Joachim Brudziński może wpaść, kiedy chce. Adam Bielan tłumaczy szefowi świat. Profesorowie poszli w odstawkę, krąg zaufanych ludzi się zawęża. Komu ufa dziś Jarosław Kaczyński?

Do czasu pandemii Jarosław miał większy kontakt ze światem zewnętrznym, z działaczami partii, mocniej żył życiem partyjnym, miał nawet liczne kontakty towarzyskie, częściej bywał w saloniku Anny Bieleckiej, rozmawiał też z profesorami i hierarchami kościelnymi. Po covidzie bardziej się zamknął i stracił część kontaktów – opowiada człowiek z obozu PiS.

Ale samotnikiem nie jest. – Jarosław Kaczyński żyje w kilku bańkach – mówi kolejna osoba z jego bliskiego otoczenia. Dziennie prezes ma w gabinecie kilkunastu rozmówców. Ale już tam nie przesiaduje do nocy.

Inny działacz dodaje: – Ten krąg ludzi mających wpływ na decyzje polityczne Kaczyńskiego to z 10, może 15 osób.

Najbliższa bańka to ludzie, z którymi prezes jest na co dzień na Nowogrodzkiej. Jest tu Piotr Milowański, sekretarz generalny PiS, który był szefem sztabu wyborczego partii na wybory samorządowe w zeszłym roku. Człowiek do bólu lojalny, dziecko partii, którą zna na wylot – ma 37 lat, a na Nowogrodzkiej pracuje od 15 lat. Wcześniej był zastępcą sekretarza partii Krzysztofa Sobolewskiego, miał też epizod jako warszawski radny.

Milowański jest od tego, aby maszyneria partyjna działała, a że partia to ojczyzna Jarosława, nie oddałby jej w ręce kogoś, komu nie ufa. Milowański – wedle relacji naszych rozmówców – nie jest tylko człowiekiem od technikaliów i wykonywania poleceń. – Jest pracowity, ale to nie jest klasyczny polityk. To człowiek od partii. Uchodzi za normalsa, nie lubi ziobrystów, a Mariusza Kamińskiego czy tym bardziej Macieja Wąsika ma za wariatów – opisuje rozmówca z Nowogrodzkiej. Gdy w zeszłym roku byli ministrowie szturmowali Sejm – zresztą w asyście samego Kaczyńskiego – Milowański uznawał to za głupią szarżę i głośno mówił to na Nowogrodzkiej.

Inny człowiek z PiS: – Milowański jest ważny, bo ma stały dostęp do prezesa. Nie jest strategiem, ale może z Kaczyńskim rozmawiać, proponować coś, choć raczej taktycznie.

Ma też tę zaletę – rzadką w PiS – że jest powszechnie lubiany w partii. Sam za to nie lubi dziennikarzy. – Działa w gabinetach, unika mediów – mówi polityk PiS.

Inną osobą, która zajmuje się obsługą szefa, a nie strategią, jest Rafał Bochenek. Rzecznik partii dostarcza przeglądy prasy, mówi, co się dzieje na X. Profil Kaczyńskiego prowadzi de facto poseł PiS Radosław Fogiel.

Do najbliższego kręgu wokół Kaczyńskiego wszedł Paweł Szefernaker, poseł, były wiceminister spraw wewnętrznych. – Z „Szoferem” [takim przezwiskiem posługują się jego partyjni koledzy – red.] prezes rozmawia pewnie raz na dwa dni, bo został szefem sztabu Karola Nawrockiego – słyszymy w PiS. Kaczyński sam mu zaproponował tę funkcję. „Szofer” – jak mówią w PiS – ma zdolność zarządzania. Na bieżąco rozmawiają z prezesem o kampanii prezydenckiej. To człowiek „Joja”, czyli Joachima Brudzińskiego, europosła PiS, bardzo wpływowego na Nowogrodzkiej.

Człowiek z PiS: – „Szofer” jest młody, ale już bardzo doświadczony. To mocny charakter, a wciąż się cieszy jak dziecko, że robi wielką politykę. Boi się wtop, żeby nie było na niego, że spartolił kampanię.

– Dobrze, że sztab się uszczelnił, bo wcześniej był dramat – mówi osoba ze sztabu. Uszczelnił się też komitet wykonawczy PiS, w którym zasiada m.in. „Szofer”. Zadziałały widać ostrzeżenia, które tam padły, że jak będą przecieki z tego komitetu pod wodzą Mariusza Błaszczaka, to wszyscy jego członkowie (liczy 30 osób) zostaną zbadani wariografem.

Na Nowogrodzkiej liczy się Mariusz Błaszczak. Zajmuje się bieżącym kierowaniem partią. Błaszczak niczego jednak nie kreuje, niektórzy żartują, że bez przyzwolenia Kaczyńskiego nawet by nie oddychał. – Nikt mu w partii jednak nie fiknie, zresztą on nie jest konfliktowy, ma dobre relacje z frakcjami. Jarosław by nawet chciał, żeby Błaszczak był bardziej ofensywny, samodzielny, ale on się trzyma Kaczyńskiego jak maminej kiecki. Prezes go lubi, ale kompetencji za bardzo nie ceni. Ceni za to jego lojalność i zaangażowanie – opisuje bywalec Nowogrodzkiej.

„Szofera” w PiS wypromował Joachim Brudziński, to on też utrącił kandydaturę Przemysława Czarnka na prezydenta i skończyło się na Karolu Nawrockim.

Człowiek z PiS: – Zdanie Joachima jest dla Kaczyńskiego bardzo ważne. „Jojo” ma stały dostęp do prezesa – kiedy tylko chce. Oni mają relację bardzo koleżeńską.

Inny dodaje: – „Jojo”? Kaczyński nie ma w polityce przyjaciół, ale akurat Brudzińskiemu ufa chyba najmocniej. Nigdy się na nim nie zawiódł. „Jojo” lubi mówić o zagrożeniach dla PiS. Ostrzegał, że coś pierdyknie, i pierdykało, więc prezes widzi, że ma czucie polityki.

I tak na przykład miał ostrzegać, że były już skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski to partyjny zdrajca. – No i się ­sprawdziło, bo dziś jest dyżurnym oskarżycielem w TVN. „Jojo” ma swój zdrowy rozsądek. Na Nowogrodzkiej nie brakuje ludzi, którzy nakręcają prezesa na jakieś wariactwa, a potem przychodzi Joachim i mówi, że coś jest bez sensu. Jest w stanie odwrócić decyzje Kaczyńskiego. „Jojo” ma w d****, czy jego jest na wierzchu, on już w polityce swoje ugrał i zależy mu na partii, a nie na sobie. Choć w Brukseli to mu akurat wygodnie – tłumaczy człowiek z PiS.

Nie na darmo w PiS mówi się o nim „Bruksiński”. Ale, jak było trzeba, to się posunął. Gdy PiS łączyło się z Suwerenną Polską, to Patryk Jaki żądał fotela współprzewodniczącego frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, który zajmował wówczas Brudziński. „Jojo” mu ustąpił.

Z Parlamentu Europejskiego do gabinetu Kaczyńskiego wpada często Adam Bielan, europoseł. – To jeden z doradców do spraw bieżącej polityki. Bielan rozumie świat zagraniczny i pozwala prezesowi trochę lepiej się po nim poruszać. Bielan umie też przewidzieć medialne konsekwencje różnych działań – mówi osoba z PiS.

Odkąd Bielan wrócił na łono partii – w 2010 r. odszedł, a w 2015 r. już startował z list partii Kaczyńskiego – jest wierny Jarosławowi. Do prezesa PiS wpada też Jacek Kurski. – Kaczyński wie, że on gra na siebie. Ale lubi jego diaboliczną inteligencję – twierdzi mój rozmówca.

Przemysław Czarnek jest bardzo popularny w elektoracie PiS i w dalszych szeregach partii, ale do kręgu najważniejszych wokół Kaczyńskiego jeszcze nie wszedł. Jest wschodzącą gwiazdą, ale nie należy do prezydium partii. Na Nowogrodzkiej wiedzą doskonale, że Czarnek gra przede wszystkim na siebie.

Swojej frakcji w PiS dochrapał się Mateusz Morawiecki. To może być ok. 30 osób w Sejmie, choć ich lojalność wobec byłego premiera nie była jeszcze testowana. – Kaczyński docenia to, że nie gadamy o tym, ale mamy tę frakcję – przekonuje jej członek. Były premier prowadzi własną komunikację – obok tej partyjnej – co w szeregach PiS budzi nieraz złość.

Były premier ściera się w PiS z – jak mawiają w partii – „bandą czworga”: to alians Jacka Sasina, Elżbiety Witek, Zbigniewa Raua i Zbigniewa Hoffmanna (mało znanego, ale znaczącego w partii).

Ziobryści z Suwerennej Polski są silną frakcją w PiS. Kaczyński się z nimi liczy. W partii nie jest tajemnicą, że Patryk Jaki ma wielkie ambicje: premierowskie i prezydenckie. – Ale za mocno gra na siebie. W samej Suwerennej mieli do niego o to pretensje – mówi człowiek z PiS. Inny dodaje: – Jarosław sam nie potrafi nawet korzystać z internetu, ale ma przekonanie, że Patryk Jaki zna się na mediach społecznościowych. Zasięgami w socjalach wywalczył sobie pozycję wiceprezesa PiS – śmieje się mój rozmówca.

Człowiek z PiS: – Patryk Jaki załatwia z Kaczyńskim polityczne biznesy, a nie przychodzi do niego po koleżeńsku.

Jednak Jarosław Kaczyński nie zawsze rozmawia o polityce. Bywał w słynnym saloniku Anny Bieleckiej (architektki, byłej żony Czesława Bieleckiego), który uchodzi za liberalny jak na standardy PiS, inteligencki. Bywali tam: Bronisław Wildstein, Andrzej Zybertowicz, Piotr Gliński, Julia Przyłębska. Salonik ten ma już jednak mniejsze znaczenie i spotkania odbywają się rzadziej.

Salonik zbladł, bo – przekonują w PiS – zaczął być postrzegany jako sprzyjający byłemu premierowi Morawieckiemu, bardziej frakcyjny, a nie intelektualny. Rzadziej pojawiali się tam ludzie kultury, profesorowie. Zresztą Kaczyński pozbył się profesorów z PiS. Ryszarda Legutkę wypchnął z list PiS do Parlamentu Europejskiego, upokorzył i usunął ze stanowiska szefa delegacji PiS do PE poprzedniej kadencji – Kaczyński wolał wówczas Dominika Tarczyńskiego, co samo w sobie jest upokarzające dla akademika. Zdzisław Krasnodębski też został zmarginalizowany – de facto wypchnięty z PE. – Profesorowie zostali sczyszczeni i nic nie znaczą. Wozili się na PiS, ale koniec z tym – mówi polityk tej partii.

Za imprezę bliską salonikowi Bieleckiej uchodzi w środowisku PiS Kongres Polska Wielki Projekt – jedno z ważniejszych wydarzeń intelektualnych na prawicy. W radzie kongresu zasiadają m.in.: Anna Bielecka, wycięci przez Kaczyńskiego z PE Krasnodębski i Legutko, Paweł Soloch (był szef BBN u Andrzeja Dudy), a także Andrzej Zybertowicz i Krzysztof Szczerski (też z obozu prezydenta). Kongres odbywał się zresztą pod honorowym patronatem Andrzeja Dudy.

Ale akurat ostatni kongres – pod koniec 2024 r. – miał pecha. Kaczyński miał tam wręczać Nagrodę im. Lecha Kaczyńskiego. Tego dnia w stolicy zorganizowano maraton, więc miasto było sparaliżowane. Wydarzenie odbywało się w sali NOT przy ul. ­Czackiego w centrum stolicy. Kaczyński miał utknąć 200 albo 500 metrów od NOT. Piechotą nie podszedł, a autem nie mógł podjechać pod drzwi.

Są jednak różne wersje tłumaczące jego nieobecność. Pierwsza jest taka: chciał pokazać swój dystans do kongresu, ośrodka jak na standardy polskiej prawicy dość liberalnego, więc się nie zjawił pod pretekstem korków w mieście. – Jarosław mówił, że stanął w korku i dlatego nie dojechał na ten kongres. Gdyby nawet tak było, to mógł przejść tych 200 metrów – ocenia człowiek z PiS. Druga wersja jest taka: dystans kilkuset metrów był zbyt duży dla prezesa, który ma kłopoty z kolanami.

W szeregach PiS można usłyszeć legendę, że Kaczyński się obraził za to, że na kongresie była promowana i sprzedawana książka „PiS. Czas na zmiany” autorstwa Michaliny Szymborskiej, byłej dziennikarki Telewizji Republika i niszowej telewizji narodowców. Jest w niej sporo krytycznych głosów na temat Kaczyńskiego – w tym wywiad z Janem Krzysztofem Ardanowskim, który ostro krytykuje prezesa, a także z często bijącym w PiS politologiem prof. Antonim Dudkiem. Według naszych informacji Kaczyński zażądał, by mu dostarczyć CV krnąbrnej autorki. Dziś jest ona radną PiS w stolicy.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version