Szymon Hołownia wkracza do politycznej gry w sprawie powodzi. Do tej pory wszystko było w rękach premiera, ale teraz przyszedł czas na innych. Marszałek ma teraz szanse naprawić kilka błędów, które popełniły jego przedstawicielki w rządzie.

Jedynym widocznym w ciągu ostatniego tygodnia politykiem jest Donald Tusk. Wszyscy inni są albo tłem, albo aktorami drugoplanowymi, albo zwyczajnie niosą halabardę. Marszałek Sejmu chciał już w pierwszych dniach powodzi zaistnieć, ale okazało się — mówiąc bardzo brutalnie — że jest niepotrzebny. Niemal od razu chciał zwołać nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, ale nie było takiej konieczności, bo pierwsze decyzje premier podjął właściwie bez udziału innych władz. Rozporządzeniem przyznał doraźną pomoc dla powodzian i nie potrzebował żadnych prac w Sejmie. Jedyne, co zostało marszałkowi, to urządzić zbiórkę darów, która też nie była specjalnie dobrze przyjęta.

Marszałkowi nie zostało zatem nic innego niż realizować swój kalendarz i polecieć do Turcji na spotkanie z tamtejszym przewodniczącym parlamentu. Co ciekawe, o ile na oficjalnym profilu Kancelarii Sejmu jest relacja z tej wizyty, to na profilu marszałka nie ma już słowa o pobycie w Turcji. Teraz marszałek ma swoją szansę. Po pierwsze ma być komisja.

— Zaproponuję powołanie specjalnej komisji ds. odbudowy po powodzi — zapowiedział Hołownia. — Jesteśmy świadomi chyba wszyscy tego, że kiedy taka ustawa tej wielkości, jak choćby ta, którą kończy robić rząd, trafia do Sejmu, to ona tak naprawdę musiałaby trafić do wszystkich komisji — powiedział.

Pierwsza ustawa, którą powinna zająć się komisja, właśnie wyszła z rządu. Ustawa jest potężna i dotyczy właściwie każdej dziedziny życia od zasiłku dla rodzin z dziećmi w wieku szkolnym (1000 zł) przez zmiany w kodeksie pracy do zmian w funkcjonowaniu służby zdrowia. Ba, w ustawie znalazł się nawet fragment dotyczący programu „laptop dla ucznia”. Dlaczego w tej? Nie wiadomo. Ale ustawa jest tak duża, że potrzebna będzie nie tylko specjalna komisja, ale także specjalne posiedzenie Sejmu w przyszłym tygodniu.

— Będzie można coś zacząć robić — mówią politycy rządzącej koalicji i dodają, że nie ma w tej chwili przestrzeni na żadne polityczne działania: — Ludzie nie chcą w tej chwili polityki, teraz chcą działania, a nie gadania — dodają.

I tu Szymon Hołownia widzi swoją szansę. Chce wrócić do narracji, którą próbował zdobywać głosy rok temu. Obecny marszałek przekonywał wówczas, że potrzebna jest — a jakże — Trzecia Droga, czyli polityka bez wojny, polityka dialogu i kompromisu. W kampanii to była właściwie oś narracji PSL i Polski 2050, że tam, gdzie dwóch się bije, trzeci musi być wyważony i rozsądny. Teraz Hołownia też chce odegrać taką rolę.

— Trzeba powiedzieć, że oczekiwania osób, które dotknęła ta tragedia są bardzo jednoznaczne (…). Oni tego bardzo potrzebują, żebyśmy starając się doprowadzić sytuację do porządku, nie myśleli o sobie i o swoich korzyściach komunikacyjnych czy politycznych, tylko żebyśmy realnie spróbowali rozwiązać problemy — mówił Hołownia. Dodając, że ma nadzieję, że w Sejmie będzie panował duch wsparcia: — Mam nadzieję, że ten Sejm będzie merytoryczny, spokojny i nie pod Twittera, nie pod błyszczenie, ale żeby pomóc — stwierdził.

Może się poważnie przeliczyć, bo PiS nie zamierza odpuszczać. Z Nowogrodzkiej już słychać, że partia szykuje się do walki na posiedzeniu Sejmu i zamierza użyć całego swojego arsenału.

— Będziemy żądać informacji o działaniach, będziemy podkreślać nieudolność, no wszystko to, co da się w takiej sytuacji zrobić — mówią nasi rozmówcy z PiS.

A także składać własne — kolejne — projekty ustaw. W PiS panuje lekki niepokój, że do tej pory nie widać specjalnych zmian nastawienia do rządu. Sondaże na razie wyglądają dla gabinetu Tuska dość korzystnie i wygląda na to, że premierowi udało się ograniczyć polityczne straty.

— Cała nasza nadzieja w bobrach — śmieje się nasz rozmówca, nawiązując do wypowiedzi premiera, że trzeba pozbyć się bobrów z wałów przeciwpowodziowych nawet przy pomocy odstrzału. — W ramach tych przepisów róbcie wszystko, co do was należy, ja będę bronił tych decyzji. Wały są dzisiaj absolutnym priorytetem — mówił Tusk w Głogowie.

PiS oczywiście rzuciło się do obrony bobrów, co samo w sobie jest dość komiczne, bo do tej pory partia jakoś niespecjalnie stawała w obronie zwierząt. Ważne jednak, że się nawróciła i ma nawet specjalny hasztag na tę okazję „Murem za bobrami”. Niby zabawne, ale wyraźnie widać, że PiS chwyta się w tej chwili dosłownie wszystkiego, żeby podważyć, a jeśli to się nie uda, ośmieszyć działania rządu w walce z powodzią. Kłopot polega na tym, że PiS ma tendencje do przegrzewania tematów i zaraz zapewne okaże się, że zysku politycznego z bobrów nie ma żadnego.

Tak czy inaczej, polityka zaczyna wracać po wywołanej klęską żywiołową krótkiej przerwie. Ten powrót na pewno nie będzie powrotem w duchu współpracy i wzajemnego wsparcia, jakby tego chciał marszałek Hołownia.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version