Na tle wszystkich nadużyć władzy z okresu 2015-23 sprawa łapówki dla księdza i nieopłaconej pracy Birgfellnera może wydawać się względnie banalna. Jednocześnie to właśnie ona może oznaczać największe dla Kaczyńskiego prawno-karne kłopoty.

Jarosław Kaczyński niejednokrotnie powtarzał w ostatnich miesiącach, że „bodnarowska prokuratura” działa nielegalnie, bo prawdziwym prokuratorem krajowym jest nie Dariusz Korneluk, ale powołany nieprawidłowo na to stanowisko bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry, Dariusz Barski.

Teraz opinie lidera PiS na temat „nielegalnej prokuratury” mogą bardzo boleśnie zderzyć się z rzeczywistością – prokuratura wznowiła bowiem dwa śledztwa, w których centrum znajduje się Kaczyński. Oba wiążą się z „dwiema wieżami”, wielka biurową inwestycją, jaką na gruntach w centrum Warszawy planowała zbudować powiązana z politycznym środowiskiem Kaczyńskiego od lat 90. spółka Srebrna. Jakie mogą być polityczne konsekwencje decyzji prokuratury?

Na początku przypomnijmy jednak, o co chodziło. W 2019 r. „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że Kaczyński we współpracy austriackim przedsiębiorcą Gerardem Birgfellnerem – prywatnie zięciem kuzyna prezesa PiS – planował budowę „dwóch wież”, dwóch biurowców w centrum stolicy na należącej do Srebrnej działce. Przygotowanie do inwestycji ciągnęły się przez kilkanaście miesięcy, ostatecznie nic z niej jednak nie wyszło. Jak wynikało z ujawnionych przez media taśm, Kaczyński uznał, że Srebrna nie dostanie pozwolenia na budowę i przestraszył się politycznych kontrowersji wokół inwestycji.

Taśmy nagrywał sam Birgfellner, który chyba od pewnego momentu obawiał się, w jakim kierunku zmierzają jego interesy z prezesem PiS. Jak się okazało miał ku temu powody, ostatecznie nie otrzymał płacy za swoją pracę przy przygotowaniu inwestycji. Birgfellner złożył doniesienie do prokuratury, zarzucając prezesowi oszustwo, podległa Ziobrze prokuratura umorzyła jednak sprawę, nawet nie przesłuchując Kaczyńskiego.

W zeznaniach Birgfellnera pojawił się też drugi wątek: łapówki dla księdza z Gdańska zasiadającego w radzie nadzorującej Srebrną Fundacji im. Lecha Kaczyńskiego. Podpis duchownego konieczny był do uruchomienia inwestycji. Austriak zeznał, że przekazał Kaczyńskiemu 50 tys. złotych jak „wkładkę” do koperty, mającą przekonać księdza do jego złożenia. Sprawa koperty stanowi osobny wątek afery. W czasach Ziobry prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

Teraz obie sprawy zostają ponownie podjęte, obie mogą okazać się prawnie kłopotliwe dla Kaczyńskiego. Zwłaszcza sprawa koperty wydaje się kłopotliwa. Birgfellner twierdzi, że Kaczyński namawiał go do przekazania księdzu pieniędzy, ma mieć też dowody, że wypłacił gotówkę z banku wtedy, gdy miał przekazać 50 tys. prezesowi PiS.

Na tle wszystkich nadużyć władzy z okresu 2015-23 – wybór kopertowych, możliwego podsłuchiwania opozycji systemem Pegasus, zmiany TVP w maszynkę propagandową obozu władzy, destrukcji wymiaru sprawiedliwości, angażowaniu publicznych środków do kampanii wyborczej – sprawa łapówki dla księdza i nieopłaconej pracy Birgfellnera może wydawać się względnie banalna. Jednocześnie to właśnie ona może oznaczać największe dla Kaczyńskiego prawno-karne kłopoty.

Prezes PiS w latach 2015-23 zbudował bowiem system, w którym „bez żadnego trybu” sterował polską polityką z tylnego siedzenia. Nie brał na siebie prawnej odpowiedzialności za kluczowe decyzje, bo w sensie formalnym podejmował je ktoś inny – ludzie, którzy z jego nadania i realizując jego wizje, pełnili funkcje premierów i ministrów. To Kaczyński – by podać pierwszy z brzegu przykład – podjął strategiczną decyzję o wyborach pocztowych, to on narzucił ją całemu swojemu obozowi. Podpisy pod dokumentami najpewniej bezprawnie zlecającymi druk pocztowych pakietów wyborczych złożył jednak nie lider PiS, a premier Morawiecki i to on – choć wszystko wskazuje, że nigdy nie był entuzjastą pomysłu pocztowych wyborów – może mieć teraz z tego powodu problemy z prawem.

W obu sprawach związanych z Birgfellnerem trop prowadzi jednak bezpośrednio do Kaczyńskiego. Już sam fakt jego przesłuchania będzie sygnałem, że prezes PiS nie stoi jednak, jak się często mogło wydawać w ostatnich latach, ponad prawem. Oczywiście, od śledztwa w sprawie i przesłuchania Kaczyńskiego do ewentualnego postawienia zarzutów i aktu oskarżenia dzieli nas jeszcze bardzo daleka droga. Tym trudniejsza, że prokuratorzy, którzy zdecydują się na nią wstąpić, mogą się pewnie spodziewać zemsty PiS po ewentualnym powrocie tej partii do władzy. Co sprawia, że nie każdy będzie chętny podjąć się głośnego śledztwa, które dziś może pomóc prokuratorowi zbudować karierę, ale po zmianie władzy może ją na lata złamać.

Niemniej obecnie to właśnie sprawa „dwóch wież” wydaje się jedyną, w której liderowi PiS mogłyby grozić konsekwencje prawne.

Jak każda sprawa z udziałem polityka takiego kalibru jak Kaczyński będzie się toczyć także przed trybunałem opinii publicznej. Jak tu wyglądają perspektywy prezesa PiS?

Niezależnie od tego, czy Kaczyński będzie, czy nie będzie respektował poleceń „nielegalnej prokuratury”, to z pewnością propaganda PiS będzie przedstawiać wznowienie śledztwa jako pozbawioną prawnych podstaw zemstę „bodnarowców”. Fakt, że decyzje o wszczęciu postępowań podpisała Ewa Wrzosek – prokurator co prawda znana z krytycznych wypowiedzi o Bondarze, ale jeszcze bardziej z konfliktu ze Zbigniewem Ziobrą – jakoś uwiarygodni tę narrację, przynajmniej w oczach twardego elektoratu PiS. Zresztą jego najtwardszej części i tak żadne argumenty nie przekonają, że Kaczyński mógłby być czegokolwiek winny. Podobnie dla zaangażowanego elektoratu anty-PiS już doniesienia prasowe w sprawie „dwóch wież” potwierdzają intuicje o dokonującej się pod władzą prezesa PiS systemowej korupcji.

Jak zareagują mniej zaangażowani w polaryzację wyborcy? Dla nich sprawa może wydawać się zbyt skomplikowana i zbyt mało związana z marnotrawstwem publicznych środków, by wzbudzić wielkie emocje. Mogą uznać, że mamy w gruncie rzeczy do czynienia ze sporem dwóch biznesowych partnerów, który w przeciwieństwie do przepalenia kilkudziesięciu milionów złotych na wybory pocztowe nie ma aż tak wielkiego znaczenia publicznego. Kaczyński w ten sposób będzie się zresztą najpewniej starał przedstawić całą sprawę.

Jednocześnie zarzuty zwłaszcza w sprawie łapówki dla księdza są poważne i jeśli się potwierdzą, to państwo powinno wyciągnąć z nich wszelkie możliwe konsekwencje prawne. Bo jest w interesie publicznym by także w sprawach, które niekoniecznie mają taką polityczną wagę, jak np. afera Pegasusa, lider jednej z dwóch najpotężniejszych w ostatnich dwóch dekadach partii nie stał ponad prawem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version