Niedawno zrelacjonowaliśmy ranking miast z najdroższą komunikacją publiczną w Polsce. Zestawienie otworzył Poznań: nie dość, że nie skorzystamy tam z wygodnych biletów jednorazowych czy jednoprzejazdowych, to za najtańszy bilet normalny zapłacimy 4 zł. Za tę kwotę można jechać autobusem lub tramwajem maksymalnie 15 minut.
Bezpłatne autobusy w Kaliszu
To może teraz z drugiej strony: są miasta, których mieszkańcy za bilety nie płacą wcale. Największe miasto, które zaoferowało bezpłatny transport, jest stutysięczny Kalisz. Od 1 stycznia 2023 roku pasażerowie, pod pewnymi warunkami, nie muszą kasować biletów. Co skłoniło władze miasta do wprowadzenia takiego regulaminu?
Wszystko zaczęło się w 2019 roku od bezpłatnych przejazdów dla uczniów i seniorów. Z początkiem 2023 roku bilety mogli przestać kasować mieszkańcy zameldowani i płacący podatki w Kaliszu. Kilka miesięcy później zniesiono obowiązek meldunku – wystarczy płacenie podatków w Kaliszu. Dokumentem uprawniającym do bezpłatnych przejazdów jest Kaliska Karta Mieszkańca.
Kontrolerzy nadal wchodzą do pojazdów, bo do kasowania biletów nadal są zobowiązani niezameldowani oraz turyści.
Wzrosło zainteresowanie przejazdami po mieście
Bezpłatna komunikacja przekonała mieszkańców do częstszego korzystania z autobusów.
– W 2022 roku z usług kaliskich Linii Autobusowych skorzystało 5,62 mln pasażerów. W 2023 roku było ich już 6,24 mln. Ogólne koszty funkcjonowania spółki przewozowej wzrosły w tym czasie o ok. 70 tys. zł. Należy podkreślić, że wprowadzenie bezpłatnej komunikacji nie ma wpływu na wzrost kosztów – tutaj funkcjonują jedynie mechanizmy ekonomiczne (ceny paliw, płaca minimalna, wzrosty wynagrodzeń, wzrost cen części zamiennych), które nie są związane z wdrażanymi uprawnieniami. Wdrożenie bezpłatnej komunikacji wiąże się natomiast z utraconymi korzyściami w zakresie przychodów ze sprzedaży biletów – informuje w odpowiedzi na nasze pytania Katarzyna Ciupek, Rzecznik Prasowy kaliskiego Ratusza.
Rekompensata od miasta dla KLA za brak dochodu ze sprzedaży biletów w ub. roku wyniosła 2,6 mln. zł.
Kalisz nie jest jedynym miastem, które zdecydowało się na bezpłatną komunikację. Takie rozwiązania znajdziemy też w Łukowie, Mińsku Mazowieckim, Koninie, Ząbkach, Działdowie, Radomsku, Ostrołęce, Starachowicach, Lubinie, Szczecinku, Bolesławcu, Żorach, Otwocku czy Mławie. Można pomyśleć, że to szaleństwo, bo dlaczego miasto miałoby rezygnować z pieniędzy z biletów? W rzeczywistości wpływy z biletów w niewielkim stopniu pokrywają koszty funkcjonowania transportu publicznego.
To nie bilety pokrywają koszty utrzymania transportu miejskiego
W Kaliszu w 2021 roku sprzedaż biletów pokryła tylko 13 proc. kosztów obsługi autobusów, a w 2022 roku, przed wprowadzeniem bezpłatnego transportu dla mieszkańców – 14 proc. Co ciekawe, w 2023 roku bilety otrzymywały funkcjonowanie autobusów w 1/10, co dowodzi, że znaczna część osób korzystających z autobusów już wcześniej to były osoby niezameldowane.
Transport publiczny w polskich miastach utrzymują nie pasażerowie, ale podatnicy.
– W Kaliszu od wielu lat najwyższy udział w przychodach przewoźnika stanowi rekompensata (wynagrodzenie) poniesionych kosztów usługi przewozowej, pochodząca z budżetu miasta – dodaje Katarzyna Ciupek.
W przychodach ogółem przewoźnika rekompensata stanowiła poniżej podany procent:
- 2021 r. – 60 proc.
- 2022 r. – 67 proc.
- 2023 r. – 72 proc.
Miastom bardziej więc opłaca się zachęcać mieszkańców, by płacili w nich podatki niż egzekwować obowiązek kasowania biletów. Więcej pasażerów w autobusach to też mniej samochodów na ulicach. Wcześniej mieszkaniec Kalisza, który chciał podjechać 2-3 km, musiał zastanowić się, czy bardziej opłaca mu się kasować bilety, czy jednak wyprowadzić samochód. Skoro teraz może przejechać za darmo, to zapewne weźmie pod uwagę skorzystanie z autobusu.