„Jestem tak wściekły z powodu tego, w jak nikczemny sposób motłoch śmie się obecnie z Panią obchodzić, iż muszę dać temu wyraz” – pisał Albert Einstein w liście do Marii Skłodowskiej-Curie. Łączył ich nie tylko naukowy geniusz, ale też powinowactwo dusz. Niebawem po raz pierwszy opublikowane zostaną wszystkie listy, które do siebie napisali.
Była pierwszą w Europie kobietą, która zrobiła prawo jazdy na ciężarówkę. Potrzebowała go, by jeździć na front I wojny światowej i prześwietlać rannych żołnierzy. W biografii Marii Skłodowskiej-Curie – obok dowodów, że była jednym z najwybitniejszych umysłów w historii – jest wiele podobnych ciekawostek. Jak wieloletnia przyjaźń z Albertem Einsteinem.
Maria ma czterdzieste czwarte urodziny, gdy dostaje ze Sztokholmu telegram z informacją, że przyznano jej Nobla z chemii. Jest 7 listopada 1911 r. Polka staje się jedyną na świecie laureatką w dwóch różnych dyscyplinach, bo osiem lat wcześniej dostała nagrodę z fizyki. O madame Curie mówi cały Paryż, a prasa jest pełna artykułów ilustrowanych zdjęciami. Wśród nich są kadry, które być może zapoczątkowały profesję paparazzi. Widać na nich uciekającą przed namolnymi reporterami uczoną, która zasłania twarz teczką. Towarzyszące fotografiom teksty nie dotyczą jednak ani odkryć, ani wyróżnień Skłodowskiej-Curie. Są zgryźliwe, niektóre nawet obraźliwe. Z naukowczyni robią „ladacznicę, która rozbija francuską rodzinę”. Bo miasto kipi od plotek o romansie noblistki z Polski (dla boleśniejszego wbicia jej szpili nazywają ją Rosjanką, bo ma paszport zaborcy) z fizykiem Paulem Langevinem, żonatym ojcem dwójki dzieci.
Fizyczka, chemiczka, celebrytka
Dziś może budzić zdumienie, że o życiu osobistym profesorów pisało się tak, jak teraz o celebrytach. Ale na początku XX w. było to na porządku dziennym. – To były nazwiska, które tworzyły zupełnie nową naukę. Odkrycie radioaktywności przez Henriego Becquerela, a potem przez małżonków Curie pierwiastków polonu oraz radu sprawiło, że zainteresowanie naukowcami było powszechne. Rad uważano za pierwiastek cudowny. Miał być wykorzystywany do leczenia wszystkiego: od zaćmy, przez choroby weneryczne, po raka. Maria Skłodowska-Curie była zaś matką tego pierwiastka, kimś, kto dał ludzkości możliwość zwalczania chorób nowotworowych. Musiała być więc bez skazy. Okazało się, że dla wielu ludzi nie była, więc wybuchł skandal – opowiada prof. Tomasz Pospieszny z Wydziału Chemii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, biograf noblistki.
Gdy romans wyszedł na jaw, żona Langevina zaatakowała rywalkę na ulicy, groziła jej nożem, żądała zakończenia miłosnej relacji. Potem wykradła miłosne listy Marii, opublikowała je prasa. W okna domu badaczki ludzie rzucali kamieniami, wykrzykiwali obelgi. Wywołany tym stres spowodował, że Curie podupadła na zdrowiu, trafiła do szpitala i ledwo uszła z życiem.
„Pani oddany przyjaciel”
Właśnie ten skandal – bezpardonowe zachowanie prasy i uliczna agresja – sprawił, że Albert Einstein napisał swój pierwszy list do Marii Skłodowskiej-Curie.
Poznali się w 1909 r. podczas nadania obojgu doktoratów honoris causa Uniwersytetu Genewskiego. Zaprzyjaźnili dwa lata później w Brukseli, na pierwszej z serii międzynarodowych konferencji fizyków, które organizował i finansował belgijski przemysłowiec oraz filantrop Ernest Solvay. – Ich przyjaźń była bardziej osobista niż między dwojgiem kolegów naukowców, którzy doceniali nawzajem swoją pracę. Einstein dzielił się z Curie swoimi emocjami. Wspierał ją, gdy stawiała czoła atakom na jej życie osobiste – zauważa prof. Hanoch Gutfreund, fizyk teoretyczny, były rektor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i opiekun zdeponowanego na uczelni najobszerniejszego na świecie archiwum Einsteina.
Foto: PAP/CAF
Einstein do Curie, 23.11.1911: „Proszę nie śmiać się ze mnie, że do Pani piszę, mimo iż nie mam nic konkretnego do przekazania. Jestem jednak tak wściekły z powodu tego, w jak nikczemny sposób motłoch śmie się obecnie z Panią obchodzić, iż muszę dać temu wyraz. Jestem przekonany, że będzie Pani zawsze gardziła tym motłochem, niezależnie od tego, czy udaje szacunek, czy też próbuje zaspokoić swoją żądzę sensacji Pani kosztem! Czuję się w obowiązku wyrazić mój podziw dla Pani ducha, energii i uczciwości (…), proszę po prostu nie czytać tych bredni, lecz zostawić je gadom, dla których powstały (…). Pani oddany przyjaciel, A. Einstein”.
– Potrafię przypomnieć sobie tylko jeden przykład z długoterminowej korespondencji Einsteina z kolegą naukowym, z Michele Besso, która była tak osobista, jak ta ze Skłodowską-Curie. Einstein zwierzał się jej, gdy był w rozpaczy. To jej, i tylko jej, pisał na przykład, jak wpłynęło na niego zabójstwo Walthera Rathenaua – podkreśla prof. Gutfreund. Po tym, jak niemiecki minister spraw zagranicznych żydowskiego pochodzenia zginął z rąk nacjonalistycznych bojówkarzy, Einstein był w rozsypce. Przyznawał to w listach do Skłodowskiej-Curie, pisał o niemieckim antysemityzmie, również w kręgach naukowych, jednocześnie prosząc ją o dyskrecję.
11.07.1922: „(…) Nie mogę pozostać w Berlinie, ponieważ są podstawy do obaw, że ultranacjonaliści mogą próbować pozbawić mnie życia. Oczywiście trudno ocenić, czy to na pewno prawda. W każdym razie korzystam z okazji, by uciec z pełnego hałasu i, szczególnie dla mnie, pełnego niepokojów Berlina, aby znów móc pracować w ciszy. Pojawiły mi się ku temu warunki materialne (…)”.
Per „Pan”, per „Pani”
Prof. Tomasz Pospieszny przyznaje, że wielu biografów, i to obojga naukowców, widzi w ich relacji przyjaźń, ale on sam nie uważa, że Einsteina i Skłodowską-Curie łączyło coś, co można nazwać w ten sposób. Głównie ze względu na niedostępność, jaka przez całe życie cechowała Polkę. – Oni się bardzo szanowali, byli dla siebie partnerami do dyskusji, bez wątpienia jednymi z najlepszych. Ale tak naprawdę Maria Skłodowska nie bardzo zbliżała się do ludzi. Nie miała zbyt wielu osób, które darzyła przyjaźnią. Niemalże z nikim nie przechodziła na „ty”, nawet po wielu latach bliskiej znajomości. Z Einsteinem łączyło ją doskonałe porozumienie intelektualne, ale nie jestem przekonany, że przyjaźń – twierdzi badacz.
Ale już Ewa Curie – młodsza córka Marii, autorka jej pierwszej, wydanej w 1937 r. biografii, wielokrotnie nagradzanej i sfilmowanej w 1943 r. – uważała, że jej matkę z genialnym fizykiem niemieckim łączyło powinowactwo dusz. Po przeczytaniu książki „Madame Curie” Albert Einstein wysłał do autorki pełen entuzjazmu list, przyznając, że podczas lektury „powróciły piękne wspomnienia”. Chwalił Ewę za głębokie zrozumienie Marii i pisał: „Koleżeńska relacja, która łączyła mnie z tą cudowną kobietą przez tyle lat, jest jedną z najlepszych i najpiękniejszych rzeczy w moim życiu. Dobrze rozumieliśmy się we wszystkim i często miałem wrażenie, że jej stosunek do życia ludzkiego jest głębszy i poważniejszy niż mój”.
W korespondencji z Einsteinem Skłodowska-Curie jest przede wszystkim praktyczna. Trzyma się konkretów, informuje, pyta, przekonuje. Jak w 1922 r., kiedy oboje dostali zaproszenie do udziału w pracach Komisji Międzynarodowej Współpracy Intelektualnej. Było to ciało założone przy Lidze Narodów – powstałej po I wojnie światowej organizacji, której celem miało być utrzymanie pokoju na świecie.
Curie do Einsteina, 27.05.1922: „Chciałabym wiedzieć, czy zaakceptował Pan to zaproszenie. Ze swej strony uważam, że tak Pańska, jak i moja zgoda byłyby bez wątpienia konieczne, jeśli mamy mieć niezachwianą nadzieję rzeczywiście przysłużyć się sprawie. (…) Jednakże nie są mi jeszcze znane sposoby działania Komisji ani to, jakim celom miałaby ona służyć. (…) Uważam jedynie, że Liga Narodów, jakkolwiek niedoskonała, daje nadzieję na przyszłość”.
6.01.1924: „W pełni się z Panem zgadzam, że Liga Narodów nie jest doskonała. I nie miała na to żadnych szans, ponieważ ludzie są niedoskonali. Ale może się poprawić, w miarę jak biedne ludzkie stworzenia uznają to za niezbędne. To pierwsza próba porozumienia międzynarodowego, bez którego cywilizacji grozi zagłada”.
Głębia Pani ducha
Wspólny udział naukowców w pracach w Lidze Narodów, rezygnacja Einsteina z członkostwa w komisji i jego powrót jest tematem sporej części ich korespondencji. Wątki osobiste są w tych listach rzadkie, mimo to wyczuwalne jest wzajemne ciepło i bliskość piszących. – Ona pisze do niego w języku francuskim, on do niej po niemiecku. Nie stanowiło to problemu, bo Maria była poliglotką. Biegle posługiwała się polskim, rosyjskim, francuskim, angielskim i niemieckim, a w młodości uczyła się greki i łaciny. Piszą wiele na temat Ligi Narodów, ale niezależnie od tematu ton, w jakim się do siebie zwracają, jest bardzo życzliwy i przyjazny – podkreśla prof. Pospieszny.
Einstein był znacznie bardziej otwarty, towarzyski, miał większe poczucie humoru. On bywał rubaszny, ona zamknięta i chłodna. – W dużej mierze narzuciło to życie. Maria bardzo wcześnie straciła siostrę, potem matkę, tragicznie zginął jej ukochany mąż, którego przejechał konny wóz ciężarowy. W międzyczasie miała kilka poronień. A przede wszystkim cały czas musiała udowadniać światu, że jest coś warta, że jest samodzielna naukowo, że odkrywa, bada i tworzy, a nie jest asystentką czy żoną przy mężu – zauważa biograf Skłodowskiej-Curie.
To, że Einstein był od niej znacznie bardziej wylewny, widać zwłaszcza w listach z podziękowaniami za osobiste spotkania czy w podziękowaniu za gościnę, jakiej zaznał w domu Marii w Paryżu. Zdarzało mu się wręcz ocierać o egzaltację:
3.04.1913: „Minęło zaledwie kilka dni od tych wszystkich cudownych wydarzeń i moje małe szare komórki nadal są nimi pobudzone. Ale jest jedna rzecz, którą czuję z całkowitą jasnością: głęboka wdzięczność, jaką odczuwam wobec Pani i jej przyjaciół, że pozwoliliście mi podczas tych dni uczestniczyć w Waszym życiu. Nie znam niczego bardziej ekscytującego aniżeli widok istot tej miary, które żyją razem w sposób tak doskonały”.
25.12.1923: „To dla mnie ogromna radość, że mogę pokłonić się osobie, która dokonała dzieła tak płodnego i której dano zebrać plon tak obfity. Podziwiam Panią, jednocześnie pełną dobroci i upartą, i cieszę się, że podczas wspólnie spędzonych spokojnych dni dane mi było wejrzeć w głębię Pani ducha, gdzie wszystko przygotowuje się w tajemnicy”.
Post scripta
Tomasz Pospieszny: – Co mnie bardzo urzeka w tych listach, to post scripta. Często, kiedy poruszają tematy związane z życiem codziennym tamtych czasów czy sprawami Ligi Narodów, na koniec jest ciekawostka związana z fizyką czy opowieść o jakimś osiągnięciu naukowym.
Przeciętny czytelnik te elementy korespondencji także zauważy bez trudu. Bez specjalistycznej wiedzy są niezrozumiałe, ale stanowią zaskakujący obraz tego, jak dla wybitnego umysłu proza życia przeplata się z rozbieraniem świata na pojedyncze atomy.
Einstein do Curie, 23.11.1913: „(…) P.S. Statystyczne prawo ruchu cząsteczki dwuatomowej w polu promieniowania Plancka sformułowałem jako zabawny żart, oczywiście przy założeniu, że ruch ten przebiega zgodnie z prawami zwykłej mechaniki. Jednak moja nadzieja, że to prawo istotnie obowiązuje, jest niewielka”.
Pisali do siebie przez 21 lat z przerwą na I wojnę światową. Nikt nigdy nie wydał ich korespondencji w jednej książce, układając listy chronologicznie i nakreślając konteksty ich powstania. W 2023 r. postanowiła to zrobić Ewa Łabno-Falęcka, prezeska Fundacji Rozwoju Edukacji dla Przemysłu. Okazało się, że to zadanie równie trudne, jak pełne zrozumienie radioaktywności i teorii względności. – Oryginały listów, które wymienili przez te lata, były rozsiane po całym świecie. Trzeba było ich szukać w Jerozolimie, Paryżu, Zurychu i Princeton. Udało się odnaleźć ponad 30 listów i jedną dotąd nigdzie niepublikowaną pocztówkę od Einsteina do Skłodowskiej z Brazylii. Dużym wyzwaniem było także pozyskanie praw i licencji do publikacji. Ale było warto, bo Skłodowska to nasza supermarka narodowa i ponadnarodowa, to symbol siły intelektualnej polskiej nauki i polskich kobiet – mówi Ewa Łabno-Falęcka.
***
„Listy” ukażą się pod koniec stycznia 2025 r. nakładem Fundacji Rozwoju Edukacji dla Przemysłu i Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Publikacja zawiera nie tylko treść korespondencji, ale i skany rękopisów oraz maszynopisów, a także archiwalne fotografie obojga uczonych. Z książki pochodzą cytowane w artykule fragmenty listów.