Amerykański producent proponuje Polsce zakup ciężkich samolotów przewagi powietrznej F-15EX Eagle. Byłoby to doskonałe rozwiązanie dla Sił Powietrznych. Jednak jest wiele ograniczeń i problemów, które mogą spowodować, że nadzieje Boeinga spełzną na niczym.

Boeing po przegranej kampanii w ramach międzynarodowego programu badawczo-rozwojowego pod nazwą Joint Strike Fighter musiał zacząć szukać nowych dróg i rozwiązań dla swoich produktów. X-32 przepadł w konkurencji z Lockheed Martin F-35 Lightning II. Co gorsze, nowy samolot ma zastąpić inne produkty Boeinga – F/A 18 E/F Super Hornet i AV-8B Harrier II.

F-35 jednak nie spełnił wszystkich oczekiwań Pentagonu. Biuro ds. Odpowiedzialności rządu USA, które jest amerykańskim odpowiednikiem polskiej Najwyższej Izby Kontroli, opublikowało raport, który nie napawa optymizmem użytkowników wielozadaniowych samolotów F-35 Lightning II.

Kontrolerzy zauważyli, że „przewidywane koszty utrzymania floty F-35 przez Departament Obrony stale rosną – z 1,1 biliona dolarów w 2018 roku do 1,58 biliona dolarów w 2023 roku, czyli o 44 proc. więcej niż pierwotnie prognozowano w 2018 roku. Urzędnicy szacują, że koszty te w najbliższych latach jeszcze wzrosną. Godzina lotu F-35A kosztuje ok. 37 tys. dolarów.

Ponadto problematyczne okazało się utrzymanie odpowiedniej gotowości bojowej maszyn. Do niesprawnych samolotów brakuje części zamiennych, a naprawy nie są wykonywane w terminie, głównie ze względu na skomplikowaną konstrukcję i specjalistyczne powłoki malarskie. Rok temu Pentagon poinformował, że zaledwie 54 proc. F-35A jest zdolna do prowadzenia działań. W tym roku odsetek spadł do 52 proc. Pentagon za akceptowalny uznaje poziom 64 proc. maszyn w gotowości bojowej.

Tutaj swoją szansę wyczuł Boeing, który stworzył nową wersję F-15, mającą znacznie większe możliwości uderzeniowe niż F-35, czy rosyjskie odpowiedniki, a równocześnie uzupełnia pozostałe maszyny, działając w połączonym systemie.

Gen. bryg. pil. rez. Robert Novotny, który wylatał ponad 3 tys godzin, w tym 500 godzin bojowych jako pilot i instruktor myśliwca F-15C/E, a obecnie dyrektor wykonawczy, odpowiedzialny m.in. za rozwój F-15EX, podkreśla, że „Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych polegają na kombinacji platform, które oferują szereg możliwości i atutów niezbędnych do realizacji różnych rodzajów misji. W tym zestawieniu F-15EX jest samodzielnym narzędziem pozwalającym latać szybciej i dostarczać większe ilości uzbrojenia na pole bitwy niż maszyny jednosilnikowe”.

W pewnym sensie F-15EX, mogący przenosić prawie 15 ton różnego uzbrojenia, może służyć jako bombowiec frontowy. Dla porównania F-16 C/D może przenosić do 7,5 tony na dziewięciu węzłach podwieszenia. Z kolei F-35A w czterech kadłubowych podwieszeniach może przenieść 3600 kg, a za cenę pogorszenia niektórych charakterystyk STEALTH można podwieszać uzbrojenie na czterech węzłach podskrzydłowych i dwóch na końcach płatów. Zwiększa to masę przenoszonego uzbrojenia do 8100 kg.

W doktrynie państw, które wykorzystują zarówno F-15, jak i F-16 oraz F-35, samoloty Boeinga służą jako samoloty przewagi powietrznej, które czyszczą niebo z przeciwnika. Mogą też dzięki dużemu udźwigowi i rozbudowanym systemom, atakować cele na terytorium przeciwnika, wykorzystując informacje pozyskane z rozpoznania satelitarnego, czy dzięki sensorom F-35.

— Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, Izraela, a także Korei, Singapuru i Japonii korzystają z synergii tych trzech samolotów — podkreśla gen. bryg. Novotny. — F-15EX może mieć kluczowe znaczenie w sytuacjach, w których liczy się szybkość wzbicia się w powietrze i dotarcia do celu, by przechwycić zagrożenie — żaden inny myśliwiec nie oferuje takich zdolności.

Novotny jako przykład podaje operacje prowadzone przez izraelskie lotnictwo. Kiedy Iran wystrzelił 160 dronów w Izrael, F-15 zestrzeliły 70 z nich. Każdy z użytych samolotów przenosił po osiem pocisków powietrze-powietrze krótkiego i średniego zasięgu.

Połączenie F-16, F-15 i F-35 jest efektywne i sprawdzone w warunkach bojowych. Gen. bryg. Novotny podkreśla, że systemy uzbrojenia używane przez F-15EX są kompatybilne z F-16 i F-35, a istniejące programy szkoleniowe ułatwiają współpracę między plafromami. Dodatkowo, wprowadzenie F-15EX do polskiej infrastruktury wojskowej byłoby łatwiejsze, jako że w kraju eksploatowane są już F-16.

Istnieje wiele podobieństw między F-15 i F-16, w tym systemy mocowania uzbrojenia i procedury konserwacji silników, co z kolei ułatwia logistykę. System ten wykorzystują wszystkie państwa użytkujące oba typy. Czy F-15EX byłyby dobrym rozwiązaniem dla Polski? I tak, i nie.

Boeing od ponad roku prowadzi aktywne działania, aby sprzedać Polsce F-15EX dla dwóch eskadr. Zainteresowanie ze strony Sił Powietrznych i rządu jest, jednak szanse na zakup są niewielkie. Powodów jest co najmniej kilka. Począwszy od bałaganu, jaki zostawił po sobie były minister obrony, Mariusz Błaszczak, przez braki kadrowe polskiego lotnictwa, aż po pusty portfel.

Dodatkowo MON nie potrafi planować długoterminowo i każdy minister ma własne zdanie i wizję przyszłości Sił Zbrojnych, stąd bałagan, który został stworzony. Wbrew logice, żołnierzom i ekspertom, Błaszczak zamówił koreańskie FA-50, które są de facto erzatzem samolotu wielozadaniowego z prawdziwego zdarzenia. Ówczesny szef MON zamawiał wszystko, co tylko producent ładnie zapakował, nie patrząc na rzeczywiste potrzeby Sił Zbrojnych.

Eksperci i lotnicy twierdzili, że najlepszym rozwiązaniem byłby zakup kolejnych eskadr F-16 w najnowszej wersji produkcyjnej. Pozwoliłoby to ujednolicenie składu Sił Powietrznych, obniżyć koszty szkolenia i utrzymania parku maszynowego i znacznie podnieść zdolność bojową lotnictwa. Nikt o innym rozwiązaniu nie myślał, bo to było najbardziej logiczne.

Nic bardziej mylnego. Błaszczak po powrocie z wizyty w Korei Południowej zaskoczył wszystkich, informując o planach zakupu FA-50. Twierdził, że FA-50 miałyby pozwolić na wymianę sprzętu we wszystkich eskadrach. Zatem MON nie tylko chciał zastąpić radzieckie konstrukcje, ale także utworzyć dwie nowe eskadry.

Błaszczak przy tym wybrał rozwiązanie tanie, ale niekoniecznie zwiększające zdolności obronne Polski. W porównaniu do posiadanych wcześniej Su-22 i MiG-29 zakup FA-50 był owszem podniesieniem zdolności bojowej, jednak w porównaniu do maszyn, które można było kupić, niewielkim. Ważniejsza jednak była propaganda sukcesu, a nie realne zwiększenie zdolności bojowych. Okazało się, że Błaszczak pozostawił następcy kukułcze jajo.

Teraz, aby kupić dodatkowe F-16, czy F-15 rząd musiałby ograniczyć zakupy koreańskich maszyn. Otwartym pozostaje pytanie, co zrobić z już dostarczonymi samolotami, które mają minimalne zdolności bojowe? Sprzedać? Pozostawić?

Kolejnym problemem jest brak funduszy. I tutaj Boeing sam sobie nieco strzelił w kolano sprzedając Polsce aż 96 śmigłowców AH-64 Apache za ponad 48 mld zł, choć wielu wojskowych w rozmowach wskazywało, że wystarczyłoby 48 maszyn i opcja na zakup kolejnych. Jest to związane z małymi możliwościami absorpcji sprzętu przez Siły Zbrojne.

W tym momencie pojawia się trzeci problem — armii nadal brakuje wyszkolonych ludzi. W 2022 r. Lotnicza Akademia Wojskowa przyjęła 146 studentów. Z czego jedynie 70. miejsc zostało przeznaczonych na kierunkach pilotażu. Po dwadzieścia miejsc na kierunku pilota samolotu bojowego naddźwiękowego i wielosilnikowego transportowego i trzydzieści miejsc na kierunku pilota śmigłowca. To ledwie wystarcza na zastąpienie lotników, którzy odchodzą ze służby. Tymczasem MON planuje zwiększyć stan lotnictwa niemal dwukrotnie.

W tym roku limit przyjęć został zwiększony do 350 miejsc, z czego na pilotaż samolotu bojowego naddźwiękowego przeznaczono 30 miejsc, samolotu transportowego wielosilnikowego 33 miejsca, a pilotów śmigłowców 50 miejsc. Mimo podniesienia limitu miejsc nadal będzie to niewystarczająca ilość. Szef MON zapewnia, że to się zmieni.

Obecnie w składzie polskiego lotnictwa znajduje się sześć eskadr lotnictwa taktycznego, ale ich ilość ma wzrosnąć do 2035 roku do dziesięciu. Podstawę lotnictwa bojowego tworzą trzy eskadry wyposażone w F-16. Trzy pozostałe są obecnie przezbrajane z poradzieckiego sprzętu i docelowo będą wyposażone w nowe samoloty.

Dwie, które będą bazować w Łasku koło Łodzi i Świdwinie na Pomorzu Zachodnim mają otrzymać F-35A.Trzecia już jest wyposażana w FA-50GF. Jeszcze rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował o utworzeniu kolejnych czterech eskadr. Dwie z nich miałyby być wyposażone w FA-50PL. Dla dwóch pozostałych nie wybrano jeszcze typu. F-15, czy kolejne F-16 byłyby rozsądnym rozwiązaniem.

Głównym problemem są jednak finanse, a właściwie ich brak. Siły Zbrojne są w trakcie ogromnej rewolucji technicznej i zmiany pokoleniowej. Kupowane są nowe systemy przeciwlotnicze, Wojska Lądowe od dekad czekają na wymianę antycznych BWP-1, Marynarka Wojenna czeka na nowe fregaty i okręty podwodne. Na wszystko na pewno nie starczy pieniędzy, bo już zakupy w Korei Południowej są robione na kredyt.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version