwszego dziesięciolecia jego panowania. Gall opowiada o uczcie, którą na cześć Ottona, cesarza rzymskiego, wyprawiono w Gnieźnie. Cesarz, zachwycony tym, co ujrzał w kraju Chrobrego, stwierdził, że nie jest godną rzeczą, by władca Polski nie był królem. Według Galla rzekł: „Na koronę mego cesarstwa! To, co widzę, większe jest, niż wieść głosiła!”. Następnie zdjął z głowy diadem i włożył go na głowę swego gospodarza, co dla Galla było właśnie koronacją.
Kronikarz zresztą konsekwentnie w dalszej opowieści nazywał Chrobrego królem. Nie wiadomo jednak, czy Bolesław naprawdę dążył do koronacji na wczesnym etapie swego panowania.
Paweł Jasienica pisał, a wręcz podkreślał, że Otto III wówczas namaścił Chrobrego nawet na swego następcę. Była to jedynie fantazja historycznego publicysty?
– Pisarstwo Jasienicy oczywiście trąci dziś myszką, ale bądźmy sprawiedliwi: także wiele prac naukowych po latach traci na aktualności. Zresztą co tam Jasienica, ostatnio pojawiła się śmielsza teoria głosząca, że Otto III uczynił Bolesława współcesarzem. Ta interpretacja jest jednak nie do obrony. Wszelako jest pewne, że cesarz widział w swym wschodnim podwładnym ważnego współpracownika. Musiał to przyznać nawet niechętny Bolesławowi saski kronikarz Thietmar. Oczywiście, znaczenie Chrobrego należy rozpatrywać w kontekście promowanej przez cesarza ekspansji chrześcijaństwa na Wschód. Książę Polski nie był aż tak ważnym współpracownikiem cesarza, by jeździć z nim do Rzymu czy Lotaryngii – ale miał propagować wiarę za wschodnią rubieżą imperium. Było to zresztą zgodne z dziedzictwem świętego Wojciecha – postaci, która stała się fundamentem przyjaźni cesarza z Bolesławem.
Zwolennicy teorii o wielkim znaczeniu Chrobrego przywołują rycinę z Ewangeliarza Ottona III, na której cztery równorzędne postaci, symbolizujące cztery ziemie, w tym Słowiańszczyznę składają hołd cesarzowi. Polska miałaby być równa Germanii, Galii i Italii.
– Tu napotykamy problem interpretacji źródeł ikonograficznych. Owa miniatura nie przedstawia przecież władców, a personifikacje krain. Owszem, jest wśród nich Słowiańszczyzna (Sclavinia), ale przecież nie wiadomo, jakie dokładnie ziemie ona symbolizuje. Czy na przykład należała do niej także Słowiańszczyzna Południowa? Dlaczego miałaby więc akurat uosabiać władztwo Chrobrego?
Więcej o pozycji Bolesława I mówi nam za to ustanowienie w Gnieźnie arcybiskupstwa i biskupstw w trzech innych grodach. Była to decyzja idąca wbrew aspiracjom metropolii magdeburskiej [arcybiskupstwo w Magdeburgu było ważnym ośrodkiem na wschodnich rubieżach cesarstwa – przyp. red.] i pokazywała, że cesarz doceniał władcę Polski. Uznawał jego rolę jako człowieka cesarstwa w konkretnym miejscu, czyli, jak mówiłem, odpowiedzialnego za chrystianizację Wschodu. Tak to rozumiał Gall Anonim, który kładł nacisk na aspekt misyjny i walkę z poganami. Przede wszystkim widać to w znacznie ważniejszym źródle (bo współczesnym wydarzeniom, o których mówimy) – liście Brunona z Kwerfurtu do Henryka II, napisanym w pierwszej dekadzie XI w. Bruno wytykał Henrykowi II, że jego wojna z Chrobrym uniemożliwia polskiemu władcy szerzenie chrześcijaństwa.
Jaka była w tamtych czasach różnica między księciem a królem?
– We wczesnym średniowieczu właściwie trudno wskazać większe różnice. Władcy naszej, północno-wschodniej, części Europy, tacy jak Mieszko I, jego czeski teść, Bolesław Srogi, czy Harald Pięknowłosy w Norwegii, posiadali władzę najwyższą w swoich krajach i często byli nazywani królami. Ich władza miała rodzime pochodzenie i niczego jej nie brakowało. Podobnie było z książętami ruskimi. Gdy zachodni kronikarze dowiadywali się, że jest jakiś monarcha w dalekim kraju, używali różnych terminów łacińskich na jego określenie: „dux”, „comes”, ale także „rex”, czyli „król”. Taki sam tytuł (rex) nosił Otto I, zanim został cesarzem. Kronikarze niemieccy z czasów Mieszka I dopiero poznawali tego przywódcę „barbarzyńców” i zastanawiali się, jak go nazywać. Widukind zdecydował się tytułować Mieszka I właśnie królem, choć doskonale wiedział, co oznacza ten tytuł w Zachodniej Europie.
Jeśli korona nie była elementem niezbędnym do bycia władcą Polski, to po co Chrobry starał się o nią?
– Nie była mu potrzebna na użytek wewnętrzny, ale jako chrześcijański poddany cesarza, który chciał z rozmachem kontynuować politykę swego ojca, musiał umocnić swoją pozycję w cesarstwie. Tu korona była jednak ważnym narzędziem.
Gall twierdzi, że Bolesława koronował cesarz, a co z prawem papieża do dysponowania koronami królewskimi?
– W czasach Mieszka i Bolesława papieże nie mieli aspiracji, by szafować koronami. Pierwszy król Węgier, Stefan, otrzymał koronę właśnie od cesarza Ottona III, a nie od papieża. Dopiero papież Grzegorz VII w drugiej połowie XI w. przyznał sobie takie prawo, co stało się jednym z przedmiotów rywalizacji papiestwa z cesarstwem. W związku z tym późniejsi cesarze nadal korzystali z prerogatywy do przyznawania tytułu królewskiego. Na przykład pierwsi królowie Czech koronę otrzymywali od cesarzy. Oczywiście sama koronacja odbywała się zgodnie z rytem kościelnym z udziałem arcybiskupa – w przypadku Czech arcybiskupa mogunckiego.
Gall Anonim pisząc o koronacji Chrobrego przez Ottona III nie wspomniał nic o ceremonii kościelnej, ale może uważał, że wspominanie o tym jest zbędne. Należy także pamiętać, że nasz pierwszy kronikarz miał ambiwalentny stosunek do reform papieża Grzegorza VII. Choć więc pisał swoje dzieło w drugim dziesięcioleciu XII w. i jako człowiek kultury zachodniej doskonale wiedział, że w świecie łacińskim koronacja wymaga namaszczenia podczas uroczystości kościelnej, to jednak odnośnie do Chrobrego o tym nie wspomniał.
Dlaczego odrzucamy jego relację o koronacji Chrobrego przez Ottona III w 1000 r.?
– Po pierwsze dlatego, że dzieło Galla jest źródłem o ponad cały wiek późniejszym od omawianych wydarzeń. Historycy długo się zastanawiali, czy Gall mógł korzystać z jakichś wcześniejszych relacji, ale nie znaleźli na to dowodów. Sam kronikarz wspominał coś o Pasji świętego Wojciecha, ale nikt nie namierzył źródła, o które mogłoby chodzić. Możliwe, że Gall powoływał się na jakąś relację ustną.
Natomiast koronacja z 1025 r. jest już potwierdzona w paru współczesnych niemieckich źródłach, choćby w Roczniku Kwedlinburskim. Wiemy z nich, że Chrobry czekał, aż umrze nieprzychylny mu cesarz Henryk II. Rolę władcy Polski w cesarstwie widział on znacznie skromniej niż Otto III. Chrobry toczył zresztą wojny z Henrykiem w latach 1002-1018. Zapewne, gdy w końcu się z nim pogodził, zawierając pokój w Budziszynie, zaczął myśleć, że jednak korona by mu się przydała. Gdy Henryk II zmarł w 1024 r., nie zostawiając potomka, a jego następca Konrad II musiał dopiero umocnić się na tronie, Chrobry uznał, że nie ma co zwlekać.
I sam się koronował na Wielkanoc?
– Nie znamy ani daty dziennej, ani szczegółów tej koronacji. Możemy jedynie spekulować. Zapewne koronę włożył mu na głowę arcybiskup gnieźnieński. Możliwe, że uroczystość miała miejsce w Wielkanoc. Na pewno odbyła się w pierwszej połowie 1025 r., bo Chrobry zmarł w tym samym roku, 17 czerwca. Niemniej między styczniem a czerwcem jest przynajmniej kilka świąt nadających się na ceremonię koronacji.
Ta koronacja jednak wzbudziła oburzenie w cesarstwie. Dlaczego?
Co innego jakiś daleki i niezbyt znany władca, którego nazywa się królem, bo nie wiadomo, kim on tak naprawdę jest. Co innego ktoś, kto jest częścią cesarstwa, bo Chrobry uważał się za poddanego cesarza – choć nie do końca wiemy, jak dokładnie ten status rozumiał. Jeśli jednak jako władca Polski chciał należeć do elity cesarstwa, musiał przyjąć jego reguły – a to oznaczało, że koronę mógł otrzymać od cesarza. Gdy koronował się bez zgody cesarskiej, zagrał bardzo ostro i w cesarstwie nazwano go samozwańcem i uzurpatorem. Tych określeń użyli autorzy niemieckich źródeł, np. Wipon, biograf Konrada II.
Chrobry, który śmiało się mieszał w wewnętrzne sprawy cesarstwa, brał udział w rozgrywkach o tamtejszy tron, był zarazem nowicjuszem w świecie zachodniego chrześcijaństwa. Czy możni w cesarstwie traktowali go jak sobie równego, czy jak parweniusza?
– Nie wszyscy książęta niemieccy mieli rodowody sięgające czasów karolińskich. Tak naprawdę ważniejsza od zacnych przodków była siła, a jej Bolesławowi nie brakowało. To ona była argumentem, który dawał mu miejsce w cesarstwie. O znaczeniu pierwszych Piastów decydowały też zasługi dla chrześcijaństwa. Nawet Thietmar musiał docenić ich rolę w szerzeniu wiary. Autor Rocznika z Hildesheim, który na Mieszku II – kiedy panował – nie zostawiał suchej nitki, po jego śmierci w 1034 r. i załamaniu się chrześcijaństwa w Polsce nagle zaczął Piastów chwalić za krzewienie wiary.
Zasługi Mieszka I oraz Chrobrego dla chrześcijaństwa są niepodważalne. Nie było przy tym istotne, ilu mieszkańców władztwa Piastów stało się naprawdę chrześcijanami. Ważne, że polityczne centrum państwa przyjęło wiarę w Chrystusa, a Mieszko na koniec swego panowania ofiarował swoje państwo (civitas) świętemu Piotrowi. Bolesław prowadził podobną politykę i to dawało mu asumpt do przynależności do elity cesarstwa.
Czy Chrobry jako nowy w klubie nie był neofitą?
– Thietmar, który – powtórzmy – nie lubił Bolesława, doceniał pewne jego starania, aby być pobożnym. Choćby wtedy, gdy Bolesław kazał duchownym pokazywać sobie w prawie kanonicznym miejsca, opisujące jego czyny jako grzeszne. Było w tym trochę złośliwości, ale także pewne uznanie. Thietmar pisał także, że Chrobry ludzi, którzy nie szanowali postu albo cudzołożyli, surowo karał. Tym pierwszym kazał wybijać zęby, a mężczyzn-cudzołożników kazał przybijać do mostu, wbijając gwoździe w mosznę. Takim nieszczęśnikom dawano nóż: mogli więc albo zagłodzić się na śmierć, albo uwolnić się za cenę utraty jąder… Opisując takie bestialstwo Thietmar, pełen przecież antysłowiańskich fobii, chciał ukazać jego poddanych jako barbarzyńców, a Chrobrego jako okrutnika, który tylko tym sposobem może skłonić swój lud do chrześcijaństwa. Być może jednak coś było na rzeczy, jeśli idzie o brutalność chrystianizacji. Świadczyć może o tym gwałtowność reakcji przeciw chrześcijaństwu i władzy państwowej po śmierci Mieszka II. To jednak jedynie domysły.
Chrobry właściwie jako jedyny władca w regionie nie został świętym, a przecież inni królowie chyba nie byli bardziej subtelni ani pobożni.
Nie wiemy, dlaczego ani Mieszko I – który także mógłby zostać świętym – ani jego syn, nie dostąpili tego zaszczytu. To, co opisał Gall Anonim, w pełni pasuje do władcy, który mógłby być uznany za świętego. W tym kierunku może szedł Kazimierz Wielki, fundując nagrobek Chrobrego w katedrze poznańskiej, ale nic z tego nie wyszło. Możliwe, że odpowiedzią jest to, iż w Polsce w ogóle rodzime kulty świętych łatwo nie powstawały. Kult św. Wojciecha to w równym stopniu zasługa cesarza i Chrobrego. Kult Pięciu Braci Męczenników był promowany przez Brunona z Kwerfurtu, ale w Polsce nie zadomowił się, zwłaszcza że ich szczątki wywiózł Brzetysław, gdy zdobył Gniezno. Polakom św. Wojciech długo wystarczał jako „własny” święty. Dopiero w XIII w. powstał nowy, rodzimy kult świętego Stanisława, ale były to zupełnie inne czasy i wynikało to z wielkich ówczesnych aspiracji Krakowa.
Gwałcąc Przedsławę, siostrę Jarosława Mądrego, Chrobry nie dał się poznać jako władca świątobliwy.
– Ta narracja Galla Anonima przypomina różne opowieści z gatunku chanson de geste. Na przykład w zupełnie fikcyjnej starofrancuskiej „pieśni” o Karolu Wielkim, jego żona stwierdziła, że w Konstantynopolu jest władca wspanialszy od niego. Zagniewany Karol stwierdził więc, że uda się na pielgrzymkę do Jerozolimy i Konstantynopola, aby się samemu przekonać. Zapowiedział jednak żonie, że jeśli ów władca nie okaże się lepszy od niego, zetnie jej głowę… Jak widać, średniowieczne motywy literackie zdecydowanie różnią się od naszych przyzwyczajeń.
Opowiadanie Galla o postępowaniu Bolesława z siostrą króla Rusi postrzegam także jako opowieść z gatunku rywalizacji władców. Bolesław wszak prosił wcześniej o rękę kobiety i dopiero kiedy ruski władca uznał, że nie jest on jej godzien i nie nadaje się na szwagra, musiał z całą bezwzględnością odpowiedzieć na tę zniewagę. Dokonał tego, podbijając Ruś i hańbiąc niewiastę, ale tak naprawdę chodziło o upokorzenie władcy, który odmówił mu ręki siostry. Trzeba pamiętać, że – używając naszych pojęć – opowiadanie Galla to literatura, a nie wierny zapis faktów. Najciekawsze, że w najstarszej ruskiej kronice, współczesnej dziełu Galla Anonima, przechował się szczegół stawiający Bolesława w zdecydowanie pozytywnym świetle.
Przecież Powieść minionych lat, choć przyznaje, że Chrobry umysł miał bystry, to jednak opisuje go jako grubasa.
– No właśnie! W oczach ruskiego kronikarza otyły władca, ledwo siedzący na koniu, kiedy został obelgami sprowokowany do walki, był w stanie pokonać swe ograniczenia fizyczne, poprowadzić szarżę swojej drużyny przez rzekę i pokonać Jarosława Mądrego, najwspanialszego władcę w Powieści minionych lat. Trudno o większy komplement.
Czy nie było tak, iż Bolesław na Zachodzie walczył o wpływy, a na Wschodzie grabił i gwałcił?
– Nie. Światopełk, brat Jarosława Mądrego, który był zięciem Chrobrego, to dowód na to, że w Polsce Ruś traktowano poważnie, jak partnera.
Jakie było znaczenie Chrobrego w Europie? Niedawno premier Donald Tusk mówił o nim, że należał do pierwszej ligi władców europejskich. Znał go cesarz i władcy Pragi oraz Kijowa, ale co wiedziano o nim np. w Skandynawii?
– Dawniej panowało przekonanie, że pierwsi Piastowie łączyli się więzami powinowactwa z dynastiami skandynawskimi. Dziś nie jest to już uznawane za pewne. Wiemy jednak, że jakieś wyobrażenie o Bolesławie pojawia się w sagach skandynawskich, bo to z nim wiążemy postać Burisleifra. W najeździe Jarosława Mądrego na Polskę w latach 30. XI w. brał udział Harald Hardraada, późniejszy król Norwegii, który w 1066 r. zginął, starając się zdobyć tron angielski.
O znaczeniu Bolesława i jego państwa najlepiej świadczy, paradoksalnie, chyba jednak to, że kiedy po śmierci Mieszka II zapanował na naszych ziemiach chaos, a państwo się załamało, zarówno cesarz rzymski, jak i książę Rusi pomogli Kazimierzowi Odnowicielowi w opanowaniu sytuacji i w powrocie na tron.
Kondominium niemiecko-ruskie?
W czasach Kazimierza Odnowiciela tak było i nic w tym złego, bo bez pomocy cesarza Henryka III i księcia ruskiego Jarosława Mądrego nie udałoby się Kazimierzowi odzyskać państwa. Polska współtworzyła w regionie układ, którego naruszenie nie było ani w interesie cesarza, ani władcy Kijowa. Gdy czeski książę Brzetysław wzmocnił się po najeździe na Polskę, Henryk III zdecydował się pomóc Piastowi.
Jeśli władza Mieszka i Chrobrego była tak solidna, a Mieszko II był władcą mądrym i wykształconym, to właściwie czemu ich państwo wpadło w takie tarapaty?
– Nie można walczyć ze wszystkimi. Mieszka II zgubiła wrogość wszystkich sąsiadów odziedziczona po ojcu, czyli naszym Bolesławie Chrobrym. Do tego doszły już potem kłopoty wewnętrzne, czyli bunt wymierzony w chrześcijaństwo i państwo, bo jedno było utożsamiane z drugim. Dlatego syn Mieszka, Kazimierz musiał uciekać z kraju. Możliwe, że Mieszko II, choć faktycznie solidnie jak na ówczesne warunki wykształcony, nie miał tyle charyzmy, a może i szczęścia, co jego ojciec. To sugerował już Gall Anonim.
Ówczesne kłopoty państwa Piastów służyły późniejszym autorom jako nauka, że agresja powinna być temperowana, bo nie można konfliktować się ze wszystkimi.
Dla nas najistotniejsze wydaje się dziś to, że Polska za Chrobrego stała się elementem geopolitycznym na tyle ważnym, iż najważniejszy władca Zachodu nie mógł pozwolić, by ów element zniknął z mapy świata.
Dr hab. Paweł Żmudzki – mediewista, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i pracownik Wydziału Historii UW. Członek redakcji „Acta Poloniae Historica”. Specjalizuje się w źródłoznawstwie oraz w badaniach porównawczych nad średniowieczną historiografią. Wydał m. in. „Dux fabulosus. O tradycji historiograficznej osnutej wokół postaci Leszka Czarnego od »Gesta Lestkonis« do dzieł Bartosza Paprockiego”, (Warszawa 2023), „Władca i wojownicy. Narracje o wodzach, drużynie i wojnach w najdawniejszej historiografii Polski i Rusi” (Wrocław 2009), „Studium podzielonego Królestwa. Książę Leszek Czarny” (Warszawa 2000).
