Niemcy wybrali nowy Bundestag. Zgodnie z sondażowymi wynikami zrealizowanymi na zlecenie ZDF według stanu na godzinę 19:30 głosowanie zwyciężyło CDU/CSU z wynikiem 28,5 proc. Najlepszy wynik w swojej historii uzyskała AfD (20,1 proc.) – skrajna prawica najprawdopodobniej podwoi swój stan posiadania.
Najgorszy rezultat w powojennych dziejach (16,3 proc.) uzyskali z kolei socjaldemokraci pod wodzą kanclerza Olafa Scholza. Ich koalicjanci, Zieloni, mogą liczyć na obecną chwilę na 12,4 proc. W podziale miejsc parlamentarnych z pewnością udział weźmie też lewicowa Die Linke (8,7 proc.). O przekroczenie progu wyborczego walczą wciąż liberałowie z FDP i prorosyjska lewica BSW (kolejno 4,9 proc. i 5 proc. poparcia).
O komentarz na krótko po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborczych spytaliśmy Kamila Frymarka – analityka ds. Niemiec z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Niemcy. Wybory do Bundestagu. Rekordowo wysoka frekwencja
Ekspert zwraca uwagę, że badania exit poll za naszą zachodnią granicą „co do zasady sprawdzają się”.
– Najważniejsze jest jednak to, czego nie będziemy wiedzieć do środka nocy, mianowicie czy do Bundestagu dostanie się BSW oraz FDP. Od tego zależy, czy CDU będzie mogło ułożyć koalicję tylko z SPD czy konieczny będzie jeszcze jeden partner – mówi rozmówca Interii i podkreśla, że negocjacje trójstronne będą znacznie trudniejsze i dłuższe.
Niedzielne głosowanie cieszyło się największą popularnością w pozjednoczeniowej historii Niemiec. Według szacunków do urn wyborczych udało się około 83 proc. uprawnionych do głosowania. Kamil Frymark zauważa, że społeczeństwo za Odrą było bardzo zainteresowane debatą publiczną i spolaryzowane tematem migracji oraz gospodarki. To właśnie te czynniki zdecydowały o tak wysokiej partycypacji.
Friedrich Merz będzie miał problem. Rozmowy koalicyjne nie będą łatwe
Zwycięstwo chadeków praktycznie przesądza, że nowym kanclerzem zostanie lider CDU Friedrich Merz. Powyborcze symulacje nie pozostawiają złudzeń, że głównym partnerem koalicyjnym wygranych zostaną socjaldemokraci. Jak wspomniał już wcześniej analityk, do poniedziałku nie będzie jednak wiadomo, czy do pertraktacji nie dołączy potencjalny trzeci koalicjant – jeśli BSW lub FDP znajdzie się w Bundestagu, tandem CDU/CSU-SPD nie da większości.
Problemem w przyszłych negocjacjach są jednak tarcia między partiami. Socjaldemokraci w listopadzie zerwali współpracę z liberałami, a plany na rozwiązanie kryzysu migracyjnego chadeków i Zielonych różnią się diametralnie. Czy rozmowy między formacjami są więc możliwe?
– W tej chwili zakończył się etap kampanii wyborczej i dotychczasowe deklaracje stracą trochę na znaczeniu. Rozmowy między FDP i SPD a CSU i Zielonymi będą się odbywały. Jeśli będzie to konieczne, FDP i Zieloni wejdą do koalicji z socjaldemokratami i chadekami. Pojawi się retoryka, że trzeba zwalczyć kryzys związany z migracjami i stawić czoła nowej sytuacji międzynarodowej po zmianie władzy w USA. To wymusi daleko idące kompromisy i każda z partii będzie w stanie się trochę posunąć – wyjaśnia Kamil Frymark.
Liderka AfD Alice Weidel odgrażała się w powyborczym wystąpieniu, że jeśli chadecy nie zaczną uznawać wysokiego poparcia dla skrajnej prawicy i nie będą chcieli współpracować, to „wkrótce przyjdą nowe wybory”. Ekspert odrzuca jednak możliwość, by powstała czarno-niebieska koalicja. – Merz wykluczał to wielokrotnie, ponieważ wie, że taka układanka byłaby politycznym samobójstwem dla chadecji. Niemieckie społeczeństwo jasno deklaruje w badaniach, że chce budowania rządu wokół centrowych partii – CDU i SPD – podkreśla.
AfD ogłasza triumf. Skrajna prawica nie spełniła jednak oczekiwań
Co wynik AfD oznacza więc dla przyszłości niemieckiej sceny politycznej? Specjalista wskazuje, że rola lidera opozycji będzie oznaczać wzmacnianie się skrajnej prawicy w Niemczech.
AfD będzie mogło powoływać szefów poszczególnych komisji w Bundestagu i stanie się pierwszym krytykiem nowego rządu opartego głównie na chadecji, co będzie „nabijało kolejne punkty w sondażach”. – Jeśli rząd Merza nie będzie w stanie rozwiązać największych problemów Niemiec – czyli sprawy migracji i zastoju gospodarczego – to AfD będzie bardzo na tym korzystała – przestrzega rozmówca Interii.
Na skrajną prawicę, która jednocześnie opowiada się na deregulacją gospodarki, opowiedzieli się także śmielej wyborcy liberalnej FDP, którzy stracili zaufanie do partii. – FDP zostało obarczone za rozpad koalicji. Niemieccy dziennikarze odkryli, że liberałowie przygotowywali od dłuższego czasu kryzys w koalicji, aby przedwcześnie upadła. To bardzo im zaszkodziło. Ich kampania wyborcza była skrojona pod Christiana Lindnera, który był twarzą problemów liberałów w rządzie, a ich propozycje nie były świeże – mówi nasz rozmówca.
Kamil Frymark zwraca jednak uwagę, że mimo wszystko formacja Alice Weidel „osiągnęła niższy wynik niż się spodziewała”. – Pojawią się wewnętrzne dyskusje i tarcia, dlaczego ostateczny rezultat nie jest korzystniejszy, mimo że cała kampania i jej tematy grały na korzyść AfD – dodaje.
Wybory w Niemczech. Katastrofa i wielka radość na lewicy
Za trzęsienie ziemi w dotychczasowym krajobrazie niemieckiej polityki uznać należy natomiast historycznie niski wynik SPD. Analityk OSW prognozuje, że w partii „dojdzie do poważnej debaty, dlaczego Olaf Scholz tak kurczowo trzymał się roli kandydata na kanclerza tej partii, a nie doszło do wytypowania innej osoby”.
– Mówiło się o Borisie Pistoriusie i Larsie Klingbeilu. To wokół tych dwóch polityków najpewniej będzie rozgrywała się potyczka o przywództwo na socjaldemokracji, do czego na pewno dojdzie – słyszymy.
Dynamika na lewicy sprzyjała z kolei wywodzącej się z postkomunistycznych środowisk Die Linke. Ugrupowanie, które zwłaszcza po powstaniu BSW było skazywane na porażkę, odrodziło się niczym feniks z popiołów i zagwarantowało sobie obecność w nowym parlamencie.
– To efekt bardzo skutecznej kampanii wyborczej prowadzonej w internecie oraz od drzwi do drzwi. Partia ta osadziła swoją kampanię na tematach tradycyjnie lewicowych i socjalnych, co było wiarygodne dla wyborców. Do tego utrata poparcia przez BSW i coraz lepsze wyniki Die Linke pokazały elektoratowi, że głos na to ugrupowanie nie będzie głosem straconym. Do formacji przekonali się też wyborcy Zielonych z wielkich miast na zachodzie kraju – wyjaśnia Kamil Frymark.
Dlaczego jednak wspierająca narrację Kremla BSW waha się na granicy progu wyborczego? Ekspert zauważa, że formacja oparła swoją kampanię wyłącznie na medialnej postaci charyzmatycznej Sahry Wagenknecht i na „proteście dla protestu” bez pokazania wyraźnej chęci na wprowadzanie realnych zmian w rzeczywistość.
– Struktury miały też trudność ze znalezieniem wolontariuszy, którzy pomagaliby choćby w wywieszaniu plakatów. W Hamburgu doszło nawet do wewnętrznej kłótni w zarządzie. Wyborcy protestu woleli postawić na sprawdzoną Die Linke – podkreśla i dodaje, że wizerunek partii naszarpnęła również współrządzenie w Turyngii i Brandenburgii.
Niemcy. Kiedy nowy rząd? Obietnica „bardzo trudna do realizacji”
Kiedy więc możemy spodziewać się nowego rządu w Berlinie. Kamil Frymark zaznacza, że „potrwa dość długo, ponieważ konieczne będzie osiągnięcie szeregu kompromisów”.
– SPD lub Zieloni będą najpewniej włączać do negocjacji zjazdy partyjne, by głosować gremialnie nad umową koalicyjną, co jeszcze wydłuży cały proces. To kwestia kilkunastu, a nie kilku tygodni. Zapowiedzi Friedricha Merza, że nowy rząd powstanie do Wielkanocy mogą być bardzo trudne do realizacji – podsumowuje analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
Rozmowę przeprowadził Sebastian Przybył
Chcesz skontaktować się z autorem? Napisz: sebastian.przybyl@firma.interia.pl