Jak burmistrz „potrzebował pomocy”

„Washington Post” donosi, że parę dni przed szturmem na budynek Columbii burmistrz Nowego Jorku Eric Adams odbył wideokonferencję z grupą amerykańskich miliarderów. Był w jej czasie namawiany (i zachęcany obietnicami wpłat na jego fundusz kampanijny) do siłowej eskalacji. Dziennikarze powołują się na wiadomości uzyskane z prywatnego whatsappowego czatu grupowego miliarderów, którzy uczestniczyli w rozmowie. Z jego treści dowiadujemy się, że w czasie wideokonferencji z burmistrzem Adamsem dyskutowano m.in. o tym, w jaki sposób zebrani miliarderzy mogliby wywrzeć presję na władze uczelni tak, by wystosowały one do burmistrza Nowego Jorku oficjalną prośbę o interwencję policji. 

Zobacz wideo Masowe protesty na amerykańskich uczelniach – o co chodzi?

Jeden z uczestników rozmowy poinformował Adamsa, że właśnie wpłacił na rzecz jego kampanii 2100 dolarów, czyli maksymalną dopuszczalną kwotę darowizny politycznej. Inni zaoferowali burmistrzowi, że opłacą prywatnych detektywów, którzy wsparliby nowojorską policję w zbieraniu informacji o uczestnikach protestów. Po wideokonferencji poinformował na czacie tych członków grupy, którzy w niej nie uczestniczyli, że burmistrz zaakceptował propozycję.

Dzień po rozmowie Adams publicznie ogłosił, że domaga się od władz Columbia University zdecydowanej reakcji przeciw protestującym w celu uniknięcia chaosu. Trzy dni później specjalne oddziały nowojorskiej policji, powołane do tłumienia zamieszek i zwalczania zagrożenia terrorystycznego, dokonały szturmu na okupowany przez studentów budynek uczelni. 

Jak twierdzi „Washington Post”, członkowie czatu grupowego to magnaci biznesowi, którzy po 7 października powzięli sobie za cel wspieranie amerykańskiego poparcia dla inwazji Izraela na Strefę Gazy. Inicjatywa rozmowy z Adamsem wyszła właśnie od nich. Jeden z członków czatu napisał wtedy, że jego zdaniem burmistrz „potrzebuje pomocy” w walce z protestami. Kolejny odpowiedział, że już wspiera finansowo Adamsa, ale przydałaby się pomoc innych. Następnie zapytał, czy wśród uczestników czatu są tacy, którzy chcieliby wpłacić darowizny na rzecz jego kampanii. Reakcja była pozytywna, ale towarzyszyła jej sugestia, że burmistrz powinien wiedzieć, że wpłaty są formą wsparcia dla walki z antysemityzmem (czyli – w rozumieniu uczestników czatu – z protestami studenckimi). 

Solidarność – tylko z kim?

Wideokonferencja z burmistrzem Nowego Jorku nie była jedyną, w której uczestniczyli miliarderzy. Wcześniej konsultowali się między innymi z byłym premierem Izraela Naftalim Bennettem, ambasadorem Izraela w USA Michaelem Herzogiem, oraz Bennym Gantzem, emerytowanym generałem i jednym z trzech członków izraelskiego gabinetu wojennego, w którym zasiada wspólnie z premierem Netanjahu i Jo’awem Galantem, ministrem obrony Izraela.

Jeden z członków czatu, Daniel Lubetzky – założyciel firmy Kind produkującej batony, granolę i słone przekąski – wydał na portalu X oświadczenie, w którym potwierdził istnienie grupy i autentyczność cytowanych przez „Washington Post” wiadomości. Lubetzky zarzeka się, że celem jej członków jest zwalczanie antysemityzmu i nagłaśnianie zbrodni Hamasu dokonywanych przeciwko Izraelowi, Palestyńczykom i całemu światu. Zgodnie z jego narracją rozmowa z Adamsem była niczym innym jak wyrazem solidarności z żydowskimi studentami poddawanymi ciągłym atakom i stygmatyzacji ze strony protestujących. A burmistrz otrzymuje ze strony biznesmenów wsparcie, bo wyraził wielokrotnie w zdecydowany sposób swój sprzeciw wobec antysemityzmu. 

O tym, że wśród studentów protestujących przeciwko wspieraniu zbrodni wojennych Izraela przez Columbia University sporą część stanowią studenci żydowscy, Lubetzky już nie wspomniał. Tak jak i o tym, że wyrażany przez burmistrza „sprzeciw wobec antysemityzmu” przyjął formę brutalnego rozbicia protestów przez nowojorską policję. 

„Drogi Prezydencie Biden”

Doniesienia dziennikarzy „Washington Post” pojawiły się trochę ponad tydzień po opublikowaniu przez amerykański portal Axios treści maila wysłanego do doradców prezydenta Bidena przez izraelsko-amerykańskiego magnata medialnego Haima Sabana. Miliarder krytykował w nim zapowiedź Bidena, że jeśli Netanjahu zdecyduje się na inwazję lądową na Rafah, to Stany Zjednoczone wstrzymają dostawy amerykańskiego sprzętu wojennego dla Izraela. 

Warto wkleić całego maila, bo to doskonały przykład tego, z jaką dezynwolturą komunikują się z najważniejszym światowym liderem miliarderzy wspierający polityków sowitymi darowiznami (bo Saban wpłacił co najmniej półtora miliona dolarów na kampanię Bidena w 2020 roku, regularnie organizuje też spotkania namawiające innych darczyńców do wspierania Demokratów). Starałem się jak najlepiej oddać interpunkcję oryginału.

„Cześć Steve i Anita,
Czy możecie prsz przekazać to Prezydentowi
Drogi Prezydencie Biden
My, Stany Zjednoczone, jak wielokrotnie pan podkreślił, uważamy, że Hamas musi być pokonany.
My, Stany Zjednoczone, w tym przypadku PAN Panie Prezydencie, zdecydował  o wstrzymaniu dostaw broni dla Izraela, które wsparłyby osiągnięcie celu, który MY/PAN wyznaczyliśmy dla Izraela i dla nas.
Również poza Izraelem ta decyzja to fatalny sygnał dla naszych sojuszników w regionie ,i poza nim,że możemy zrezygnować z robienia tego, co należy, pod wpływem politycznej presji. 
Nie zapominajmy, że jest więcej żydowskich wyborców, którym zależy na Izraelu, niż muzułmańskich wyborców, którym zależy na Hamasie.
Zła,,,Zła,,,Zła,,,,decyzja,na każdym poziomie.
Prsz ją przemyśleć.
Dziękuję. Z poważaniem.
Haim”.

Tydzień później Joe Biden podjął decyzję o wysłaniu do Izraela dostaw sprzętu wojskowego o wartości ponad miliarda dolarów. 

Warto przypomnieć, że po zmasowanej interwencji nowojorskiej policji burmistrz Adams przekonywał, że była ona niezbędna, bo protesty były sterowane i infiltrowane przez „zewnętrznych agitatorów” służących obcym interesom. Teraz dowiadujemy się, że to właśnie eskalacja i użycie siły przez władze uniwersytetu i Nowego Jorku były inspirowane presją ze strony „grupy zewnętrznych agitatorów” lobbujących na rzecz interesów obcego państwa – Izraela. Grupy, która zaproponowała władzom wynajęcie prywatnych detektywów w celu szpiegowania protestujących i zbierania kompromitujących informacji na ich temat. Grupy, o której wiemy, że konsultowała się w ostatnich miesiącach z członkiem izraelskiego gabinetu wojennego i ambasadorem Izraela w Stanach Zjednoczonych. 

Jeśli zastanawiacie się, jak to możliwe, że dominująca narracja dotycząca zarówno inwazji Izraela na Strefę Gazy, jak i protestów studenckich, stoi po stronie tych, którzy zrównują Gazę z ziemią i tych, którzy przy użyciu setek uzbrojonych po zęby policjantów tłumią pokojowe protesty – to między innymi właśnie tak.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version