Andrzej Duda nikogo nie zaskoczył, ułaskawiając Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Prezydent się zakiwał i nie do końca wiedział, jak wybrnąć z tej historii z twarzą.

Duda we wtorek ogłosił, że ułaskawia — w końcu — polityków PiS i przy okazji wygłosił kolejne polityczne oświadczenie. Tym razem prawie w całości skierowane przeciwko ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi. Usłyszeliśmy, że potraktował byłych posłów w sposób niehumanitarny i że zapomniał najwyraźniej o tym, że był rzecznikiem praw obywatelskich.

— Mimo moich apeli, mimo coraz trudniejszej sytuacji zdrowotnej, w jakiej znalazł się pan minister Mariusz Kamiński, mimo trwającego strajku głodowego, mimo hospitalizacji pana ministra Mariusza Kamińskiego, Adam Bodnar tego nie zrobił. Ubolewam nad tym, panie ministrze. Z ludzkiego punktu widzenia jest to dla mnie niezrozumiałe, że nie umiał się pan zachować jako były Rzecznik Praw Obywatelskich i człowiek, który przez lata pracował w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Ubolewam, że nie było pana stać na ten ludzki gest — mówił Duda na konferencji w Pałacu Prezydenckim.

Jednak politycy PiS w więzieniu nie zostali potraktowani w żaden nadzwyczajny sposób. Ponieważ od razu postanowili zacząć prowadzić protest głodowy, po niemal dwóch tygodniach ze względu na ich stan zdrowia lekarze musieli podjąć decyzję o przymusowym dokarmianiu. Tak działa prawo. Jeśli więzień odmawia przyjmowania pokarmów, sąd penitencjarny podejmuje decyzję o dokarmianiu. Pojawiła się informacja o „niehumanitarnym” sposobie, jakim ma być dokarmiany Mariusz Kamiński, czyli przez wprowadzoną przez nos sondę. Ten sposób jest powszechnie stosowany, bo — jak przekonują eksperci — jest korzystniejszy dla organizmu niż kroplówka, która jest żywieniem pozajelitowym. Pojawiły się informacje o nagłym przewiezieniu Mariusza Kamińskiego do szpitalnego oddziału ratunkowego w Radomiu, ale spora część mediów, a także prezydent w swoim oświadczeniu pominęła fakt, że były minister wrócił do zakładu karnego po paru godzinach. Wszystkie te działania są standardowymi procedurami w przypadku osadzonych, którzy odmawiają przyjmowania pokarmów. Nie ma tu niczego nadzwyczajnego ani niczego, co mogłoby budzić podejrzenia, że politycy są traktowani w zakładzie karnym z wyjątkową surowością.

PiS przez ostatnie osiem lat regularnie zaostrzało przepisy Kodeksu karnego i kodeksu postępowania karnego i to dzięki tym zaostrzeniom między innymi politycy tak szybko trafili do aresztu, co budzi podejrzenia głowy państwa.

— I sfera faktów jest taka, że nie tak dawno panowie — ku zdumieniu na pewno wielu specjalistów, którzy wiedzą o tym, że są ludzie w Polsce, którzy latami czekają na to, by zostali skierowani do zakładów karnych — w trybie natychmiastowym, co się de facto nie zdarza w naszym kraju — ludzie czekają, tak jak powiedziałem, miesiącami i latami na to, by być osadzonymi w zakładzie karnym i wykonać swoją karę orzeczoną przez sądy — w tym przypadku rychliwość wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania była nieprawdopodobna, żeby osadzić ich w więzieniu natychmiast. Tak się też stało — przekonywał prezydent.

To czy Adam Bodnar pełnił funkcję RPO, czy nie, nie ma tu nic do rzeczy. Obecny RPO przeprowadził kontrolę w zakładach karnych, w których osadzono dwóch polityków PiS i nie dopatrzył się najmniejszych uchybień.

W PiS przez pewien czas rozkręcano narrację o straszliwych warunkach, w jakich znajdują się byli posłowie, ale chodziło o areszt na Grochowie, a nie o zakłady karne i ta historia chyba nawet w oczach polityków PiS przestała być wiarygodna z prostego powodu — koalicja KO, Lewicy i Trzeciej Drogi rządzi dopiero miesiąc, jeśli w aresztach panują skandaliczne warunki, to jest wina poprzedniego rządu, bo Tusk jeszcze nawet zapewne nie dostał na biurko żadnych dokumentów związanych z więziennictwem. Za Służbę Więzienną przez lata odpowiadali Patryk Jaki i Marcin Warchoł, politycy Suwerennej Polski, i to do nich należy kierować ewentualne pretensje.

Jeśli chodzi o historię i dokonania Centralnego Biura Antykorupcyjnego to też rzeczywistość nie wygląda aż tak doskonale, jak namalował ją prezydent. Kamiński i Wąsik nie zostali skazani za walkę z korupcją, tylko za fałszowanie dokumentów i przekroczenie uprawnień, bo obaj uznawali, że cel uświęca środki. Jeśli chodzi o sukcesy CBA to częściej słychać o porażkach biura, z którego kasy znika 10 mln zł czy które nie widzi mechanizmów korupcyjnych w partii władzy, a błędy w oświadczeniach majątkowych posłów PiS po prostu służbie umykały. Wystarczy też spojrzeć na statystyki, żeby zapytać, czy CBA z jego gigantycznym budżetem jest naprawdę potrzebne. Policja w 2022 r. ujawniła ponad 33 tys. spraw o charakterze korupcyjnym, CBA w tym samym czasie wykryło 3101 przestępstw.

Jeśli dokładnie wsłuchać się w oświadczenie Dudy to można dostrzec, że każde jego zdanie jest albo manipulacją, albo nieprawdą. Ale przecież nie o to chodzi prezydentowi, żeby opowiadać prawdę, tylko żeby budować atmosferę polityczną. Dlatego także obok niego stały dwie ubrane na czarno małżonki osadzonych mówiące o bardzo trudnych 15 dniach. Każdy pobyt w więzieniu jest trudny, zwłaszcza jeśli z własnej woli prowadzi się głodówkę, ale trudno się nie zastanowić czy dwutygodniowy pobyt w zakładzie karnym naprawdę jest aż taką gehenną (trzeba zaznaczyć, że politycy zgodnie z prawem trafiają do pojedynczych cel i nie mają kontaktu z innymi więźniami, żeby nie narażać ich na potencjalne ataki). To wszystko ma budować atmosferę grozy, reżimu, politycznych aresztowań i niepokoju.

I teraz pojawia się pytanie, czy Dudzie się to udało i czy wygrał w tę grę? Nie. Andrzej Duda nie tylko przegrał, ale wybrał wyjście najbardziej karkołomne i grożące największą porażką wizerunkową. Prezydent Duda mógł zaraz po wyroku wyjść wygłosić tę dobrze już znaną formułkę o tym, że „ułaskawił byłych ministrów raz i że miał do tego prawo, ale wobec tego, co właśnie się wydarzyło, ułaskawia ich ponownie”. Należało skorzystać z artykułu 139 Konstytucji. Nie zrobił tego, żeby „nie przyznać się do błędu”.

Zarówno głowa państwa, jak i jego dorady poszli w niezrozumiałą chyba dla wyborców narrację, że prezydent obawia się, czy ponowne ułaskawienie z tego samego artykułu będzie skuteczne i zostanie uhonorowane przez nowy rząd. Takich obaw nie było, bo tym razem wyrok jest prawomocny i nie ma najmniejszych wątpliwości, że prezydent z prawa łaski skorzystać może. Nie zrobił tego i wybrał drogę dłuższą pozwalającą na procedurę ułaskawieniową z Kodeksu postępowania karnego. Ta wymaga działania także od Prokuratora Generalnego. I tu prezydent popełnił błąd. Uważał, że uda mu się wciągnąć Adama Bodnara — a pośrednio Donalda Tuska — w tę rozgrywkę i że minister sprawiedliwości podejmie rękawicę, że odpowie pozytywnie na apel zarządzenia przerwy w odbywaniu kary i że Kamiński i Wąsik opuszczą areszt. Ale rząd postanowił nie zrobić w tej sprawie kroku w tył. W koalicji rządzącej nie było bowiem pewności, że to zmieniłoby temperaturę sporu wokół tej sprawy. Politycy sejmowej większości byli raczej przekonani, że obaj byli posłowie, stawią się w Sejmie na posiedzeniu i to jeszcze podniesie emocje. Duda nie wziął pod uwagę także, że wyborcy obecnej władzy po prostu chcą rozliczeń, a nie gestów wobec polityków PiS czy głowy państwa. I tak dostaliśmy dwutygodniowy serial prezydenckich apeli o wypuszczenie i „rządowych” odpowiedzi, że prawo łaski leży w rękach prezydenta i można z niego skorzystać.

Duda ma więc na koncie reprymendę od prezesa, który nie rozumiał, dlaczego sprawa trwa tak długo, niezadowolenie sporej części PiS, porażkę w starciu z Bodnarem, a na koniec uznanie, że wyrok, jaki zapadł w grudniu, jest prawomocnym rozstrzygnięciem sądu, bo to także oznacza prawo łaski. Duda próbował zagrać z profesjonalistami, ale okazało się, że to on jest w tej grze bambikiem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version