Wsłuchując się w to, jak o sobie mówimy i jak siebie traktujemy, nasze dzieci dostają instrukcję, jak podchodzić do samych siebie. Wpływa na nie sposób, w jaki rozmawiamy z nimi o seksualności, i co przemilczamy. Nawet gdy nie słyszą wprost zaleceń, zakazów, nakazów, ich umysł łączy kropki i wnioskuje na temat tego, co im w życiu wolno, a czego nie. Jak zrewidować nasze wzorce seksualności i wybierać, co chcemy przekazać naszym dzieciom?

Jako istoty społeczne nie istniejemy psychologicznie bez innych ludzi i ich wpływ na nas jest najważniejszym z elementów formowania się naszej tożsamości. Modelowanie – uczenie się poprzez obserwowanie ludzi wokół – zawsze ma ogromne znaczenie dla naszego gatunkowego przetrwania i dobrostanu. Nasze wzrastanie i odporność psychiczna zależą w dużej mierze od tego, na ile z zachowań innych potrafimy wyczytywać ważne dla nas informacje. Słuchając ich, rozmawiając z nimi, obserwując ich różnorodne reakcje – uczymy się wzorców zachowań, które najpewniej sprawdzą się i w naszym przypadku. Nie musimy dzięki temu do wszystkiego dochodzić sami. Uleganie wpływom innych ludzi ma zatem aspekt adaptacyjny i mocno ekonomizujący naszą życiową energię.

Podobnie o naszej seksualności uczymy się poprzez obserwację tego, jak inni traktują nas i siebie samych. Składają się na nią przecież nie tylko nasze zachowania seksualne, ale też to, jak czujemy się w swoim ciele, jaką mamy relację z naszymi potrzebami i emocjami, czy pozwalamy sobie na czucie się bezpiecznie i doświadczanie przyjemności, na ile się ze swoim ciałem i cechami płciowymi utożsamiamy oraz to, jak konstruujemy swoją tożsamość na biegunach kulturowych standardów kobiecości, męskości lub niebinarności. Seksualność ma bowiem wiele warstw, od cielesnych, przez emocjonalne, interpersonalne, po intelektualne i duchowe. Każda z tych warstw podlega w dużej mierze wpływowi innych osób, zarówno w sposób uświadamiany, jak i całkiem nieświadomy.

Tego, jak mamy zwracać się do swojego ciała – czy z delikatnością i cierpliwością, czy napięciem i wrogością – uczymy się już od najwcześniejszych chwil naszego życia. Naukowcy coraz częściej podkreślają jednak, że elementy więzi dziecko-opiekun formują się już w życiu płodowym i dziecko w okresie prenatalnym może odbierać od organizmu matki sygnały o tym, czy jest na świecie mile widziane, czy nie (część naszych późniejszych zasobów lub problemów związanych z ciałem może mieć zatem bardzo wczesne źródła).

Od pierwszych chwil po narodzinach uczymy się ufać innym ludziom, a później i sobie poprzez powtarzające się momenty wzajemnego regulowania, zaspokojenia potrzeb i łączności na linii dziecko-opiekun. To właśnie z tych pierwszych momentów pozajęzykowego porozumienia i błogości (następujących po chwilach napięcia, dyskomfortu, gdy jesteśmy jako dzieci głodni, wyziębieni, potrzebujący dotyku) wyłania się późniejsze zaufanie do naszego ciała, emocji, intuicji i wyborów. Nie istnieje dobra więź z naszym ciałem, która nie wyrastałaby na kanwie wcześniejszego opiekowania się nim przez bliskich.

Dołącz do społeczności Newsweeka Psychologii! Obserwuj nasze profile na Facebooku i Instagramie!

Z upływem czasu kontakt opiekun-dziecko staje się coraz bardziej nasycony słowami. Słyszymy wtedy o sobie i o naszych bliskich wiele opowieści, które nieuchronnie stają się naszymi autonarracjami o nas samych, naszych mocnych i słabych stronach, o tym, czego nam nie wolno i gdzie kończą się granice naszego psychologicznego świata. Zanim możemy o sobie świadomie pomyśleć jako o kobiecie, mężczyźnie czy osobie niebinarnej, dostajemy w pakiecie bycia dzieckiem tysiące konceptów na temat naszego ciała i naszej tożsamości płciowej, które mocno zawężają możliwość przyjrzenia się sobie i refleksji na temat seksualności. Zewnętrzne myśli o nas przenikają do naszego sposobu konstruowania swojej tożsamości. Opieramy go bardzo często na tym, co usłyszeliśmy, a nie na tym, czego sami się o sobie nauczyliśmy. Im zaś sztywniejsza opowieść środowiska o nas, tym też mniej w nas przestrzeni na samodzielną eksplorację.

To, jak będziemy się ze sobą czuli i o sobie myśleli, zależy także od tego, jaką relację ze swoją seksualnością mają nasi bliscy. Dziedziczymy po nich bowiem nie tylko geny, ale też zasoby: traumy, tematy tabu i obszary ich największej dumy. Wsłuchując się w to, jak o sobie mówią i jak siebie traktują, dostajemy niemal gotową instrukcję, jak podchodzić do samych siebie. Wpływa na nas w tym bliskim kontakcie prawie wszystko: sposób, w jaki z nami nasi bliscy o seksualności rozmawiają, co przemilczają, gdzie uruchamiają się ponad miarę, z czym nie mogą się pogodzić. Nawet gdy nie słyszymy od nich wprost pewnych zaleceń, zakazów, nakazów, nasz umysł bezustannie zajmuje się łączeniem kropek i wnioskowaniem na temat tego, co nam w życiu wolno, a czego nie. To, z czym mierzą się nasi opiekunowie, i to, jak sobie z tym poradzili, będzie zatem mocno zamykało lub otwierało naszą opowieść na nasz własny temat. Są oni dla nas mapą obszarów egzystencjalnie bezpiecznych i tych nam zagrażających. Jeśli zatem mają oni problem z którymś z przejawów swojej żywotności, bardzo prawdopodobne, że ten pozbawiony opieki obszar przekażą w sposób nieuświadomiony (i zapewne zupełnie nieintencjonalny) nam.

Międzypokoleniowa transmisja wzorców dotyczących seksualności będzie silniejsza, jeśli historia naszej rodziny zawiera w sobie traumy, porzucenia, nagłe utraty, szczególnie zaś zranienia o charakterze seksualnym. Jeśli rodzic został jako dziecko wykorzystany seksualnie przez bliską osobę, może wysyłać do dziecka sprzeczne sygnały odnośnie do bliskości (np. mama mówiąca do swojego małego dziecka: „Tata jest dobry i można mu zaufać” i równocześnie: „Nie wolno wpuszczać taty do łazienki, gdy się myjesz”). Ambiwalencja jest bowiem nierozerwalną konsekwencją traumy, siejącą dodatkowo ogrom szkód w dopiero co wyłaniającej się seksualności naszego dziecka lub nastolatka.

Możemy na poziomie słów komunikować nastolatkowi, że zakochanie, dotyk, pierwsze kontakty seksualne są przyjemne, jednak na poziomie ciała odcinać się od tego tak trudnego dla nas tematu i wysyłać mu komunikat zupełnie przeciwny (odwracać wzrok, szybko zmieniać temat, wyrażać złość, że w ogóle pyta o takie rzeczy). Nasze dzieci mogą mieć wtedy trudność z opowiedzeniem się za którymkolwiek z poziomów naszej komunikacji – jawnej i niejawnej – gdyż po którejkolwiek stronie staną, zawsze wyrażą nielojalność wobec tej drugiej. Dlatego trauma seksualna w rodzinie skutkuje w kolejnych pokoleniach dużym emocjonalnym pomieszaniem, chaosem zachowań seksualnych, ich impulsywnością lub kompletnym zahamowaniem.

Na naszą seksualność wpływa oczywiście nie tylko pokolenie naszych rodziców. Przecież na nich wpłynęło pokolenie ich rodziców/opiekunów i pokolenia wcześniejsze. Dlatego też część naszych przekonań wywodzi się z bardzo odległych nam czasowo sytuacji. Adaptujemy się bowiem nie tylko do tego, co się dzieje wokół nas, ale też do tego, co wpłynęło dawno temu na życie naszych przodków. Jeśli nasza babcia lub prababcia wywalczyła sobie niezależność nieustępliwością i sprytem, pokolenia później to właśnie może być cecha, którą akcentować będzie się w oczekiwaniach wobec kobiet w naszej rodzinie. Jeśli życie naszego pradziadka podczas wojny uratowało milczenie i bycie bezszelestnym, ten rys męskości możemy obserwować w naszej rodzinie. Pamięć o tych atrybutach przypisywanych kobietom i mężczyznom będzie przekazywana wprost poprzez anegdoty, mity rodzinne, ważne pamiątki, znaczące przemilczenia, sekrety, polaryzację opinii, konflikty wybuchające w określonych rodzinnych momentach lub przy poruszaniu niewygodnych dla rodziny tematów. Taka rodzinna, czasami zupełnie nieuświadomiona pamięć, także ma dla nas walor chroniący i adaptacyjny. Może jednak zasłaniać przed nami bogactwo naszej własnej seksualności i blokować nas przed dostępem do naszej witalności.

Warto objąć refleksją wzorce naszej własnej seksualności, aby mieć większą świadomość i wpływ na to, co na ich temat przekazujemy kolejnym pokoleniom. Nie jesteśmy bowiem – na szczęście! – jedynie biernymi odbiorcami wpływów innych na nas. Jako osoby dorosłe możemy przyjrzeć się matrycom męskości i kobiecości, które odziedziczyliśmy po bliskich, i podjąć świadomą decyzję, z jakimi jej elementami chcemy się rozstać, a jakie chcemy pielęgnować i wzmacniać (również u swoich dzieci).

Najprostszym sposobem tej psychologicznej i autoterapeutycznej rewizji będzie przyjrzenie się słowom kluczom, które skleiły się w naszym umyśle ze słowami „kobieta”, „mężczyzna”, „osoba niebinarna”. Jakie etykiety towarzyszą naszym narracjom o kulturowej płci i czy jest to bardziej opowieść o byciu ofiarą, o wygrywaniu za wszelką cenę, o niewygodzie, nieszczęściu, czy odwrotnie: o dumie, dobrostanie i emocjonalnym wyregulowaniu? Jakie obrazy, metafory, postaci z książek czy seriali przychodzą nam do głowy, gdy myślimy o „wzorcowej” kobiecie lub mężczyźnie? Jak historia naszej rodziny wyjaśnia akurat taki wzorzec? Gdzie czają się w tym wzorcu dla nas zagadki? Co – biorąc pod uwagę znane lub domyślne elementy linii czasu naszej rodziny – może stać za opowiadaniem się za akurat takimi kulturowymi wzorcami?

Zwróćmy też uwagę na jakość rozmów o seksualności w naszej rodzinie. Czy tworzymy naszym nastolatkom bezpieczną przestrzeń do zadawania pytań i wyrażania niepewności, związanych z tematem seksualności? Czy raczej powielamy usztywnienie lub chaos naszej rodziny, która skazywała nas na samodzielne poszukiwania (i wielokrotne błądzenie)? Czy narzucamy swoje standardy, czy jesteśmy wspierającymi, ale nieinwazyjnymi towarzyszami odkrywania swojej seksualności u naszych dzieci?

Zauważmy też, co o traktowaniu swojego ciała i swojej wrażliwości opowiadamy dzieciom naszymi zachowaniami wobec samych siebie. Czy nasze dzieci mogą dostrzec czułą i cierpliwą relację, jaką mamy z własnym ciałem, czy jest to raczej relacja pośpiechu, wrogości lub rozczarowania?

Warto zadać sobie te wszystkie pytania i wnikliwie studiować na nie odpowiedzi, byśmy mogli zasiewać w życiu przyszłych pokoleń ziarna dobrej i twórczej relacji z ich seksualnością i całą resztą bogactwa ich życia.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version