Petru kpi z ludzi, którzy pracują w Biedronce. Posiedzi na kasie, a potem zdejmie uniform i wróci do swojego wygodnego życia.
– Nie robię tego dla fejmu – mówi Ryszard Petru i zaprasza wszystkich na zakupy do Biedronki. Adres sklepu poda dopiero we wtorek, czyli Wigilię Bożego Narodzenia, ale będzie to „na południu Warszawy, po lewej stronie Wisły”. Tam na kasie będzie siedział on, poseł Polski 2050.
– Tu nie chodzi o politykę – zapewnia Petru, po czym na jednym oddechu tłumaczy, że jego zdaniem prezydent Andrzej Duda „jest niezadowolony z tego, że w zamian za Wigilię wolną, będzie dodatkowy dzień pracy”.
– Wolna Wigilia za rok będzie uciążliwa dla wielu Polaków, przyzwyczajonych do zakupów. Małych, ale jednak – dodaje poseł i podkreśla, że prezydent nie powinien podpisywać ustawy.
Co ma do tego praca na kasie Biedronki? W sumie nie wiadomo, bo Petru wyjaśnia mętnie, że ma to być pewien gest, który otworzy dyskusję o tym, że każda praca jest ważna. Poseł zakłada najwyraźniej, że tego nie wiemy i hojnie dzieli się kolejnymi szczegółami: popracuje kilka godzin, do godz. 13, a potem jeszcze posprząta sklep. Ma podpisaną umowę, stawka godzinowa wynosi 29 zł. Na co wyda te pieniądze, jeszcze nie zdecydował, ale już wie, że ubrania, które otrzyma od pracodawcy, przekaże na licytację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Sam nie będzie transmitował swojej pracy, ale „kilka takich transmisji się pojawi”.
„Zmierzyć się z trudem”
Ważny jest też powód tej brawurowej akcji Ryszarda Petru: chodzi o dyskusję na temat ustanowienia 24 grudnia dniem wolnym dla wszystkich, w tym pracowników placówek handlowych jeszcze w tym roku. Polityk uparcie i stanowczo sprzeciwia się tej propozycji, więc OPZZ Konfederacja Pracy poprosiła zarząd spółki o możliwość zatrudnienia go w Kauflandzie na warszawskim Bemowie. „Chcemy, aby pan poseł poznał specyfikę pracy w handlu i zmierzył się z trudem, jaki doświadczają na co dzień pracownice i pracownicy marketów” – podkreślili związkowcy.
Petru podjął rękawicę i poinformował, że podpisał umowę zlecenie na pracę w Wigilię w jednym z dyskontów. Umowa zostanie sfinalizowana jutro na kasie w Biedronce, a tymczasem poseł dzieli się swoim lękiem, jak sobie poradzi, w końcu nigdy wcześniej tego nie robił.
Ciekawe, czy choć przez chwilę pomyślał, jak sobie poradzą pozostali pracownicy Biedronki. Osoby siedzące na kasie obok. I te, które będą musiały sobie poradzić z dziennikarzami, kamerzystami i tymi wszystkimi klientami, którzy przyjdą do tego konkretnego sklepu nie tylko po to, by skorzystać z zapowiadanych na Wigilię rabatów, ale żeby zobaczyć, jak sobie radzi polityk w niecodziennej sytuacji.
Sytuacji, którą sam sprowokował, choć do końca nie wiadomo dlaczego.
Udało mu się na pewno jedno: zwrócił na siebie uwagę, choć tak solennie zapewnia, że nie o fejm w tym wszystkim chodzi. Z robotą sobie poradzi, jest wystarczająco bystry, by skanować produkty albo wpisywać je ręcznie, zostanie zresztą przeszkolony. Czy rozpocznie dyskusję o pracy w Wigilię? Nie musi, bo ona trwa od lat. I z każdym rokiem coraz więcej Polek i Polaków uważa, że ten dzień powinien być wolny od pracy. Większość zresztą już od lat pilnuje i uczy tego swoje dzieci, by nie robić świątecznych zakupów na ostatnią chwilę. Tak, by pracownicy mogli zejść, jak najwcześniej z kas, zacząć sprzątać, a potem wrócić przed pierwszą gwiazdką do domu. Z najnowszych sondaży wynika zresztą jasno, że ponad połowa Polaków chce mieć wolny dzień przed Bożym Narodzeniem. I są nawet skłonni oddać za to inne święto. Ale Petru tego nie słyszy. Woli powtarzać, że sklepy muszą być otwarte, bo ludzie nie poradzą sobie bez możliwości kupowania w ostatniej chwili składników na wigilijną kolację.
Strasznie głupi jest ten polityczny spektakl. Nie zyska na nim nikt, a najmniej sam Petru, choć teraz może mu się wydawać, że wystąpienie przed kamerami w służbowym stroju kasjera uczyni z niego polityka, który chce poznać los ludzi pracy.
Wręcz przeciwnie, pokaże, że kocha rozgłos, a o losie kasjera nie ma pojęcia i nie chce mieć, bo w kilka godzin nie zrozumie, na czym polega ta ciężka i niedoceniana praca. I w sumie kpi sobie z ludzi, którzy ją wykonują.