Debata w telewizji Republika nie byłaby taka zła, gdyby nie została ośmieszona już w pierwszej minucie. Co najdziwniejsze to Grzegorz Braun upomniał się o odrobinę powagi w studio. Dalej bywało absurdalnie, ale nie aż tak jak w Końskich. Dowiedzieliśmy się z tej debaty – ponownie – że Szymon Hołownia umie występować, a Karol Nawrocki nigdy się nie nauczy.
Zaczęło się od przedstawienia kandydatów i niewielkiego happeningu w wykonaniu TV Republika i Marka Jakubiaka, który odsłonił z figlarnym uśmiechem kartonową figurę Rafała Trzaskowskiego, stojącą przy przypadkowo oczywiście ustawionej w studio pustej mównicy. Pusta mównica może nie byłaby tak zaskakująca, bo dwoje kandydatów odmówiło udziału. Dwoje, a pusta mównica stała tylko jedna przygotowana na show Jakubiaka. Dopiero kiedy Grzegorz Braun powiedział, że to „słabe”, prowadząca ogłosiła, że to nie happening Republiki, ale nie wiadomo też kogo. Ostatecznie Marek Jakubiak wyniósł karton w trakcie odpowiedzi w pierwszej rundzie.
Debata w Republice. Mogło być atrakcyjnie…
Dalej było już dość standardowo. Cała debata była ustawiona tak, że mogłaby mieć tytuł: „Co z tą Unią”. Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy zostali postraszeni, że Unia odbierze nam suwerenność, walutę i będzie ideologizować, co się tylko da. Przez dwie godziny tak naprawdę nic się nie działo. Było kilka gadżetów i parę bon motów. Krzysztof Stanowski wyciągnął książkę Rafała Trzaskowskiego, żeby zacytować fragment o nurkowaniu z rekinami. Niestety zrezygnował z tego happeningu po jednym strzale, a mogło być atrakcyjnie. Sławomir Mentzen natomiast postanowił postawić na komunikację podprogową i powtarzać w każdej swojej wypowiedzi, że wybór Trzaskowskiego to faktycznie wybór Tuska. Taka metoda na wbicie narracji do głowy wyborców. Mentzen też miał rekwizyty. Wydrukowane zdjęcia Tuska z Putinem, Tuska z Hołownią i Hołowni z uchodźcami w Sejmie. W tej sprawie jest już wyrok w trybie wyborczym. Pierwszej instancji, bo do drugiej Mentzen nie poszedł.
Wracając do zagadnień debaty, nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Trochę lapsusów, trochę truizmów, trochę odklepanych (zwłaszcza przez Karola Nawrockiego) formułek z pamięci.
Każda debata powinna składać się wyłącznie z końcówki debaty w telewizji Republika. Tu trzeba organizatorów pochwalić. Po pierwsze pytania od widzów (szkoda, że tylko dwa) to dobry pomysł, po drugie trzy tury wzajemnych pytań zostały zorganizowane tak, że każdy może zadać pytanie w każdej z nich, ale tylko raz do jednego kandydata. Dobra zasada, bo w pierwszej rundzie wszyscy strzelali do Szymona Hołowni w zastępstwie Rafała Trzaskowskiego. Ta tura uruchomiła też w kandydatach tłumione emocje.
Debata w Republice. Pytanie do nieobecnego
Szymon Hołownia i Sławomir Mentzen weszli pierwszy raz w spór bezpośredni. Marszałek Sejmu zapytał Mentzena, czy wsadziłby do więzienia nastolatkę, która usunęła ciążę pochodzącą z kazirodczego gwałtu, bo kara 10 lat więzienia dla kobiety za usunięcie ciąży była w stu ustawach, które ostatnio zniknęły z sieci. Mentzen odpowiadał: „nie prawda”, „tak nie było”, „nigdy tak nie mówiłem”. Była pod numerem 45 w wykazie z 2019 r.
Kandydaci chcieli też powiedzieć znacznie więcej, niż można w minutę. Nawrocki zaczął opowiadać nie tylko o tym, że nie odbierze 800 plus, ale także że nie podwyższy wieku emerytalnego, a na pytanie „ile jest płci”, że nie można prywatyzować lasów. Szymon Hołownia podsumował krótko „Nawrocki jest jak socjalizm. Tworzy problemy, żeby jest zaraz bohatersko rozwiązać”. W sumie racja, bo nikt nic nie chce ani odbierać, ani podwyższać.
Kuriozalnie stało się, kiedy Sławomir Mentzen zadał pytanie nieobecnemu Trzaskowskiemu, a prowadząca odczekała minutę na odpowiedź.
Kto wygrał, kto przegrał? Bardzo dobry był ponownie Szymon Hołownia, Sławomir Mentzen nieustannie mówił jak nie o Tusku, to o tym, że to on ma największe szanse na wygraną. Użył tej frazy sześć albo siedem razy. Karol Nawrocki nie bardzo jest w stanie odpowiedzieć na pytania o własny program, bo chyba go nie zna, a to, co wie na pewno to, że był szefem IPN i interesuje się historią najnowszą. Było jeszcze parę bon motów przygotowanych przez sztab, ale tak naprawdę kandydat PiS wypadł zupełnie przezroczyście. Może poza jednym momentem, kiedy na pytanie Sławomira Mentzena stracił na moment zimną krew i powiedział „niech pan nie szuka wroga we mnie i mnie nie zaczepia, tylko szuka wroga w nieobecnym tu kandydacie”. Tu dość agresywnie zaczął wskazywać Mentzena palcem. Poza tym nie wniósł nic. Utrzymaną w stylu – w końcu – swojego startu ostatnią refleksję wygłosił Krzysztof Stanowski. Trzeba mu to zaliczyć na plus. Grzegorz Braun zaskoczył słowotwórstwem w swoim stylu, a Marek Jakubiak jedynie odpowiedzią na pytanie o liczbę płci. „Homoseksualiści byli, są i pewnie będą” – przewidział.
Niepokój w sztabie Trzaskowskiego
Pytanie, czy Rafał Trzaskowski dobrze zrobił, że zrezygnował z tej debaty? Trudno ocenić to dzisiaj, ale była zupełnie inna niż starcie na Rynku w Końskich. Pytania dawały pole do wyjścia na program kandydata, nie były jednostronne. Zasady były także tak skonstruowane, że Trzaskowski nie musiałby znosić ataków konkurentów przez trzy rundy. Wystarczyło ustać jedną turę zmasowanego ognia. Sztab Trzaskowskiego jest po spotkaniu w Końskich trochę niespokojny i raczej po debacie w Republice to się nie zmieni.