– Wreszcie się dowiemy, czy diecezja bielsko-żywiecka ponosi odpowiedzialność za wykorzystywanie mnie przez księdza Jana, proboszcza parafii Międzybrodzie Bialskie oraz sekretarza kard. Macharskiego – mówi Gazeta.pl Janusz Szymik. – Wierzę, że sąd przyzna mi rację. W. był podległym diecezji pracownikiem i dzisiaj ta diecezja powinna odpowiedzieć za jego czyny, szczególnie że ksiądz pedofil był przez lata tolerowany w diecezji – dodaje. 

Pozew przeciwko diecezji bielsko-żywieckiej

Janusz Szymik w 2021 roku pozwał diecezję bielsko-żywiecką. Jak twierdzi, w latach 80′ duchowny z Międzybrodzia Bialskiego, ks. Jan W., wykorzystał go seksualnie kilkaset razy. W piątek 10 stycznia Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej ma ogłosić wyrok w tej sprawie. Za doznane krzywdy Szymik domaga się 3 mln zł odszkodowania. Kilka lat temu w wywiadzie dla Gazeta.pl mężczyzna podkreślał, że „jego krzywda jest niepoliczalna”. – Chciałbym przez ten proces skłonić wszystkich, którzy byli wykorzystywani, aby się nie poddawali i walczyli do końca o sprawiedliwość – mówił. Całą rozmowę można przeczytać poniżej.

Szymik już w 1993 roku informował o sprawie biskupa Tadeusza Rakoczego, który w przeszłości kierował diecezją bielsko-żywiecką. Ponownie zrobił to w 2007 roku, ale bp Rakoczy nie reagował na docierające do niego sygnały. Janusz Szymik zdecydował się opisać swoje doświadczenia ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu. Duchowny zaś relacjonował, że przedstawił tę i inne sprawy nadużyć w liście do kard. Stanisława Dziwisza. Później list został wysłany do Kongregacji Nauki Wiary. Skrzywdzony w dzieciństwie mężczyzna w 2020 opisał swoją historię w korespondencji do papieża Franciszka. 

Zobacz wideo Jesteśmy na targach CES 2025. Rządzi tu AI, ale jest też trochę ściemy

W 2021 roku Stolica Apostolska, po przeprowadzeniu postępowania w sprawie zaniedbań, ukarała bp. Rakoczego m.in. zakazem uczestnictwa w celebracjach i spotkaniach publicznych, zakazem udziału w zebraniach plenarnych episkopatu. Duchowny został zobowiązany do wpłaty środków na rzecz Fundacji Świętego Józefa. Sprawą ks. W. zajął się dopiero bp Roman Pindel, następca biskupa Rakoczego. Duchowny został odwołany ze wszystkich funkcji i ukarany w postępowaniu kanonicznym. 

Kuria uważa, że Janusz Szymik nie powinien domagać się od niej odszkodowania, ponieważ w okresie, gdy był wykorzystywany, diecezja bielsko-żywiecka nie istniała. Administracyjnie została ona powołana w 1992 roku. W rozmowie z nami Szymik zwraca uwagę na niekonsekwencję w tym stanowisku. – Przecież biskup Rakoczy nie stwierdził, że to jest niewłaściwa diecezja do rozpatrywania mojej sprawy. Jeśli trzymać się jego toku rozumowania, to w 1993 roku, gdy pierwszy raz ją zgłosiłem, powinien mnie odesłać do archidiecezji krakowskiej. Nie zrobił tego, więc linia obrony, według której to nie jest właściwa diecezja, dzisiaj nie ma sensu. Biskup Rakoczy został uznany w postępowaniu kościelnym za winnego zaniedbań. Gdyby więc trzymać się logiki obrony kurii, to należałoby uznać, że decyzja Watykanu była błędna. Zresztą postępowanie kanoniczne w sprawie księdza Jana zainicjował Roman Pindel, biskup bielsko-żywiecki – zauważa. 

„Skandaliczne i absurdalne”

Proces Szymika przeciwko diecezji trwał trzy i pół roku. W jego trakcie przesłuchani zostali m.in. biskupi Roman Pindel i Tadeusz Rakoczy, a także abp Marek Jędraszewski. W 2022 roku Onet opisał odpowiedź na pozew, w którym pełnomocniczka kurii domagała się m.in. ustalenia orientacji seksualnej powoda. – To był trudny okres. W trakcie procesu spotkałem się z podłymi oszczerstwami pod moim adresem. W samej odpowiedzi na pozew diecezja sugerowała, że pedofilia sprawiała mi przyjemność i czerpałem z niej korzyści majątkowe. Chciano badać moją orientację seksualną, co jest skandaliczne i absurdalne – mówi nam Janusz Szymik. – Jeśli sąd uzna moje racje, to dla mnie będzie oznaka, że dobro może zatriumfować. W ostatnich latach miałem wątpliwości, czy to jest możliwe – przyznaje. 

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version