Dla kogo jesteśmy? Właśnie dla Ciebie! – zachęca wyborców od prawa do lewa Polska 2050. Ale jej lider Szymon Hołownia przestał już być polityczną atrakcją.

Są takie seriale, które po świetnym pierwszym sezonie przerastają twórców i przestają bawić widzów. Tak samo jest z „Sejmflixem”. Pierwsze odcinki z obrad nowego parlamentu wzbudziły taki entuzjazm, że Polacy pchali się do kin, żeby zobaczyć, jak Szymon Hołownia rozprawia się z niedawną władzą. Merytoryczny i błyskotliwy marszałek odgrywał swoją rolę doskonale, a że robił to z wdziękiem i humorem, sprawiał, że Sejmem zainteresowały się nawet nastolatki.

– Dziś wystarczy popatrzeć na jego social media, na YouTube’a, żeby zobaczyć, że ludzi to już nie kręci. Te czerstwe żarciki, te zużyte dawno bon moty… No, słuchać się tego nie da. Ale może to ja się zestarzałem i już nic nie rozumiem z polityki – mówi jeden z byłych marszałków Sejmu.

Rok temu kanał Sejmu na YouTubie notował nagły wzrost liczby subskrybentów. Do 100 tys., do pół miliona, wreszcie do rekordowych 720 tys. Ale po trzech miesiącach notowania przestały rosnąć. Pierwszy odcinek „Sejm. Nowe otwarcie z marszałkiem Szymonem Hołownią” obejrzało ponad milion widzów, czwarty przyciągnął tylko 84 tys. Marszałek wspinał się na wyżyny, wchodził nawet na dach Sejmu, ale chyba się zniechęcił, bo po czwartym odcinku cykl się urwał. Od kwietnia cisza. Trochę jak z zapowiedzianą w kampanii przez Polskę 2050 aplikacją „Jaśmina”, która miała służyć do kontaktu z wyborcami, a po roku mało kto o niej pamięta.

Liczba obserwujących w mediach społecznościowych nie decyduje o pozycji politycznej, ale spadek popularności powinien martwić. Szymon Hołownia próbował balansować między powagą Sejmu a luzem dawnego showmana i chyba mu się niespecjalnie udało.

– Jest bardzo dobrym marszałkiem. Nauczył się prowadzić obrady, panować nad salą, nie daje sobie wejść na głowę, chociaż początki nie były takie różowe. Ale to oznacza, że przestał być atrakcyjny. W dodatku ludzie zauważyli, że on kocha słuchać własnego głosu i podjął kilka decyzji, które wyborcy mu pamiętają – jak opóźnianie prac nad aborcją – ocenia jeden z koalicjantów obozu władzy.

– Natura showmańska zdecydowanie wzięła górę u marszałka. Ciągnie wilka na scenę, zwłaszcza że byłby pewnie zupełnie niewiarygodny, gdyby poszedł w pełną powagi koturnową politykę. Problem polega na tym, że czasem używa showmańskich chwytów, półsłówek, metafor kompletnie niezrozumiałych dla widzów – komentuje dr Mirosław Oczkoś, ekspert od wizerunku politycznego.

Pozycja drugiej osoby w państwie powinna polityka „dociążać”, nadawać mu powagi i znaczenia. Zwłaszcza kiedy marszałek nie jest z partii szefa rządu i może uprawiać własną politykę. Ale Hołownia nie miał pomysłu na siebie, tak jak nie ma na swoją partię. Koalicjanci 15 października mówią otwarcie, że Polska 2050 powstała wyłącznie po to, żeby zrealizować ambicje jednej osoby.

– To trochę taki przypadek jak Wiosny Biedronia. Tamta partia powstała, żeby dwie osoby dostały się do Parlamentu Europejskiego, i udało się tylko połowicznie. Potem poszli do Czarzastego – mówi polityk pytany o przyszłość Hołowni i jego ugrupowania. Zwłaszcza w Koalicji Obywatelskiej panuje głębokie przekonanie, że prędzej czy później koledzy z Polski 2050 podejmą rozmowy o zmianie barw klubowych.

Ale najpierw będą wybory prezydenckie.

– Zobaczymy, czy Szymon w ogóle dojedzie do końca kampanii, bo moim zdaniem może jeszcze się rozmyślić. Słucham tego, co dzieje się wewnątrz Polski 2050, i jej członkowie też nie mają pewności, czy ta kampania to na poważnie – mówi nam polityk z pierwszego szeregu KO.

To korytarzowe plotki. Ale wycofanie się z wyborów byłoby końcem nie tylko politycznej kariery Szymona Hołowni, ale także jego partii. Co nie znaczy, że Polska 2050 jest jego startem zachwycona. – Odciął się od nas, pokazał partii, że jesteśmy niepotrzebni – to pierwszy komentarz, który usłyszałam od polityka partii Hołowni, gdy ogłosił swój start bez partyjnego szyldu.

– Ja nie będę musiał słuchać niczyich poleceń, tylko i wyłącznie odnosić się do ludzi, słuchać ludzi i rozmawiać z ludźmi, bo mam komfort niezależności. Ja nie jestem niezależny w tym sensie, że nie mam partii politycznej. Po prostu nie mam nikogo nad sobą poza wyborcami w tym wyścigu – deklarował Hołownia, przekonując, że każdy kandydat Tuska czy Kaczyńskiego musi słuchać premiera albo prezesa. On jeden nie.

To odgrzewanie kotletów z poprzedniej prezydenckiej kampanii. Dokładnie to samo mówił wtedy. Tylko że cztery lata temu nie był drugą osobą w państwie ani członkiem układu władzy.

Na co więc liczy? Nasi rozmówcy twierdzą, że na powtórkę „wariantu legionowskiego”, tylko na skalę całej Polski. – W ostatnich wyborach samorządowych był w Legionowie budzący wątpliwości prezydent od nas i zupełnie nijaki kandydat PiS. I na tym wygrał kandydat Polski 2050, bo w drugiej turze dostał głosy PiS. Szymon chce wejść do II tury i stanąć tam przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu – tłumaczy polityk KO.

W polityce nic nie jest pewne, ale jeśli Hołownia nie wszedł do drugiej tury cztery lata temu, to tym bardziej nie uda mu się teraz. – Oczywiście wiele zależy od tego, jak kampania się potoczy, ale można założyć, że jak tylko dojdzie do zwarcia naszego kandydata z kandydatem PiS, to Szymon znajdzie się w strefie zgniotu i niewiele z niego zostanie – mówi nasz rozmówca.

Takie nastroje panują nie tylko w Koalicji Obywatelskiej, ale też w Trzeciej Drodze, a zwłaszcza w PSL, który zaczyna szukać drogi do rozwodu z Polską 2050. Ludowcy doskonale wiedzą, że nie da się utrzymać tego związku po wyborach prezydenckich.

– Szymon chce budować się na niezależności, ale to jest raczej desperacja niż plan. Uparł się na to kandydowanie, mimo że wielokrotnie sugerowaliśmy inny plan – słyszymy w PSL.

Dlatego ludowcy zaproponowali wspólnego kandydata całej koalicji 15 października. Po tym jak ciepło mówią o Radosławie Sikorskim, widać, że byliby skłonni go poprzeć w zamian za kilka ustępstw.

Gdzie Szymon Hołownia popełnił błąd? Właściwie na samym początku, gdy Polska 2050 nie odpowiedziała sobie na pytanie: po co i dla kogo jesteśmy w polityce? Łatwo się mówi: „Chcemy zmienić politykę”, problem pojawia się przy pytaniu: jak?

„Dla kogo jesteśmy? Właśnie dla Ciebie! Niezależnie od tego, czy masz poglądy lewicowe czy prawicowe, każdy z nas jest obywatelem lub obywatelką, pracownikiem bądź pracodawcą, każdy z nas ma rodzinę, każdy z nas korzysta z edukacji czy ochrony zdrowia” – to fragment wstępu do programu partii Hołowni.

Partia dla wszystkich? Jeśli tylko pojawia się kontrowersyjny temat, Polska 2050 robi, co może, żeby nie zająć stanowiska. W dodatku bywa niekonsekwentna. Na przykład w sprawie składki zdrowotnej. Od tygodni politycy Hołowni deklarują, że „tego nie odpuszczą” i „muszą to dowieźć”. Ale trzy lata temu ich pomysł opierał się na podwyższeniu składki, a nie jej obniżaniu. W kwietniu 2021 r. partia przedstawiła swój „plan dla zdrowia”. Obecna ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska przekonywała, że konieczne jest „urealnienie wyceny świadczeń, by mądrze gospodarować pieniędzmi”. Recepta na to była prosta. „1 proc. dodatkowej składki to 11 mld zł na zdrowie rocznie” – obliczyła Hennig-Kloska.

Dziś sondaże się zmieniły i Polska 2050 zmieniła diametralnie poglądy, bo zrozumiała, że 5-6 proc. poparcia to zdecydowanie za mało, żeby się utrzymać w Sejmie.

Od dawna politycy partii Szymona Hołowni przekonują, że to oni są siłą wiodącą w Trzeciej Drodze. Na dowód pokazują niedawny sondaż, w którym o poparcie dla PSL i Polski 2050 pytano oddzielnie. Ludowcy są tuż pod progiem, partia Hołowni tuż nad. Tyle że Polska 2050 nadal nie ma struktur. Według danych dostępnych w internecie liczy ledwie 850 członków. To mniej niż Nowoczesna czy Partia Razem. PSL chwali się 73 tys. ludowców. A w polityce liczą się żołnierze do pracy w kampanii wyborczej.

Jakby tego było mało, Szymon Hołownia za rok ma oddać fotel marszałka Włodzimierzowi Czarzastemu. Trzecia Droga odpowiada na to: zobaczymy, ale lewica nie chce o tym słyszeć. – Wiem, że oni nie chcą wstać z fotela, ale po prostu nie mogą na nim zostać. Mamy to zapisane w umowie koalicyjnej. Jeśli chcą inaczej, to trzeba by ją renegocjować – mówi nam polityk z kierownictwa lewicy.

Polska 2050 nie ma na razie żadnej pozycji negocjacyjnej. PSL dość długo chciało wyrzucić z umowy koalicyjnej punkt o rotacji marszałka Sejmu i zostawić Hołownię do końca kadencji, ale od jakiegoś czasu ludowcy przestali o tym mówić i naciskać. Zresztą za parę miesięcy to nie będzie ich problem.

– Jest oczywiste, że po wyborach prezydenckich Trzecia Droga przestanie istnieć, a Polska 2050 nie ma żadnej przestrzeni na rozwój i czeka ją los Nowoczesnej i Kukiza – mówi dr Oczkoś. – Lider trochę się nauczył polityki, ale nie do końca. W dodatku miał bardzo wysoki próg otwarcia i teraz wszystkie błędy pracują na jego niekorzyść.

Zdaniem Oczkosia po siermiężnych PiS-owskich marszałkach ludzie pokochali Hołownię, ale już widzą, że marszałek może nawet by chciał odmienić politykę i zrobić to wszystko, o czym mówi, ale to tylko słowa.

– Myślą sobie: chłopie, przecież nie dasz rady i to go po prostu topi wizerunkowo. A jak lider słabnie, to musi mieć wsparcie w drużynie. Tymczasem w Polsce 2050 może jest kilka osób, które wiedzą, o co chodzi, ale nie ma drużyny – twierdzi dr Oczkoś.

Co więc zrobią politycy partii, która przegrała prezydencki wyścig, nie ma wicepremiera, marszałka Sejmu ani nawet działaczy w terenie? Najpewniej się ewakuują.

HtmlCode

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version